04.09.2020
Wciąż nie do końca obudzony. Wchodzę do kuchni, nalewając sobie do szklanki zimnej wody, po czym wysyłam z szerokim uśmiechem wiadomość do Nelle z przypomnieniem o dzisiejszej kolacji u Inge i Michaela. Mając nadzieję, że o niej nie zapomniała i nie zmieni naszych planów w ostatniej chwili, jak to dosyć często miało ostatnio miejsce w związku z jej wymagającą pracą początkującej dziennikarki, w której za wszelką cenę chciała się wykazać. Inge tym razem na pewno by mi tego nie wybaczyła, a wolałem się jej nie narażać. Dobrze wiedząc, że i tak porządnie zaniedbywałem ostatnio naszą przyjaźń. Czas wspólnie spędzony z moją ukochaną i wspaniałą dziewczyną był jednak ważniejszy od wszystkiego innego. To panna Lisberg była dla mnie od kilku miesięcy najważniejsza. Mój świat kręcił się praktycznie wyłącznie dookoła niej.
Kochałem upór i determinację Nelle, z jakimi dążyła do wyznaczonych sobie celów, choć niekiedy nasz wciąż dosyć świeży związek poważnie na tym cierpiał, a wspólnych chwil, które mogliśmy ze sobą spędzić, mieliśmy jak na lekarstwo. Jej ambicja była jednak na tyle nieposkromiona, że nic nie mogłem z tym zrobić, a wyłącznie ją wspierać w spełnianiu aspiracji zawodowych i chęcią zostania wybitną w swojej dziedzinie. Poza tym świetnie ją rozumiałem. W końcu sam także robiłem wszystko, aby stawać się nieustannie lepszym i lepszym. To chyba głównie dlatego od samego początku tak świetnie się ze sobą dogadywaliśmy, już na starcie odkrywając jak wiele mamy ze sobą wspólnego. Wystarczył nam przecież tylko jeden krótki wywiad, którego jej udzieliłem, aby wybrać się po nim na wspólną kawę, a potem już do reszty przepadłem. Zatracając się w jej prześlicznym uśmiechu i niepowtarzalnym spojrzeniu błękitnych oczu. To był niczym grom z jasnego nieba, który sprawił, że nic nie było od tego momentu ważniejsze od mojej kochanej Nelle. Oszalałem na jej punkcie, jak ostatni wariat i nic nie zapowiadało tego, że kiedykolwiek może się to zmienić. Byliśmy ze sobą ogromnie szczęśliwi, a świetlana przyszłość stała przed nami otworem.
Odkładam swój telefon na blat stołu, starając przy tym nie patrzeć na numer, który wciąż znajdował się na samym szczycie listy najczęściej wybieranych kontaktów i należał do Heidi. Kolejny raz mocno kusząc, abym do niej zadzwonił, choćby tylko po to, aby usłyszeć jej wyjątkowo przyjemny głos, który jeszcze nie tak dawno niemal codziennie utulał mnie do snu, a potem był dość często bolesną pobudką, gdy setny raz z rzędu zapomniałem nastawić budzik po mimowolnym zaśnięciu w czasie naszej rozmowy toczącej się do późnych godzin nocnych. Heidi zawsze jednak dbała, abym nigdzie przypadkiem nie zaspał. Dzwoniąc za każdym razem o odpowiedniej godzinie. Będąc przy tym ogromnie rozbawioną z powodu mojej rannej nieporadności i braku zorganizowania. Wracając pamięcią do tych momentów tylko zwiększałem swoje pragnienie ponownej rozmowy z nią. Byłem nawet gotowy wysłuchać, jak obrzuca mnie najgorszymi obelgami, na które w pełni zresztą zasługiwałem po tym, co zrobiłem. Zrywając z nią kontakt nagle z dnia na dzień. Uważałem wtedy jednak, że to najlepsze, co mogłem zrobić, aby jak najmniej przeze mnie cierpiała. Co okazało się być pewnie jednym z najgorszych pomysłów, na jakie wpadłem. Przez zupełny brak kontaktu z Heidi. Martwiłem się o nią i bałem, że zrezygnowała z walki o siebie i swoją lepszą przyszłość. Może więc po tym, jak usłyszałbym teraz, że nie chce mnie znać i świetnie sobie beze mnie radzi w końcu by mi ulżyło? Równocześnie dobrze wiedziałem, że strach przed poznaniem jej zapewne dość gorzkiej i wyjątkowo krytycznej opinii na mój temat był zbyt duży, abym się na to odważył.
Mimo upływu czasu i ogromnego poczucia szczęścia, które odczuwałem z powodu bycia z Nelle. Nadal nie było dnia, abym nie tęsknił za Norweżką i nie czuł ogromnych wyrzutów sumienia z powodu tego, że bez żadnego wyjaśnienia zerwałem nasze wszelkie kontakty. Nie mogłem jednak postąpić inaczej, jeśli chciałem być fair w stosunku do Nelle, gdy nasza znajomość robiła się coraz bardziej zażyła. Ona w życiu nie zaakceptowałaby mojej relacji z Heidi. Żadna dziewczyna by zresztą czegoś takiego nie zaakceptowała. Tym bardziej że w ostatnim okresie coraz bardziej wymykała się nam ona spod kontroli. Między innymi w naszych rozmowach coraz częściej mimowolnie pojawiały się nam nie do końca świadome wymsknięcia, wyjątkowo pieszczotliwych określeń siebie nawzajem i choć zawsze szybko obracaliśmy je w żarty, to obydwoje doskonale wiedzieliśmy, że te wszystkie "Skarbie", "Kochanie" i inne "Misie", "Słoneczka", czy "Kotki" wcale nimi nie były, a to był tylko wierzchołek góry lodowej naszych grzeszków. Mówiliśmy sobie w końcu niemal o wszystkim i nie potrafiliśmy wytrzymać nawet godziny bez napisania do siebie. Zaczynaliśmy snuć nawet wspólne plany. Obiecując, że za wszelką cenę je zrealizujemy. Byłem więcej niż przekonany, że się w niej po prostu powoli zakochiwałem. Heidi w końcu fascynowała mnie od momentu naszego pierwszego spotkania, a im lepiej ją poznawałem, tym to uczucie tylko przybierało na sile. Podziwiałem ją za wytrwałość i radzenie sobie z całą tą beznadziejną sytuacją, w której tkwiła, za bystrość i sporą wiedzę. Nigdy nie udało mi się jej przecież zagiąć w żadnym temacie. Lubiłem jej pasję i miłość do sztuki oraz minionych epok. Imponowała mi jej skromność, a przede wszystkim dobroć. Heidi nie potrafiła przejść obojętnie obok krzywdy drugiego człowieka, mimo że sama cierpiała każdego dnia. Uwielbiała pomagać potrzebującym i niechcianym zwierzętom. Ogromnie żałując, że nie może przygarnąć, choćby jednego. Kochałem też jej śmiech, który tak rzadko się u niej pojawiał, a nawet ten cięty język, którego nie bała się używać, gdy coś się jej nie podobało. To wszystko sprawiało, że stanowiła mocną mieszankę wybuchową, pełną sprzeczności, ale chyba właśnie to w niej tak bardzo uwielbiałem. A potem poznałem Nelle i okazało się, że to ona zdecydowanie szybciej i gwałtowniej zawładnęła moim sercem. Stając się jedyną tajemnicą, jaką miałem kiedykolwiek przed Heidi. Nie potrafiłem się jej zwyczajnie przyznać, że zacząłem się z kimś spotykać i to prawdopodobnie coś naprawdę poważnego. Podświadomie wiedząc, że to by ją ogromnie zraniło. Tak samo, jak mnie raniła jej pokręcona relacja z tym kretynem Leo, z której od czasu do czasu się mi zwierzała. Odbierając często tym samym nadzieję, że mam w ogóle u niej jakiekolwiek szanse.
W momencie, gdy dokonałem ostatecznego wyboru i staliśmy się z Nelle parą. Starałem się wmówić samemu sobie, że było już zdecydowanie za późno na przyznanie się do wszystkiego Heidi. Ona nie zniosłaby tej gwałtownej lawiny z mojej strony i poczucia, że znowu ktoś okazał się od niej ważniejszy. A już na pewno nie wybaczyłaby mi tego, że zataiłem przed nią coś takiego. Mieliśmy być w końcu ze sobą szczerzy. Dlatego uznałem, że najmniej boleśnie przede wszystkim dla niej będzie, gdy o niczym się nie dowie. Z dnia na dzień przestałem się więc do niej odzywać, a ona odpuściła po trzech dniach. Zapewne znienawidziła mnie przy tym na zawsze. Tak miało być jednak dla nas zdecydowanie łatwiej. Szkoda tylko, że wcale nie było, a ja nadal niczym nie potrafiłem wypełnić pustki po naszej relacji.
Niekiedy jeszcze zastanawiałem się, jak wszystko potoczyłoby się między nami, gdybym nie poznał Nelle i szaleńczo się w niej nie zakochał. Za każdym razem dochodziłem niestety do tej samej odpowiedzi, którą była pewność, że odważyłbym się w końcu i walczył tak długo, aż Heidi dałaby nam szansę. Zrobiłbym wszystko, aby pozbyła się tego idioty raz na zawsze ze swojego życia i uwierzyła w prawdziwą miłość, a potem zapewniłbym nam życie, o jakim od zawsze marzyła. Doskonale wiedziałem, że tak by właśnie było. Skoro nawet teraz na dnie mojego serca, wciąż jeszcze tliło się powoli przygasające uczucie do niej.
Z ponurych myśli wyrywa mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. W mig wraca mi dobry humor, gdy tylko zauważam, kto próbuje się do mnie dodzwonić.
- Cześć, kochanie - witam się ze swoją dziewczyną z olbrzymią radością.
- Cześć. Dzwonię, aby się upewnić, czy naprawdę musimy iść na tę kolację? Dużo bardziej wolałabym spędzić ten wieczór tylko z tobą. Stęskniłam się. Stefan, proszę przełóżmy to - Nelle nalega, stawiając mnie w niekomfortowej sytuacji. Znowu byłem rozdarty między nią a przyjaciółmi. - Przecież i tak spędzasz mnóstwo czasu z Michaelem na zawodach, treningach i wszystkim innym. Nic się nie stanie, jak trochę od siebie odpoczniecie - wytacza kolejny argument, który trudno mi było odeprzeć.
- Ale z Inge już praktycznie się w ogóle nie widuję. Nie chcę jej znowu zawieść - tym razem lojalność wobec przyjaciół okazuje się mimo wszystko silniejsza. - Poza tym poznamy dziś tę znajomą Inge, która z nimi ostatnio zamieszkała. Kto wie, może akurat z nią odnajdziesz wspólny język - ogromnie ciekawiła mnie tożsamość tej tajemniczej dziewczyny. Michael nie zdradził mi do tej pory żadnych szczegółów, a ja nie nalegałem. Zwyczajnie nie uważając tego za istotne. Inge jednak nigdy nie należała do osób, które wpuszczają niezbyt związane z nią osoby do swojego prywatnego życia. Zapewne był to więc dla niej ktoś wyjątkowo bliski.
- Jeśli też pochodzi z Norwegii, to szczerze wątpię. Wszyscy stamtąd są strasznie oziębli. Przykro mi, ale ja nie potrafię się z nimi porozumieć. - zaczynam się cicho śmiać, zupełnie nie zgadzając z tą opinią. Mógłbym wiele powiedzieć o Inge, ale na pewno nie była oziębła. To w końcu istny chodzący wulkan emocji. Nikt zresztą z jej znajomych, których dotychczas poznałem, nie był oziębły. To był tylko absurdalny stereotyp. Nelle za nic nie potrafiła jednak nawiązać bliższej relacji z Norweżką. Darzyły się jedynie uprzejmym dystansem i wymuszoną sympatią. - Skoro jednak tak stawiasz sprawę, niech już będzie. Obiecaj mi tylko, że dość szybko stamtąd wyjdziemy. Naprawdę chcę spędzić trochę czasu tylko we dwoje.
- Dobrze. Na pewno nie będę przeciągał naszego pobytu. Obiecuję - godzę się na ten kompromis. Ciesząc niezmiernie na nadchodzący wieczór.
- Świetnie! Wracam więc do pracy. Do zobaczenia około siedemnastej. Kocham cię - zaczyna się ze mną w pośpiechu żegnać.
- Ja ciebie też - mówię z pełnym przekonaniem, a uśmiech ani myśli zejść mi z twarzy. Wystarczyło mi tylko ją usłyszeć, aby wszystkie zmartwienia odpłynęły daleko stąd.
Przez cały dzień mam świetny humor, a pozytywna energia wprost mnie rozpiera. Nie mogąc się doczekać Nelle, która zaczynała się lekko spóźniać. Postanawiam rozpocząć przygotowania do wyjścia. Nie chcąc, abyśmy też się przypadkiem spóźnili. Po czym słyszę w końcu odgłos otwierania drzwi. Ogromnie ciesząc, że Nelle postanowiła skorzystać z kluczy, które niedawno ode mnie otrzymała. Miałem nadzieję, że niedługo przeprowadzi się tutaj na stałe i będzie używała ich codziennie.
- Przepraszam za spóźnienie, ale zebranie w redakcji się nam trochę przyciągnęło - podchodzi do mnie, witając długim pocałunkiem, który sprawia, że byłbym w stanie wybaczyć jej niemal wszystko.
- Nic się nie stało - przytulam Nelle do siebie. Jak zawsze wyczuwając charakterystyczny zapach jej ulubionych perfum.
- W nagrodę mogę za to zostać dziś u ciebie na noc. Chcesz? - patrzy na mnie z delikatnym zapytaniem i wahaniem.
- Jeszcze pytasz? Oczywiście, że tak - odpowiadam z nieukrywaną ekscytacją. W końcu nie codziennie mieliśmy okazję do spędzenia ze sobą, aż tylu godzin i w dodatku wspólnego poranka.
- Masz serdeczne pozdrowienia od Chrisa i Melindy. Liczą, że niedługo znowu do nich wpadniemy. Ostatnio było bardzo miło, nie sądzisz? - słyszę lekko stłumiony głos dziewczyny, gdy przebiera się w łazience. Lubiłem dwójkę jej najbliższych przyjaciół, ale o wiele bardziej wolałem towarzystwo Inge i Michaela. Czy nawet moich dalszych znajomych. Z Chrisem nie miałem zbyt wielu wspólnych tematów, a Melinda wydawała się mi zbyt poważna, a czasami nawet lekko nadęta. Nigdy nie widziałem, aby choć na chwilę się uśmiechnęła. Nelle za to po prostu ich uwielbiała. Znali się jednak od wielu lat. Być może i ja z czasem odkryję ich walory, które musieli posiadać.
- Jeśli tylko znajdziemy czas, to nie mam nic przeciwko. Możemy jednak teraz już iść? - zaczynam się lekko niecierpliwić, gdy wskazówki zegara zaczynają niebezpiecznie przesuwać się w kierunku dziewiętnastej.
- Minuta. Chyba nie chcesz, żeby twoja dziewczyna straszyła na tej kolacji - mówi ze śmiechem.
- Ty zawsze wyglądasz olśniewająco i dobrze o tym wiesz - komplementuję ją bez zbytniej przesady. Była w końcu niezwykle piękną kobietą. Musiała mieć tego świadomość.
Gdy Nelle w końcu wychodzi z łazienki. Mam wrażenie, że zapominam języka w buzi. Prezentowała się wprost oszałamiająco w swojej czarnej i mocno przylegającej do ciała sukience.
- I jak? - pyta, podchodząc do mnie z nieukrywanym zadowoleniem, gdy dostrzega spojrzenie, jakim ją obdarzam.
- Genialnie - wykrztuszam w końcu z siebie. Obejmując ją lekko.
- Ogromnie mnie to cieszy. Bardzo ją lubię, ale nie mogę się już doczekać, aż zdejmiesz ją dzisiaj ze mnie - szepcze mi uwodzicielsko do ucha. Przez co mam olbrzymią ochotę zapomnieć o wszystkim i zrobić to już teraz. - Ale sam chciałeś spotkać się z przyjaciółmi, dlatego teraz chodźmy - odsuwa się ode mnie z niewinnym uśmiechem. Po czym łapie za rękę i ciągnie w stronę wyjścia. Dobrze wiedziałem, że to była jej mała zemsta za brak uległości w sprawie odwołania naszej obecności na kolacji. Nelle od zawsze doskonale wiedziała, jak na mnie działa i często z ogromną premedytacją lubiła to wykorzystywać. Byłem więc pewien, że czekał mnie dosyć wymagający cierpliwości wieczór.
Kochałem upór i determinację Nelle, z jakimi dążyła do wyznaczonych sobie celów, choć niekiedy nasz wciąż dosyć świeży związek poważnie na tym cierpiał, a wspólnych chwil, które mogliśmy ze sobą spędzić, mieliśmy jak na lekarstwo. Jej ambicja była jednak na tyle nieposkromiona, że nic nie mogłem z tym zrobić, a wyłącznie ją wspierać w spełnianiu aspiracji zawodowych i chęcią zostania wybitną w swojej dziedzinie. Poza tym świetnie ją rozumiałem. W końcu sam także robiłem wszystko, aby stawać się nieustannie lepszym i lepszym. To chyba głównie dlatego od samego początku tak świetnie się ze sobą dogadywaliśmy, już na starcie odkrywając jak wiele mamy ze sobą wspólnego. Wystarczył nam przecież tylko jeden krótki wywiad, którego jej udzieliłem, aby wybrać się po nim na wspólną kawę, a potem już do reszty przepadłem. Zatracając się w jej prześlicznym uśmiechu i niepowtarzalnym spojrzeniu błękitnych oczu. To był niczym grom z jasnego nieba, który sprawił, że nic nie było od tego momentu ważniejsze od mojej kochanej Nelle. Oszalałem na jej punkcie, jak ostatni wariat i nic nie zapowiadało tego, że kiedykolwiek może się to zmienić. Byliśmy ze sobą ogromnie szczęśliwi, a świetlana przyszłość stała przed nami otworem.
Odkładam swój telefon na blat stołu, starając przy tym nie patrzeć na numer, który wciąż znajdował się na samym szczycie listy najczęściej wybieranych kontaktów i należał do Heidi. Kolejny raz mocno kusząc, abym do niej zadzwonił, choćby tylko po to, aby usłyszeć jej wyjątkowo przyjemny głos, który jeszcze nie tak dawno niemal codziennie utulał mnie do snu, a potem był dość często bolesną pobudką, gdy setny raz z rzędu zapomniałem nastawić budzik po mimowolnym zaśnięciu w czasie naszej rozmowy toczącej się do późnych godzin nocnych. Heidi zawsze jednak dbała, abym nigdzie przypadkiem nie zaspał. Dzwoniąc za każdym razem o odpowiedniej godzinie. Będąc przy tym ogromnie rozbawioną z powodu mojej rannej nieporadności i braku zorganizowania. Wracając pamięcią do tych momentów tylko zwiększałem swoje pragnienie ponownej rozmowy z nią. Byłem nawet gotowy wysłuchać, jak obrzuca mnie najgorszymi obelgami, na które w pełni zresztą zasługiwałem po tym, co zrobiłem. Zrywając z nią kontakt nagle z dnia na dzień. Uważałem wtedy jednak, że to najlepsze, co mogłem zrobić, aby jak najmniej przeze mnie cierpiała. Co okazało się być pewnie jednym z najgorszych pomysłów, na jakie wpadłem. Przez zupełny brak kontaktu z Heidi. Martwiłem się o nią i bałem, że zrezygnowała z walki o siebie i swoją lepszą przyszłość. Może więc po tym, jak usłyszałbym teraz, że nie chce mnie znać i świetnie sobie beze mnie radzi w końcu by mi ulżyło? Równocześnie dobrze wiedziałem, że strach przed poznaniem jej zapewne dość gorzkiej i wyjątkowo krytycznej opinii na mój temat był zbyt duży, abym się na to odważył.
Mimo upływu czasu i ogromnego poczucia szczęścia, które odczuwałem z powodu bycia z Nelle. Nadal nie było dnia, abym nie tęsknił za Norweżką i nie czuł ogromnych wyrzutów sumienia z powodu tego, że bez żadnego wyjaśnienia zerwałem nasze wszelkie kontakty. Nie mogłem jednak postąpić inaczej, jeśli chciałem być fair w stosunku do Nelle, gdy nasza znajomość robiła się coraz bardziej zażyła. Ona w życiu nie zaakceptowałaby mojej relacji z Heidi. Żadna dziewczyna by zresztą czegoś takiego nie zaakceptowała. Tym bardziej że w ostatnim okresie coraz bardziej wymykała się nam ona spod kontroli. Między innymi w naszych rozmowach coraz częściej mimowolnie pojawiały się nam nie do końca świadome wymsknięcia, wyjątkowo pieszczotliwych określeń siebie nawzajem i choć zawsze szybko obracaliśmy je w żarty, to obydwoje doskonale wiedzieliśmy, że te wszystkie "Skarbie", "Kochanie" i inne "Misie", "Słoneczka", czy "Kotki" wcale nimi nie były, a to był tylko wierzchołek góry lodowej naszych grzeszków. Mówiliśmy sobie w końcu niemal o wszystkim i nie potrafiliśmy wytrzymać nawet godziny bez napisania do siebie. Zaczynaliśmy snuć nawet wspólne plany. Obiecując, że za wszelką cenę je zrealizujemy. Byłem więcej niż przekonany, że się w niej po prostu powoli zakochiwałem. Heidi w końcu fascynowała mnie od momentu naszego pierwszego spotkania, a im lepiej ją poznawałem, tym to uczucie tylko przybierało na sile. Podziwiałem ją za wytrwałość i radzenie sobie z całą tą beznadziejną sytuacją, w której tkwiła, za bystrość i sporą wiedzę. Nigdy nie udało mi się jej przecież zagiąć w żadnym temacie. Lubiłem jej pasję i miłość do sztuki oraz minionych epok. Imponowała mi jej skromność, a przede wszystkim dobroć. Heidi nie potrafiła przejść obojętnie obok krzywdy drugiego człowieka, mimo że sama cierpiała każdego dnia. Uwielbiała pomagać potrzebującym i niechcianym zwierzętom. Ogromnie żałując, że nie może przygarnąć, choćby jednego. Kochałem też jej śmiech, który tak rzadko się u niej pojawiał, a nawet ten cięty język, którego nie bała się używać, gdy coś się jej nie podobało. To wszystko sprawiało, że stanowiła mocną mieszankę wybuchową, pełną sprzeczności, ale chyba właśnie to w niej tak bardzo uwielbiałem. A potem poznałem Nelle i okazało się, że to ona zdecydowanie szybciej i gwałtowniej zawładnęła moim sercem. Stając się jedyną tajemnicą, jaką miałem kiedykolwiek przed Heidi. Nie potrafiłem się jej zwyczajnie przyznać, że zacząłem się z kimś spotykać i to prawdopodobnie coś naprawdę poważnego. Podświadomie wiedząc, że to by ją ogromnie zraniło. Tak samo, jak mnie raniła jej pokręcona relacja z tym kretynem Leo, z której od czasu do czasu się mi zwierzała. Odbierając często tym samym nadzieję, że mam w ogóle u niej jakiekolwiek szanse.
W momencie, gdy dokonałem ostatecznego wyboru i staliśmy się z Nelle parą. Starałem się wmówić samemu sobie, że było już zdecydowanie za późno na przyznanie się do wszystkiego Heidi. Ona nie zniosłaby tej gwałtownej lawiny z mojej strony i poczucia, że znowu ktoś okazał się od niej ważniejszy. A już na pewno nie wybaczyłaby mi tego, że zataiłem przed nią coś takiego. Mieliśmy być w końcu ze sobą szczerzy. Dlatego uznałem, że najmniej boleśnie przede wszystkim dla niej będzie, gdy o niczym się nie dowie. Z dnia na dzień przestałem się więc do niej odzywać, a ona odpuściła po trzech dniach. Zapewne znienawidziła mnie przy tym na zawsze. Tak miało być jednak dla nas zdecydowanie łatwiej. Szkoda tylko, że wcale nie było, a ja nadal niczym nie potrafiłem wypełnić pustki po naszej relacji.
Niekiedy jeszcze zastanawiałem się, jak wszystko potoczyłoby się między nami, gdybym nie poznał Nelle i szaleńczo się w niej nie zakochał. Za każdym razem dochodziłem niestety do tej samej odpowiedzi, którą była pewność, że odważyłbym się w końcu i walczył tak długo, aż Heidi dałaby nam szansę. Zrobiłbym wszystko, aby pozbyła się tego idioty raz na zawsze ze swojego życia i uwierzyła w prawdziwą miłość, a potem zapewniłbym nam życie, o jakim od zawsze marzyła. Doskonale wiedziałem, że tak by właśnie było. Skoro nawet teraz na dnie mojego serca, wciąż jeszcze tliło się powoli przygasające uczucie do niej.
Z ponurych myśli wyrywa mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. W mig wraca mi dobry humor, gdy tylko zauważam, kto próbuje się do mnie dodzwonić.
- Cześć, kochanie - witam się ze swoją dziewczyną z olbrzymią radością.
- Cześć. Dzwonię, aby się upewnić, czy naprawdę musimy iść na tę kolację? Dużo bardziej wolałabym spędzić ten wieczór tylko z tobą. Stęskniłam się. Stefan, proszę przełóżmy to - Nelle nalega, stawiając mnie w niekomfortowej sytuacji. Znowu byłem rozdarty między nią a przyjaciółmi. - Przecież i tak spędzasz mnóstwo czasu z Michaelem na zawodach, treningach i wszystkim innym. Nic się nie stanie, jak trochę od siebie odpoczniecie - wytacza kolejny argument, który trudno mi było odeprzeć.
- Ale z Inge już praktycznie się w ogóle nie widuję. Nie chcę jej znowu zawieść - tym razem lojalność wobec przyjaciół okazuje się mimo wszystko silniejsza. - Poza tym poznamy dziś tę znajomą Inge, która z nimi ostatnio zamieszkała. Kto wie, może akurat z nią odnajdziesz wspólny język - ogromnie ciekawiła mnie tożsamość tej tajemniczej dziewczyny. Michael nie zdradził mi do tej pory żadnych szczegółów, a ja nie nalegałem. Zwyczajnie nie uważając tego za istotne. Inge jednak nigdy nie należała do osób, które wpuszczają niezbyt związane z nią osoby do swojego prywatnego życia. Zapewne był to więc dla niej ktoś wyjątkowo bliski.
- Jeśli też pochodzi z Norwegii, to szczerze wątpię. Wszyscy stamtąd są strasznie oziębli. Przykro mi, ale ja nie potrafię się z nimi porozumieć. - zaczynam się cicho śmiać, zupełnie nie zgadzając z tą opinią. Mógłbym wiele powiedzieć o Inge, ale na pewno nie była oziębła. To w końcu istny chodzący wulkan emocji. Nikt zresztą z jej znajomych, których dotychczas poznałem, nie był oziębły. To był tylko absurdalny stereotyp. Nelle za nic nie potrafiła jednak nawiązać bliższej relacji z Norweżką. Darzyły się jedynie uprzejmym dystansem i wymuszoną sympatią. - Skoro jednak tak stawiasz sprawę, niech już będzie. Obiecaj mi tylko, że dość szybko stamtąd wyjdziemy. Naprawdę chcę spędzić trochę czasu tylko we dwoje.
- Dobrze. Na pewno nie będę przeciągał naszego pobytu. Obiecuję - godzę się na ten kompromis. Ciesząc niezmiernie na nadchodzący wieczór.
- Świetnie! Wracam więc do pracy. Do zobaczenia około siedemnastej. Kocham cię - zaczyna się ze mną w pośpiechu żegnać.
- Ja ciebie też - mówię z pełnym przekonaniem, a uśmiech ani myśli zejść mi z twarzy. Wystarczyło mi tylko ją usłyszeć, aby wszystkie zmartwienia odpłynęły daleko stąd.
Przez cały dzień mam świetny humor, a pozytywna energia wprost mnie rozpiera. Nie mogąc się doczekać Nelle, która zaczynała się lekko spóźniać. Postanawiam rozpocząć przygotowania do wyjścia. Nie chcąc, abyśmy też się przypadkiem spóźnili. Po czym słyszę w końcu odgłos otwierania drzwi. Ogromnie ciesząc, że Nelle postanowiła skorzystać z kluczy, które niedawno ode mnie otrzymała. Miałem nadzieję, że niedługo przeprowadzi się tutaj na stałe i będzie używała ich codziennie.
- Przepraszam za spóźnienie, ale zebranie w redakcji się nam trochę przyciągnęło - podchodzi do mnie, witając długim pocałunkiem, który sprawia, że byłbym w stanie wybaczyć jej niemal wszystko.
- Nic się nie stało - przytulam Nelle do siebie. Jak zawsze wyczuwając charakterystyczny zapach jej ulubionych perfum.
- W nagrodę mogę za to zostać dziś u ciebie na noc. Chcesz? - patrzy na mnie z delikatnym zapytaniem i wahaniem.
- Jeszcze pytasz? Oczywiście, że tak - odpowiadam z nieukrywaną ekscytacją. W końcu nie codziennie mieliśmy okazję do spędzenia ze sobą, aż tylu godzin i w dodatku wspólnego poranka.
- Masz serdeczne pozdrowienia od Chrisa i Melindy. Liczą, że niedługo znowu do nich wpadniemy. Ostatnio było bardzo miło, nie sądzisz? - słyszę lekko stłumiony głos dziewczyny, gdy przebiera się w łazience. Lubiłem dwójkę jej najbliższych przyjaciół, ale o wiele bardziej wolałem towarzystwo Inge i Michaela. Czy nawet moich dalszych znajomych. Z Chrisem nie miałem zbyt wielu wspólnych tematów, a Melinda wydawała się mi zbyt poważna, a czasami nawet lekko nadęta. Nigdy nie widziałem, aby choć na chwilę się uśmiechnęła. Nelle za to po prostu ich uwielbiała. Znali się jednak od wielu lat. Być może i ja z czasem odkryję ich walory, które musieli posiadać.
- Jeśli tylko znajdziemy czas, to nie mam nic przeciwko. Możemy jednak teraz już iść? - zaczynam się lekko niecierpliwić, gdy wskazówki zegara zaczynają niebezpiecznie przesuwać się w kierunku dziewiętnastej.
- Minuta. Chyba nie chcesz, żeby twoja dziewczyna straszyła na tej kolacji - mówi ze śmiechem.
- Ty zawsze wyglądasz olśniewająco i dobrze o tym wiesz - komplementuję ją bez zbytniej przesady. Była w końcu niezwykle piękną kobietą. Musiała mieć tego świadomość.
Gdy Nelle w końcu wychodzi z łazienki. Mam wrażenie, że zapominam języka w buzi. Prezentowała się wprost oszałamiająco w swojej czarnej i mocno przylegającej do ciała sukience.
- I jak? - pyta, podchodząc do mnie z nieukrywanym zadowoleniem, gdy dostrzega spojrzenie, jakim ją obdarzam.
- Genialnie - wykrztuszam w końcu z siebie. Obejmując ją lekko.
- Ogromnie mnie to cieszy. Bardzo ją lubię, ale nie mogę się już doczekać, aż zdejmiesz ją dzisiaj ze mnie - szepcze mi uwodzicielsko do ucha. Przez co mam olbrzymią ochotę zapomnieć o wszystkim i zrobić to już teraz. - Ale sam chciałeś spotkać się z przyjaciółmi, dlatego teraz chodźmy - odsuwa się ode mnie z niewinnym uśmiechem. Po czym łapie za rękę i ciągnie w stronę wyjścia. Dobrze wiedziałem, że to była jej mała zemsta za brak uległości w sprawie odwołania naszej obecności na kolacji. Nelle od zawsze doskonale wiedziała, jak na mnie działa i często z ogromną premedytacją lubiła to wykorzystywać. Byłem więc pewien, że czekał mnie dosyć wymagający cierpliwości wieczór.
💗💗💗💗
Staram się przemknąć niezauważona do drzwi wejściowych mieszkania. Dobrze wiedząc, że Inge jest od kilku godzin pochłonięta bez reszty pracą, a Michael jeszcze nie wrócił. Zamierzałam spędzić dzisiejsze popołudnie na zwiedzaniu miasta, a przy okazji wymigać się w ten sposób z zaplanowanej kolacji i spotkania ze Stefanem, który zapewne zdawał sobie już świetnie sprawę z tego, że znajduję się w Austrii. Nie reagował jednak na to w żaden sposób, jakby zupełnie go to nie obchodziło. Być może nawet rzeczywiście tak było, skoro przyjął zaproszenie bez najmniejszego sprzeciwu, a co więcej nadal milczał, nie podejmując próby ustalenia ze mną, jak mamy wytłumaczyć przede wszystkim Inge, że nasza znajomość wcale nie poprzestała na tym jednym wspólnym wieczorze w Norwegii. Ja niestety nie potrafiłam być taka obojętna, dlatego próbowałam najbardziej, jak tylko się dało odciągnąć w czasie moment naszej konfrontacji. Obawiając się, że zdradzi mnie byle drobnostka i Inge wszystkiego się domyśli. Co równocześnie spowoduje, że ogromnie zawiedzie się na mojej osobie, a tego za nic nie chciałam.
- Wybierasz się gdzieś? - nieoczekiwanie słyszę głos blondynki za sobą. Jakim cudem mnie usłyszała? Wydawała się przecież do reszty pochłonięta tworzeniem w swoim własnym świecie.
- Chciałam iść trochę pozwiedzać - mówię zgodnie z prawdą. Przemilczając jedynie, że zwiedzanie miało się przedłużyć do późnych godzin nocnych. Kiedy będę już miała pewność, że Stefan sobie poszedł.
- A mogłabyś to przełożyć na jutro? Już wcześniej chciałam cię prosić o drobną pomoc w przygotowaniach. Miałam dziś pełno pracy, którą musiałam skończyć i nie zaczęłam jeszcze niczego robić. Sama mogę nie zdążyć, a to dla mnie naprawdę ważne. Nie chcę się skompromitować - posyła mi błagalne spojrzenie, którego nie mogłam zignorować. Zbyt wiele już dla mnie zrobiła, abym mogła odmówić.
- Jasne, nie ma sprawy. To, co takiego zaplanowałaś podać i od czego zaczynamy? - odkładam swoje rzeczy. Kierując swoje kroki do kuchni. Widocznie nasze ponowne spotkanie ze Stefanem było po prostu nieuniknione.
Wspólne gotowanie z Inge zdecydowanie poprawia mój nastrój. Pomaga mi się też odprężyć i skupić na czymś innym niż ciągłe rozmyślanie o możliwym przebiegu dzisiejszej kolacji, na którą już jednak nie miałam żadnego wpływu. Unoszące się po całym mieszkaniu zapachy, wzbudzają we mnie nawet lekki apetyt, którego brakowało mi od samego rana.
- Tylko spróbujcie nie wyrosnąć - spoglądam z ostrzegawczym spojrzeniem na drzwi od piekarnika, za którymi znajdowały się czekoladowe suflety, będące od zawsze moimi ulubionymi.
- Gdyby była z nami Sophie, nie musiałybyśmy się o to martwić - Inge była równie co ja sceptycznie nastawiona do naszych zdolności cukierniczych.
- Oby jej wskazówki tym razem wystarczyły - sama się nie spodziewałam, że podczas swojej pracy w restauracji, aż tyle rzeczy udało mi się podpatrzeć, czy zapamiętać.
- Pomóc ci z nakryciem do stołu? - zastanawiam się, gdy z ogromną niecierpliwością czekamy na upieczenie się deseru.
- Nie trzeba. Wystarczająco się już i tak napracowałaś. Michael za to porządnie oberwie. Miał być ponad godzinę temu! Jestem pewna, że specjalnie opóźnia swój powrót, aby wymigać się tylko od pomocy - kręci z dezaprobatą głową nad poczynaniami swojego ukochanego.
- Ale jesteś z nim szczęśliwa, prawda? - chciałam się upewnić.
- Oczywiście. Kocham go jak nikogo innego, nawet pomimo tego, jak mnie od czasu do czasu denerwuje. W życiu bym go na żadnego innego nie wymieniła. Zresztą, który by ze mną wytrzymał? Tylko Michael ma nieskończone pokłady cierpliwości do mnie - odpowiada mi z zupełną pewnością i lekkim rozmarzeniem. Widocznie właśnie na tym polegała prawdziwa miłość. Na akceptacji zalet jak i wad drugiej osoby. Na wzajemnym znalezieniu w tym wszystkim kompromisu. Wątpiłam szczerze, że przyjdzie mi kiedyś czegoś takiego samej doświadczyć.
Po tym, jak ponad godzinę wcześniej Inge niemal siłą wypchnęła mnie z kuchni po naszym nieoczekiwanym sufletowym sukcesie. Nadal przeglądam zawartość swojej szafy, mimo że jej zdecydowana większość znajdowała się już na łóżku. Nie mając pojęcia, co takiego powinnam na siebie włożyć. Czas zbliżający mnie do niezwykle niezręcznej kolacji nieubłaganie dobiegał końca, a ja wciąż znajdowałam się w proszku, coraz bardziej się przy tym denerwując. Choć było to wyjątkowo głupie, za wszelką cenę chciałam wyglądać dzisiaj olśniewająco, mimo że to było tylko życzeniowe myślenie z mojej strony. Dobrze wiedziałam przecież, że nie byłam chodzącą pięknością i wiele mi do takiej brakowało. Nie wiedziałam też do końca, co takiego próbowałam tym osiągnąć, ale sama świadomość, że po takim czasie miałam znowu stanąć twarzą w twarz ze Stefanem, wywoływała we mnie masę przeciwstawnych uczuć. Od złości po głęboko ukryte pokłady radości. Chciałam udowodnić mu, że świetnie sobie radzę i przesadnie nie obeszło mnie to, co się między nami wydarzyło, a równocześnie miałam cichutką nadzieję, że być może uda nam się jeszcze odbudować naszą relację. Zwłaszcza teraz, gdy mieliśmy się niemal na wyciągnięcie ręki i nie było żadnego problemu z dzielącą nas odległością. Łudziłam się, że nasz zerwany kontakt jest jakimś kompletnym nieporozumieniem albo, że można było to bardzo łatwo wytłumaczyć. Wystarczy do tego wyłącznie spokojna i szczera rozmowa. Żadne z nas nie zrobiło przecież niczego złego, a przynajmniej nic mi nie było o tym wiadomo. Byłam dlatego przepełniona mnóstwem sprzeczności, które stawały się coraz bardziej męczące.
Po wyjątkowo długim zastanowieniu decyduję się w końcu na jedną z niewielu letnich sukienek znajdujących w mojej garderobie. Mając nadzieję, że swoim kremowym odcieniem złagodzi mój zazwyczaj dość ostry i bezkompromisowy wizerunek, a także pomoże przetrwać ten wyjątkowo upalny dzień. Gdy zaczynam debatować nad tym, co powinnam zrobić z włosami. Czy związać je, czy jednak zostawić rozpuszczone. W całym mieszkaniu rozbrzmiewa głośny dźwięk dzwonka, który gwałtownie przyśpiesza bicie mojego serca. W jednej sekundzie miałam ochotę uciec jak najdalej stąd. Nie było jednak dla mnie żadnej drogi ucieczki. Z okna trzeciego piętra przecież się nie wymknę. Biorę dlatego głęboki uspokajający oddech i staram wmówić samej sobie, że wszystko będzie dobrze, a to tylko zwykła kolacja, z której w każdej chwili będę mogła wrócić do pokoju. Nikt nie będzie mnie tam na pewno trzymał na siłę.
- Heidi, dołącz do nas. Wszyscy już są - mrużę lekko oczy, gdy Inge zaczyna mnie wołać. Co niby oznaczali wszyscy? Myślałam, że zaprosili jedynie Stefana. Widocznie mieliśmy spędzić jednak ten czas w większym gronie, co było mi nawet na rękę. Być może nasza dwójka dzięki temu nie będzie, aż tak rzucać się w oczy. Łatwiej się też będzie wzajemnie ignorować. Gdybym tylko wtedy wiedziała, jak bardzo się pomyliłam ze swoją przedwczesną radością.
Wychodzę niepewnie na korytarz ze świadomością, że za chwilę znowu go zobaczę po tych wszystkich miesiącach, które minęły od wesela. Znowu spojrzę w jego w oczy i usłyszę na żywo głos, który znałam przecież od dawna na pamięć. Krok za krokiem zbliżał mnie do salonu i tego, o czym jeszcze do niedawna tak bardzo marzyłam. Gdy w końcu wszyscy znajdują się w zasięgu mojego wzroku, nic nie jest jednak niestety takie, jak powinno, a co więcej zostaje mi zaserwowane coś, czego bym w życiu się nie spodziewała. Na co w żadnym wypadku nie byłam przygotowana. To było jak spełnienie jednego z najgorszych koszmarów. Nie mogłam się tylko z niego obudzić. Natychmiast poznaję też odpowiedzi na wszystkie dręczące mnie przez ostatnie ponad cztery miesiące pytania. Jak on mógł zataić przede mną coś takiego? Tyle razy się przecież zarzekał, że w jego życiu nie ma żadnej dziewczyny. Dlaczego nic nigdy mi o tym nie powiedział i pozwolił robić jakąś złudną nadzieję, że wcale sobie tego wszystkiego nie uroiłam i przez ostatnie miesiące naszego kontaktu rzeczywsiście coś między nami się wyraźnie zmieniło. Ogromnie nas do siebie zbliżając. Teraz już jednak wiedziałam, że coś takiego nigdy nie miało miejsca, a długonoga i piekielnie śliczna brunetka w jego objęciach, stojąca naprzeciw mnie była tego najlepszym dowodem.
- Wybierasz się gdzieś? - nieoczekiwanie słyszę głos blondynki za sobą. Jakim cudem mnie usłyszała? Wydawała się przecież do reszty pochłonięta tworzeniem w swoim własnym świecie.
- Chciałam iść trochę pozwiedzać - mówię zgodnie z prawdą. Przemilczając jedynie, że zwiedzanie miało się przedłużyć do późnych godzin nocnych. Kiedy będę już miała pewność, że Stefan sobie poszedł.
- A mogłabyś to przełożyć na jutro? Już wcześniej chciałam cię prosić o drobną pomoc w przygotowaniach. Miałam dziś pełno pracy, którą musiałam skończyć i nie zaczęłam jeszcze niczego robić. Sama mogę nie zdążyć, a to dla mnie naprawdę ważne. Nie chcę się skompromitować - posyła mi błagalne spojrzenie, którego nie mogłam zignorować. Zbyt wiele już dla mnie zrobiła, abym mogła odmówić.
- Jasne, nie ma sprawy. To, co takiego zaplanowałaś podać i od czego zaczynamy? - odkładam swoje rzeczy. Kierując swoje kroki do kuchni. Widocznie nasze ponowne spotkanie ze Stefanem było po prostu nieuniknione.
Wspólne gotowanie z Inge zdecydowanie poprawia mój nastrój. Pomaga mi się też odprężyć i skupić na czymś innym niż ciągłe rozmyślanie o możliwym przebiegu dzisiejszej kolacji, na którą już jednak nie miałam żadnego wpływu. Unoszące się po całym mieszkaniu zapachy, wzbudzają we mnie nawet lekki apetyt, którego brakowało mi od samego rana.
- Tylko spróbujcie nie wyrosnąć - spoglądam z ostrzegawczym spojrzeniem na drzwi od piekarnika, za którymi znajdowały się czekoladowe suflety, będące od zawsze moimi ulubionymi.
- Gdyby była z nami Sophie, nie musiałybyśmy się o to martwić - Inge była równie co ja sceptycznie nastawiona do naszych zdolności cukierniczych.
- Oby jej wskazówki tym razem wystarczyły - sama się nie spodziewałam, że podczas swojej pracy w restauracji, aż tyle rzeczy udało mi się podpatrzeć, czy zapamiętać.
- Pomóc ci z nakryciem do stołu? - zastanawiam się, gdy z ogromną niecierpliwością czekamy na upieczenie się deseru.
- Nie trzeba. Wystarczająco się już i tak napracowałaś. Michael za to porządnie oberwie. Miał być ponad godzinę temu! Jestem pewna, że specjalnie opóźnia swój powrót, aby wymigać się tylko od pomocy - kręci z dezaprobatą głową nad poczynaniami swojego ukochanego.
- Ale jesteś z nim szczęśliwa, prawda? - chciałam się upewnić.
- Oczywiście. Kocham go jak nikogo innego, nawet pomimo tego, jak mnie od czasu do czasu denerwuje. W życiu bym go na żadnego innego nie wymieniła. Zresztą, który by ze mną wytrzymał? Tylko Michael ma nieskończone pokłady cierpliwości do mnie - odpowiada mi z zupełną pewnością i lekkim rozmarzeniem. Widocznie właśnie na tym polegała prawdziwa miłość. Na akceptacji zalet jak i wad drugiej osoby. Na wzajemnym znalezieniu w tym wszystkim kompromisu. Wątpiłam szczerze, że przyjdzie mi kiedyś czegoś takiego samej doświadczyć.
Po tym, jak ponad godzinę wcześniej Inge niemal siłą wypchnęła mnie z kuchni po naszym nieoczekiwanym sufletowym sukcesie. Nadal przeglądam zawartość swojej szafy, mimo że jej zdecydowana większość znajdowała się już na łóżku. Nie mając pojęcia, co takiego powinnam na siebie włożyć. Czas zbliżający mnie do niezwykle niezręcznej kolacji nieubłaganie dobiegał końca, a ja wciąż znajdowałam się w proszku, coraz bardziej się przy tym denerwując. Choć było to wyjątkowo głupie, za wszelką cenę chciałam wyglądać dzisiaj olśniewająco, mimo że to było tylko życzeniowe myślenie z mojej strony. Dobrze wiedziałam przecież, że nie byłam chodzącą pięknością i wiele mi do takiej brakowało. Nie wiedziałam też do końca, co takiego próbowałam tym osiągnąć, ale sama świadomość, że po takim czasie miałam znowu stanąć twarzą w twarz ze Stefanem, wywoływała we mnie masę przeciwstawnych uczuć. Od złości po głęboko ukryte pokłady radości. Chciałam udowodnić mu, że świetnie sobie radzę i przesadnie nie obeszło mnie to, co się między nami wydarzyło, a równocześnie miałam cichutką nadzieję, że być może uda nam się jeszcze odbudować naszą relację. Zwłaszcza teraz, gdy mieliśmy się niemal na wyciągnięcie ręki i nie było żadnego problemu z dzielącą nas odległością. Łudziłam się, że nasz zerwany kontakt jest jakimś kompletnym nieporozumieniem albo, że można było to bardzo łatwo wytłumaczyć. Wystarczy do tego wyłącznie spokojna i szczera rozmowa. Żadne z nas nie zrobiło przecież niczego złego, a przynajmniej nic mi nie było o tym wiadomo. Byłam dlatego przepełniona mnóstwem sprzeczności, które stawały się coraz bardziej męczące.
Po wyjątkowo długim zastanowieniu decyduję się w końcu na jedną z niewielu letnich sukienek znajdujących w mojej garderobie. Mając nadzieję, że swoim kremowym odcieniem złagodzi mój zazwyczaj dość ostry i bezkompromisowy wizerunek, a także pomoże przetrwać ten wyjątkowo upalny dzień. Gdy zaczynam debatować nad tym, co powinnam zrobić z włosami. Czy związać je, czy jednak zostawić rozpuszczone. W całym mieszkaniu rozbrzmiewa głośny dźwięk dzwonka, który gwałtownie przyśpiesza bicie mojego serca. W jednej sekundzie miałam ochotę uciec jak najdalej stąd. Nie było jednak dla mnie żadnej drogi ucieczki. Z okna trzeciego piętra przecież się nie wymknę. Biorę dlatego głęboki uspokajający oddech i staram wmówić samej sobie, że wszystko będzie dobrze, a to tylko zwykła kolacja, z której w każdej chwili będę mogła wrócić do pokoju. Nikt nie będzie mnie tam na pewno trzymał na siłę.
- Heidi, dołącz do nas. Wszyscy już są - mrużę lekko oczy, gdy Inge zaczyna mnie wołać. Co niby oznaczali wszyscy? Myślałam, że zaprosili jedynie Stefana. Widocznie mieliśmy spędzić jednak ten czas w większym gronie, co było mi nawet na rękę. Być może nasza dwójka dzięki temu nie będzie, aż tak rzucać się w oczy. Łatwiej się też będzie wzajemnie ignorować. Gdybym tylko wtedy wiedziała, jak bardzo się pomyliłam ze swoją przedwczesną radością.
Wychodzę niepewnie na korytarz ze świadomością, że za chwilę znowu go zobaczę po tych wszystkich miesiącach, które minęły od wesela. Znowu spojrzę w jego w oczy i usłyszę na żywo głos, który znałam przecież od dawna na pamięć. Krok za krokiem zbliżał mnie do salonu i tego, o czym jeszcze do niedawna tak bardzo marzyłam. Gdy w końcu wszyscy znajdują się w zasięgu mojego wzroku, nic nie jest jednak niestety takie, jak powinno, a co więcej zostaje mi zaserwowane coś, czego bym w życiu się nie spodziewała. Na co w żadnym wypadku nie byłam przygotowana. To było jak spełnienie jednego z najgorszych koszmarów. Nie mogłam się tylko z niego obudzić. Natychmiast poznaję też odpowiedzi na wszystkie dręczące mnie przez ostatnie ponad cztery miesiące pytania. Jak on mógł zataić przede mną coś takiego? Tyle razy się przecież zarzekał, że w jego życiu nie ma żadnej dziewczyny. Dlaczego nic nigdy mi o tym nie powiedział i pozwolił robić jakąś złudną nadzieję, że wcale sobie tego wszystkiego nie uroiłam i przez ostatnie miesiące naszego kontaktu rzeczywsiście coś między nami się wyraźnie zmieniło. Ogromnie nas do siebie zbliżając. Teraz już jednak wiedziałam, że coś takiego nigdy nie miało miejsca, a długonoga i piekielnie śliczna brunetka w jego objęciach, stojąca naprzeciw mnie była tego najlepszym dowodem.
💗💗💗💗
Dzwonię dzwonkiem do drzwi mieszkania najlepszych przyjaciół. Ściskajac mocniej dłoń należącą do towarzyszącej mi dziewczyny. Czekając, aż łaskawie ktoś raczy nam otworzyć. Po dłuższej chwili zjawia się w końcu Michael. Zapraszając nas serdecznie do środka.
- Cieszę się, że już jesteście. Miło was obydwoje widzieć - wita się z nami radośnie. Dostrzegam jednak na jego twarzy też spore poddenerwowanie. Zupełnie nie mając pojęcia, z czego może ono wynikać.
- Wzajemnie - Nelle odpowiada mu uprzejmie, ale bez zbytniego entuzjazmu. Jakby wcale nie cieszyła jej ta wizyta.
- Gdzie Inge? Nie spaliła jeszcze kuchni? - żartuję. Dobrze wiedząc, że jej zdolności kulinarne wcale nie były takie najgorsze.
- Jakoś udało się tego uniknąć. Może jednak dlatego, że miała zdolną pomocnicę - przyjaciel posyła mi dziwne spojrzenie. Przez moment mam nawet wrażenie, że probuje mi coś powiedzieć, ale bardzo szybko z tego rezygnuje. - Chodźcie się przywitać i kogoś poznać. Zwłaszcza ty, Nelle - prowadzi nas do salonu, gdzie Inge wprowadzała ostatnie poprawki przy stole. Zapewne chcąc, aby wszystko było idealnie.
- Stefan! W końcu raczyłeś nas odwiedzić. Trochę ci to zajęło - Inge patrzy na mnie z udawaną obrazą, gdy przytulam ją do siebie na powitanie.
- Tak jakoś wyszło. Obiecuję, że od teraz się poprawię - miałem zamiar dotrzymać tego postanowienia.
- Trzymam cię więc za słowo - posyła mi przyjazny uśmiech. - Cześć, Nelle. Jak tam w pracy? - blondynka wita ze szczerą życzliwością moją dziewczynę. Zapewne chcąc, aby ten wieczór upłynął nam wszystkim w miłej atmosferze.
- W porządku - wzrusza ramionami. Rozglądając się dookoła. Zapewne w poszukiwaniu jeszcze jednej osoby, która miała nam towarzyszyć. Sam także zastanawiałem się, gdzie ta dziewczyna się podziewa. Myślałem, że będzie razem z Inge i Michaelem.
- Heidi, dołącz do nas. Wszyscy już są - słysząc wołanie Inge, zamieram w jednym miejscu z przerażeniem. To przecież nie mogła być prawda! To musiała być jakaś totalna pomyłka. Kilka sekund później pojawia się jednak przy nas świetnie znajoma mi dziewczyna, która obdarza mnie wyłącznie pełnym złości spojrzeniem, a potem tak samo, jak ja zastyga w jednym miejscu, wpatrując się z niedowierzaniem w Nelle, którą obejmuję lekko w talii. Zapewne zaczynając już wszystko rozumieć. To był jakiś koszmar. Gorzej być po prostu nie mogło.
- Cieszę się, że już jesteście. Miło was obydwoje widzieć - wita się z nami radośnie. Dostrzegam jednak na jego twarzy też spore poddenerwowanie. Zupełnie nie mając pojęcia, z czego może ono wynikać.
- Wzajemnie - Nelle odpowiada mu uprzejmie, ale bez zbytniego entuzjazmu. Jakby wcale nie cieszyła jej ta wizyta.
- Gdzie Inge? Nie spaliła jeszcze kuchni? - żartuję. Dobrze wiedząc, że jej zdolności kulinarne wcale nie były takie najgorsze.
- Jakoś udało się tego uniknąć. Może jednak dlatego, że miała zdolną pomocnicę - przyjaciel posyła mi dziwne spojrzenie. Przez moment mam nawet wrażenie, że probuje mi coś powiedzieć, ale bardzo szybko z tego rezygnuje. - Chodźcie się przywitać i kogoś poznać. Zwłaszcza ty, Nelle - prowadzi nas do salonu, gdzie Inge wprowadzała ostatnie poprawki przy stole. Zapewne chcąc, aby wszystko było idealnie.
- Stefan! W końcu raczyłeś nas odwiedzić. Trochę ci to zajęło - Inge patrzy na mnie z udawaną obrazą, gdy przytulam ją do siebie na powitanie.
- Tak jakoś wyszło. Obiecuję, że od teraz się poprawię - miałem zamiar dotrzymać tego postanowienia.
- Trzymam cię więc za słowo - posyła mi przyjazny uśmiech. - Cześć, Nelle. Jak tam w pracy? - blondynka wita ze szczerą życzliwością moją dziewczynę. Zapewne chcąc, aby ten wieczór upłynął nam wszystkim w miłej atmosferze.
- W porządku - wzrusza ramionami. Rozglądając się dookoła. Zapewne w poszukiwaniu jeszcze jednej osoby, która miała nam towarzyszyć. Sam także zastanawiałem się, gdzie ta dziewczyna się podziewa. Myślałem, że będzie razem z Inge i Michaelem.
- Heidi, dołącz do nas. Wszyscy już są - słysząc wołanie Inge, zamieram w jednym miejscu z przerażeniem. To przecież nie mogła być prawda! To musiała być jakaś totalna pomyłka. Kilka sekund później pojawia się jednak przy nas świetnie znajoma mi dziewczyna, która obdarza mnie wyłącznie pełnym złości spojrzeniem, a potem tak samo, jak ja zastyga w jednym miejscu, wpatrując się z niedowierzaniem w Nelle, którą obejmuję lekko w talii. Zapewne zaczynając już wszystko rozumieć. To był jakiś koszmar. Gorzej być po prostu nie mogło.
O rajuuuuu, mam nadzieję, że szykuje się tutaj trójkąt miłosny!
OdpowiedzUsuńStefan troszkę stracił w moich oczach ;/ bo w sumie szykowałam się na to, że urwał kontakt z Heidi z jakiegoś strasznego powodu, a on zrobił to, bo nie umiał wyznać prawdy...w dodatku nie jakiejś ciężkiej, po prostu znalazł sobie kogoś na miejscu. Czasami tak się zdarza i szkoda, że nie miał jaj, żeby wyznać to Heidi, bo narobił jej nadziei, wplątał w jakąś dziwną relację z sobą i nara, porzucił ją...aj
Nelle hmmmm cięzko ją ocenić, bo Stefan przedstawia ją w dobrym świetle, może tylko ten jej pracoholizm, ale jako początkująca dziennikarka, to ok, jest to zrozumiałe. Trochę dziwię się, że nie przypadli jej do gustu Michi i Inge, przecież oni są mega spoko. Ja osobiście ich bardzo lubię! Nie gra mi jeszcze sposób w jaki się wypowiada, w sensie, że mam wrażenie jakiegoś chłodu od niej XD dziwnie to brzmi hahah no ale jej nie skreślam! Zobaczymy dalej!
Heidi chciała zwiać i może powinna była to zrobić, bo teraz władowała się w niezłe bagno :/ czeka ją ciężki wieczór aż mnie korci i chciałabym czytać dalej. Zastanawiam się co tu może się wydarzyć?
Pozdrawiam
N
Zacznę może od Stefana, bo zawiódł mnie strasznie j nie spodziewałam się takiego zachowania po nim. Serio nie potrafił jak normalny człowiek przyznać się Heidi , że tak po prostu znalazł sobie kogoś i się zakochał? Tłumaczenie , że nie chciał jej zranić nie trafia do mnie. Bo przecież dziewczyna jest zraniona i rozczarowana jeszcze bardziej niż gdyby powiedział jej prawdę.
OdpowiedzUsuńCo do Nelle, na razie nie mam zdania. Moze wydaje mi się jakaś taka chłodna, bez uczuciowa. Sama nie wiem co o niej myśleć.
Za to wiem , że jakoś denerwuje mnie sposób w jaki myśli o niej Stefan. Może denerwuje to za wielkie slowo😁 po prostu jakoś tak za słodko, normalnie aż mdli. Pewno jest to spowodowane tym jak potraktował Heidi😁
Co do niej, to nie zazdroszczę jej tej kolacji. Na pewno będzie to dla niej smutne i meczace. I poczuje się jeszcze bardziej zraniona.Naprawde jestem bardzo ciekawa jak to spotkanie się zakończy.
Pozdrawiam cieplutko 😊
Co ten Stefan najlepszego odwalił ja się pytam? Byłam przekonana, że będzie miał jakieś sensowne wytłumaczenie tego, że tak nagle i niespodziewanie zerwał kontakt z Heidi, ale czegoś takiego się nie spodziewałam. Miał święte prawo poznać kobietę i się w niej zakochać, ale to w żaden sposób nie usprawiedliwia go przed tym, co zrobił. Stracił głowę dla Nelle, nie widzi poza nią świata i gdyby mógł to przychyliłby jej nieba, ale... No właśnie! Sam przyznał, że w jego sercu tli się jeszcze uczucie do Norweżki, które pojawiło się w trakcie trwania ich znajomości. Jak widać to nie było takie hop siup, bo Heidi wyzwoliła w nim uczucia, choć tego się nie spodziewał. Norweżka stała się dla niego ważną osobą, pocieszał ją, był kiedy go potrzebowała, a ona dostawała od niego wsparcie i obdarzyła zaufaniem, więc Stefan naprawdę mógł sto razy pomyśleć zanim z dnia na dzień urwał z nią kontakt. Jasne, Nelle mogłaby nie zaakceptować jego znajomości z Heidi, ale pan Kraft zachował się jak zwykły tchórz. Mógł przecież postawić na szczerość i wyznać Heidi, że w jego życiu ktoś się pojawił, a nie... Owijał wszystko w bawełnę, słowem się nie zająknął, a teraz ma wyrzuty, że jednak mógł to rozegrać trochę inaczej... No brawo! Ugh, te chłopy to są, naprawdę... Nelle jest ambitna, dąży do perfekcji i do szaleństwa rozkochała w sobie Stefana, jednak na pierwszy rzut oka nie wzbudziła mojej sympatii. Wydaje się być taka chłodna i oschła. Sam fakt, że nie przepada za Inge i Michaelem daje do myślenia! :D A to że za wszelką cenę próbowała odwieść Stefana od pójścia na kolacje było niegrzeczne z jej strony. W końcu on, mimo że nie przepada za jej znajomymi to towarzyszy jej w spotkaniach, więc nie rozumiem jej bezsensownych fochów. Stefan za to przepadł jak śliwka w kompot i wydaje mi się, że trochę za bardzo ją idealizuje. Oby się nie przejechał!
OdpowiedzUsuńHeidi za wszelką cenę chciała urwać się z kolacji, jednak nie zostawiła Inge samej i koniec końców musiała stawić czoła Stefanowi. Widok, który zastała musiał ją cholernie zaboleć, bo nagle dotarło do niej, dlaczego ten tępogłowy Austriak przestał się do niej odzywać. Ta kolacja pewnie będzie dla niej katorgą... Trzymam kciuki, żeby jakoś ją przetrwała! Stefan również nie wiedział, jak zareagować, bo nie spodziewał się Heidi w mieszkaniu Michaela i Inge. Swoją drogą, blondas nieźle to ukartował ^^ :D
Nie mogę się już doczekać nowości! :)
Pozdrawiam ;*
Jak się okazało, i jak przewidywałam, za tajemniczym zachowaniem Stefana stoi kobieta ^^ I choćbym nie wiem jak była na niego zła z powodu nagłego odtrącenia Heidi, to jednak w jakimś tam procencie go rozumiem. Ale tylko w małym procencie! Skoro jego relacja z Norweżką zaczynała powoli przekraczać granice przyjaźni, to na pewno wiadomość o innej kobiecie by ją zraniła. Oczywiście powinien jej wyznać prawdę, bo szczerość to podstawa, ale jak się zrobi jeden błąd, to potem posypie się ich cała lawina. Chcąc nie chcąc musiał wybrać pomiędzy dwoma kobietami bo jedna byłaby zazdrosna o drugą. Ale czy zrobił to z czystym sumieniem? Wątpię. Heidi stała się dla niego zbyt ważna, aby "od tak" o niej zapomnieć. Przecież on cały czas wraca do niej myślami, z sentymentem wspominając wspólne rozmowy. Obdarzył ją uczuciem, mimo że nie zdaje sobie z tego sprawy. Pojawiła się jednak Nelle i wywróciła jego życie do góry nogami. Nie polubiłam jej, i to nie dlatego, że "odebrała" Heidi Stefana. Ta dziewczyna wydaje się być egoistką. Rozumiem, że nie znalazła wspólnego języka z Inge, ale powinna pamiętać, że ona i Michael są bliskimi przyjaciółmi Stefana i to dość naturalne, że chcą od czasu do czasu wspólnie spędzić czas. Tym bardziej, że ona sama ciąga swojego chłopaka na spotkania ze swoimi przyjaciółmi. W związku najważniejszy jest kompromis, o czym ona zapomina. Sama pod sobą dołek kopie. Co to w ogóle za teksy, że Norwegowie są oziębli? Po czym ona to poznała? Bo na pewno Inge nie jest tego przykładem, a prawdopodobnie jest jedyną przedstawicielką owego kraju, którą miała przyjemność poznać osobiście. Mam dziwne wrażenie, że stara się odsunąć chłopaka od jego znajomych. Pytanie tylko, dlaczego? Ale na chwilę obecną Stefan wydaje się być wpatrzony w nią niczym w obrazek. Piękna, niezależna, pewna siebie, a na dodatek szaleńczo w nim zakochana - a przynajmniej takie sprawia wrażenie. Przy takiej "perfekcyjności" inne dziewczyny chowają się w cieniu. Ale czy na pewno?
OdpowiedzUsuńHeidi prawie nerwowo nam się wykończyła nadchodzącą kolacją na której pojawić miał się Stefan. Z jednej strony bała się stanąć z nim twarzą w twarz, stąd nagły pomysł z "ucieczką", a z drugiej bardzo chciała go zobaczyć i zrobić jak najlepsze wrażenie swoją osobą. Nie przewidziała jednak, że u jego boku pojawi się inna kobieta. Nawet nie chcę sobie wyobrażać co musiała poczuć na ich widok. Sądziła, że jest kimś ważnym dla Stefana, a on nawet nie poinformował ją o zmianach w swoim życiu, tylko nagle zerwał ich kontakt. To przykre zostać odstawioną na boczny tor. Ogromnie jestem ciekawa jak przebiegnie ta kolacja. Czy Heidi zdusi w sobie uczucia i zrobi dobrą minę do złej gry? Na pewno atmosfera będzie bardzo ciężka. Stefan w życiu by nie pomyślał, że tajemniczą koleżanką Inge okaże się właśnie Heidi. Teraz dwie kobiety, pomiędzy którymi musiał wybierać, znajdują się w tym samym pomieszczeniu. A na dokładkę Nelle wcale zjawić się tu nie chciała. Oj będzie ciekawie :)
A co najważniejsze! Czuję w kościach, że rolę się odwrócą i teraz to Michael będzie pouczał Stefana :D Normalnie zacieram rączki! Się blondas doczekal ^^
Pozdrawiam :)