04.11.2020
Po niemającym swojego końca przez wyjątkowo długie minuty staniu w korku, który jak na złość ciągnął się dziś z niewiadomego dla mnie powodu, niemal przez cały Salzburg. Znacząco utrudniając tym samym moje dotarcie na miejsce o umówionej wcześniej porze. Parkuję samochód w jednej z ładniejszych dzielnic, położonej lekko na obrzeżach miasta, gdzie w otoczeniu sporej ilości różnorakiej zadbanej zieleni i równomiernie posadzonych rabatek kwiatowych w masywnych doniczkach, których na chodnikach absolutnie nie brakowało, mieściło się mieszkanie Nelle, które dostała w prezencie od rodziców zaraz po ukończeniu swoich dziennikarskich studiów. Będąc dzięki temu niezwykle szczęśliwą z powodu pełnego usamodzielnienia oraz dumną z gustownie prezentującego się wnętrza jej nowego lokum, które podobno niemal w całości sama urządziła i to od najmniejszych podstaw.
Prawie za każdym razem uwielbiała się chwalić tą dość zaskakującą ciekawostką przy okazji wizyt różnorakich gości, jakich bardzo często mogło się u niej spotkać. Zwłaszcza w weekendy, kiedy to z wielką chęcią zapraszała swoich znajomych. Towarzyskie spotkania od zawsze były dla niej codziennością, bez której po prostu nie mogła się obejść. Nelle wprost kochała dzielić się swoim życiem z innymi, co niekiedy bywało naprawdę mocno męczące, a przynajmniej ja tak się z tym często czułem. Głównie przez to, że od zawsze o wiele bardziej ceniłem sobie spokojny odpoczynek i prywatność, niż nadal jakby nie było moja obecna dziewczyna, która powinna być dla mnie najważniejszą osobą na tej planecie, a od kilku dni chyba nie do końca tak niestety było, co mimowolnie wprawiało mnie w liczne powody do zmartwień i niedające spokoju spore wyrzuty sumienia. Mimo usilnych starań nic nie mogłem jednak poradzić na swoje nieoczekiwane negatywne odczucia względem jej osoby.
Opieram dłonie o kierownicę, wpatrując się przez dłuższą chwilę bez większego celu przed siebie. Starając, choć na moment wyciszyć szalejący w mojej głowie nawał różnorakich myśli, niedający mi już od dawna spokoju, co przynosi i tak wyjątkowo marny skutek. Musiałem sam przed sobą nareszcie się przyznać, że ostatnio niezwykle mocno pogubiłem się w swoich uczuciach i ich adresatkach. Dłużej nie dało się temu zaprzeczać. Nigdy dotąd nie czułem się tak zagubiony i bezsilny, jak właśnie w ciągu ostatnich tygodni z całym tym emocjonalnym galimatiasem, który towarzyszył mi dosłownie w każdej sekundzie. Przez co po raz pierwszy kompletnie nie wiedziałem, jak mam to wszystko rozwiązać, a przede wszystkim, jakiego ostatecznego wyboru powinienem dokonać, aby mieć poczucie, że na pewno postąpiłem słusznie i niczego potem przypadkiem w przyszłości nie żałować.
Było to o tyle trudne, że z każdym następnym dniem miałem coraz mniejszą pewność, co tak naprawdę czuję, a już na pewno do kogo. W jednej chwili potrafiłem być prawie pewien, że nadal mimo wszystko kocham Nelle i chcę zawalczyć o nasz związek, aby w następnej mieć nieodpartą ochotę na rzucenie wszystkiego i pobiegnięcie do Heidi. Wyznając jej, że jest dla mnie tą najważniejszą i żadna inna się nie liczy. Choć doskonale przy tym wiedziałem, że szanse na odwzajemnienie przez nią tego są praktycznie równe zeru. Zwłaszcza biorąc pod uwagę jej stosunek do miłości i mojej osoby. Byłem wprost przekonany, że uważała mnie jedynie za swojego przyjaciela i nikogo więcej. Na każdym kroku to przecież zaznaczała w naszych licznych rozmowach. Heidi od zawsze była dla mnie nieodgadnioną zagadką w sferze swoich uczuć. Wątpiłem jednak, abym tym razem się mylił w kwestii jakichkolwiek szans u niej. Lepiej nie było sobie robić niepotrzebnej złudnej nadziei, a potem gorzko się rozczarować. Dlatego wciąż nie miałem pojęcia, jak nasza rozmowa z Nelle ma się za chwilę w ogóle potoczyć. Czy miałem dać jej jeszcze jedną szansę, czy może wszystko między nami definitywnie zakończyć? Przez tę towarzyszącą mi nienawidzę i wewnętrzne rozdarcie wolałem nieustannie przekładać nasze spotkanie, uciekając się przy tym do najprzeróżniejszych wymówek. Tak było przynajmniej do dzisiaj, kiedy to wyczerpał się mi wachlarz uników i chcąc nie chcąc musiałem przystać na nalegania Nelle, odnośnie przeprowadzenia między nami poważnej rozmowy na temat naszej dalszej przyszłości, na którą już od dłuższego czasu wyczekiwała.
Dzwonię niepewnie dzwonkiem do drzwi od mieszkania brunetki, zaczynając ogromnie żałować, że jej uległem i zgodziłem się na spotkanie tutaj, a nie na jakimś neutralnym gruncie, gdzie byłem przekonany, że byłoby o wiele łatwiej prowadzić naszą konwersację. Chcąc opanować swoje zdenerwowanie, biorę głęboki wdech, po czym staram się wykrzesać z siebie, choć odrobinę entuzjazmu. To w końcu była Nelle. Moja kochana Nelle. Ta sama, poza którą nie widziałem świata przez ostatnie długie miesiące i nie mogłem wytrzymać dnia bez zobaczenia się z nią, czy przynajmniej naszej krótkiej rozmowy. Jakim cudem to wszystko mogło tak szybko ulec, aż tak drastycznej zmianie? To wprost nie mieściło się mi w głowie. Po raz pierwszy w życiu zaczynałem się też na własnej skórze przekonywać, jak relacje międzyludzkie mogą być niesamowicie skomplikowane i nieprzewidywalne, a jedno niefortunne wydarzenie może wywrócić, całe wydawać by się mogło zaplanowane życie do góry nogami.
- Stefan, jednak przyszedłeś. Tak strasznie się cieszę, że cię widzę. Zaczynałam już powoli myśleć, że znowu ci coś wypadło - Nelle po trwającym dla mnie wieczność oczekiwaniu, staje w końcu w drzwiach z ledwie zauważalnym i miałem nieodparte wrażenie, że mocno wymuszonym uśmiechem na ustach. Jakby tego było mało, znajdowała się w wyjątkowo fatalnym stanie z czerwonymi i lekko zapuchniętymi oczami, co wywołać mógł tylko i wyłącznie wielogodzinny płacz. Na dodatek na twarzy nie miała ani grama makijażu, a jej strój składał się z dość wypłowiałego już dresu. Było to do niej zupełnie niepodobne. W końcu lepsze ubrania wkładała na siebie, chociażby do ćwiczeń. Na co dzień prezentowała się zawsze nienagannie i elegancko. Choćby nawet miała spędzić cały dzień sama w domu. - Wejdź, proszę - uchyla szerzej drzwi. Zapraszając mnie do środka z ogromną nadzieją rysującą się na jej twarzy, zapewne dotyczącą naszego pogodzenia.
- Przepraszam za spóźnienie, ale były straszne korki. Myślałem, że już tu nie dojadę - tłumaczę się niezbyt składnie. - Coś się stało? - pytam niepewnie, zaczynając się coraz bardziej martwić o Nelle, gdy zauważam, że oczy zaczynają się jej coraz bardziej szklić. Znajdowała się praktycznie na granicy płaczu.
- Poza tym, że całe życie się mi sypie, to wszystko jest w jak najlepszym porządku - odpowiada mi z drżącym od emocji głosem, wybuchając następnie głośnym płaczem pełnym bezradności. Nigdy jeszcze nie widziałem dziewczyny w takiej emocjonalnej rozsypce. To zupełnie nie było w jej stylu. Doprowadzenie Nelle do płaczu było w końcu nie lada sztuką.
- Już dobrze. Nie płacz. Spokojnie - niewiele myśląc, przyciągam ją do siebie. Mocno przytulając z nadzieją, że to pomoże się jej uspokoić. Do tej pory nawet największe niepowodzenia potrafiła przyjmować z niezachwianym spokojem i niesłabnącą pewnością w swoje możliwości. Co więc sprawiło, że wszystko się tak drastycznie zmieniło?
- Jak mam nie płakać, skoro cały świat sprzysiągł się przeciw mnie? Wszystko się mi wali, jak jakiś domek z kart - szlocha z poczuciem ogromnej goryczy, wprawiając mnie w spore zdziwienie. Kompletnie nie miałem pojęcia, co takiego mogło tak bardzo zdołować brunetkę. Do niedawna nie miała w końcu żadnych większych problemów. Jej życie było praktycznie bezproblemowe.
- Usiądźmy i porozmawiajmy na spokojnie, dobrze? - zachęcam ją. Chcąc, aby wyrwała się z tej rozpaczy, w której kto wie, od jakiego już czasu się znajdowała.
- To będzie raczej długa historia. Wątpię, abyś miał ochotę tego słuchać - próbuje zrobić wszystko, aby tylko uniknąć prawdopodobnie trudnych dla niej zwierzeń.
- Mam czas - zapewniam, choć w głowie kołatała się mi myśl, że wstępnie byłem przecież umówiony wieczorem z Heidi. Nie mogłem jednak w żadnym wypadku zostawić Nelle w takim stanie. Ona jak nigdy potrzebowała teraz obecności drugiego człowieka.
- Jeśli tak mówisz - udaje się w stronę kanapy, sięgając po pudełko chusteczek. Czekając cierpliwie, aż do niej dołączę. Po czym na powrót się we mnie wtula, a ja jej na to bez żadnego słowa pozwalam. Nie potrafiąc odtrącić, gdy znajdowała się w tak złym stanie. Zapominam nawet o całej tej złości, którą jeszcze kilkanaście minut wcześniej na nią odczuwałem.
- Nelle, co się dzieje? - patrzę jej prosto w oczy, oczekując jakichś sensownych wyjaśnień.
- Wszystko. Zaczynając od tego, że Melinda nie chce mnie znać. Nawet interwencja Chrisa na niewiele się w tym przypadku zdała. Z dnia na dzień wyrzuciła mnie z ich życia i jest głucha na jakiekolwiek moje prośby, a przecież ja po prawdzie nic jej nie zrobiłam. Dlaczego ona jest wobec mnie taka okrutna? - kręci ze zrezygnowaniem głową, nie umiejąc tego zrozumieć. I choć współczułem Nelle, to rozumiałem też w pełni decyzję jej przyjaciółki. Bycie naocznym świadkiem tego, jak Nelle okrutnie potraktowała Heidi, na pewno było wyjątkowo nieprzyjemnym przeżyciem. Trudno było przejść obok czegoś takiego obojętnie i udawać, że nic się nie stało. Nelle sama była sobie winna. Dlatego zło, które chciała wyrządzić, wracało do niej teraz ze zdwojoną siłą.
- Daj jej trochę czasu, aby emocje między wami opadły. Wtedy na pewno będzie łatwiej dojść z nią do jakiegoś porozumienia - radzę. Czując, że to jedyne dobre rozwiązanie w tej aktualnie mocno skomplikowanej między nimi sytuacji.
- Wątpię. Melinda jest strasznie zasadnicza. Gdy coś sobie postanowi, bardzo rzadko zmienia zdanie, a mi naprawdę ich bardzo brakuje. To byli w końcu moi najlepsi przyjaciele - rozumiałem jej żal. Sam też nie wyobrażałbym sobie stracić swojej przyjaźni z Inge i Michaelem. - W dodatku jakby tego było mało, w pracy narzucają na mnie ogromną presję, z którą nie daje sobie powoli rady. Przez to nie mogę się na niczym skupić i popełniam błąd za błędem. Ostatnio redaktor naczelny zagroził mi nawet zwolnieniem - znowu zaczyna głośno płakać, chowając swoją twarz w moją bluzę.
- To na pewno przejściowy kryzys. Musisz się tylko wziąć w garść i w pracy koncentrować wyłącznie na niej. Każdemu zdarzają się gorsze dni, czy jakieś potknięcia. Nikt nie jest ideałem - gładzę ją delikatnie po włosach. Nie mogąc patrzeć na jej smutek i wyraźne cierpienie.
- Jak mam to zrobić, gdy nieustannie zadręczam się tym, że ze sobą nie rozmawiamy? Stefan, tęsknota za tobą mnie dobija. Ja tak bardzo cię kocham i nie mogę znieść faktu, że wszystko między nami tak teraz fatalnie wygląda. To jakiś koszmar. Nie mogę znieść twojego odtrącenia - przemawia przez nią prawdziwa desperacja. - Zdecydowałeś już, co będzie z nami dalej? Ja naprawdę nie mogę Cię stracić. Nikt nie jest dla mnie tak ważny, jak ty - zadaje mi w końcu pytanie, na które sam nie znałem dobrej odpowiedzi. Mimo że poszukiwałem jej nieustanie od kilku już dobrych dni.
- Nie wiem, Nelle. Nie mam pojęcia, czy będę w stanie zapomnieć o tym, co się stało. To, co zrobiłaś było wyjątkowo podłe - po dłuższej chwili milczenia odpowiadam zgodnie z prawdą. Nie chcąc w żadnej kwestii okłamywać dziewczyny.
- Błagam cię, wybacz mi moje ostatnie fatalne zachowanie. Wiem, że przesadziłam. Przysięgam, że się zmienię. Zacznę się dużo bardziej starać. Zrobię wszystko, co zechcesz. Tylko daj mi jeszcze jedną szansę - nalega, a ja zaczynałem mieć coraz większy mętlik w głowie. Jak powinienem postąpić? Czego ja w ogóle chcę?
- Potrzebuję cię, Stefan - brzmi niemal rozpaczliwie, zbliżając swoją twarz coraz bardziej do mojej, a sekundę później zaczynamy się nieśpiesznie całować. Jakbyśmy robili to po raz pierwszy. Nic już jednak nie było takie same jak za pierwszym razem. Nie miałem nawet najmniejszej pewności, że dobrze robię, ale nie umiałem odtrącić Nelle, gdy była taka pogubiona. Przecież gdybym to zrobił, to do reszty by się załamała, a do tego nie mogłem w żadnym wypadku dopuścić. Byłem w końcu w jakiejś części za nią odpowiedzialny i musiałem teraz wyciągnąć jakoś z tego dołka, w którym się niespodziewanie znalazła. To dlatego nie protestuję, gdy znacznie pogłębia nasze w pierwotnym założeniu niewinne pocałunki, przesuwając się przy tym zgrabnie na moje kolana. Natychmiast znacząco rozbudzając moje pożądanie względem jej osoby. Komuś takiemu jak Nelle niezwykle trudno było się oprzeć. A ja nie byłem w tym wyjątkiem. - Chcę się z tobą kochać. Teraz - szepcze mi do ucha, przygryzając lekko jego płatek. Ściągając w pośpiechu ze mnie bluzę i swoją koszulkę.
- Nelle, zaczekaj. Powinniśmy najpierw dokończyć naszą rozmowę. Nie możemy tego zostawić w takim stanie - chcę lekko ostudzić jej entuzjazm. Obawiając się, że znowu wszystko robimy nie tak. Za bardzo się z pewnymi sprawami śpiesząc. Nie rozwiązując ówcześnie do końca poważnych problemów, jak powinni to robić dorośli ludzie.
- Później. Proszę cię, nie psujmy tego. Niczego teraz bardziej nie potrzebuję jak twojej bliskości. Chcę o wszystkim przynajmniej na moment zapomnieć. Tak bardzo mi tego brakowało - sięga do mojego paska od spodni ani myśląc ustąpić. W końcu więc jej ulegam, biorąc na ręce i zanosząc do sypialni. Która przez następne długie minuty jest świadkiem naszych uniesień i na nowo rozbudzonej między nami namiętności. Mającej na celu przypieczętowanie naszego pogodzenia.
Po wszystkim wpatruję się w sufit z mocno mieszanymi uczuciami. Będąc po prostu skołowanym. Zamiast błogości i szczęścia, zaczynam odczuwać tylko jakieś irracjonalne wyrzuty sumienia i rozgoryczenie. Czując się na pewien sposób nie w porządku w stosunku do Heidi, choć przecież to Nelle była moją dziewczyną i nie robiłem niczego złego. Dlaczego więc miałem wrażenie, jakbym zdradził z nią właśnie Heidi? Mimo że była wyłącznie moją przyjaciółką? Zdecydowanie coś było ostatnio ze mną mocno nie tak. To absolutnie nigdy nie powinno w taki sposób wyglądać.
- Co się dzieje? - Nelle opiera się lekko na łokciu, patrząc na mnie z troską. Wolną dłonią zaczynając kreślić jakieś tylko sobie znane wzory na moim ramieniu.
- Nic. Wszystko jest w porządku. Próbuję się jedynie oswoić z myślą, że znowu mam cię obok - staram się ją przekonać. Całując lekko w czoło. - Od teraz wszystko będzie dobrze, prawda? - szukam u niej jakiegoś zapewnienia. Naiwnie się łudząc, że rzeczywiście tak będzie.
- Oczywiście. Już ja o to na pewno zadbam. Razem dokonamy wielkich rzeczy. Kocham cię, Stefan - wyznaje mi kolejny raz podczas tego dnia. Całując czule na potwierdzenie.
- Ja ciebie też - odpowiadam jej. Starając upewnić w tym także samego siebie. Mimo licznie odczuwanych wątpliwości.
- Powinienem się powoli zbierać - staram się wstać z łóżka, gdy Nelle zaczyna zasypiać. Z zamiarem opuszczenia jej mieszkania. Wcale za dobrze się w nim nie czując. To miejsce od zawsze za bardzo mnie przytłaczało. Dlatego o wiele bardziej wolałem spędzać czas z brunetką u siebie.
- Zostań na noc, proszę. Nie chcę być sama. Marzę też o pierwszym od dawna naszym wspólnym poranku - wtula się we mnie mocniej. Po raz kolejny stawiając przed dość trudnym wyborem.
- Dobrze. Skoro tego właśnie chcesz - po krótkiej walce z samym sobą, decyduję się przystać na jej prośbę. Układając się wygodniej na tym ogromnym łóżku. Spychając w głąb siebie zawód z powodu nie zobaczenia się dzisiaj z Heidi. W obecnej sytuacji nie miałem wyjścia i musiałem odwołać nasze zaplanowane spotkanie. Miałem tylko nadzieję, że Norweżka zrozumie i nie będzie miała mi tego za złe. Liczyłem również, że w pełni zaakceptuje moją decyzję o pogodzeniu się z Nelle.
Prawie za każdym razem uwielbiała się chwalić tą dość zaskakującą ciekawostką przy okazji wizyt różnorakich gości, jakich bardzo często mogło się u niej spotkać. Zwłaszcza w weekendy, kiedy to z wielką chęcią zapraszała swoich znajomych. Towarzyskie spotkania od zawsze były dla niej codziennością, bez której po prostu nie mogła się obejść. Nelle wprost kochała dzielić się swoim życiem z innymi, co niekiedy bywało naprawdę mocno męczące, a przynajmniej ja tak się z tym często czułem. Głównie przez to, że od zawsze o wiele bardziej ceniłem sobie spokojny odpoczynek i prywatność, niż nadal jakby nie było moja obecna dziewczyna, która powinna być dla mnie najważniejszą osobą na tej planecie, a od kilku dni chyba nie do końca tak niestety było, co mimowolnie wprawiało mnie w liczne powody do zmartwień i niedające spokoju spore wyrzuty sumienia. Mimo usilnych starań nic nie mogłem jednak poradzić na swoje nieoczekiwane negatywne odczucia względem jej osoby.
Opieram dłonie o kierownicę, wpatrując się przez dłuższą chwilę bez większego celu przed siebie. Starając, choć na moment wyciszyć szalejący w mojej głowie nawał różnorakich myśli, niedający mi już od dawna spokoju, co przynosi i tak wyjątkowo marny skutek. Musiałem sam przed sobą nareszcie się przyznać, że ostatnio niezwykle mocno pogubiłem się w swoich uczuciach i ich adresatkach. Dłużej nie dało się temu zaprzeczać. Nigdy dotąd nie czułem się tak zagubiony i bezsilny, jak właśnie w ciągu ostatnich tygodni z całym tym emocjonalnym galimatiasem, który towarzyszył mi dosłownie w każdej sekundzie. Przez co po raz pierwszy kompletnie nie wiedziałem, jak mam to wszystko rozwiązać, a przede wszystkim, jakiego ostatecznego wyboru powinienem dokonać, aby mieć poczucie, że na pewno postąpiłem słusznie i niczego potem przypadkiem w przyszłości nie żałować.
Było to o tyle trudne, że z każdym następnym dniem miałem coraz mniejszą pewność, co tak naprawdę czuję, a już na pewno do kogo. W jednej chwili potrafiłem być prawie pewien, że nadal mimo wszystko kocham Nelle i chcę zawalczyć o nasz związek, aby w następnej mieć nieodpartą ochotę na rzucenie wszystkiego i pobiegnięcie do Heidi. Wyznając jej, że jest dla mnie tą najważniejszą i żadna inna się nie liczy. Choć doskonale przy tym wiedziałem, że szanse na odwzajemnienie przez nią tego są praktycznie równe zeru. Zwłaszcza biorąc pod uwagę jej stosunek do miłości i mojej osoby. Byłem wprost przekonany, że uważała mnie jedynie za swojego przyjaciela i nikogo więcej. Na każdym kroku to przecież zaznaczała w naszych licznych rozmowach. Heidi od zawsze była dla mnie nieodgadnioną zagadką w sferze swoich uczuć. Wątpiłem jednak, abym tym razem się mylił w kwestii jakichkolwiek szans u niej. Lepiej nie było sobie robić niepotrzebnej złudnej nadziei, a potem gorzko się rozczarować. Dlatego wciąż nie miałem pojęcia, jak nasza rozmowa z Nelle ma się za chwilę w ogóle potoczyć. Czy miałem dać jej jeszcze jedną szansę, czy może wszystko między nami definitywnie zakończyć? Przez tę towarzyszącą mi nienawidzę i wewnętrzne rozdarcie wolałem nieustannie przekładać nasze spotkanie, uciekając się przy tym do najprzeróżniejszych wymówek. Tak było przynajmniej do dzisiaj, kiedy to wyczerpał się mi wachlarz uników i chcąc nie chcąc musiałem przystać na nalegania Nelle, odnośnie przeprowadzenia między nami poważnej rozmowy na temat naszej dalszej przyszłości, na którą już od dłuższego czasu wyczekiwała.
Dzwonię niepewnie dzwonkiem do drzwi od mieszkania brunetki, zaczynając ogromnie żałować, że jej uległem i zgodziłem się na spotkanie tutaj, a nie na jakimś neutralnym gruncie, gdzie byłem przekonany, że byłoby o wiele łatwiej prowadzić naszą konwersację. Chcąc opanować swoje zdenerwowanie, biorę głęboki wdech, po czym staram się wykrzesać z siebie, choć odrobinę entuzjazmu. To w końcu była Nelle. Moja kochana Nelle. Ta sama, poza którą nie widziałem świata przez ostatnie długie miesiące i nie mogłem wytrzymać dnia bez zobaczenia się z nią, czy przynajmniej naszej krótkiej rozmowy. Jakim cudem to wszystko mogło tak szybko ulec, aż tak drastycznej zmianie? To wprost nie mieściło się mi w głowie. Po raz pierwszy w życiu zaczynałem się też na własnej skórze przekonywać, jak relacje międzyludzkie mogą być niesamowicie skomplikowane i nieprzewidywalne, a jedno niefortunne wydarzenie może wywrócić, całe wydawać by się mogło zaplanowane życie do góry nogami.
- Stefan, jednak przyszedłeś. Tak strasznie się cieszę, że cię widzę. Zaczynałam już powoli myśleć, że znowu ci coś wypadło - Nelle po trwającym dla mnie wieczność oczekiwaniu, staje w końcu w drzwiach z ledwie zauważalnym i miałem nieodparte wrażenie, że mocno wymuszonym uśmiechem na ustach. Jakby tego było mało, znajdowała się w wyjątkowo fatalnym stanie z czerwonymi i lekko zapuchniętymi oczami, co wywołać mógł tylko i wyłącznie wielogodzinny płacz. Na dodatek na twarzy nie miała ani grama makijażu, a jej strój składał się z dość wypłowiałego już dresu. Było to do niej zupełnie niepodobne. W końcu lepsze ubrania wkładała na siebie, chociażby do ćwiczeń. Na co dzień prezentowała się zawsze nienagannie i elegancko. Choćby nawet miała spędzić cały dzień sama w domu. - Wejdź, proszę - uchyla szerzej drzwi. Zapraszając mnie do środka z ogromną nadzieją rysującą się na jej twarzy, zapewne dotyczącą naszego pogodzenia.
- Przepraszam za spóźnienie, ale były straszne korki. Myślałem, że już tu nie dojadę - tłumaczę się niezbyt składnie. - Coś się stało? - pytam niepewnie, zaczynając się coraz bardziej martwić o Nelle, gdy zauważam, że oczy zaczynają się jej coraz bardziej szklić. Znajdowała się praktycznie na granicy płaczu.
- Poza tym, że całe życie się mi sypie, to wszystko jest w jak najlepszym porządku - odpowiada mi z drżącym od emocji głosem, wybuchając następnie głośnym płaczem pełnym bezradności. Nigdy jeszcze nie widziałem dziewczyny w takiej emocjonalnej rozsypce. To zupełnie nie było w jej stylu. Doprowadzenie Nelle do płaczu było w końcu nie lada sztuką.
- Już dobrze. Nie płacz. Spokojnie - niewiele myśląc, przyciągam ją do siebie. Mocno przytulając z nadzieją, że to pomoże się jej uspokoić. Do tej pory nawet największe niepowodzenia potrafiła przyjmować z niezachwianym spokojem i niesłabnącą pewnością w swoje możliwości. Co więc sprawiło, że wszystko się tak drastycznie zmieniło?
- Jak mam nie płakać, skoro cały świat sprzysiągł się przeciw mnie? Wszystko się mi wali, jak jakiś domek z kart - szlocha z poczuciem ogromnej goryczy, wprawiając mnie w spore zdziwienie. Kompletnie nie miałem pojęcia, co takiego mogło tak bardzo zdołować brunetkę. Do niedawna nie miała w końcu żadnych większych problemów. Jej życie było praktycznie bezproblemowe.
- Usiądźmy i porozmawiajmy na spokojnie, dobrze? - zachęcam ją. Chcąc, aby wyrwała się z tej rozpaczy, w której kto wie, od jakiego już czasu się znajdowała.
- To będzie raczej długa historia. Wątpię, abyś miał ochotę tego słuchać - próbuje zrobić wszystko, aby tylko uniknąć prawdopodobnie trudnych dla niej zwierzeń.
- Mam czas - zapewniam, choć w głowie kołatała się mi myśl, że wstępnie byłem przecież umówiony wieczorem z Heidi. Nie mogłem jednak w żadnym wypadku zostawić Nelle w takim stanie. Ona jak nigdy potrzebowała teraz obecności drugiego człowieka.
- Jeśli tak mówisz - udaje się w stronę kanapy, sięgając po pudełko chusteczek. Czekając cierpliwie, aż do niej dołączę. Po czym na powrót się we mnie wtula, a ja jej na to bez żadnego słowa pozwalam. Nie potrafiąc odtrącić, gdy znajdowała się w tak złym stanie. Zapominam nawet o całej tej złości, którą jeszcze kilkanaście minut wcześniej na nią odczuwałem.
- Nelle, co się dzieje? - patrzę jej prosto w oczy, oczekując jakichś sensownych wyjaśnień.
- Wszystko. Zaczynając od tego, że Melinda nie chce mnie znać. Nawet interwencja Chrisa na niewiele się w tym przypadku zdała. Z dnia na dzień wyrzuciła mnie z ich życia i jest głucha na jakiekolwiek moje prośby, a przecież ja po prawdzie nic jej nie zrobiłam. Dlaczego ona jest wobec mnie taka okrutna? - kręci ze zrezygnowaniem głową, nie umiejąc tego zrozumieć. I choć współczułem Nelle, to rozumiałem też w pełni decyzję jej przyjaciółki. Bycie naocznym świadkiem tego, jak Nelle okrutnie potraktowała Heidi, na pewno było wyjątkowo nieprzyjemnym przeżyciem. Trudno było przejść obok czegoś takiego obojętnie i udawać, że nic się nie stało. Nelle sama była sobie winna. Dlatego zło, które chciała wyrządzić, wracało do niej teraz ze zdwojoną siłą.
- Daj jej trochę czasu, aby emocje między wami opadły. Wtedy na pewno będzie łatwiej dojść z nią do jakiegoś porozumienia - radzę. Czując, że to jedyne dobre rozwiązanie w tej aktualnie mocno skomplikowanej między nimi sytuacji.
- Wątpię. Melinda jest strasznie zasadnicza. Gdy coś sobie postanowi, bardzo rzadko zmienia zdanie, a mi naprawdę ich bardzo brakuje. To byli w końcu moi najlepsi przyjaciele - rozumiałem jej żal. Sam też nie wyobrażałbym sobie stracić swojej przyjaźni z Inge i Michaelem. - W dodatku jakby tego było mało, w pracy narzucają na mnie ogromną presję, z którą nie daje sobie powoli rady. Przez to nie mogę się na niczym skupić i popełniam błąd za błędem. Ostatnio redaktor naczelny zagroził mi nawet zwolnieniem - znowu zaczyna głośno płakać, chowając swoją twarz w moją bluzę.
- To na pewno przejściowy kryzys. Musisz się tylko wziąć w garść i w pracy koncentrować wyłącznie na niej. Każdemu zdarzają się gorsze dni, czy jakieś potknięcia. Nikt nie jest ideałem - gładzę ją delikatnie po włosach. Nie mogąc patrzeć na jej smutek i wyraźne cierpienie.
- Jak mam to zrobić, gdy nieustannie zadręczam się tym, że ze sobą nie rozmawiamy? Stefan, tęsknota za tobą mnie dobija. Ja tak bardzo cię kocham i nie mogę znieść faktu, że wszystko między nami tak teraz fatalnie wygląda. To jakiś koszmar. Nie mogę znieść twojego odtrącenia - przemawia przez nią prawdziwa desperacja. - Zdecydowałeś już, co będzie z nami dalej? Ja naprawdę nie mogę Cię stracić. Nikt nie jest dla mnie tak ważny, jak ty - zadaje mi w końcu pytanie, na które sam nie znałem dobrej odpowiedzi. Mimo że poszukiwałem jej nieustanie od kilku już dobrych dni.
- Nie wiem, Nelle. Nie mam pojęcia, czy będę w stanie zapomnieć o tym, co się stało. To, co zrobiłaś było wyjątkowo podłe - po dłuższej chwili milczenia odpowiadam zgodnie z prawdą. Nie chcąc w żadnej kwestii okłamywać dziewczyny.
- Błagam cię, wybacz mi moje ostatnie fatalne zachowanie. Wiem, że przesadziłam. Przysięgam, że się zmienię. Zacznę się dużo bardziej starać. Zrobię wszystko, co zechcesz. Tylko daj mi jeszcze jedną szansę - nalega, a ja zaczynałem mieć coraz większy mętlik w głowie. Jak powinienem postąpić? Czego ja w ogóle chcę?
- Potrzebuję cię, Stefan - brzmi niemal rozpaczliwie, zbliżając swoją twarz coraz bardziej do mojej, a sekundę później zaczynamy się nieśpiesznie całować. Jakbyśmy robili to po raz pierwszy. Nic już jednak nie było takie same jak za pierwszym razem. Nie miałem nawet najmniejszej pewności, że dobrze robię, ale nie umiałem odtrącić Nelle, gdy była taka pogubiona. Przecież gdybym to zrobił, to do reszty by się załamała, a do tego nie mogłem w żadnym wypadku dopuścić. Byłem w końcu w jakiejś części za nią odpowiedzialny i musiałem teraz wyciągnąć jakoś z tego dołka, w którym się niespodziewanie znalazła. To dlatego nie protestuję, gdy znacznie pogłębia nasze w pierwotnym założeniu niewinne pocałunki, przesuwając się przy tym zgrabnie na moje kolana. Natychmiast znacząco rozbudzając moje pożądanie względem jej osoby. Komuś takiemu jak Nelle niezwykle trudno było się oprzeć. A ja nie byłem w tym wyjątkiem. - Chcę się z tobą kochać. Teraz - szepcze mi do ucha, przygryzając lekko jego płatek. Ściągając w pośpiechu ze mnie bluzę i swoją koszulkę.
- Nelle, zaczekaj. Powinniśmy najpierw dokończyć naszą rozmowę. Nie możemy tego zostawić w takim stanie - chcę lekko ostudzić jej entuzjazm. Obawiając się, że znowu wszystko robimy nie tak. Za bardzo się z pewnymi sprawami śpiesząc. Nie rozwiązując ówcześnie do końca poważnych problemów, jak powinni to robić dorośli ludzie.
- Później. Proszę cię, nie psujmy tego. Niczego teraz bardziej nie potrzebuję jak twojej bliskości. Chcę o wszystkim przynajmniej na moment zapomnieć. Tak bardzo mi tego brakowało - sięga do mojego paska od spodni ani myśląc ustąpić. W końcu więc jej ulegam, biorąc na ręce i zanosząc do sypialni. Która przez następne długie minuty jest świadkiem naszych uniesień i na nowo rozbudzonej między nami namiętności. Mającej na celu przypieczętowanie naszego pogodzenia.
Po wszystkim wpatruję się w sufit z mocno mieszanymi uczuciami. Będąc po prostu skołowanym. Zamiast błogości i szczęścia, zaczynam odczuwać tylko jakieś irracjonalne wyrzuty sumienia i rozgoryczenie. Czując się na pewien sposób nie w porządku w stosunku do Heidi, choć przecież to Nelle była moją dziewczyną i nie robiłem niczego złego. Dlaczego więc miałem wrażenie, jakbym zdradził z nią właśnie Heidi? Mimo że była wyłącznie moją przyjaciółką? Zdecydowanie coś było ostatnio ze mną mocno nie tak. To absolutnie nigdy nie powinno w taki sposób wyglądać.
- Co się dzieje? - Nelle opiera się lekko na łokciu, patrząc na mnie z troską. Wolną dłonią zaczynając kreślić jakieś tylko sobie znane wzory na moim ramieniu.
- Nic. Wszystko jest w porządku. Próbuję się jedynie oswoić z myślą, że znowu mam cię obok - staram się ją przekonać. Całując lekko w czoło. - Od teraz wszystko będzie dobrze, prawda? - szukam u niej jakiegoś zapewnienia. Naiwnie się łudząc, że rzeczywiście tak będzie.
- Oczywiście. Już ja o to na pewno zadbam. Razem dokonamy wielkich rzeczy. Kocham cię, Stefan - wyznaje mi kolejny raz podczas tego dnia. Całując czule na potwierdzenie.
- Ja ciebie też - odpowiadam jej. Starając upewnić w tym także samego siebie. Mimo licznie odczuwanych wątpliwości.
- Powinienem się powoli zbierać - staram się wstać z łóżka, gdy Nelle zaczyna zasypiać. Z zamiarem opuszczenia jej mieszkania. Wcale za dobrze się w nim nie czując. To miejsce od zawsze za bardzo mnie przytłaczało. Dlatego o wiele bardziej wolałem spędzać czas z brunetką u siebie.
- Zostań na noc, proszę. Nie chcę być sama. Marzę też o pierwszym od dawna naszym wspólnym poranku - wtula się we mnie mocniej. Po raz kolejny stawiając przed dość trudnym wyborem.
- Dobrze. Skoro tego właśnie chcesz - po krótkiej walce z samym sobą, decyduję się przystać na jej prośbę. Układając się wygodniej na tym ogromnym łóżku. Spychając w głąb siebie zawód z powodu nie zobaczenia się dzisiaj z Heidi. W obecnej sytuacji nie miałem wyjścia i musiałem odwołać nasze zaplanowane spotkanie. Miałem tylko nadzieję, że Norweżka zrozumie i nie będzie miała mi tego za złe. Liczyłem również, że w pełni zaakceptuje moją decyzję o pogodzeniu się z Nelle.
18.11.2020
Pakuję ostatnie potrzebne mi rzeczy do walizki. Zaczynając coraz mocniej cieszyć się na jutrzejszy wyjazd i rozpoczęcie nowego sezonu, na który już od kilku tygodni czekałem z narastającą niecierpliwością. Nie mogłem się już doczekać zaznania ponownego uczucia tak uwielbianej przeze mnie rywalizacji i walki o zdobycie kolejnych założonych sobie ambitnie celów. Chociażbym się do tego nikomu nie przyznał, to perspektywa życia przez następne miesiące w nieustannych rozjazdach napawała mnie także sporą ulgą. Miałem nadzieję, że rozłąka z Nelle pozwoli mi za nią skutecznie zatęsknić i rozbudzi we mnie na nowo pragnienie nieustannego przebywania w jej towarzystwie, czego przez ostatnie tygodnie próżno było u mnie szukać. Identycznie było zresztą z radością z naszego pogodzenia, czy też tym wszystkim, co wiązało się ze szczęśliwym zakochaniem w drugiej osobie.
Mimo naszego powrotu do siebie wciąż trzymałem Nelle na spory dystans, którego ona albo nie dostrzegała, albo po prostu udawała, że nie widzi. Licząc pewnie, że wkrótce się to zmieni i wszystko będzie jak dawniej. Nie mogłem jej odmówić chęci i usilnych starań odnośnie naprawienia wszystkiego między nami. Następnego dnia po tym, jak z nią zostałem, natychmiast wzięła w garść i przestała niepotrzebnie rozpaczać. Znowu była dawną sobą. Pewną siebie kobietą, za którą na ulicy oglądali się niemal wszyscy. W dodatku niemal każdego dnia starała się na swój sposób wynagrodzić nam wszystko to, co doprowadziło do naszego ostatniego kryzysu. Nie odnosiło to jednak większych rezultatów i nadal nie umiałem jej na nowo zaufać. Nieustannie patrzyłem na nią z często pewnie kompletnie nieuzasadnioną podejrzliwością. Liczyłem się z każdym słowem, jakie do niej wypowiadałem, a telefonu pilnowałem jak oka w głowie. Często też walczyliśmy o wypracowanie kompromisu, na razie z marnym skutkiem, w kwestii mojej znajomości z Heidi, czego Nelle nadal nie chciała zaakceptować. Ja jednak byłem nieugięty i nic nie było w stanie zmienić mojej decyzji.
- Na pewno wszystko spakowałeś? - Nelle pojawia się przy mnie. Przytulając lekko do moich pleców. Takie gesty ostatnio stały się dla niej czymś na porządku dziennym.
- Praktycznie - odpowiadam jej zdawkowo. Spinając się lekko pod wpływem jej bliskości. To także stanowiło ostatnio nasz spory problem.
- W takim razie przyjdź zaraz na kolację. Jest prawie gotowa - całuje mnie lekko w policzek. Po czym zostawia na powrót samego. Dzięki czemu bez żadnych przeszkód sięgam do szuflady komody, wyciągając z niej niewielką figurkę prześmiesznego Trolla, będącego podobno dość popularnym talizmanem na szczęście w Norwegii, który otrzymałem wczoraj od Heidi. Bez żadnego zawahania umieszczam go w najmniejszej kieszonce walizki. Nie mając go zamiaru stamtąd wyciągać przez najbliższe miesiące. Tak jak obiecałem to jego poprzedniej właścicielce, która bywała mocno przesądna i wierzyła w moc takich rzeczy oraz ich dobrą energię.
- Stefan, idziesz? - pospieszanie Nelle odrywa mnie od radosnych rozmyślań na temat Norweżki i naszego ostatniego spotkania. Nawet w zwykłej kawiarni przy filiżance kawy, potrafiliśmy się świetnie ze sobą bawić. Nie mając wyjścia, podążam w stronę swojego salonu. Natrafiając w nim na stół ze stojącą na nim wyjątkowo romantyczną kolacją, której przygotowanie na pewno wymagało ogromu trudu.
- Naprawdę nie musiałaś się tak fatygować - zaczynam czuć się strasznie głupio z tym, jak ostatnio nie doceniam starań Nelle. Powinienem być dla niej o wiele milszy i dużo wylewniejszy w swoich uczuciach. Miliony innych mężczyzn chciałoby być na pewno na moim miejscu.
- Musiałam. Zasługujesz na porządne pożegnanie, choć nie ukrywam, że wcale się nie cieszę z naszego ponownego rozstania na kilka dni. Będę strasznie za tobą tęsknić - patrzy na mnie z jawnym smutkiem wymalowanym na twarzy. Przez co zaczynam czuć się naprawdę fatalnie, bo ja wprost się cieszyłem z tego, że będziemy mogli od siebie trochę odpocząć, a co więcej, że w końcu będę miał dużo więcej czasu na swobodne rozmowy z Heidi. Nawet jeśli miało nas znowu od siebie dzielić tysiące kilometrów.
- W takim razie usiądźmy - zmuszam się do uśmiechu. Powstrzymując nieodpartą ochotę ucieczki daleko stąd. Staram się jak najszybciej zmienić obecny temat. Doskonale wiedząc, że byłem skończonym draniem dla Nelle, na co ona sobie w żadnym wypadku nie zasłużyła. Jak najszybciej musiałem dlatego coś ze sobą zrobić. To nie mogło dłużej w taki sposób wyglądać. Ona zasługiwała na o wiele więcej, niż obecnie ode mnie otrzymywała.
Mimo naszego powrotu do siebie wciąż trzymałem Nelle na spory dystans, którego ona albo nie dostrzegała, albo po prostu udawała, że nie widzi. Licząc pewnie, że wkrótce się to zmieni i wszystko będzie jak dawniej. Nie mogłem jej odmówić chęci i usilnych starań odnośnie naprawienia wszystkiego między nami. Następnego dnia po tym, jak z nią zostałem, natychmiast wzięła w garść i przestała niepotrzebnie rozpaczać. Znowu była dawną sobą. Pewną siebie kobietą, za którą na ulicy oglądali się niemal wszyscy. W dodatku niemal każdego dnia starała się na swój sposób wynagrodzić nam wszystko to, co doprowadziło do naszego ostatniego kryzysu. Nie odnosiło to jednak większych rezultatów i nadal nie umiałem jej na nowo zaufać. Nieustannie patrzyłem na nią z często pewnie kompletnie nieuzasadnioną podejrzliwością. Liczyłem się z każdym słowem, jakie do niej wypowiadałem, a telefonu pilnowałem jak oka w głowie. Często też walczyliśmy o wypracowanie kompromisu, na razie z marnym skutkiem, w kwestii mojej znajomości z Heidi, czego Nelle nadal nie chciała zaakceptować. Ja jednak byłem nieugięty i nic nie było w stanie zmienić mojej decyzji.
- Na pewno wszystko spakowałeś? - Nelle pojawia się przy mnie. Przytulając lekko do moich pleców. Takie gesty ostatnio stały się dla niej czymś na porządku dziennym.
- Praktycznie - odpowiadam jej zdawkowo. Spinając się lekko pod wpływem jej bliskości. To także stanowiło ostatnio nasz spory problem.
- W takim razie przyjdź zaraz na kolację. Jest prawie gotowa - całuje mnie lekko w policzek. Po czym zostawia na powrót samego. Dzięki czemu bez żadnych przeszkód sięgam do szuflady komody, wyciągając z niej niewielką figurkę prześmiesznego Trolla, będącego podobno dość popularnym talizmanem na szczęście w Norwegii, który otrzymałem wczoraj od Heidi. Bez żadnego zawahania umieszczam go w najmniejszej kieszonce walizki. Nie mając go zamiaru stamtąd wyciągać przez najbliższe miesiące. Tak jak obiecałem to jego poprzedniej właścicielce, która bywała mocno przesądna i wierzyła w moc takich rzeczy oraz ich dobrą energię.
- Stefan, idziesz? - pospieszanie Nelle odrywa mnie od radosnych rozmyślań na temat Norweżki i naszego ostatniego spotkania. Nawet w zwykłej kawiarni przy filiżance kawy, potrafiliśmy się świetnie ze sobą bawić. Nie mając wyjścia, podążam w stronę swojego salonu. Natrafiając w nim na stół ze stojącą na nim wyjątkowo romantyczną kolacją, której przygotowanie na pewno wymagało ogromu trudu.
- Naprawdę nie musiałaś się tak fatygować - zaczynam czuć się strasznie głupio z tym, jak ostatnio nie doceniam starań Nelle. Powinienem być dla niej o wiele milszy i dużo wylewniejszy w swoich uczuciach. Miliony innych mężczyzn chciałoby być na pewno na moim miejscu.
- Musiałam. Zasługujesz na porządne pożegnanie, choć nie ukrywam, że wcale się nie cieszę z naszego ponownego rozstania na kilka dni. Będę strasznie za tobą tęsknić - patrzy na mnie z jawnym smutkiem wymalowanym na twarzy. Przez co zaczynam czuć się naprawdę fatalnie, bo ja wprost się cieszyłem z tego, że będziemy mogli od siebie trochę odpocząć, a co więcej, że w końcu będę miał dużo więcej czasu na swobodne rozmowy z Heidi. Nawet jeśli miało nas znowu od siebie dzielić tysiące kilometrów.
- W takim razie usiądźmy - zmuszam się do uśmiechu. Powstrzymując nieodpartą ochotę ucieczki daleko stąd. Staram się jak najszybciej zmienić obecny temat. Doskonale wiedząc, że byłem skończonym draniem dla Nelle, na co ona sobie w żadnym wypadku nie zasłużyła. Jak najszybciej musiałem dlatego coś ze sobą zrobić. To nie mogło dłużej w taki sposób wyglądać. Ona zasługiwała na o wiele więcej, niż obecnie ode mnie otrzymywała.
💗💗💗💗
19.11.2020
Wiedząc, że mam jeszcze sporo czasu do udania się na dzisiejsze zajęcia na Uniwersytecie. Kończę nieśpiesznie jedzenie drugiej wyjątkowo smacznie smakującej kanapki, które wraz z ulubioną owocową herbatą stanowiły moje dzisiejsze śniadanie. Starając przy tym usilnie powstrzymać się od zbyt głośnego śmiania wynikającego z coraz większego rozbawienia z powodu trwających już od kilku minut przekomicznych przekomarzań Inge i Michaela, dochodzących z korytarza, gdzie nawzajem zrzucali na siebie winę z powodu swojego dość znacznego zaspania, co mocno komplikowało ich wszystkie dzisiejsze plany i przede wszystkim rzetelne wywiązanie z obowiązków.
Gdy zdziwiona brakiem czyjekolwiek obecności o poranku w kuchni, postanowiłam obudzić w końcu tę dwójkę śpiochów. Ich miny były po prostu bezcenne. W dodatku zapewniali mi teraz sporą porcję darmowej rozrywki, gdy w dość nieporadny sposób starali się nadrobić stracone minuty i nigdzie przypadkiem nie spóźnić. Powoli zaczynałam nawet żałować, że nie ma z nami Stefana, który byłby wprost w siódmym niebie, gdyby mógł na własne oczy podziwiać takie niezorganizowanie przyjaciół, jakie nie zdarzało się im zbyt często. W myślach już słyszałam te wszystkie stworzone przez niego na szybko przytyki, które tylko dodatkowo by ich rozjuszały.
- Michael, wyjdź w końcu z tej łazienki! Siedzisz tam już tyle czasu, a ja jestem praktycznie spóźniona - Inge puka z całej siły w drzwi, będąc coraz mocniej zirytowana oczekiwaniem. - Mówiłam, że nie mam czasu i wejdę pierwsza. Słyszysz mnie w ogóle? - dodaje zdenerwowana.
- Wtedy wszystko trwałoby trzy razy dłużej, a ja muszę zdążyć na samolot. Nikt nie opóźni lotu specjalnie dla mnie - odpowiada jej ze stoickim spokojem, co przyprawia mnie o cichy chichot.
- Na mnie też nikt nie będzie czekał, a dobrze wiesz, że dzisiejsze spotkanie z przedstawicielami tej firmy, dla których mam tworzyć wizualizację jest dla mnie cholernie ważne. To naprawdę zapowiada się na duże zlecenie, którego nie mogę wypuścić z rąk, tylko dlatego, że nie nastawiłeś wczoraj budzika - niecierpliwi się jeszcze bardziej. W dodatku pod nosem zaczynała się wyrażać niezbyt cenzuralnie po norwesku, a to nie oznaczało niczego dobrego.
- Kochanie, przypominam ci, że ty również tego nie zrobiłaś - Michael nic sobie nie robił ani z nieustannego pospieszania go przez Inge, ani z jej wyrzutów.
- Gdybyś nie rozproszył mojej uwagi i pozwolił zasnąć o wiele wcześniej niż dopiero w środku nocy, to na pewno bym nie zapomniała! - broni się, a ja chyba jeszcze nigdy tak bardzo nie cieszyłam się, że to mieszkanie posiada naprawdę grube ściany, a mój pokój nie sąsiaduje z ich sypialnią.
- Wczoraj jakoś na to nie narzekałaś, a wręcz przeciwnie - Michael skutecznie wyrywa Inge z ręki kolejny argument. - Obydwoje więc jesteśmy tak samo winni. Zawsze zresztą mogło być gorzej. Nie jest jeszcze tak późno - opuszcza w końcu łazienkę ze śmiechem ku olbrzymiej radości Inge.
- Chciałbyś, ale jak zamówisz mi taksówkę, to może ci wybaczę to niedopatrzenie, ale tylko może - słyszę, jeszcze zanim to tym razem dziewczyna nie zajmuje tak obleganego dziś przez nich pomieszczenia, a jej ukochany na kolejne kilkanaście minut nie znika za drzwiami od ich sypialni.
- Podziwiam za odwagę. Chyba nikt inny nie odważyłby się tak droczyć z Inge i to jeszcze z samego rana - mówię z uznaniem, gdy w końcu Michael wchodzi do kuchni, po czym podaję mu kubek z jeszcze dość ciepłą kawą. Drugi natomiast czekał na Inge, stojąc sobie na blacie. Dobrze w końcu wiedziałam, że bez jej wypicia żadne z nich nie wyjdzie nigdy z domu. Postanowiłam więc pomóc im nadrobić trochę minut tak cennego dla nich dziś czasu.
- Nie mógłbym sobie tego odmówić. Za bardzo to lubię, a ona zbyt uroczo się przy tym złości - mruga do mnie porozumiewawczo.
- W końcu się wydawało, że zawsze robisz to specjalnie. Teraz już się nie wykręcisz. Mam niezbity dowód. Ja się jeszcze zemszczę, zobaczysz. Za dzisiejszy poranek także - jego ukochana dołącza do nas, odgryzając się mu w standardowy dla nich sposób. Zakładając przy tym równocześnie kolczyki i walcząc z suwakiem od swojej sukienki. - To kawa dla mnie? - pyta mnie z ogromną nadzieją. Na co kiwam tylko ze śmiechem głową.
- Jesteś przekochana. Co ja bym bez ciebie zrobiła? - sięga po swój ulubiony kubek, delektując się jego zawartością z nieukrywaną przyjemnością.
Gdy zdziwiona brakiem czyjekolwiek obecności o poranku w kuchni, postanowiłam obudzić w końcu tę dwójkę śpiochów. Ich miny były po prostu bezcenne. W dodatku zapewniali mi teraz sporą porcję darmowej rozrywki, gdy w dość nieporadny sposób starali się nadrobić stracone minuty i nigdzie przypadkiem nie spóźnić. Powoli zaczynałam nawet żałować, że nie ma z nami Stefana, który byłby wprost w siódmym niebie, gdyby mógł na własne oczy podziwiać takie niezorganizowanie przyjaciół, jakie nie zdarzało się im zbyt często. W myślach już słyszałam te wszystkie stworzone przez niego na szybko przytyki, które tylko dodatkowo by ich rozjuszały.
- Michael, wyjdź w końcu z tej łazienki! Siedzisz tam już tyle czasu, a ja jestem praktycznie spóźniona - Inge puka z całej siły w drzwi, będąc coraz mocniej zirytowana oczekiwaniem. - Mówiłam, że nie mam czasu i wejdę pierwsza. Słyszysz mnie w ogóle? - dodaje zdenerwowana.
- Wtedy wszystko trwałoby trzy razy dłużej, a ja muszę zdążyć na samolot. Nikt nie opóźni lotu specjalnie dla mnie - odpowiada jej ze stoickim spokojem, co przyprawia mnie o cichy chichot.
- Na mnie też nikt nie będzie czekał, a dobrze wiesz, że dzisiejsze spotkanie z przedstawicielami tej firmy, dla których mam tworzyć wizualizację jest dla mnie cholernie ważne. To naprawdę zapowiada się na duże zlecenie, którego nie mogę wypuścić z rąk, tylko dlatego, że nie nastawiłeś wczoraj budzika - niecierpliwi się jeszcze bardziej. W dodatku pod nosem zaczynała się wyrażać niezbyt cenzuralnie po norwesku, a to nie oznaczało niczego dobrego.
- Kochanie, przypominam ci, że ty również tego nie zrobiłaś - Michael nic sobie nie robił ani z nieustannego pospieszania go przez Inge, ani z jej wyrzutów.
- Gdybyś nie rozproszył mojej uwagi i pozwolił zasnąć o wiele wcześniej niż dopiero w środku nocy, to na pewno bym nie zapomniała! - broni się, a ja chyba jeszcze nigdy tak bardzo nie cieszyłam się, że to mieszkanie posiada naprawdę grube ściany, a mój pokój nie sąsiaduje z ich sypialnią.
- Wczoraj jakoś na to nie narzekałaś, a wręcz przeciwnie - Michael skutecznie wyrywa Inge z ręki kolejny argument. - Obydwoje więc jesteśmy tak samo winni. Zawsze zresztą mogło być gorzej. Nie jest jeszcze tak późno - opuszcza w końcu łazienkę ze śmiechem ku olbrzymiej radości Inge.
- Chciałbyś, ale jak zamówisz mi taksówkę, to może ci wybaczę to niedopatrzenie, ale tylko może - słyszę, jeszcze zanim to tym razem dziewczyna nie zajmuje tak obleganego dziś przez nich pomieszczenia, a jej ukochany na kolejne kilkanaście minut nie znika za drzwiami od ich sypialni.
- Podziwiam za odwagę. Chyba nikt inny nie odważyłby się tak droczyć z Inge i to jeszcze z samego rana - mówię z uznaniem, gdy w końcu Michael wchodzi do kuchni, po czym podaję mu kubek z jeszcze dość ciepłą kawą. Drugi natomiast czekał na Inge, stojąc sobie na blacie. Dobrze w końcu wiedziałam, że bez jej wypicia żadne z nich nie wyjdzie nigdy z domu. Postanowiłam więc pomóc im nadrobić trochę minut tak cennego dla nich dziś czasu.
- Nie mógłbym sobie tego odmówić. Za bardzo to lubię, a ona zbyt uroczo się przy tym złości - mruga do mnie porozumiewawczo.
- W końcu się wydawało, że zawsze robisz to specjalnie. Teraz już się nie wykręcisz. Mam niezbity dowód. Ja się jeszcze zemszczę, zobaczysz. Za dzisiejszy poranek także - jego ukochana dołącza do nas, odgryzając się mu w standardowy dla nich sposób. Zakładając przy tym równocześnie kolczyki i walcząc z suwakiem od swojej sukienki. - To kawa dla mnie? - pyta mnie z ogromną nadzieją. Na co kiwam tylko ze śmiechem głową.
- Jesteś przekochana. Co ja bym bez ciebie zrobiła? - sięga po swój ulubiony kubek, delektując się jego zawartością z nieukrywaną przyjemnością.
- Dlaczego włożyłaś dzisiaj sukienkę i to jeszcze taką niezwykle elegancką? Przecież zawsze ubierasz się do pracy w dużo luźniejszy sposób, aby było ci wygodnie. Coś się teraz zmieniło? - Michael natychmiast zauważa tę niespodziewaną zmianę wyglądu, patrząc z podejrzeniem na Inge i jawnym błyskiem zazdrości w oczach, które nawet ja świetnie dostrzegam.
- Mam przyjąć swoich potencjalnych zleceniodawców w bluzie z kolorowym nadrukiem i trampkach? To byłby idealny pokaz profesjonalizmu, zazdrośniku - ironizuje, przekręcając oczami z dezaprobatą.
- Więc to spotkanie z samymi mężczyznami? - Michael dopytuje ani myśląc odpuścić. Chciał poznać dosłownie każdy szczegół.
- A nawet jeśli, to co w tym złego? - Inge podchodzi bliżej niego, wyraźnie zaczynając się z nim droczyć.
- To zdecydowanie powinnaś poprosić Fridę, aby też wam towarzyszyła. Może wideokonferencja? We dwie na pewno będzie wam łatwiej prowadzić negocjacje - propnuje niewinnie. Co przyprawia nas obydwie o głośny wybuch śmiechu.
- Dziękuję za radę, Michi. Ale trochę się spóźniłeś, bo od dawna jest już ona w naszych planach. W końcu Frida jest współwłaścicielką i wspólnie podejmujemy wszystkie decyzje - informuje go. - Poza tym, żebyś się niepotrzebnie już nie stresował, to zdradzę, że ci mężczyźni mogliby być moimi dziadkami, a mnie od dawna i tak interesuje tylko jeden Austriak. Czasami bywa lekko nieznośny, ale i tak za nim szaleję. Może znasz? - całuje go przelotnie w usta, co skutecznie przekonuje Michaela, że absolutnie nie ma czego się bać. Inge w końcu od dłuższego już czasu była w nim na zabój zakochana, co nawet taka ignorantka w kwestii uczuć, jak ja dostrzegała na pierwszy rzut oka. Przyglądając się tej dwójce właśnie w takich momentach, jak obecny. Nabierałam z każdym dniem coraz większego przekonania, że miłość do drugiej osoby naprawdę może być czymś niezwykle pięknym i sprawiającym, że każdy dzień staje się o wiele piękniejszy. Zaczynałam też powoli rozumieć, że miłość nie musi wiązać się jedynie z cierpieniem i rozczarowaniem, a przede wszystkim, że niesie za sobą ogromną dawkę niekończącego się szczęścia.
- Życzę wam obydwojgu powodzenia i trzymam mocno za was kciuki - zaczynam na pożegnanie, gdy Inge i Michael zbierają się do wyjścia. - Napisz, jak tylko będziesz już po tym spotkaniu. Chcę wiedzieć, czy wszystko poszło zgodnie z planem - proszę dziewczynę. Mając ogromną nadzieję, że dostanie to zlecenie. Swoją ostatnią ciężką pracą w pełni sobie na to zasłużyła.
- Ja tak samo od razu chcę wiedzieć. Choć jestem pewien, że doskonale sobie poradzisz - Michael przytula do siebie mocno blondynkę. Wiedziałam, że nie było łatwo się im ze sobą rozstać, nawet na te kilka dni. Zwłaszcza teraz, gdy dopiero zaczynał się sezon, a przez ostatnie miesiące znacząco od tego odwykli. - Najwyższy czas na mnie. Tylko bądźcie grzeczne. Do zobaczenia w poniedziałek. - upomina nas z rozbawieniem.
- Zapomnij, zrobimy z Heidi szaloną imprezę i zaprosimy na nią połowę Salzburga, prawda? - śmieję się wraz z blondynką. Fałszywie o tym zapewniając. - Zresztą, to ty masz być grzeczny, bo jeśli będzie inaczej, na pewno się o tym dowiem - posyła mu ostrzegawcze spojrzenie.
- Kocham cię - Michael ponownie przytula do siebie Inge.
- Ja ciebie też i to bardzo, bardzo, bardzo - odpowiada mu bez najmniejszego zawahania. - Powodzenia.
Gdy w końcu zostaję sama w mieszkaniu. Zaczynam sprzątać w kuchni po tym dość szalonym poranku. Po czym powoli pakuję do torby przydatne mi podczas dzisiejszego dnia rzeczy. Usilnie próbując powstrzymać od napisania jako pierwsza do Stefana, który na pewno znajdował się już w drodze na lotnisku. Tak po prostu tęskniąc za nim, choć nie rozmawialiśmy ze sobą zaledwie od wczoraj. Mimo że od kiedy pogodził się z Nelle, robił wszystko, aby nasza relacja ponownie na tym nie ucierpiała. Siłą rzeczy i tak nie mógł poświęcać mi tyle czasu, co przedtem. W pełni to rozumiałam, ale widocznie potrzebowałam trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do tego, że nasz kontakt nie mógł być takim, do jakiego się kiedyś przyzwyczaiłam. Żadna przyjaźń tak po prawdzie nigdy nie wyglądała właśnie w taki sposób i my też musieliśmy się do tego nareszcie dostosować. Łatwiej było jednak powiedzieć, a o wiele trudniej wcielić to w życie, zwłaszcza mojej osobie. Stanowczo za mocno uzależniłam się od kontaktowania z nim. Nic nie mogłam już na to niestety poradzić.
Opuszczam zamieszkiwany przeze mnie budynek, czując jak lekki dreszcz zimna, przechodzi mnie na wskroś. Zima zbliżała się wielkimi krokami, a jej pierwsze oznaki zaczynały być coraz bardziej widoczne, co akurat mnie napawało sporą radością. Od niepamiętnych lat ogromnie lubiłam tę porę roku i zawsze czekałam na jej nadejście ze sporym zniecierpliwieniem. Wprost uwielbiałam podziwiać norweskie krajobrazy skąpane pod sporą ilością białego puchu. Liczyłam dlatego, że zima i tutaj także dopisze, a austriackie widoki wcale nie będą gorsze od tych z ojczystego kraju.
- Heidi, zaczekaj! - słyszę głośny krzyk, dochodzący zza moich pleców. Odwracam się za siebie, zauważając Maxa biegnącego w moją stronę. Co od razu drastycznie psuje mój dobry nastrój. Czego on jeszcze ode mnie chciał? Między nami wszystko było jasne.
- Co ty tutaj robisz? - pytam z nieukrywanym niezadowoleniem. Nie miałam najmniejszej ochoty go nigdy więcej oglądać. Znajomość z nim była jedną z największych pomyłek w moim życiu.
- Czekam na ciebie. Nie odbierasz ode mnie telefonu, więc musiałem znaleźć inny sposób - mówi z uśmiechem, który powoduje u mnie wyłącznie obrzydzenie. - To dla ciebie. Na przeprosiny za tamten wieczór. Trochę głupio wyszło, ale zapomnijmy o tym - próbuje mi wręczyć bukiet żółtych tulipanów, których szczerze nie cierpiałam. Udowadniając po raz kolejny, jak bardzo mało o mnie wie. Nie mogło to zresztą dziwić. Max nigdy specjalnie nie był zainteresowany tym, co mam do powiedzenia.
- Żartujesz sobie? Myślisz, że kwiatki i fałszywe przeprosiny na cokolwiek się zdadzą po tym, jak mnie potraktowałeś? Nie jestem twoją zabawką i na pewno nigdy nie będę, rozumiesz? - oburzam się. Nie mogąc uwierzyć, że Max naprawdę sądził, że cokolwiek może jeszcze tutaj ugrać.
- Już nie przesadzaj. Nic się przecież wielkiego nie stało. Trochę mnie poniosło przez tego gościa, z którym sobie po prostu wyszłaś. Tak właściwie to ja powinienem być przez to zły na ciebie. Nie dość, że byłaś kompletnie pijana, to jeszcze mnie wystawiłaś do wiatru. Tak się nie robi - próbuje zrzucić na mnie całą winę za przebieg tego koszmarnego wieczoru.
- To sobie bądź zły. Ja i tak nie chcę mieć z tobą nic wspólnego - po raz kolejny dosadnie mu to uświadamiam. - A teraz przepraszam, ale się śpieszę - próbuję od niego odejść, ale łapie mnie mocno za nadgarstek.
- Nie bądź taka. Ja naprawdę za tobą tęsknię. Brakuje mi ciebie. Polubiłem twoje towarzystwo, nawet jeśli to tylko wspólne rozmowy. Żadna dziewczyna przed tobą nie była taka interesująca. W dodatku dobrze się przy tobie czuję - brzmiał na naprawdę szczerego, ale ja mu ani za grosz już nie ufałam. To pewnie była jedynie kolejna gra z jego strony. - Nie moglibyśmy się dlatego od czasu do czasu spotkać nawet jako zwykli znajomi? - nieoczekiwanie proponuje. Lekko mnie tym zaskakując.
- Wątpię. Raczej nie mamy zbyt wielu wspólnych tematów do rozmów - nie pozostawiam Maxowi większych złudzeń. Nie byliśmy dla siebie dobrym towarzystwem, co już na samym początku powinnam była zauważyć. Oczywiście zrozumiałam to dopiero po fakcie.
- Ja się tak łatwo nie poddam i jeszcze ci udowodnię, że jest inaczej. Czy tego chcesz, czy nie, ale jesteśmy do siebie bardzo podobni. Pasujemy do siebie idealnie. W głębi siebie też o tym doskonale wiesz. Dlatego wkrótce za mną zatęsknisz, skarbie. Przekonasz się jeszcze - mówi mi na odchodne. Całując odważnie w policzek, nic sobie nie robiąc z moich protestów. Po czym oddalam się od niego szybkim krokiem. Starając ze wszystkich sił nie dopuszczać do siebie myśli, że Max w ostatnich kwestiach mógłby mieć choćby kilka procent racji.
Przez kilka następnych godzin skupiam się wyłącznie na zdobywaniu nowej wiedzy i robieniu skrupulatnych notatek, co sprawia mi sporą satysfakcję. Miałam świadomość, że nauka była jedną z przepustek do prowadzenia życia, o jakim od najmłodszych lat, wciąż nieustannie marzyłam. Dlatego też chciałam zrobić wszystko, aby w pełni wykorzystywać otrzymane możliwości. Nie mając zamiaru zmarnować otrzymanej od losu szansy.
W połowie ostatniego wykładu dostaję wiadomość od Inge, która zawiera same pozytywne i niezwykle cieszące mnie informacje, odnośnie otrzymania przez nią tego upragnionego zlecenia. Dzięki czemu w zupełności już zapominam o niefortunnej rozmowie z Maxem i skupiam się wyłącznie na radości z kolejnego sukcesu bliskiej mi osoby, która w bardzo szybkim tempie świetnie zawojowała nie tylko norweski, ale i austriacki rynek.
- Naprawdę nie możesz iść ze mną do tej biblioteki? - słyszę narzekania Katinki, gdy zbieram swoje rzeczy z zamiarem opuszczenia auli. - Twoja pomoc przy napisaniu tego koszmarnego eseju byłaby nieoceniona. Jakim cudem w ogóle zdążyłaś go już oddać?
- Czasami przytrafiająca mi się bezsenność była w tej kwestii bardzo pomocna. Jestem też pewna, że świetnie sobie z nim sama poradzisz - motywuję ją. Dziewczyna była w końcu bardzo zdolna. Musiała tylko pokonać swoje lenistwo i skłonność do odkładania wszystkiego na ostatnią chwilę. Wtedy ma szansę na odniesienie sporego sukcesu.
- Heidi ma rację. Będziesz miała nareszcie okazję wykazać się swoją kreatywnością. W poszukiwaniu potrzebnych naukowych materiałów - Domenico posyła jej krzywy uśmieszek. Zadowolony, że także miał już ten przykry obowiązek z głowy.
- Dzięki za radę, jak zawsze można na was polegać - złości się.
- Nie ma za co. Owocnej wizyty w bibliotece - żegnamy się z mocno niepocieszoną Węgierką, która udaje się w przeciwną stronę niż my.
- Jak układa się wasza znajomość z Louisą? - próbuję podpytać chłopaka, ponieważ ona milczała ostatnio w tej kwestii jak grób.
- Wspaniale. Louisa jest naprawdę cudowną osobą. Świetnie się rozumiemy - zdradza mi z rozanielonym wyrazem twarzy. Austriaczka bez dwóch zdań zakręciła mu w głowie. Nie sposób było tego ukryć.
- Cieszę się - posyłam mu szczery uśmiech. Starając stłumić w sobie wszelkie wątpliwości odnośnie ich relacji. Być może Louisa tym razem naprawdę będzie w stanie się zaangażować.
- Nie martw się o mnie. Wiem, jakie ma ona podejście do facetów. Na samym wstępie to zaznaczyła - stara się mnie uspokoić. - Wychodzę jednak z założenia, że co ma być, to będzie. Czasami warto zaryzykować. Zdecydowanie jest tego warta.
- Ja bym tak chyba nie potrafiła. Za bardzo bym się bała zaufać - zdradzam mu mimowolnie.
- Kiedyś może zmienisz zdanie. Do jutra. Udanej reszty dnia - macham mu na pożegnanie, gdy dochodzimy do przystanku. Następnie postanawiam wstąpić do pobliskiego sklepu i kupić ulubione czekoladki Inge. Zdecydowanie było co dziś świętować.
Późnym popołudniem korzystając z okazji, że jesteśmy same. Wraz z blondynką jednogłośnie podejmujemy decyzję o zrobieniu sobie babskiego wieczoru z kieliszkiem niezwykle smacznie smakującego różowego wina i ulubionego serialu. Przy okazji rozmawiając ze sobą na najprzeróżniejsze tematy dotyczące różnych sfer naszych żyć. Lubiłam te nasze lekkie pogaduszki, które z Inge zawsze przychodziły mi z niezwykłą łatwością. Korzystając z tej swobodnej atmosfery, postanawiam wyznać w końcu prawdę o mojej znajomości ze Stefanem, gdy rozmowa mimowolnie schodzi na jego osobę i niespodziewaną decyzję odnośnie pogodzenia się z Nelle, z którą Inge do tej pory nie mogła się pogodzić. Chcąc mieć to nareszcie ze sobą.
- Muszę ci się do czegoś przyznać. Obiecaj tylko, że nie będziesz zła - zaczynam niepewnie, nie mając już żadnego odwrotu.
- Dlaczego miałabym być zła? O co chodzi - patrzy na mnie z niezwykłą uwagą, oczekując jakichś większych szczegółów.
- Tak naprawdę wcale nie złapaliśmy ze Stefanem dopiero teraz świetnego kontaktu. My go już od dawna mieliśmy - mówię ledwo słyszalnie. Spuszczając wzrok na swoje dłonie. Bojąc się po prostu spojrzeć Inge w oczy.
- Ale jak to? - nie za bardzo rozumie, w czym rzecz. Postanawiam więc zacząć od początku i przez następne minuty opowiadam jej krok po kroku, jak ta nasza relacja wyglądała naprawdę. Co wprawia ją w niemałe zdumienie. Zwłaszcza gdy z rumieńcami ogromnego zawstydzenia zdradzam jej, jak potoczyła się noc po weselu Sophie i Halvora.
- Wiedziałam! Po prostu wiedziałam, że intuicja mnie wtedy nie zawiodła. Michael jednak mnie przekonywał, że obydwoje tak gorliwie zapewnialiście, iż do niczego nie doszło, że na pewno mówicie prawdę, aż dałam sobie spokój - mówi z nieukrywaną satysfakcją. - Więc to ty byłaś tą tajemniczą dziewczyną, za którą Stefan przez kilka miesięcy świata nie widział. Jak ja na to mogłam wcześniej nie wpaść? Nieźle się z tym kryliście - dziwi się. Wprawiając mnie w ogromne niedowierzanie swoimi słowami.
- O czym ty mówisz? - niczego z tego nie rozumiałam.
- O tym, że jestem prawie pewna, że Stefan był w tobie zakochany. Pewnie nadal jest, ale przez związek z tą wiedźmą Nelle skutecznie to wypiera. Kiedyś pociągnęłam go za język, będąc ciekawa z kim tak wiecznie pisze. Zdradził tylko, że z wyjątkową dziewczyną, która ogromnie go fascynuje na każdym możliwym kroku. Nie chciał jednak zapeszać i uparł się, że zdradzi mi jej tożsamość dopiero wtedy, gdy będzie pewien, iż wszystko jest na dobrej drodze. Niestety potem poznał tę cholerną egoistką, która go do reszty omotała. Jak on w ogóle śmiał się wobec ciebie tak zachować? Zerwać bez słowa kontakt i to przez nią? - nie mogłam uwierzyć, że to była prawda. Stefan nie mógłby mnie w żadnym wypadku obdarzyć jakimiś głębszymi uczuciami. Na pewno nie moją osobę. To było czymś nierealnym.
- To niemożliwe. Na pewno chodzi o kogoś innego. Inge, pomyśl sama. On i ja? - kręcę z olbrzymim powątpiewaniem głową. Nawet nie dopuszczając do siebie takich myśli.
- Ty i on ogromnie do siebie pasujecie. Naprawdę tego nie widzisz? - dziwi mi się. - Jedyną przeszkodą jest ta paskudna Nelle. Ale gdyby się jej tak pozbyć? - podsuwa mi niewinnie.
- Inge, chyba wino za bardzo zaszumiało ci w głowie. Nikogo nie będziemy się pozbywać. Stefan jest z nią szczęśliwy - upieram się przy swoim.
- Jakoś tego ostatnio nie widać. Z tobą na pewno byłby o wiele bardziej - kręcę z niedowierzaniem głową. - Przecież on jest za dobry dla tej intrygantki i manipulantki. Wolałabym się chyba już zaprzyjaźnić z Lisą niż w ogóle przebywać w jednym pomieszczeniu z tą panną doskonałą - krzywi się niemiłosiernie.
- Dajmy temu spokój i skupmy się lepiej na oglądaniu - wskazuję na telewizor. Próbując zmienić ten niezręczny dla mnie temat. Ogromnie ciesząc, że Inge nie ma mi za złe, iż przez tyle czasu pozostawała w niewiedzy odnośnie tego, co działo się tuż obok niej.
Niewiele przed północą, gdy leżę grzecznie w łóżku. Odpisuję na wcześniej przegapioną wiadomość Stefana. Będąc pewną, że już od dawna śpi. Życzę mu dobrej nocy i jeszcze lepszego dnia oraz powodzenia w jutrzejszych kwalifikacjach, które miały stanowić oficjalne otwarcie nowego sezonu, obfitującego w wiele przeróżnych niezwykle ważnych i emocjonujących wydarzeń, na które sama też czekałam z niemałym wyczekiwaniem. Nie dało się w końcu nie zacząć mimowolnie uczestniczyć w tym świecie, gdy nie było choćby dnia, aby nie słyszeć rozmów o treningach, zawodach, czy innych przeróżnych różnościach. Przy okazji mimowolnie wracam w myślach do słów Inge, o których nie dało się tak łatwo zapomnieć.
Nieoczekiwanie mój telefon zaczyna dzwonić, a ja bez zastanowienia go odbieram.
- Nie możesz spać? - zaczynam na powitanie Stefana ze szczerym zdziwieniem.
- O to samo mógłbym zapytać ciebie - odpowiada mi niemal szeptem. Zapewne nie chcąc obudzić przy tym Michaela. - Tak właściwie chciałem ci tylko powiedzieć dobranoc.
- Zawsze można to było napisać, głuptasie - śmieję się cicho.
- Może i tak, ale wolałem usłyszeć twój głos. Strasznie mi go dziś brakowało - słysząc to, po moim ciele rozlewa się przyjemne ciepło. Takich słów mogłabym słuchać od niego codziennie.
- W takim razie dobranoc, Stefan. Tylko wyśpij się porządnie - radzę mu życzliwie.
- Tak zrobię. Dobranoc, Małpko. Kolorowych snów - odpowiada mi. Po czym rozłączam się, a szeroki uśmiech z niewiadomego powodu towarzyszy mi, aż do zaśnięcia.