04.09.2020
Jak zamurowana stoję w jednym miejscu bez żadnego ruchu, wpatrując się w nieznajomą brunetkę, niczym ostatnia wariatka. Za nic nie mogąc przestać tego robić. To było po prostu silniejsze ode mnie i wszelkich obietnic o zachowaniu spokoju, czy też obojętności wobec tego, co wydarzyło się z moją i Stefana relacją oraz powodów, które doprowadziły do jej końca. Zamiast tego czułam jak z każdą sekundą ogromne i nie do końca wytłumaczalne poczucie zawodu i rozczarowania coraz bardziej wypełniają moje poranione serce. Dodając kolejny bolesny cios do wyjątkowo długiej listy tych już otrzymywanych od najmłodszych lat życia.
Zwyczajnie nie potrafiłam otrząsnąć się z szoku, który został mi zaserwowany na samą przystawkę tej nieszczęsnej i tak bardzo niechcianej przeze mnie kolacji. Spodziewałabym się po niej wszystkiego, ale na pewno nie czegoś takiego. Przecież to wydawało się być jakimś totalnym absurdem. Nie umiałam zrozumieć, dlaczego Stefan nie mógł mi wcześniej tego wszystkiego po ludzku wytłumaczyć. Miał przecież pełne prawo się w kimś zakochać i ułożyć sobie życie. Szczerze mu nawet tego życzyłam. My niczego sobie nigdy nie obiecywaliśmy. Nie był wobec mnie też w żaden sposób zobowiązany. Mało tego, nas tak naprawdę nic nie łączyło poza zwykłymi rozmowami, które jedynie od czasu do czasu wędrowały w rejony, w jakie nigdy nie powinny. To mogło się jednak raz na zawsze skończyć. Wystarczyło wyłącznie powiedzieć. Mogliśmy zacząć trzymać w naszej relacji stosowny dystans zwykłej sympatii, jaki powinien zachować ktoś w związku. Dlaczego więc, zamiast się po prostu przyznać do uczucia, jakie połączyło go z tą dziewczyną, najpierw ciągnął naszą relację jak gdyby nigdy nic, a potem znikł z dnia na dzień? Czy naprawdę byłam dla niego, aż tak mało ważna, że nie zasłużyłam sobie nawet na krótką rozmowę z wyjaśnieniami? Czy te wszystkie miesiące rzeczywiście nic dla niego nie znaczyły? Czym były więc zapewnienia, że możemy na sobie polegać, które okazały się zupełnie bez pokrycia. Dawno już na nikim się tak nie zawiodłam, jak właśnie na nim.
Patrzyłam więc na tę raczej niczego do tej pory nieświadomą dziewczynę. Podziwiając jej nieskazitelną i niemal porcelanową twarz, pokrytą idealnym ledwie zauważalnym makijażem. Smukłą i wysportowaną sylwetkę okrytą doskonale dopasowaną sukienką, za jaką niejedna dałaby się zabić. Czy ten olśniewający uśmiech niczym u jakiejś gwiazdy Hollywood. Miałam nieodpartą ochotę uciec z powrotem do pokoju, aby tylko przestać się przy niej czuć, jak brzydka i nic niewarta siostra Kopciuszka. Nawet nie próbowałam się dziwić, że Stefan związał się właśnie z kimś takim. Brunetka stanowiła w końcu idealny materiał na życiową partnerkę. Mało kto nie zakochałby się w takiej dziewczynie jak ona. Stefan także nie mógł okazać się dlatego wyjątkiem. Nikt nie mógł mieć pretensji, że stracił dla niej głowę. W dodatku zapewne pochodziła z dobrego domu i od zawsze była istną chodzącą doskonałością. Podejrzewałam, że też ogromnie ambitną i pewnie z jakimś szanowanym zawodem. Już z kilometra dało się wyczuć, że była cholerną kobietą sukcesu, do której mi brakowało setek lat świetlnych.
Chyba jeszcze nigdy nie czułam się tak źle w czyimś towarzystwie, jak właśnie przy niej. Głównie z powodu tego, że byłam jej chodzącym zaprzeczeniem, które nie mogłoby konkurować z nią na żadnym polu, co naprawdę ogromnie bolało. Zwłaszcza że aktualnie tonęła w objęciach osoby, która była mi jeszcze do niedawna niezwykle bliska, a którą w całości tak po prostu mi odebrała. Bez najmniejszego problemu pozbyła się mnie na zawsze z ich już teraz wspólnego życia. Nie musiała właściwie nic robić. Wystarczyło tylko, że się pojawiła, a moja osoba kompletnie straciła na znaczeniu.
- Wszystko w porządku? - Inge jako pierwsza postanawia przerywać ten moment konsternacji, który zapanował między całą naszą piątką. Patrząc na mnie z lekkim zmartwieniem.
- Oczywiście - natychmiast ją zapewniam. Biorąc się w końcu w garść. Radziłam sobie przecież z gorszymi przykrościami niż koniec znajomości ze Stefanem. - Jestem Heidi. Miło mi cię poznać - silę się na wymuszony uśmiech i uprzejmość, podchodząc następnie bliżej do drugiej dziewczyny. Ignorując przy tym najbardziej jak to tylko możliwe Stefana stojącego tuż obok, który wydawał się być w jeszcze większym szoku ode mnie. Jakby zupełnie się mnie tutaj nie spodziewał, co wydawało się czymś niemożliwym. Michael na pewno powiedział mu o moim przyjeździe. Nie było innej możliwości.
- Nelle. Przyjemność również po mojej stronie - odpowiada mi w podobny sposób. W jej oczach dostrzegam jednak świetnie znajomy mi już błysk zdegustowania, który widziałam u tysięcy innych osób, jakim zawsze obdarzali moją osobę, a przede wszystkim pokaźną ilość tatuaży i dość wyrazisty makijaż oczu podkreślonych czarnym eyelinerem oraz ust pokrytych ciemną pomadką, goszczący niezmiennie od lat na mojej twarzy. Nelle zapewne uważała mnie za niewychowaną dziewuchę żyjącą na granicy prawa, członkinię mafii, satanistkę albo jakąś narwaną Gotkę, czy depresyjną przedstawicielkę kultury Emo. Ewentualnie wymyśliła coś nowego. Wyobraźni ludziom nigdy nie brakowało. Do takich określeń i mocno niepochlebnych opinii byłam od dawna przyzwyczajona. Większość od zawsze wolała oceniać mnie z góry, zamiast spróbować najpierw poznać. Już na wstępie zakładając, że doskonale mnie przejrzeli i wiedzą o mnie dosłownie wszytko. Skreślając przy tym na samym starcie. Tak było zarówno w szkole, jak i na późniejszym etapie życia. To głównie dlatego jeszcze do niedawna nie miałam przyjaciół, a znajomi zawsze pochodzili z tych samych nizin co ja.
- Stefan, może byś się przedstawił? Gdzie twoje dobre maniery? - szturcha go lekko, przywracając tym samym do rzeczywistości. Upewniając mnie przy okazji w tym, że nie ma nawet znikomego pojęcia o naszej znajomości.
- Nie trzeba. Mieliśmy okazję się już kiedyś poznać - informuję Nelle z obojętnością. Mimo że miałam nieodpartą ochotę opowiedzieć jej ze szczegółami o wszystkim, a przede wszystkim o naszej wspólnej nocy. Wtedy na pewno nie byłaby już taka pewna siebie. Szybko odrzucam jednak ten pomysł. Nie mając pojęcia, co się ze mną w ogóle działo. Nigdy nie chciałam przecież mieszkać innym w życiu. Do tej dziewczyny byłam jednak już na wstępie wyjątkowo uprzedzona. Choć nie miałam do tego, jak na razie większych podstaw. Byłam po prostu okropna i tak samo zawistna, jak ludzie, którymi w żadnym wypadku nie chciałam się stać.
- To prawda. Już się znamy - Stefan potwierdza moje słowa, posyłając nieodgadnione spojrzenie w moim kierunku, które z premedytacją ignoruję. Skoro on mógł traktować mnie jak powietrze przez cztery miesiące, ja teraz również mogę. Nie mieliśmy sobie już nic do powiedzenia.
- W życiu bym się tego nie spodziewała. Mocno mnie zaskoczyliście - Nelle uśmiecha się sztucznie, patrząc na nas z niemałą podejrzliwością, choć przecież nie daliśmy jej jeszcze do tego żadnego powodu. Doskonale jednak widziałam, jak nerwowo zaciska swoje usta i mruży oczy. Być może kobieca intuicja zaczęła już działać i podświadomie wyczuwała, że łączyło nas o wiele więcej niż przypadkowe zapoznanie na weselu u wspólnych znajomych. To już nie był mimo wszystko mój problem.
- Może usiądziemy? Inaczej wszystko w końcu wystygnie. Zapraszam - Inge stara się zapanować nad całą tą niezręcznością, która unosiła się nad nami wszystkimi i była doskonale wyczuwalna.
- Świetny pomysł - Michael w pełni ją popiera. Wyraźnie oddychając z ulgą, gdy wszyscy zgodnie zajmujemy swoje miejsca.
Kolejne minuty należą do niezwykle męczących i dłużących się w nieskończoność. Dłubałam widelcem w swoim talerzu, udając że cokolwiek jem. Marząc jedynie o końcu tej żałosnej farsy. Rozmowa ani myślała się nam kleić, choć wszyscy poza mną naprawdę starali się ją podtrzymać na wszelkie możliwe sposoby. Niestety z marnym skutkiem. Już na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że Inge nie dogaduje się zbyt dobrze z Nelle, mimo jej szczerych chęci, których Austriaczka nie zamierzała doceniać. Miały też zupełnie inne poglądy w bardzo wielu kwestiach, co było niezwykle widoczne. Natomiast między Michaelem a Stefanem panowało jakieś niewytłumaczalne napięcie. Dołączając do tego mnie, uciekającą się jedynie do lakonicznych odpowiedzi oraz wtrąceń i to wyłącznie do tematów poruszanych przez Inge lub Michaela. Ignorując zwłaszcza wszelkie słowa wypływające z ust Stefana. Będąc na nie zupełnie głucha. Ten wieczór po prostu nie mógł być udany. Za dużo wyrzutów i niewypowiedzianych pretensji wisiało w powietrzu. Dziękowałam przynajmniej za to, że Stefan siedzący dokładnie naprzeciw mnie, miał na tyle przyzwoitości, że nie próbował zadawać mi żadnych bezpośrednich pytań. Chociaż dobrze wiedziałam, iż z wielką ochotą by to zrobił. Ciekawość niemal go zżerała. Zapewne bał się jednak, że nasz mały sekrecik wyjdzie na jaw i jego cudowny związek popadnie jeszcze w jakieś kłopoty.
Ściskam mocniej widelec trzymany w dłoni, gdy mimowolnie spoglądam na splecione dłonie Nelle i Stefana leżące na blacie, jak jakiś niezbędny element dekoracyjny stołu. Miałam już serdecznie dość oglądania ich nieustannego okazywania sobie bliskości na każdym możliwym kroku. Inge i Michael jakoś nie musieli być przez cały czas do siebie przyklejeni. Widok tej przesadnej czułości przyprawiał mnie o ogromne pokłady zazdrości, których nigdy wcześniej nie doświadczyłam w takim nasileniu w stosunku do nikogo ani niczego. To nawet nie chodziło o ich związek, bo przecież ja na pewno nie byłam zakochana w Stefanie. Nigdy w nikim nie byłam i on nie był żadnym od tego wyjątkiem. Chodziło mi bardziej o fakt, że Nelle odebrała mi najbliższą osobą, która rozumiała mnie tak, jak nikt inny. Choćbym zaserwowała mu najbardziej pokręcony tok myślenia na świecie. Obydwoje od początku nadawaliśmy na tych samych falach. Zabrała mi też powiernika i przyjaciela. A przede wszystkim kogoś, kto stanowił dla mnie pewien rodzaj opoki i stabilności w najtrudniejszych momentach. Ich związek bezpowrotnie zniszczył naszą niepowtarzalną więź, która napawała mnie spokojem i złudnym poczuciem, że naprawdę zawsze mam na kogo liczyć.
- Heidi, może powiesz nam coś o sobie? Co takiego przygnało cię z Norwegii aż do Austrii? Nasz kraj raczej nie jest typowym kierunkiem dla mieszkańców Skandynawii - nieoczekiwanie Nelle przerzuca całą swoją uwagę na moją osobę. Co nie wróżyło niczego dobrego. Nienawidziłam być w centrum zainteresowania osób, którym za grosz nie ufałam.
- Studia. Zamierzam wykorzystać roczne stypendium, które otrzymałam z tutejszego Uniwersytetu - odpowiadam bez większych emocji. Wzbudzając olbrzymie zdziwienie u dziewczyny. Jakby było dla niej czymś dziwnym, że ktoś taki jak ja może się w ogóle ubiegać o wyższe wykształcenie.
- Gratuluję. Jaki więc kierunek może poszczycić się taką wyjątkową studentką? - miałam nieodparte wrażenie, że pyta z lekką ironią, a wściekłość na twarzy Inge tylko to potwierdzała. Widocznie i ona przejrzała Nelle, która z niewiadomego powodu próbowała mi dyskretnie dopiec. Mimo że nic jej przecież nie zrobiłam.
- Historia sztuki - spuszczam ze wstydem wzrok na blat stołu. Nieoczekiwanie zamiast dumy z powodu spełnienia swojego największego marzenia i dostania się na wymarzony kierunek, czułam że to bardzo mało ambitne w porównaniu z dziennikarstwem. W końcu nie będę miała możliwości osiągnięcia tylu zawodowych sukcesów, co ona.
- Mamy więc artystyczną duszę przy stole. To by wyjaśniało twój, wybacz za szczerość, dość ekscentryczny sposób wyrażania się. Kto jednak zrozumie artystów, chyba tylko drugi artysta - Nelle cicho chichocze, coraz lepiej sobie poczynając. Była wprost mistrzynią dyplomatycznego obrażania innych.
- Bliżej mi raczej do historyków lub znawców sztuki niż do samych twórców. Mój sposób wyrażania się, nie ma więc nic wspólnego z moją drogą kształcenia. Taka już po prostu jestem. Lubię swój styl - wzruszam ramionami. Wiedziałam, że powinnam odpuścić i zignorować wszelkie przytyki ze strony Nelle, aby ta rozmowa nie przybrała jeszcze gorszego tonu. Słowa same cisnęły się mi jednak na usta.
- Chcesz więc powiedzieć, że lubisz po prostu prowokować swoim wyglądem i zawsze być w centrum uwagi? Czy cena trwałego oszpecenia swojego ciała za buntowniczość nie jest przypadkiem zbyt wysoka? Podziwiam cię za odwagę. Ja bym się na to nie zdobyła - dziewczyna znowu przekręca moje słowa. Próbując postawić w jak najgorszym świetle. Zrobić ze mnie kogoś szukającego na siłę atencji, która w rzeczywistości była ostatnią rzeczą, na jakiej mi zależało.
- Wystarczy, Nelle! - Stefan próbuje wpłynąć na swoją ukochaną. Ona jednak zupełnie go ignoruje. Nic sobie nie robiąc z tego ostrzeżenia.
- Przecież ja nie powiedziałam niczego złego. Chcę tylko bliżej poznać Heidi i ją zrozumieć - udaje niewiniątko. - Sami zresztą przyznajcie, czy coś takiego jest naprawdę atrakcyjne? Podoba wam się to? - swoje pytanie kieruje do Michaela i Stefana. Wyprowadzając mnie jeszcze mocniej z równowagi i pogarszając poczucie własnej wartości.
- To indywidualna sprawa i nie nam to oceniać, Nelle. Heidi ma prawo wyglądać, jak tylko sobie chce. Poza tym to tylko kilka tatuaży na ręku, które akurat jej wyjątkowo pasują. Zmień więc w końcu temat, bo jest bezsensowny - Michael staje w mojej obronie. Za to Stefan uparcie milczy, co przelewa czarę goryczy. Widocznie podzielał on zdanie Nelle. W końcu poznałam jego prawdziwą opinię na mój temat. To ostatecznie mnie dobija.
- Może dla ciebie to oszpecenie i nic nieznaczące bohomazy będące nieprzemyślaną decyzją, ale dla mnie tak nie jest i nigdy nie było. Każdy tatuaż ma dla mnie duże znaczenie i przypomina o ważnym momencie w życiu do twojej wiadomości. Nie znasz mnie i dlatego przestań oceniać, bo ja nie twierdzę, że jesteś zarozumiałą i rozpuszczoną córeczką rodziców, choć na taką wyglądasz - nie wytrzymuję i zaczynam mówić wszystko, co tylko myślę. Mając gdzieś, czy ktoś poczuje się dotknięty. - Inge, naprawdę wspaniale się dzisiaj spisałaś. Dziękuję za kolację. Szkoda tylko, że towarzystwo niektórych okazało się wyjątkowo niezjadliwe. Wybaczcie, ale pójdę już do siebie. Miłego wieczoru - wstaję gwałtownie od stołu. Nie będąc w stanie dłużej znosić ani oburzonej moimi słowami Nelle, ani tym bardziej Stefana, który milczał jak zaklęty, zupełnie na nic nie reagując.
- Heidi, poczekaj - Inge próbuje mnie zatrzymać, ale kręcę tylko przecząco głową. Idąc w pośpiechu do swojego pokoju. Chciałam się znaleźć jak najdalej od wszystkich, a najlepiej od całego świata.
Wciąż będąc ogromnie wzburzoną. Otwieram na całą szerokość okno i siadam na parapecie. Przyglądając się spokojnemu i skompanemu w odcieniach nocy miastu. Próbując uspokoić swoje emocje trzymanym w dłoni papierosem. Za wszelką cenę staram się też powstrzymać łzy, które coraz mocniej cisnęły się mi do oczu. Myślałam, że przynajmniej tutaj będzie inaczej niż w Norwegii. Łudziłam się, że ludzie przestaną być dla mnie w końcu tacy podli i bezwzględni. A przede wszystkim, że przestaną mnie niesprawiedliwie oceniać. Jak widać nic się jednak w tej kwestii nie zmieniło, a to był dopiero początek. Jedna Nelle była niczym w porównaniu z konfrontacją z możliwymi pracodawcami, czy też osobami, z którymi przyjdzie mi studiować. Może naprawdę powinnam coś w sobie zmienić? Chociażby ożywić na początek trochę swoją szafę i wpuścić do niej zdecydowanie więcej kolorów niż właściwie sama czerń. Nie miałam i tak nic do stracenia.
Zwyczajnie nie potrafiłam otrząsnąć się z szoku, który został mi zaserwowany na samą przystawkę tej nieszczęsnej i tak bardzo niechcianej przeze mnie kolacji. Spodziewałabym się po niej wszystkiego, ale na pewno nie czegoś takiego. Przecież to wydawało się być jakimś totalnym absurdem. Nie umiałam zrozumieć, dlaczego Stefan nie mógł mi wcześniej tego wszystkiego po ludzku wytłumaczyć. Miał przecież pełne prawo się w kimś zakochać i ułożyć sobie życie. Szczerze mu nawet tego życzyłam. My niczego sobie nigdy nie obiecywaliśmy. Nie był wobec mnie też w żaden sposób zobowiązany. Mało tego, nas tak naprawdę nic nie łączyło poza zwykłymi rozmowami, które jedynie od czasu do czasu wędrowały w rejony, w jakie nigdy nie powinny. To mogło się jednak raz na zawsze skończyć. Wystarczyło wyłącznie powiedzieć. Mogliśmy zacząć trzymać w naszej relacji stosowny dystans zwykłej sympatii, jaki powinien zachować ktoś w związku. Dlaczego więc, zamiast się po prostu przyznać do uczucia, jakie połączyło go z tą dziewczyną, najpierw ciągnął naszą relację jak gdyby nigdy nic, a potem znikł z dnia na dzień? Czy naprawdę byłam dla niego, aż tak mało ważna, że nie zasłużyłam sobie nawet na krótką rozmowę z wyjaśnieniami? Czy te wszystkie miesiące rzeczywiście nic dla niego nie znaczyły? Czym były więc zapewnienia, że możemy na sobie polegać, które okazały się zupełnie bez pokrycia. Dawno już na nikim się tak nie zawiodłam, jak właśnie na nim.
Patrzyłam więc na tę raczej niczego do tej pory nieświadomą dziewczynę. Podziwiając jej nieskazitelną i niemal porcelanową twarz, pokrytą idealnym ledwie zauważalnym makijażem. Smukłą i wysportowaną sylwetkę okrytą doskonale dopasowaną sukienką, za jaką niejedna dałaby się zabić. Czy ten olśniewający uśmiech niczym u jakiejś gwiazdy Hollywood. Miałam nieodpartą ochotę uciec z powrotem do pokoju, aby tylko przestać się przy niej czuć, jak brzydka i nic niewarta siostra Kopciuszka. Nawet nie próbowałam się dziwić, że Stefan związał się właśnie z kimś takim. Brunetka stanowiła w końcu idealny materiał na życiową partnerkę. Mało kto nie zakochałby się w takiej dziewczynie jak ona. Stefan także nie mógł okazać się dlatego wyjątkiem. Nikt nie mógł mieć pretensji, że stracił dla niej głowę. W dodatku zapewne pochodziła z dobrego domu i od zawsze była istną chodzącą doskonałością. Podejrzewałam, że też ogromnie ambitną i pewnie z jakimś szanowanym zawodem. Już z kilometra dało się wyczuć, że była cholerną kobietą sukcesu, do której mi brakowało setek lat świetlnych.
Chyba jeszcze nigdy nie czułam się tak źle w czyimś towarzystwie, jak właśnie przy niej. Głównie z powodu tego, że byłam jej chodzącym zaprzeczeniem, które nie mogłoby konkurować z nią na żadnym polu, co naprawdę ogromnie bolało. Zwłaszcza że aktualnie tonęła w objęciach osoby, która była mi jeszcze do niedawna niezwykle bliska, a którą w całości tak po prostu mi odebrała. Bez najmniejszego problemu pozbyła się mnie na zawsze z ich już teraz wspólnego życia. Nie musiała właściwie nic robić. Wystarczyło tylko, że się pojawiła, a moja osoba kompletnie straciła na znaczeniu.
- Wszystko w porządku? - Inge jako pierwsza postanawia przerywać ten moment konsternacji, który zapanował między całą naszą piątką. Patrząc na mnie z lekkim zmartwieniem.
- Oczywiście - natychmiast ją zapewniam. Biorąc się w końcu w garść. Radziłam sobie przecież z gorszymi przykrościami niż koniec znajomości ze Stefanem. - Jestem Heidi. Miło mi cię poznać - silę się na wymuszony uśmiech i uprzejmość, podchodząc następnie bliżej do drugiej dziewczyny. Ignorując przy tym najbardziej jak to tylko możliwe Stefana stojącego tuż obok, który wydawał się być w jeszcze większym szoku ode mnie. Jakby zupełnie się mnie tutaj nie spodziewał, co wydawało się czymś niemożliwym. Michael na pewno powiedział mu o moim przyjeździe. Nie było innej możliwości.
- Nelle. Przyjemność również po mojej stronie - odpowiada mi w podobny sposób. W jej oczach dostrzegam jednak świetnie znajomy mi już błysk zdegustowania, który widziałam u tysięcy innych osób, jakim zawsze obdarzali moją osobę, a przede wszystkim pokaźną ilość tatuaży i dość wyrazisty makijaż oczu podkreślonych czarnym eyelinerem oraz ust pokrytych ciemną pomadką, goszczący niezmiennie od lat na mojej twarzy. Nelle zapewne uważała mnie za niewychowaną dziewuchę żyjącą na granicy prawa, członkinię mafii, satanistkę albo jakąś narwaną Gotkę, czy depresyjną przedstawicielkę kultury Emo. Ewentualnie wymyśliła coś nowego. Wyobraźni ludziom nigdy nie brakowało. Do takich określeń i mocno niepochlebnych opinii byłam od dawna przyzwyczajona. Większość od zawsze wolała oceniać mnie z góry, zamiast spróbować najpierw poznać. Już na wstępie zakładając, że doskonale mnie przejrzeli i wiedzą o mnie dosłownie wszytko. Skreślając przy tym na samym starcie. Tak było zarówno w szkole, jak i na późniejszym etapie życia. To głównie dlatego jeszcze do niedawna nie miałam przyjaciół, a znajomi zawsze pochodzili z tych samych nizin co ja.
- Stefan, może byś się przedstawił? Gdzie twoje dobre maniery? - szturcha go lekko, przywracając tym samym do rzeczywistości. Upewniając mnie przy okazji w tym, że nie ma nawet znikomego pojęcia o naszej znajomości.
- Nie trzeba. Mieliśmy okazję się już kiedyś poznać - informuję Nelle z obojętnością. Mimo że miałam nieodpartą ochotę opowiedzieć jej ze szczegółami o wszystkim, a przede wszystkim o naszej wspólnej nocy. Wtedy na pewno nie byłaby już taka pewna siebie. Szybko odrzucam jednak ten pomysł. Nie mając pojęcia, co się ze mną w ogóle działo. Nigdy nie chciałam przecież mieszkać innym w życiu. Do tej dziewczyny byłam jednak już na wstępie wyjątkowo uprzedzona. Choć nie miałam do tego, jak na razie większych podstaw. Byłam po prostu okropna i tak samo zawistna, jak ludzie, którymi w żadnym wypadku nie chciałam się stać.
- To prawda. Już się znamy - Stefan potwierdza moje słowa, posyłając nieodgadnione spojrzenie w moim kierunku, które z premedytacją ignoruję. Skoro on mógł traktować mnie jak powietrze przez cztery miesiące, ja teraz również mogę. Nie mieliśmy sobie już nic do powiedzenia.
- W życiu bym się tego nie spodziewała. Mocno mnie zaskoczyliście - Nelle uśmiecha się sztucznie, patrząc na nas z niemałą podejrzliwością, choć przecież nie daliśmy jej jeszcze do tego żadnego powodu. Doskonale jednak widziałam, jak nerwowo zaciska swoje usta i mruży oczy. Być może kobieca intuicja zaczęła już działać i podświadomie wyczuwała, że łączyło nas o wiele więcej niż przypadkowe zapoznanie na weselu u wspólnych znajomych. To już nie był mimo wszystko mój problem.
- Może usiądziemy? Inaczej wszystko w końcu wystygnie. Zapraszam - Inge stara się zapanować nad całą tą niezręcznością, która unosiła się nad nami wszystkimi i była doskonale wyczuwalna.
- Świetny pomysł - Michael w pełni ją popiera. Wyraźnie oddychając z ulgą, gdy wszyscy zgodnie zajmujemy swoje miejsca.
Kolejne minuty należą do niezwykle męczących i dłużących się w nieskończoność. Dłubałam widelcem w swoim talerzu, udając że cokolwiek jem. Marząc jedynie o końcu tej żałosnej farsy. Rozmowa ani myślała się nam kleić, choć wszyscy poza mną naprawdę starali się ją podtrzymać na wszelkie możliwe sposoby. Niestety z marnym skutkiem. Już na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że Inge nie dogaduje się zbyt dobrze z Nelle, mimo jej szczerych chęci, których Austriaczka nie zamierzała doceniać. Miały też zupełnie inne poglądy w bardzo wielu kwestiach, co było niezwykle widoczne. Natomiast między Michaelem a Stefanem panowało jakieś niewytłumaczalne napięcie. Dołączając do tego mnie, uciekającą się jedynie do lakonicznych odpowiedzi oraz wtrąceń i to wyłącznie do tematów poruszanych przez Inge lub Michaela. Ignorując zwłaszcza wszelkie słowa wypływające z ust Stefana. Będąc na nie zupełnie głucha. Ten wieczór po prostu nie mógł być udany. Za dużo wyrzutów i niewypowiedzianych pretensji wisiało w powietrzu. Dziękowałam przynajmniej za to, że Stefan siedzący dokładnie naprzeciw mnie, miał na tyle przyzwoitości, że nie próbował zadawać mi żadnych bezpośrednich pytań. Chociaż dobrze wiedziałam, iż z wielką ochotą by to zrobił. Ciekawość niemal go zżerała. Zapewne bał się jednak, że nasz mały sekrecik wyjdzie na jaw i jego cudowny związek popadnie jeszcze w jakieś kłopoty.
Ściskam mocniej widelec trzymany w dłoni, gdy mimowolnie spoglądam na splecione dłonie Nelle i Stefana leżące na blacie, jak jakiś niezbędny element dekoracyjny stołu. Miałam już serdecznie dość oglądania ich nieustannego okazywania sobie bliskości na każdym możliwym kroku. Inge i Michael jakoś nie musieli być przez cały czas do siebie przyklejeni. Widok tej przesadnej czułości przyprawiał mnie o ogromne pokłady zazdrości, których nigdy wcześniej nie doświadczyłam w takim nasileniu w stosunku do nikogo ani niczego. To nawet nie chodziło o ich związek, bo przecież ja na pewno nie byłam zakochana w Stefanie. Nigdy w nikim nie byłam i on nie był żadnym od tego wyjątkiem. Chodziło mi bardziej o fakt, że Nelle odebrała mi najbliższą osobą, która rozumiała mnie tak, jak nikt inny. Choćbym zaserwowała mu najbardziej pokręcony tok myślenia na świecie. Obydwoje od początku nadawaliśmy na tych samych falach. Zabrała mi też powiernika i przyjaciela. A przede wszystkim kogoś, kto stanowił dla mnie pewien rodzaj opoki i stabilności w najtrudniejszych momentach. Ich związek bezpowrotnie zniszczył naszą niepowtarzalną więź, która napawała mnie spokojem i złudnym poczuciem, że naprawdę zawsze mam na kogo liczyć.
- Heidi, może powiesz nam coś o sobie? Co takiego przygnało cię z Norwegii aż do Austrii? Nasz kraj raczej nie jest typowym kierunkiem dla mieszkańców Skandynawii - nieoczekiwanie Nelle przerzuca całą swoją uwagę na moją osobę. Co nie wróżyło niczego dobrego. Nienawidziłam być w centrum zainteresowania osób, którym za grosz nie ufałam.
- Studia. Zamierzam wykorzystać roczne stypendium, które otrzymałam z tutejszego Uniwersytetu - odpowiadam bez większych emocji. Wzbudzając olbrzymie zdziwienie u dziewczyny. Jakby było dla niej czymś dziwnym, że ktoś taki jak ja może się w ogóle ubiegać o wyższe wykształcenie.
- Gratuluję. Jaki więc kierunek może poszczycić się taką wyjątkową studentką? - miałam nieodparte wrażenie, że pyta z lekką ironią, a wściekłość na twarzy Inge tylko to potwierdzała. Widocznie i ona przejrzała Nelle, która z niewiadomego powodu próbowała mi dyskretnie dopiec. Mimo że nic jej przecież nie zrobiłam.
- Historia sztuki - spuszczam ze wstydem wzrok na blat stołu. Nieoczekiwanie zamiast dumy z powodu spełnienia swojego największego marzenia i dostania się na wymarzony kierunek, czułam że to bardzo mało ambitne w porównaniu z dziennikarstwem. W końcu nie będę miała możliwości osiągnięcia tylu zawodowych sukcesów, co ona.
- Mamy więc artystyczną duszę przy stole. To by wyjaśniało twój, wybacz za szczerość, dość ekscentryczny sposób wyrażania się. Kto jednak zrozumie artystów, chyba tylko drugi artysta - Nelle cicho chichocze, coraz lepiej sobie poczynając. Była wprost mistrzynią dyplomatycznego obrażania innych.
- Bliżej mi raczej do historyków lub znawców sztuki niż do samych twórców. Mój sposób wyrażania się, nie ma więc nic wspólnego z moją drogą kształcenia. Taka już po prostu jestem. Lubię swój styl - wzruszam ramionami. Wiedziałam, że powinnam odpuścić i zignorować wszelkie przytyki ze strony Nelle, aby ta rozmowa nie przybrała jeszcze gorszego tonu. Słowa same cisnęły się mi jednak na usta.
- Chcesz więc powiedzieć, że lubisz po prostu prowokować swoim wyglądem i zawsze być w centrum uwagi? Czy cena trwałego oszpecenia swojego ciała za buntowniczość nie jest przypadkiem zbyt wysoka? Podziwiam cię za odwagę. Ja bym się na to nie zdobyła - dziewczyna znowu przekręca moje słowa. Próbując postawić w jak najgorszym świetle. Zrobić ze mnie kogoś szukającego na siłę atencji, która w rzeczywistości była ostatnią rzeczą, na jakiej mi zależało.
- Wystarczy, Nelle! - Stefan próbuje wpłynąć na swoją ukochaną. Ona jednak zupełnie go ignoruje. Nic sobie nie robiąc z tego ostrzeżenia.
- Przecież ja nie powiedziałam niczego złego. Chcę tylko bliżej poznać Heidi i ją zrozumieć - udaje niewiniątko. - Sami zresztą przyznajcie, czy coś takiego jest naprawdę atrakcyjne? Podoba wam się to? - swoje pytanie kieruje do Michaela i Stefana. Wyprowadzając mnie jeszcze mocniej z równowagi i pogarszając poczucie własnej wartości.
- To indywidualna sprawa i nie nam to oceniać, Nelle. Heidi ma prawo wyglądać, jak tylko sobie chce. Poza tym to tylko kilka tatuaży na ręku, które akurat jej wyjątkowo pasują. Zmień więc w końcu temat, bo jest bezsensowny - Michael staje w mojej obronie. Za to Stefan uparcie milczy, co przelewa czarę goryczy. Widocznie podzielał on zdanie Nelle. W końcu poznałam jego prawdziwą opinię na mój temat. To ostatecznie mnie dobija.
- Może dla ciebie to oszpecenie i nic nieznaczące bohomazy będące nieprzemyślaną decyzją, ale dla mnie tak nie jest i nigdy nie było. Każdy tatuaż ma dla mnie duże znaczenie i przypomina o ważnym momencie w życiu do twojej wiadomości. Nie znasz mnie i dlatego przestań oceniać, bo ja nie twierdzę, że jesteś zarozumiałą i rozpuszczoną córeczką rodziców, choć na taką wyglądasz - nie wytrzymuję i zaczynam mówić wszystko, co tylko myślę. Mając gdzieś, czy ktoś poczuje się dotknięty. - Inge, naprawdę wspaniale się dzisiaj spisałaś. Dziękuję za kolację. Szkoda tylko, że towarzystwo niektórych okazało się wyjątkowo niezjadliwe. Wybaczcie, ale pójdę już do siebie. Miłego wieczoru - wstaję gwałtownie od stołu. Nie będąc w stanie dłużej znosić ani oburzonej moimi słowami Nelle, ani tym bardziej Stefana, który milczał jak zaklęty, zupełnie na nic nie reagując.
- Heidi, poczekaj - Inge próbuje mnie zatrzymać, ale kręcę tylko przecząco głową. Idąc w pośpiechu do swojego pokoju. Chciałam się znaleźć jak najdalej od wszystkich, a najlepiej od całego świata.
Wciąż będąc ogromnie wzburzoną. Otwieram na całą szerokość okno i siadam na parapecie. Przyglądając się spokojnemu i skompanemu w odcieniach nocy miastu. Próbując uspokoić swoje emocje trzymanym w dłoni papierosem. Za wszelką cenę staram się też powstrzymać łzy, które coraz mocniej cisnęły się mi do oczu. Myślałam, że przynajmniej tutaj będzie inaczej niż w Norwegii. Łudziłam się, że ludzie przestaną być dla mnie w końcu tacy podli i bezwzględni. A przede wszystkim, że przestaną mnie niesprawiedliwie oceniać. Jak widać nic się jednak w tej kwestii nie zmieniło, a to był dopiero początek. Jedna Nelle była niczym w porównaniu z konfrontacją z możliwymi pracodawcami, czy też osobami, z którymi przyjdzie mi studiować. Może naprawdę powinnam coś w sobie zmienić? Chociażby ożywić na początek trochę swoją szafę i wpuścić do niej zdecydowanie więcej kolorów niż właściwie sama czerń. Nie miałam i tak nic do stracenia.
💗💗💗💗
Z całych sił próbuję powstrzymać się przed pobiegnięciem za Heidi bez względu na konsekwencje i przeprosić za wszystko. Dobrze wiedząc, że niczym nie zasłużyła sobie na taką przykrość, jaka przed chwilą ją spotkała. Zaciskam schowane pod stołem dłonie w pięści. Starając się uspokoić, co było karkołomnym zadaniem, ponieważ nie umiałem patrzeć z obojętnością na smutek i pojawiające się w oczach łzy Norweżki. Zwłaszcza że odpowiadała za nie Nelle, w którą nie miałem bladego pojęcia, co takiego wstąpiło. Nigdy przecież nie zachowywała się w tak okropny i bezwzględny sposób. To nie było zachowanie tej życzliwej i dobrej dziewczyny, którą pokochałem. Byłem wściekły zarówno na nią, jak i na siebie. W końcu to przeze mnie Heidi znowu musiała mierzyć się z niesprawiedliwą opinią o jej osobie. Gdyby nie ja, Nelle też by tutaj dzisiaj nie było.
- Zadowolona jesteś z siebie? Poniżanie innych sprawia ci przyjemność? Czy może ja czegoś nie rozumiem? - Inge dłużej nie wytrzymuje i z ogromnym zdenerwowaniem zaczyna oskarżać Nelle. Co wcale mnie nawet nie dziwiło. Tym razem sobie na to po prostu zasłużyła. Nie mogłem mieć żadnych pretensji do blondynki.
- Słucham? Chyba trochę się zagalopowałaś. Jedyną pokrzywdzoną osobą jestem tutaj ja. To w końcu twoja przyjaciółeczka mnie obraziła i sobie poszła. Ja nic nie zrobiłam poza zadaniem jej kilku prostych pytań. Taka już jednak moja ciekawska natura - moja dziewczyna ani myśli jej być dłużna. Zapowiadało się więc na porządną kłótnię między nimi, której nikt nie byłby w stanie powstrzymać. Obydwie były zbyt uparte, aby ustąpić. Kochały też stawiać na swoim.
- Przestań udawać niewiniątko, dobrze? Myślisz, że nie wiem, o co ci chodzi? Od samego początku wieczoru probowałaś wyprowadzić naszą trójkę z równowagi różnymi docinkami, aż w końcu osiągnęłaś swój cel. Gratuluję. Jesteś mistrzynią wprowadzania fatalnej atmosfery i psucia relacji międzyludzkich - Norweżka dolewa sobie pokaźną ilość wina do kieliszka. Wypijając wszystko niemal na raz. Tego się po niej akurat nie spodziewałem.
- Przystopuj trochę, bo jeszcze się roztopisz od nadmiaru emocji, Królowo Śniegu - patrzę z niedowierzaniem na Nelle, która uśmiechała się z niemałą satysfakcją. Zwyczajnie nie mogłem uwierzyć, że naprawdę to powiedziała.
- W tym momencie przestańcie! - staram się zainterweniować, bo sytuacja zaczynała się wymykać spod kontroli.
- Inge, odpuść. Nie warto. Proszę cię - Michael również stara się uspokoić nastrój między naszymi dziewczynami. Niestety z wyjątkowo marnym skutkiem.
- Nie ma mowy. Przytyki w swoją stronę mogłabym jeszcze zignorować. Na pewno jednak nie pozwolę, aby ktokolwiek obrażał ciebie albo Heidi. Dopóki więc Nelle jej nie przeprosi. Nie ma czego tutaj szukać. Kolacja skończona - Norweżka wstaje od stołu nie mniej gwałtownie niż Heidi przed chwilą. Jakby się do tego zmówiły. - Dlaczego tak milczysz, Stefan? Jak w ogóle możesz akceptować coś takiego? Co się z tobą dzieje? Zupełnie cię nie poznaję. Zmieniłeś się i to niestety na gorsze. Naprawdę świetny z ciebie ostatnio przyjaciel. Człowiek zresztą też - dostaje się w końcu także mojej osobie. Po czym Inge odchodzi w kierunku pokoju Heidi, posyłając mi na odchodne pełne rozczarowania i złości spojrzenie, na które mimo wszystko zasługiwałem. Tylko tego mi brakowało, abyśmy popadli w konflikt.
- Idziemy. Chyba słyszałeś Inge. Ona nie życzy sobie naszej obecności w swoim mieszkaniu - Nelle z niemałym oburzeniem nalega na nasze wyjście. Czując się okropnie dotknięta, choć sama doprowadziła do tego wszystkiego.
- Poczekaj w samochodzie. Ja za chwilę do ciebie dołączę - podaję jej kluczyki. Mając zamiar później sobie z nią wszystko porządnie wyjaśnić. Najpierw musiałem wyjaśnić jednak sprzeczkę z przyjaciółmi, którą bezsensownie wywołała. Coś takiego nie mogło nas poróżnić.
- Jak sobie chcesz - z grymasem niezadowolenia opuszcza pośpiesznie mieszkanie. Nie siląc się na żadne pożegnanie z kimkolwiek.
- Widzisz, do czego doprowadziłeś? Dlaczego mi nie powiedziałeś, że to właśnie Heidi u was zamieszka? Co ty sobie myślałeś? - pytam z wyrzutem Michaela, który zaczyna zbierać talerze ze stołu. Po części obwiniając go za całą tę farsę.
- A co by to zmieniło? Heidi prędzej czy później i tak o wszystkim by się dowiedziała. Stefan to ty zawaliłeś i dobrze o tym wiesz - odpowiada mi ze złością. Jeszcze w komplecie tylko tego brakowało, abyśmy i my się ze sobą pokłócili.
- Wiele by właśnie zmieniło. Gdybym wiedział, jak się mają sprawy. W życiu nie przyszedłbym tu dzisiaj z Nelle. Najpierw porozmawiałbym z Heidi i wszystko jej wytłumaczył. To musiał być dla niej szok, gdy zobaczyła nas razem - próbuję się tłumaczyć. Nie chcąc przyznać, że najzwyczajniej w świecie to wszystko jest moją winą.
- Wytłumaczyć powinieneś jej wszystko już dawno temu, a nie skończyć bez żadnego słowa wasz wirtualny romans. Wiesz, jak ją to pewnie dotknęło? Zachowałeś się jak ostatni cham. Wykorzystałeś ją - Michael ani myślał przestać mi wypominać mojego fatalnego zachowania. Przy okazji tylko powiększając już i tak ogromne wyrzuty sumienia.
- To nie był żaden romans! My się tylko przyjaźniliśmy - bronię się mimowolnie przed jego insynuacjami.
- Tak się przyjaźniłeś z Heidi, jak ja przyjaźnię z Inge. Pomijając już sam początek waszej znajomości. Przecież ty miesiącami nie potrafiłeś rozstać się ze swoim telefonem. Ciągle się do niego szczerzyłeś jak jakiś ostatni głupek. Rozmawialiście ze sobą z Heidi godzinami. Niekiedy niemal całymi nocami. Tak na pewno nie wygląda przyjaźń. Poza tym myślisz, że nie widziałem, jak na nią dzisiaj patrzyłeś? Ty ją od dawna już kochasz. Dlaczego się tak oszukujesz? Gdyby nie pójście na łatwiznę z Nelle. Szalałbyś z radości, że Heidi właśnie tu będzie teraz studiować i znajdzie się tak blisko ciebie - patrzę na Michaela, jak na kogoś nienormalnego. Zupełnie nie zgadzając z tym że mógłbym pomylić się z wyborem swojej życiowej partnerki.
- Kocham tylko i wyłącznie Nelle - upieram się. Będąc pewnym swoich uczuć do dziewczyny.
- Stefan, masz wyjątkową tendencję do błędnego odczytywania swoich uczuć i wybierania najprostszych rozwiązań dotyczących związków. Kiedyś jeszcze się na tym niestety przejedziesz. Oby tylko nie było wtedy za późno - kręci z dezaprobatą głową nade mną. - Gdybyś jeszcze nie wiedział, to jest zdecydowana różnica między ślepym zauroczeniem, a prawdziwą miłością. Przemyśl to sobie wreszcie. Tyle razy cię już prosiłem. Więcej nie mam zamiaru.
- Michi, przestań robić mi jakieś psychoanalizy. Sam chyba najlepiej wiem, co czuję. Jestem z właściwą dziewczyną i nic tego nie zmieni - staram się usilnie przekonać do tego także siebie i zagłuszyć te lekkie wątpliwości, które od czasu do czasu się we mnie z niewiadomego powodu pojawiały.
- Zadowolona jesteś z siebie? Poniżanie innych sprawia ci przyjemność? Czy może ja czegoś nie rozumiem? - Inge dłużej nie wytrzymuje i z ogromnym zdenerwowaniem zaczyna oskarżać Nelle. Co wcale mnie nawet nie dziwiło. Tym razem sobie na to po prostu zasłużyła. Nie mogłem mieć żadnych pretensji do blondynki.
- Słucham? Chyba trochę się zagalopowałaś. Jedyną pokrzywdzoną osobą jestem tutaj ja. To w końcu twoja przyjaciółeczka mnie obraziła i sobie poszła. Ja nic nie zrobiłam poza zadaniem jej kilku prostych pytań. Taka już jednak moja ciekawska natura - moja dziewczyna ani myśli jej być dłużna. Zapowiadało się więc na porządną kłótnię między nimi, której nikt nie byłby w stanie powstrzymać. Obydwie były zbyt uparte, aby ustąpić. Kochały też stawiać na swoim.
- Przestań udawać niewiniątko, dobrze? Myślisz, że nie wiem, o co ci chodzi? Od samego początku wieczoru probowałaś wyprowadzić naszą trójkę z równowagi różnymi docinkami, aż w końcu osiągnęłaś swój cel. Gratuluję. Jesteś mistrzynią wprowadzania fatalnej atmosfery i psucia relacji międzyludzkich - Norweżka dolewa sobie pokaźną ilość wina do kieliszka. Wypijając wszystko niemal na raz. Tego się po niej akurat nie spodziewałem.
- Przystopuj trochę, bo jeszcze się roztopisz od nadmiaru emocji, Królowo Śniegu - patrzę z niedowierzaniem na Nelle, która uśmiechała się z niemałą satysfakcją. Zwyczajnie nie mogłem uwierzyć, że naprawdę to powiedziała.
- W tym momencie przestańcie! - staram się zainterweniować, bo sytuacja zaczynała się wymykać spod kontroli.
- Inge, odpuść. Nie warto. Proszę cię - Michael również stara się uspokoić nastrój między naszymi dziewczynami. Niestety z wyjątkowo marnym skutkiem.
- Nie ma mowy. Przytyki w swoją stronę mogłabym jeszcze zignorować. Na pewno jednak nie pozwolę, aby ktokolwiek obrażał ciebie albo Heidi. Dopóki więc Nelle jej nie przeprosi. Nie ma czego tutaj szukać. Kolacja skończona - Norweżka wstaje od stołu nie mniej gwałtownie niż Heidi przed chwilą. Jakby się do tego zmówiły. - Dlaczego tak milczysz, Stefan? Jak w ogóle możesz akceptować coś takiego? Co się z tobą dzieje? Zupełnie cię nie poznaję. Zmieniłeś się i to niestety na gorsze. Naprawdę świetny z ciebie ostatnio przyjaciel. Człowiek zresztą też - dostaje się w końcu także mojej osobie. Po czym Inge odchodzi w kierunku pokoju Heidi, posyłając mi na odchodne pełne rozczarowania i złości spojrzenie, na które mimo wszystko zasługiwałem. Tylko tego mi brakowało, abyśmy popadli w konflikt.
- Idziemy. Chyba słyszałeś Inge. Ona nie życzy sobie naszej obecności w swoim mieszkaniu - Nelle z niemałym oburzeniem nalega na nasze wyjście. Czując się okropnie dotknięta, choć sama doprowadziła do tego wszystkiego.
- Poczekaj w samochodzie. Ja za chwilę do ciebie dołączę - podaję jej kluczyki. Mając zamiar później sobie z nią wszystko porządnie wyjaśnić. Najpierw musiałem wyjaśnić jednak sprzeczkę z przyjaciółmi, którą bezsensownie wywołała. Coś takiego nie mogło nas poróżnić.
- Jak sobie chcesz - z grymasem niezadowolenia opuszcza pośpiesznie mieszkanie. Nie siląc się na żadne pożegnanie z kimkolwiek.
- Widzisz, do czego doprowadziłeś? Dlaczego mi nie powiedziałeś, że to właśnie Heidi u was zamieszka? Co ty sobie myślałeś? - pytam z wyrzutem Michaela, który zaczyna zbierać talerze ze stołu. Po części obwiniając go za całą tę farsę.
- A co by to zmieniło? Heidi prędzej czy później i tak o wszystkim by się dowiedziała. Stefan to ty zawaliłeś i dobrze o tym wiesz - odpowiada mi ze złością. Jeszcze w komplecie tylko tego brakowało, abyśmy i my się ze sobą pokłócili.
- Wiele by właśnie zmieniło. Gdybym wiedział, jak się mają sprawy. W życiu nie przyszedłbym tu dzisiaj z Nelle. Najpierw porozmawiałbym z Heidi i wszystko jej wytłumaczył. To musiał być dla niej szok, gdy zobaczyła nas razem - próbuję się tłumaczyć. Nie chcąc przyznać, że najzwyczajniej w świecie to wszystko jest moją winą.
- Wytłumaczyć powinieneś jej wszystko już dawno temu, a nie skończyć bez żadnego słowa wasz wirtualny romans. Wiesz, jak ją to pewnie dotknęło? Zachowałeś się jak ostatni cham. Wykorzystałeś ją - Michael ani myślał przestać mi wypominać mojego fatalnego zachowania. Przy okazji tylko powiększając już i tak ogromne wyrzuty sumienia.
- To nie był żaden romans! My się tylko przyjaźniliśmy - bronię się mimowolnie przed jego insynuacjami.
- Tak się przyjaźniłeś z Heidi, jak ja przyjaźnię z Inge. Pomijając już sam początek waszej znajomości. Przecież ty miesiącami nie potrafiłeś rozstać się ze swoim telefonem. Ciągle się do niego szczerzyłeś jak jakiś ostatni głupek. Rozmawialiście ze sobą z Heidi godzinami. Niekiedy niemal całymi nocami. Tak na pewno nie wygląda przyjaźń. Poza tym myślisz, że nie widziałem, jak na nią dzisiaj patrzyłeś? Ty ją od dawna już kochasz. Dlaczego się tak oszukujesz? Gdyby nie pójście na łatwiznę z Nelle. Szalałbyś z radości, że Heidi właśnie tu będzie teraz studiować i znajdzie się tak blisko ciebie - patrzę na Michaela, jak na kogoś nienormalnego. Zupełnie nie zgadzając z tym że mógłbym pomylić się z wyborem swojej życiowej partnerki.
- Kocham tylko i wyłącznie Nelle - upieram się. Będąc pewnym swoich uczuć do dziewczyny.
- Stefan, masz wyjątkową tendencję do błędnego odczytywania swoich uczuć i wybierania najprostszych rozwiązań dotyczących związków. Kiedyś jeszcze się na tym niestety przejedziesz. Oby tylko nie było wtedy za późno - kręci z dezaprobatą głową nade mną. - Gdybyś jeszcze nie wiedział, to jest zdecydowana różnica między ślepym zauroczeniem, a prawdziwą miłością. Przemyśl to sobie wreszcie. Tyle razy cię już prosiłem. Więcej nie mam zamiaru.
- Michi, przestań robić mi jakieś psychoanalizy. Sam chyba najlepiej wiem, co czuję. Jestem z właściwą dziewczyną i nic tego nie zmieni - staram się usilnie przekonać do tego także siebie i zagłuszyć te lekkie wątpliwości, które od czasu do czasu się we mnie z niewiadomego powodu pojawiały.
- Dokąd idziesz? Jeszcze nie skończyliśmy - Michael patrzy na mnie z niezrozumieniem, gdy podnoszę się z zajmowanego krzesła bez słowa uprzedzenia.
- Muszę przeprosić Heidi i z nią porozmawiać. Nie mogę tak tego zostawić - wiedziałem, że czeka mnie trudna przeprawa z dziewczyną, ale dłużej nie mogłem uciekać przed konsekwencjami swoich wyborów. Ona zasługiwała na sensowne wyjaśnienia z mojej strony.
- To raczej nie jest najlepszy pomysł. Daj jej trochę ochłonąć. Obecnie jedyne co zrobi, to pośle cię do diabła - radzi mi życzliwie.
- Czas nic nie zmieni. Heidi i tak zbyt długo czekała - zbieram się na odwagę. Po czym idę pod pokój Norweżki, pukając niepewnie w drzwi. Nie czekam następnie na zaproszenie i przekraczam jego próg. Natrafiając już na wstępie na wciąż mocno zagniewaną Inge.
- Co ty tutaj robisz? To raczej Nelle powinna się tu z łaski swojej pofatygować - pyta, stając przede mną ze skrzyżowanymi ramionami. Zasłaniając sobą brunetkę.
- Chciałbym porozmawiać z Heidi. Możemy? - wychylam się zza Inge. Mając nadzieję, że mimo wszystko się zgodzi.
- W porządku. Nie martw się, Inge. Nic mi nie będzie. Już się uspokoiłam - blondynka posyła jej ostatnie pełne troski spojrzenie, po czym zostawia nas z lekkim zawahaniem samych. Nigdy w życiu bym nie przypuszczał, że moje pierwsze spotkanie z Heidi na żywo po tylu miesiącach, będzie się odbywało w takiej okropnej atmosferze. Podchodzę z lekką obawą bliżej okna, przy którym się znajdowała. Nie mając pojęcia, jak mam w ogóle zacząć z nią rozmawiać. Ironią losu było to, że nigdy wcześniej nie mieliśmy z tym żadnych problemów.
- Czego jeszcze ode mnie chcesz? Wszystko jest chyba dostatecznie jasne - Heidi odzywa się jako pierwsza. Będąc wyjątkowo nieprzychylnie do mnie nastawiona. Czego innego mogłem się zresztą spodziewać.
- Chciałem cię bardzo przeprosić - zaczynam, próbując lekko dotknąć jej dłoni, ale natychmiast ją zabiera. Sam już nie wiedziałem, czy zrobiła to z powodu złości, czy może z powodu nabytej od najmłodszych lat nieufności?
- Za co? Za swoją wspaniałą dziewczynę, czy może za swoje kłamstwa i zabawę moją osobą? Jesteś zwykłym tchórzem, Stefan. Zwyczajnym, pospolitym tchórzem - odwraca swój wzrok ode mnie. Zaczynając od nowa wpatrywać się w widoki zza oknem.
- Naprawdę bardzo mi przykro. Wiem, że zachowałem się fatalnie. Nigdy jednak nie chciałem cię skrzywdzić. Ja tylko...
- Dość. Nie chcę tego słuchać! Nie obchodzą mnie już twoje marne tłumaczenia. Po prostu stąd wyjdź. Nie mogę na ciebie patrzeć - wskazuje mi ręką na drzwi.
- Heidi, proszę cię. Porozmawiajmy spokojnie - niemal już błagam. Tęskniłem za nią i chciałem, aby nasze relacje wróciły do jako takiego stanu normalności. Przede wszystkim, teraz gdy tu zamieszkała. Nie wyobrażałem sobie, że zostaniemy wrogami.
- Powiedziałam, wyjdź! - Heidi podnosi swój głos, dając mi stanowczo do zrozumienia, że nie miałem czego tu szukać. Wyglądało na to, że zraniłem ją za mocno, aby mogła mi kiedykolwiek wybaczyć. A już na pewno nie w najbliższym czasie.
Opuszczam pokój, czując się wprost fatalnie. Zaczynałem coraz bardziej żałować, że zerwałem z Norweżką wszelki kontakt. W dodatku, gdy na własne oczy widziałem, jak bardzo ją to dotknęło. Mogłem to przecież rozwiązać na tysiąc innych sposobów. Aktualnie było już na to niestety za późno. W okropnym humorze zmierzam więc do wyjścia z mieszkania. Po drodze wchodząc jeszcze do salonu z zamiarem pożegnania z Michaelem i przeproszenia Inge. Nie chcąc rozstawać się z nią w gniewie. Widząc jednak minę przyjaciela, który mocno przytulał do siebie dziewczynę odwróconą do mnie plecami. Jasno sugerując mi, że dziś na pewno nie dojdę z nią do porozumienia. Po prostu wychodzę. Mając wszystkiego serdecznie dość. Ten wieczór zwyczajnie nie mógł się gorzej potoczyć.
- Nareszcie. Ile można na ciebie czekać - gdy tylko wsiadam do samochodu. Nelle od razu na mnie naskakuje. Była wściekła jak chyba jeszcze nigdy. - Ugłaskałeś już swoich cudownych przyjaciół? Zapanowała między wami zgoda?
- Dzięki tobie niestety nie. Co to wszystko miało w ogóle znaczyć? - żądam jakichś wyjaśnień. Dogłębnie rozczarowany jej zachowaniem.
- Ty też mnie obwiniasz? Naprawdę nie widzisz, że Inge mnie od samego początku nie cierpi. Teraz jeszcze ta jej okropna przyjaciółeczka. Duet marzeń normalnie - na samo wspomnienie dziewczyn na jej twarzy pojawia się spory grymas. - Chcę wiedzieć, co cię łaczyło z tą dziewuchą niemającą w sobie ani za grosz kultury - Nelle nieoczekiwanie zadaje mi zaskakujące pytanie, którego w życiu bym się nie spodziewał usłyszeć. Skąd się u niej wzięły w ogóle takie przypuszczenia? Nie mogła przecież o niczym wiedzieć.
- Po pierwsze ona ma na imię Heidi i przestań ją w tym momencie obrażać. Po drugie nic nas ze sobą nie łączyło - kłamię, dobrze wiedząc, że prawda nie wchodziła w grę. Nelle w życiu by tego nie zrozumiała.
- Masz mnie za jakąś kretynkę? Myślisz, że nie widziałam, jak na nią patrzysz? Takimi spojrzeniami na pewno nie obdarza się obcych sobie osób - Nelle po raz kolejny wykazuje się niezwykłą bystrością. Zaczynałem również podejrzewać, że to ze zwykłej zazdrości, starała się uprzykrzyć ten wieczór Heidi.
- Zupełnie nie wiem, o co ci chodzi - idę w zaparte. Skupiając się na prowadzeniu samochodu. - Myślę, że powinnaś przeprosić Heidi oraz Inge i to jak najszybciej.
- Świetnie! Kłam dalej. W dodatku znowu to ja jestem tą winną - obraża się. Nie odzywając przez resztę drogi ani słowem. Szczerze wątpiłem, że kiedykolwiek zrozumiem kobiety. Skoro w ciągu kilkunastu minut, aż trzy zdążyły się na mnie śmiertelnie obrazić.
Zamykam oczy i opieram głowę o pokrytą kafelkami ścianę prysznica. Z nadzieją, że zimna woda skutecznie ostudzi moje emocje, a myśli o Heidi przestaną być tymi dominującymi. Na nic się to jednak nie zdawało. Wciąż przed oczami miałem jej uśmiechniętą twarz, którą tak często wirtualnie widywałem. Jakby tego było mało, niespodziewanie powracały też uporczywe wspomnienia naszej wspólnej nocy. Dotyk jej dłoni, smak jej ust. Zupełnie nie rozumiałem, co się ze mną do cholery działo. Przecież byłem szczęśliwy z Nelle i niczego mi przy niej nie brakowało.
- Przepraszam. Miałam ciężki dzień i wypiłam chyba za dużo wina, przez co lekko mnie poniosło. Jutro je obydwie szczerze przeproszę - nieoczekiwanie Nelle dołącza do mnie. Przytulając do moich pleców. - Wybacz mi, proszę. - mówi. Zmuszając, abym się do niej odwrócił.
- Obiecujesz, że już nigdy czegoś takiego nie zrobisz? - pytam z lekkim uśmiechem, który wkrada się mi na usta z powodu jej przeprosin.
- Obiecuję. To się nigdy więcej nie powtórzy - całuje mnie lekko z zadowoleniem. Po czym z każdą sekundą zdecydowanie pogłębia ten w założeniu niewinny pocałunek. Dobrze wiedziałem, do czego dziewczyna zmierzała, ale ja nie potrafiłem się poddać jej pragnieniu bliskości. Zbyt wiele się dzisiaj wydarzyło.
- Przepraszam, ale nie mam ochoty. Jestem zmęczony - odsuwam się lekko od niej. Całując delikatnie w czoło. - Kocham cię - zapewniam. Po czym zostawiam ją mocno zdezorientowaną. Byłem jednak w stanie skupić się wyłącznie na tym, jak mam skutecznie przeprosić Heidi i sprawić, aby mi wybaczyła.