10.01.2021
Coraz mocniej podirytowany, dosłownie w ostatniej chwili z głośnym piskiem hamulców i nad wyraz niechętnie zatrzymuję się na kolejnym czerwonym świetle z rzędu. Powstrzymując ze sporym trudem olbrzymią ochotę na jego zignorowanie i złamanie przepisów. Obecnie nawet przesadnie by mnie to nie obeszło, a przynajmniej ktoś miałby do opisania kolejną tanią sensację z moim udziałem. Tym razem jednak prawdziwą i faktycznie godną potępienia, a nie tak jak ten artykuł zawierający sam stek bzdur rozpisujących się na temat moich rzekomych wybryków, których nigdy nie popełniłem. Mimo że starałem się nie brać tego wszystkiego do siebie, to wcale nie było to takie łatwe, jak sobie wyobrażałem. O ile dobrze wiedziałem, jak radzić sobie z wszechobecną i codzienną krytyką wynikającą z faktu wykonywanego zawodu, która zawsze będzie mi towarzyszyć w większym, czy mniejszym stopniu, o tyle ta bezpodstawna i stworzona z wyjątkową premedytacją była czymś całkowicie innym. Przez co nie do końca miałem rozeznanie, jak powinienem na nią zareagować. Nie rozumiałem, dlaczego to akurat mnie musiało spotkać coś takiego.
Z westchnieniem sporego niezadowolenia wystukuję jakiś przypadkowy rytm palcami na kierownicy, ze zniecierpliwieniem oczekując na zmianę tego upierdliwego światła. Mając wrażenie, że cały świat dosłownie sprzysiągł się dziś przeciw mnie, nawet tak błaha rzecz, jak sygnalizacja świetlna wraz z ruchem na drodze, który jak na niedzielny poranek, był aż nad wyraz wzmożony, postanowiły wystawić mnie na poważną próbę nerwów. Uniemożliwiając tym samym szybkie dotarcie pod adres Nelle, z którą bezzwłocznie chciałem sobie wszystko raz na zawsze wyjaśnić. Z nadzieją, że przemówię jej do rozsądku i dotrę do tej racjonalnej strony, z której od samego początku dała się mi doskonale poznać. Nie wierzyłem, że chęć zemsty okaże się ważniejsza od jej zawodowych aspiracji, a przecież to właśnie na nich w głównej mierze odbiją się konsekwencje tego przeklętego artykułu, który wywołał ogromne zamieszanie. Prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw, a wtedy to po prostu nie będzie mogło się dla niej bezkarnie zakończyć. Musiałem jedynie dosadnie uświadomić to Nelle, która zaślepiona złością i poczuciem odrzucenia, kompletnie przestała panować nad tym, co robi i jak bardzo jej czyny mogą okazać się dla wielu osób krzywdzące.
Miałem serdecznie dość jej bezsensownych gierek i nieustannych prób zaszkodzenia mojej osobie. Tego było po prostu za wiele. Ludzie w końcu codziennie się rozstawali, to jednak nie był powód, aby w następstwie robić sobie takie świństwa. Zwłaszcza że w końcowym rezultacie i tak niczego one nie zmieniały w zakończonej relacji. Doskonale również wiedziałem, że jeśli naprawdę chciałem stworzyć coś poważnego z Heidi, Nelle po prostu musiała zacząć stanowić wyłącznie zamknięty rozdział w moim życiu. W innym przypadku nie mieliśmy większych szans na udaną wspólną przyszłość z Norweżką. Heidi zasługiwała na spokojne i szczęśliwe życie po tylu latach cierpienia i zmagania się z przeróżnymi problemami, a nie na towarzyszący mu nieustannie na każdym kroku strach, co takiego jeszcze może wymyślić moja była dziewczyna. Im dłużej to wszystko trwało, tym bardziej żałowałem, że ktoś taki jak Nelle w ogóle stanął na mojej drodze. A fakt, że mogłem obdarzyć taką osobę jakimikolwiek pozytywnymi uczuciami, wydawał się aktualnie wyjątkowo kiepskim żartem i jakimś kompletnym absurdem. Do tej pory nie mogłem sobie wydarować, że dałem się tak bardzo zaślepić Nelle, a co więcej, że praktycznie bez żadnego większego problemu zerwałem dla naszego związku swoje relacje z Heidi, całkowicie ignorując uczucia, które już wtedy do niej żywiłem. Uważając je za coś ulotnego i niemającego szansy się ziścić. Codziennie powinienem dziękować swojej ukochanej Norweżce, że w ogóle zechciała ze mną rozmawiać po czymś takim, a o innych kwestiach nawet nie mówiąc.
Po niemającej dla mnie swojego końca drodze. Docieram nareszcie pod ten już z daleka świecący swoim bogactwem budynek, w którym zamieszkiwała Nelle. Z nadzieją, że rzeczywiście znajduje się w swoim mieszkaniu, a nie gdzieś w mieście w obecności swojego snobistycznego towarzystwa, z którym mogła świętować ubiegłej nocy zemstę na mnie, podczas trwania jakiejś szpanerskiej imprezy, które tak bardzo przecież uwielbiała. Mogła też znajdować się w swoim rodzinnym domu wraz ze swoimi egoistycznymi rodzicami na wspomnienie, których ogarnia mnie jedynie spora dawka niesmaku i bezsilnej złości. Ci ludzie od samego początku nie przypadli mi do gustu, zresztą ze wcale nieukrywaną wzajemnością. Dla dobra Nelle starałem się jednak jakoś z nimi porozumieć. Właściwie, gdyby dłużej się zastanowić, to robiłem dla niej setki rzecz wbrew sobie, czego z każdą chwilą coraz bardziej żałowałem. Byłem kompletnym kretynem, uważając że Nelle jest zupełnie inna od osób, które ją wychowały. Teraz już doskonale wiedziałem, w jak wielkim znajdowałem się w błędzie. Panna Lisberg okazała się jeszcze gorsza od swoich rodziców, zapatrzonych wyłącznie w swoje astronomiczne kwoty, jakie tkwiły na ich niezliczonych kontach bankowych.
Pukam głośno do doskonale mi znanych drzwi, których próg w ostatnich miesiącach przekraczałem wiele razy. Nadal nie czując się w tym miejscu zbyt komfortowo. Biorę głęboki wdech, przygotowując się na niezbyt miłą pogawędkę z Nelle, która na pewno nie będzie chciała tak łatwo zacząć ze mną współpracować. To by było po prostu zbyt łatwe i tak zupełnie nie w jej stylu. Brunetka uwielbiała sprawować władzę i mieć kontrolę dosłownie nad każdą sytuacją, w której brała udział. Wolałem się dlatego nawet nie łudzić, że akurat tym razem postanowi zrobić wyjątek. Na pewno nie zrobi go dla mnie po tym, jak postanowiłem ją zostawić.
Sekundy jednak mijały, a Nelle nadal nie otwierała. Ponawiam dlatego swoją poprzednią czynność, przy okazji słysząc mocno stłumione głosy należące do dwójki osób dobiegające z mieszkania. Widocznie ktoś zdążył mnie ubiec i brunetka miała już jakiegoś gościa. Zaciekawiony tym, kto mógłby złożyć jej wizytę o tej nadal wczesnej porze, raczej nie sprzyjającej przyjacielskim odwiedzinom. Niewiele myśląc, naciskam delikatnie na klamkę, licząc na łut szczęścia i niezamknięcie ich przez Nelle na klucz. Gdy niespodziewanie ustępują pod moim naporem. Na usta wpływa mi delikatny uśmiech satysfakcji i zadowolenia. Podświadomie czułem, że w założeniu niewinne przysłuchanie się tej konwersacji, może mi dostarczyć ciekawych informacji, które będę mógł następnie wykorzystać przeciwko swojej byłej dziewczynie. Skoro ona grała tak nieczysto i perfidnie, ja również nie miałem zamiaru mieć dłużej skrupułów względem jej egoistycznej i wyjątkowo próżnej osoby.
Robię kilka niepewnych i wyjątkowo cichych kroków w głąb mieszkania Nelle. Opierając się następnie o ścianę tuż obok salonu, z którego dochodził wyraźnie podniesiony ton rozmowy. To na pewno nie była miła wymiana zdań. Nie miałem co do tego żadnych wątpliwości. Wyglądało na to, że moja była dziewczyna w ostatnim czasie zaszła za skórę nie tylko mnie i narobiła sobie dużo większej ilości wrogów.
- Nelle, czy ty zwariowałaś? Co ci przyszło do głowy z tym cholernym artykułem? Wiesz, jak to może nam zaszkodzić? Przecież to jakiś niedorzeczny nonsens. W życiu nie uwierzę w prawdziwość tego czegoś, rozumiesz? Jeśli myślisz, że tak wygląda profesjonalne dziennikarstwo, to grubo się mylisz. Nie miałaś prawa zrobić czegoś takiego. Naraziłaś całą naszą redakcję na utratę rzetelności i ogromne straty. Wiesz, co się stanie, gdy w konsekwencji dojdzie do procesu? - mocno zdenerwowany i dobrze znajomy głos Chrisa dociera do moich uszu. Widocznie, mimo że był przyjacielem Nelle i współpracownikiem, nie popierał jej zachowania. Miło było mieć świadomość, że Nelle wcale nie posiadała wielu sojuszników w tej niesprawiedliwej walce ze mną. To dawało sporą nadzieję, że tę sprawę da się jeszcze rozwiązać polubownie.
- Nam? Mój drogi nawet nie wiesz, w jak wielkim jesteś błędzie. Ja nic nie zrobiłam. To nie ja napisałam ten artykuł, a już na pewno nikt mi tego nie udowodni. Odpowiednio się zawczasu zabezpieczyłam. Nie jestem głupia w przeciwieństwie niestety do ciebie, bo z tego, co mi wiadomo, to ty odpowiadasz za to, co trafia do publikacji z naszego działu, prawda? - wychylam się lekko, dostrzegając uśmieszek satysfakcji na ustach brunetki. Niczego z tego nie rozumiałem. Dlaczego Nelle chciałaby zaszkodzić Chrisowi, który podobno był jej najlepszym przyjacielem? W dodatku do niedawna była w niego wpatrzona w jak jakiś obrazek. O co tu do cholery chodziło? - Mogłeś bardziej nas pilnować, zamiast bezgranicznie ufać i wymigiwać się od swoich obowiązków, a już na pewno trzeba było kontrolować Davida, który od dawna je mi z ręki i zrobi wszystko, o co go tylko poproszę. Wystarczyła rzewna historyjka o złamanym sercu i był cały mój. To było jak bułka z masłem. Ostrzegałam cię jednak wielokrotnie, że tak tego nie zostawię i upokorzę cię tak, jak ty mnie. Mnie się nie lekceważy, a to dopiero początek. Masz to, czego chciałeś - śmieje się prześmiewczo, ogromnie zadowolona z takiego obrotu sprawy.
- Nie wierzę, że posunęłaś się do czegoś takiego! W dodatku wciągnęłaś w to niewinnego Stefana. Jak mogłaś poświęcić bliską ci osobę, aby tylko mi zaszkodzić? Po co to robisz? Dobrze wiesz, że i tak niczego już nie zmienisz. Tym sposobem unieszczęśliwiasz wyłącznie samą siebie. Sama przecież mówiłaś, jak jesteś szczęśliwa ze Stefanem, a teraz to przekreślasz w imię zemsty na mnie? To chore - Chris kręci z niedowierzaniem głową. Sam byłem zresztą w niewiele lepszym stanie. Czegoś takiego w życiu bym się nie spodziewał. Byłem przecież pewien, że chodziło tu wyłącznie o mnie i Heidi. Tymczasem cała ta sprawa miała drugie i to wyjątkowo niespodziewane dno.
- Jesteś taki żałosny i głupi! Naprawdę myślisz, że cokolwiek straciłam przez ten artykuł albo, że go żałuję? Wyprowadzę cię więc z błędu. Zrobiłam to z łatwością i ogromną przyjemnością, bo Stefan nic dla mnie nie znaczy, rozumiesz! Nigdy nie był ważny. Nie kocham go i nigdy nie kochałam. Byłam z nim jedynie po to, aby dotarło w końcu do ciebie, co takiego tracisz tkwiąc w małżeństwie z tą żałosną Melindą, podczas gdy masz mnie na wyciągnięcie ręki. Miałam serdecznie dość oglądania was razem, udawanej przyjaźni z nią i wszystkiego, co się z wami wiązało. Też chciałam w końcu poczuć się kochaną i dla kogoś najważniejszą. Dokonałam jednak fatalnego wyboru, bo ten idiota jest dokładnie taki sam, jak ty. Wiesz, że wolał inną i mnie zostawił? I to jeszcze dla kogo. Pożałuje więc tak samo, jak ty swoich wyborów - zamieram, mając wrażenie, że się przesłyszałem. To nie mogła być prawda. Nelle nie mogła przez cały czas udawać swojej miłość i traktować mnie wyłącznie jako środka do celu. Przecież to był jakiś niekończący się koszmar. - Kiedy obydwaj doprowadziliście mnie do ostateczności. Postanowiłam zemścić się na was obu za jednym zamachem. Stefan straci teraz swój świetny wizerunek i sielankę z tą swoją wywłoką, a ty możesz się dzięki temu żegnać powoli z pracą. Biedna Melinda, ciekawe jak jej wytłumaczysz, że wasze dziecko jednak nie będzie miało wszystkiego, co sobie wymarzycie, bo nie będzie was na to stać. Myślisz, że twoje pierwsze dziecko będzie zadowolone, gdy dowie się, że tatuś jest skończonym nieudacznikiem? - Nelle coraz lepiej sobie poczynała, raz po raz wyprowadzając niezwykle celne ciosy w stosunku do Chrisa, który prawdopodobnie był jej jedyną prawdziwą miłością. O ile ona w ogóle wiedziała, co znaczy kogoś kochać. Już dawno powinienem się był tego domyślić. Miałem w końcu tyle poszlak i dowodów. Wolałem jednak udawać, że nic się nie dzieje.
- Kim ty w ogóle jesteś? Zachowujesz się jak wariatka! Tysiące razy ci powtarzałem, że przyjaźń, to jedyne co mogę ci zaoferować. Wszystko od samego początku było między nami jasne. Nie moja wina, że coś sobie ubzdurałaś - próbuje się bronić przed jej oskarżeniami, co jednak nie wywołuje większego wrażenia na Nelle. To ona trzymała w ręku wszystkie asy i doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
- Jasne? Tamtej nocy w Wiedniu też wszystko było między nami jasne? Ciekawe, czy myślałeś o Melindzie, gdy się wtedy ze mną pieprzyłeś. Zapewniając, że z żadną inną nie było ci nigdy lepiej. Zaprzeczysz też, że istnieje między nami wyraźny pociąg? Dlaczego aż tak się temu opierałeś, co? Wszystko mogło być inaczej. To ja mogłam nosić teraz twoje dziecko, a nie Melinda. Mogliśmy stworzyć szczęśliwą rodzinę, ale ty wolałeś wszystko zniszczyć. Nienawidzę cię, Chris! - im dłużej przysłuchiwałem się tej rozmowie, tym większe miałem wrażenie, że dosłownie tracę grunt pod nogami. Nie dość, że Nelle mnie okłamywała, wykorzystywała, to jeszcze zdradzała, a ja niczego przez tyle czasu nie dostrzegałem. Bezgranicznie jej we wszystko wierząc. Byłem skończonym naiwniakiem, gorszym niż małe dziecko. I to jeszcze ona zarzucała mi zdradę i śmiała robić wyrzuty. Hipokryzja tej dziewczyny przeszła dosłownie wszelkie granice.
- To był okropny błąd i doskonale o tym wiesz. Tysiące razy ci to mówiłem. Za dużo wtedy wypiłem i stało się. Nie ma jednak dnia, abym tego nie żałował, bo to Melindę kocham, a nie ciebie. Tak było zawsze i nic tego nie zmieni. Seks, czy wzajemne przyciąganie, to nie wszystko. W miłości liczy się przede wszystkim, aby ta druga osoba była twoją bratnią duszą, wsparciem, przyjacielem, czy powiernikiem. Kimś z kim spędzanie wspólnego czasu jest największą przyjemnością. Ale też, aby ta osoba była z tobą na dobre i na złe bez względu na to, jakie przeciwności staną na drodze. Tym kimś dla mnie jest właśnie Melinda. To dlatego się z nią ożeniłem i to z nią chcę wychować nasze dzieci, tworząc prawdziwą i szczęśliwą rodzinę. Możesz robić, co chcesz, ale tego nam nigdy nie odbierzesz, rozumiesz? - Chris patrzy na Nelle z niezachwianą pewnością, a ja po raz pierwszy musiałem się z nim w pełni zgodzić. Jego słowa o miłości idealnie zdefiniowały to najważniejsze w życiu uczucie. Zaczynałem nawet trochę mu współczuć. Owszem, popełnił ogromny błąd, ale równocześnie widziałem, że naprawdę kochał swoją żonę, a teraz na własne życzenie może ją bezpowrotnie stracić.
- To się jeszcze okaże. Ciekawe, czy Melinda nadal będzie cię tak bezgranicznie kochać, gdy dowie się o twojej zdradzie. Myślisz, że nie zażąda rozwodu? Znam ją i wiem, że zdrada jest dla niej niewybaczalna. To najgorsze, co mogłeś zrobić. Dlatego z prawdziwą przyjemnością opowiem jej o naszej upojnej nocy - Nelle ani myślała odpuścić. Opracowała swój plan w najmniejszych szczegółowych, a teraz realizowała go krok po kroku z zamiarem zniszczenia po drodze kilku żyć w imię chorej satysfakcji. Określenie, że dąży po trupach do celu, pasowało do niej bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
- To bez znaczenia, co zrobisz i co jej powiesz. Ja i tak będę się starał o odzyskanie zaufania Melindy i wybaczenie. Choćby do upadłego, ale będę walczył o uratowanie naszego małżeństwa - odpowiada jej twardo i bezkompromisowo. Nie dając się złamać, co wyjątkowo mnie cieszyło. Dość łatwego wygrywania Nelle, która myślała, że jest pępkiem świata. - Za to ty wkrótce poniesiesz konsekwencje tego wszystkiego, przekonasz się. Ta afera pogrąży wszystkich w tym między innymi ciebie. Myślisz, że ktokolwiek będzie chciał współpracować z naszym portalem po czymś takim? Nikt nam nie zaufa. Stracimy wszelkie kontakty i dojścia. Może mnie zwolnią, ale ty również pójdziesz z nami na samo dno.
- Przykro mi, ale znowu się mylisz, skarbie. Nadal mnie nie doceniasz. Tak się składa, że porzucam ten tonący pokład i od przyszłego miesiąca będę pracować gdzie indziej i to na dużo lepszym stanowisku. Zniszczenie konkurencji jest tam wyjątkowo mocno cenione - Chris zaciska dłonie w pięści, znajdując się pewnie na granicy wytrzymałości. Nelle rzeczywiście pomyślała dosłownie o wszystkim. Heidi miała rację, że odpowiednio zadbała o siebie, zanim rozpętała to piekło. - Przykro mi, ale takie jest życie. Trzeba nauczyć się walczyć o swoje. W innym przypadku kończy się właśnie tak, jak ty w tym momencie.
Nie będąc w stanie dłużej wytrzymać biernego obserwowania i słuchania tego zmieniającego tak wiele dialogu. Postanawiam ujawnić swoją obecność. Wchodzę do salonu z ironicznymi oklaskami dla swojej byłej dziewczyny, która pokazała dziś nam swoje prawdziwe i wyjątkowo paskudne oblicze. Zapominając o próbie polubownego załatwienia sprawy tego artykułu, czy jakichkolwiek innych kwestii.
- Oto cała i w pełni prawdziwa Nelle Lisberg. Gratuluję przebiegłości i gry aktorskiej podczas trwania naszego związku. Powiem ci, że byłaś nad wyraz przekonująca - zaczynam ironicznie, wzbudzając spore zdziwienie u Nelle i Chrisa swoją obecnością.
- Stefan? Co ty tutaj robisz? Nie wiesz, że nie wchodzi się do czyjegoś mieszkania bez zaproszenia? Towarzystwo kelnereczki tak szybko pozbawiło cię dobrych manier? - Nelle od razu przystępuje do ataku. Nic sobie nie robiąc z faktu, że poznałem całą prawdę o niej. Dla niej było to bez żadnego znaczenia.
- Pukałem, ale byłaś zajęta kłótnią ze swoim ukochanym, a raczej byłym ukochanym. Muszę przyznać, że ostatnio palisz za sobą sporą mostów - odpowiadam jej w podobnym tonie, spoglądając przy okazji na Chrisa, który unika mojego wzroku.
- Mam tego dość. Wychodzę. Nie myśl sobie jednak Nelle, że tak to zostawię - sekundę później opuszcza mieszkanie. Widocznie tego było dla niego za wiele. Nie mogłem się jednak mu dziwić. Za nic nie chciałbym znaleźć się na jego miejscu. To, co mnie spotkało ze strony brunetki, to zwykły pikuś w porównaniu z tym, jakie piekło urządziła jemu.
- Droga wolna. Obydwaj nie jesteście warci mojego zainteresowania. Zadowalacie się pospólstwem, którym sami zresztą jesteście - macha lekceważąco ręką, uważając się za dużo lepszą od nas.
- W takim razie, po co ze mną byłaś przez tyle czasu? Chciałaś wzbudzić w Chrisie zazdrość? Coś ci się chyba jednak nie udało. Melinda nadal jest dla niego tą najważniejszą - śmieję się szyderczo, a złość wprost we mnie buzuje. To, czego Nelle się dopuściła, było wprost nie do pomyślenia. Jak mogła uknuć tak podłą intrygę i skrzywdzić po drodze tyle bezbronnych osób?
- Nie chodziło mi tylko o Chrisa, a przynajmniej nie później. Okazało się, że związek z tobą niesie za sobą spore korzyści. Aż żal było z nich nie skorzystać. Te kilka miesięcy było świetną przepustką do wcześniej zamkniętych dla mnie drzwi. Opłacało się trochę z tobą pomęczyć. Gdyby nie ta przeklęta Norweżka, osiągnęłabym jeszcze więcej. Robiłeś przecież dla mnie wszystko - podchodzi bliżej, ciskając niemal gromami w moim kierunku. - Skoro już jednak wszystko wiesz. Po prostu stąd wyjdź! Nie mam czasu na rozmowy z tobą. Muszę podzielić się jeszcze małą rewelacją ze swoją byłą przyjaciółką - wskazuje mi na drzwi, sięgając bez cienia zawahania po swój telefon.
- Naprawdę chcesz narazić na taki stres kobietę w ciąży? Wiesz, jak to się może odbić na dziecku? Czy ty nie masz w sobie żadnych skrupułów? - staram się na nią jakąś wpłynąć. Chcąc oszczędzić Melindzie takiego przykrego doświadczenia. Niczym sobie na nie nie zasłużyła, a już na pewno nie teraz, gdy znajdowała się w błogosławionym stanie.
- Co mnie obchodzi ten bachor? To już jej problem. Mogła lepiej pilnować swojego mężusia. Poza tym chyba lepiej, żeby wiedziała, z jakim człowiekiem dzieli swoje życie - patrzę na Nelle z jawnym potępieniem. Nie wierząc, że można być, aż tak na wskroś złym człowiekiem. To wprost coś niewiarygodnego.
- Jesteś chora. Potrzebujesz pomocy jakiegoś specjalisty. Ta twoja wygórowana ambicja i przekonanie o swojej wyjątkowości doprowadzi cię w końcu do zguby. Zostaniesz sama i to bardzo niedługo, bo nikt nie zniesie kogoś takiego, jak ty - ostrzegam ją, co kwituje wyłącznie głośnym wybuchem ironicznego śmiechu. Nic do niej nie docierało. Zachowywała się jak obłąkana.
- Radziłabym ci lepiej dobierać słowa, bo za chwilę gorzko tego pożałujesz. Tak się składa, że moi rodzice nawiązali ostatnio bardzo dobre kontakty z właścicielem takiego jednego plotkarskiego pisemka, które z wielką chęcią przybliżyłoby życie twojej nowej wybranki. To w końcu temat na czasie. Jak myślisz, ile kosztowałby wywiad z mamusią alkoholiczką tej twojej ladacznicy? Za ile sprzedałaby wszystkie brudne tajemnice swojej ukochanej córeczki i dodała jeszcze trochę od siebie? - zastanawia się z niewinną miną, a mi wprost odejmuje mowę. Przecież po czymś takim Heidi by się na pewno załamała. Nie mogłem do czegoś takiego dopuścić pod żadnym pozorem. Doskonale wiedząc, że jej rodzicielka za odpowiednią sumę mogła być zdolna dosłownie do wszystkiego.
- Nie zrobisz tego. W innym przypadku to ja zniszczę twoje życie, rozumiesz? Zostaw Heidi w spokoju - łapię ją za nadgarstek z jawnym ostrzeżeniem. Spokój Heidi był dla mnie najważniejszy. Za jego cenę byłbym w stanie zrobić wszystko.
- Puść mnie! - wyrywa swoją rękę. - Nie zrobię tego tylko pod jednym warunkiem. Skończysz z nią i to raz na zawsze bez wyjawiania prawdziwego powodu, jasne? Wtedy dam wam święty spokój - wypowiedziane słowa rozbrzmiewają echem w mojej głowie raz po raz, zupełnie do mnie nie docierając.
- Słucham? - mam wrażenie, że się po prostu przesłyszałem.
- Koniec waszej znajomości za cenę spokoju. Decyzja należy do ciebie. Nigdy nie pozwolę, aby ktoś taki jak ona ze mną wygrała. Nie dopuszczę do tego, choćby nie wiem co.
- Nie dam ci się szantażować, Nelle. Nie zostawię Heidi - sama myśl, że mógłbym jej nigdy więcej nie przytulić, nie zobaczyć tego wyjątkowego uśmiechu, czy nie wdać w kolejną fascynującą rozmowę jest nie do zniesienia.
- Jak chcesz. W takim razie przekaż jej, że niedługo stanie się wyjątkowo sławna, a podziękować za to będzie mogła wyłącznie tobie. A teraz wyjdź i to natychmiast. Inaczej w tej chwili spełnię swoją groźbę i jeszcze dziś ktoś pofatyguje się do tej cholernej Norwegii. Nie myśl sobie jednak, że to koniec. Jeszcze mnie popamiętacie - wzburzona Nelle popycha mnie w stronę drzwi. Niezadowolona, że od razu nie przystałem na jej żałosny szantaż. Nie miałem jednak żadnej pewności, czy przypadkiem wkrótce nie będę musiał na niego przystać, gdy nie znajdę innego sposobu na ochronę Heidi przed rzuceniem jej na pożarcie dziennikarskim hienom.
Z szalejącymi wewnątrz mnie negatywnymi emocjami. Wychodzę na świeże powietrze, niemal zderzając się ze świetnie znanym mi mężczyzną. Co on jeszcze tutaj w ogóle robił?
- Możemy chwilę porozmawiać? - Chris pyta się mnie niepewnie. Zaciągając się mocniej palonym przez siebie papierosem.
- Nie wiem, czy mamy o czym. Wszystko jest dostatecznie jasne - wzruszam obojętnie ramionami. Opierając się ze zrezygnowaniem o ścianę budynku.
- Przepraszam, Stefan za wszystko, co cię przeze mnie spotkało. Naprawdę tego nie chciałem. Wiem, że jestem skończonym draniem i to inni cierpią za moje winy - wyglądał na kompletnie załamanego. - Obiecuję, że osobiście dopilnuję, aby ten artykuł zniknął jak najszybciej. Pojawią się też na pewno przeprosiny i sprostowanie. Nie zostawię tego w takim stanie- zapewnia.
- Przynajmniej tyle dobrego - obecnie nie potrafiłem się z tego cieszyć. Wiedząc, że nad głową Heidi zawisły wyjątkowo ciemne chmury. Co ja miałem z tym teraz zrobić?
- Wiem też, że nie miałem prawa przespać się z Nelle. Nawet nie wiesz, jak bardzo tego żałuję. Gdybym mógł tylko cofnąć czas - spuszcza swój wzrok na ziemię, wykończony tym wszystkim.
- To już nie ma dla mnie znaczenia. Rozstałem się z Nelle. Za to ty powinieneś powiedzieć Melindzie, zanim zrobi to, sam wiesz kto. Ona nie odpuści, dopóki nie pozbawi nas wszystkiego, na czym nam najbardziej zależy - radzę mu życzliwie.
- Zrobię to, gdy tylko wrócę do domu. Najwyższy czas ponieść konsekwencje swoich czynów. Za to ty nie uginaj się przed Nelle. Cokolwiek by nie zrobiła, walcz z nią. Tylko tak można się od niej uwolnić. Jesteś porządnym człowiekiem i zasługujesz na szczęście. Niech ktoś taki, jak ona ci go nie odbierze - wyciąga w moim kierunku dłoń, którą po krótkim zawahaniu ściskam. Dochodząc do wniosku, że Chris był tylko jeszcze jedną ofiarą podłych manipulacji i obsesji Nelle.
- Dziękuję i powodzenia z uratowaniem małżeństwa. Mam nadzieję, że wam się uda - kiwam mu lekko głową na pożegnanie, po czym zmierzam do samochodu. Przez cały czas zastanawiając się, jak rozwiązać sprawę szantażu Nelle.
Z westchnieniem sporego niezadowolenia wystukuję jakiś przypadkowy rytm palcami na kierownicy, ze zniecierpliwieniem oczekując na zmianę tego upierdliwego światła. Mając wrażenie, że cały świat dosłownie sprzysiągł się dziś przeciw mnie, nawet tak błaha rzecz, jak sygnalizacja świetlna wraz z ruchem na drodze, który jak na niedzielny poranek, był aż nad wyraz wzmożony, postanowiły wystawić mnie na poważną próbę nerwów. Uniemożliwiając tym samym szybkie dotarcie pod adres Nelle, z którą bezzwłocznie chciałem sobie wszystko raz na zawsze wyjaśnić. Z nadzieją, że przemówię jej do rozsądku i dotrę do tej racjonalnej strony, z której od samego początku dała się mi doskonale poznać. Nie wierzyłem, że chęć zemsty okaże się ważniejsza od jej zawodowych aspiracji, a przecież to właśnie na nich w głównej mierze odbiją się konsekwencje tego przeklętego artykułu, który wywołał ogromne zamieszanie. Prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw, a wtedy to po prostu nie będzie mogło się dla niej bezkarnie zakończyć. Musiałem jedynie dosadnie uświadomić to Nelle, która zaślepiona złością i poczuciem odrzucenia, kompletnie przestała panować nad tym, co robi i jak bardzo jej czyny mogą okazać się dla wielu osób krzywdzące.
Miałem serdecznie dość jej bezsensownych gierek i nieustannych prób zaszkodzenia mojej osobie. Tego było po prostu za wiele. Ludzie w końcu codziennie się rozstawali, to jednak nie był powód, aby w następstwie robić sobie takie świństwa. Zwłaszcza że w końcowym rezultacie i tak niczego one nie zmieniały w zakończonej relacji. Doskonale również wiedziałem, że jeśli naprawdę chciałem stworzyć coś poważnego z Heidi, Nelle po prostu musiała zacząć stanowić wyłącznie zamknięty rozdział w moim życiu. W innym przypadku nie mieliśmy większych szans na udaną wspólną przyszłość z Norweżką. Heidi zasługiwała na spokojne i szczęśliwe życie po tylu latach cierpienia i zmagania się z przeróżnymi problemami, a nie na towarzyszący mu nieustannie na każdym kroku strach, co takiego jeszcze może wymyślić moja była dziewczyna. Im dłużej to wszystko trwało, tym bardziej żałowałem, że ktoś taki jak Nelle w ogóle stanął na mojej drodze. A fakt, że mogłem obdarzyć taką osobę jakimikolwiek pozytywnymi uczuciami, wydawał się aktualnie wyjątkowo kiepskim żartem i jakimś kompletnym absurdem. Do tej pory nie mogłem sobie wydarować, że dałem się tak bardzo zaślepić Nelle, a co więcej, że praktycznie bez żadnego większego problemu zerwałem dla naszego związku swoje relacje z Heidi, całkowicie ignorując uczucia, które już wtedy do niej żywiłem. Uważając je za coś ulotnego i niemającego szansy się ziścić. Codziennie powinienem dziękować swojej ukochanej Norweżce, że w ogóle zechciała ze mną rozmawiać po czymś takim, a o innych kwestiach nawet nie mówiąc.
Po niemającej dla mnie swojego końca drodze. Docieram nareszcie pod ten już z daleka świecący swoim bogactwem budynek, w którym zamieszkiwała Nelle. Z nadzieją, że rzeczywiście znajduje się w swoim mieszkaniu, a nie gdzieś w mieście w obecności swojego snobistycznego towarzystwa, z którym mogła świętować ubiegłej nocy zemstę na mnie, podczas trwania jakiejś szpanerskiej imprezy, które tak bardzo przecież uwielbiała. Mogła też znajdować się w swoim rodzinnym domu wraz ze swoimi egoistycznymi rodzicami na wspomnienie, których ogarnia mnie jedynie spora dawka niesmaku i bezsilnej złości. Ci ludzie od samego początku nie przypadli mi do gustu, zresztą ze wcale nieukrywaną wzajemnością. Dla dobra Nelle starałem się jednak jakoś z nimi porozumieć. Właściwie, gdyby dłużej się zastanowić, to robiłem dla niej setki rzecz wbrew sobie, czego z każdą chwilą coraz bardziej żałowałem. Byłem kompletnym kretynem, uważając że Nelle jest zupełnie inna od osób, które ją wychowały. Teraz już doskonale wiedziałem, w jak wielkim znajdowałem się w błędzie. Panna Lisberg okazała się jeszcze gorsza od swoich rodziców, zapatrzonych wyłącznie w swoje astronomiczne kwoty, jakie tkwiły na ich niezliczonych kontach bankowych.
Pukam głośno do doskonale mi znanych drzwi, których próg w ostatnich miesiącach przekraczałem wiele razy. Nadal nie czując się w tym miejscu zbyt komfortowo. Biorę głęboki wdech, przygotowując się na niezbyt miłą pogawędkę z Nelle, która na pewno nie będzie chciała tak łatwo zacząć ze mną współpracować. To by było po prostu zbyt łatwe i tak zupełnie nie w jej stylu. Brunetka uwielbiała sprawować władzę i mieć kontrolę dosłownie nad każdą sytuacją, w której brała udział. Wolałem się dlatego nawet nie łudzić, że akurat tym razem postanowi zrobić wyjątek. Na pewno nie zrobi go dla mnie po tym, jak postanowiłem ją zostawić.
Sekundy jednak mijały, a Nelle nadal nie otwierała. Ponawiam dlatego swoją poprzednią czynność, przy okazji słysząc mocno stłumione głosy należące do dwójki osób dobiegające z mieszkania. Widocznie ktoś zdążył mnie ubiec i brunetka miała już jakiegoś gościa. Zaciekawiony tym, kto mógłby złożyć jej wizytę o tej nadal wczesnej porze, raczej nie sprzyjającej przyjacielskim odwiedzinom. Niewiele myśląc, naciskam delikatnie na klamkę, licząc na łut szczęścia i niezamknięcie ich przez Nelle na klucz. Gdy niespodziewanie ustępują pod moim naporem. Na usta wpływa mi delikatny uśmiech satysfakcji i zadowolenia. Podświadomie czułem, że w założeniu niewinne przysłuchanie się tej konwersacji, może mi dostarczyć ciekawych informacji, które będę mógł następnie wykorzystać przeciwko swojej byłej dziewczynie. Skoro ona grała tak nieczysto i perfidnie, ja również nie miałem zamiaru mieć dłużej skrupułów względem jej egoistycznej i wyjątkowo próżnej osoby.
Robię kilka niepewnych i wyjątkowo cichych kroków w głąb mieszkania Nelle. Opierając się następnie o ścianę tuż obok salonu, z którego dochodził wyraźnie podniesiony ton rozmowy. To na pewno nie była miła wymiana zdań. Nie miałem co do tego żadnych wątpliwości. Wyglądało na to, że moja była dziewczyna w ostatnim czasie zaszła za skórę nie tylko mnie i narobiła sobie dużo większej ilości wrogów.
- Nelle, czy ty zwariowałaś? Co ci przyszło do głowy z tym cholernym artykułem? Wiesz, jak to może nam zaszkodzić? Przecież to jakiś niedorzeczny nonsens. W życiu nie uwierzę w prawdziwość tego czegoś, rozumiesz? Jeśli myślisz, że tak wygląda profesjonalne dziennikarstwo, to grubo się mylisz. Nie miałaś prawa zrobić czegoś takiego. Naraziłaś całą naszą redakcję na utratę rzetelności i ogromne straty. Wiesz, co się stanie, gdy w konsekwencji dojdzie do procesu? - mocno zdenerwowany i dobrze znajomy głos Chrisa dociera do moich uszu. Widocznie, mimo że był przyjacielem Nelle i współpracownikiem, nie popierał jej zachowania. Miło było mieć świadomość, że Nelle wcale nie posiadała wielu sojuszników w tej niesprawiedliwej walce ze mną. To dawało sporą nadzieję, że tę sprawę da się jeszcze rozwiązać polubownie.
- Nam? Mój drogi nawet nie wiesz, w jak wielkim jesteś błędzie. Ja nic nie zrobiłam. To nie ja napisałam ten artykuł, a już na pewno nikt mi tego nie udowodni. Odpowiednio się zawczasu zabezpieczyłam. Nie jestem głupia w przeciwieństwie niestety do ciebie, bo z tego, co mi wiadomo, to ty odpowiadasz za to, co trafia do publikacji z naszego działu, prawda? - wychylam się lekko, dostrzegając uśmieszek satysfakcji na ustach brunetki. Niczego z tego nie rozumiałem. Dlaczego Nelle chciałaby zaszkodzić Chrisowi, który podobno był jej najlepszym przyjacielem? W dodatku do niedawna była w niego wpatrzona w jak jakiś obrazek. O co tu do cholery chodziło? - Mogłeś bardziej nas pilnować, zamiast bezgranicznie ufać i wymigiwać się od swoich obowiązków, a już na pewno trzeba było kontrolować Davida, który od dawna je mi z ręki i zrobi wszystko, o co go tylko poproszę. Wystarczyła rzewna historyjka o złamanym sercu i był cały mój. To było jak bułka z masłem. Ostrzegałam cię jednak wielokrotnie, że tak tego nie zostawię i upokorzę cię tak, jak ty mnie. Mnie się nie lekceważy, a to dopiero początek. Masz to, czego chciałeś - śmieje się prześmiewczo, ogromnie zadowolona z takiego obrotu sprawy.
- Nie wierzę, że posunęłaś się do czegoś takiego! W dodatku wciągnęłaś w to niewinnego Stefana. Jak mogłaś poświęcić bliską ci osobę, aby tylko mi zaszkodzić? Po co to robisz? Dobrze wiesz, że i tak niczego już nie zmienisz. Tym sposobem unieszczęśliwiasz wyłącznie samą siebie. Sama przecież mówiłaś, jak jesteś szczęśliwa ze Stefanem, a teraz to przekreślasz w imię zemsty na mnie? To chore - Chris kręci z niedowierzaniem głową. Sam byłem zresztą w niewiele lepszym stanie. Czegoś takiego w życiu bym się nie spodziewał. Byłem przecież pewien, że chodziło tu wyłącznie o mnie i Heidi. Tymczasem cała ta sprawa miała drugie i to wyjątkowo niespodziewane dno.
- Jesteś taki żałosny i głupi! Naprawdę myślisz, że cokolwiek straciłam przez ten artykuł albo, że go żałuję? Wyprowadzę cię więc z błędu. Zrobiłam to z łatwością i ogromną przyjemnością, bo Stefan nic dla mnie nie znaczy, rozumiesz! Nigdy nie był ważny. Nie kocham go i nigdy nie kochałam. Byłam z nim jedynie po to, aby dotarło w końcu do ciebie, co takiego tracisz tkwiąc w małżeństwie z tą żałosną Melindą, podczas gdy masz mnie na wyciągnięcie ręki. Miałam serdecznie dość oglądania was razem, udawanej przyjaźni z nią i wszystkiego, co się z wami wiązało. Też chciałam w końcu poczuć się kochaną i dla kogoś najważniejszą. Dokonałam jednak fatalnego wyboru, bo ten idiota jest dokładnie taki sam, jak ty. Wiesz, że wolał inną i mnie zostawił? I to jeszcze dla kogo. Pożałuje więc tak samo, jak ty swoich wyborów - zamieram, mając wrażenie, że się przesłyszałem. To nie mogła być prawda. Nelle nie mogła przez cały czas udawać swojej miłość i traktować mnie wyłącznie jako środka do celu. Przecież to był jakiś niekończący się koszmar. - Kiedy obydwaj doprowadziliście mnie do ostateczności. Postanowiłam zemścić się na was obu za jednym zamachem. Stefan straci teraz swój świetny wizerunek i sielankę z tą swoją wywłoką, a ty możesz się dzięki temu żegnać powoli z pracą. Biedna Melinda, ciekawe jak jej wytłumaczysz, że wasze dziecko jednak nie będzie miało wszystkiego, co sobie wymarzycie, bo nie będzie was na to stać. Myślisz, że twoje pierwsze dziecko będzie zadowolone, gdy dowie się, że tatuś jest skończonym nieudacznikiem? - Nelle coraz lepiej sobie poczynała, raz po raz wyprowadzając niezwykle celne ciosy w stosunku do Chrisa, który prawdopodobnie był jej jedyną prawdziwą miłością. O ile ona w ogóle wiedziała, co znaczy kogoś kochać. Już dawno powinienem się był tego domyślić. Miałem w końcu tyle poszlak i dowodów. Wolałem jednak udawać, że nic się nie dzieje.
- Kim ty w ogóle jesteś? Zachowujesz się jak wariatka! Tysiące razy ci powtarzałem, że przyjaźń, to jedyne co mogę ci zaoferować. Wszystko od samego początku było między nami jasne. Nie moja wina, że coś sobie ubzdurałaś - próbuje się bronić przed jej oskarżeniami, co jednak nie wywołuje większego wrażenia na Nelle. To ona trzymała w ręku wszystkie asy i doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
- Jasne? Tamtej nocy w Wiedniu też wszystko było między nami jasne? Ciekawe, czy myślałeś o Melindzie, gdy się wtedy ze mną pieprzyłeś. Zapewniając, że z żadną inną nie było ci nigdy lepiej. Zaprzeczysz też, że istnieje między nami wyraźny pociąg? Dlaczego aż tak się temu opierałeś, co? Wszystko mogło być inaczej. To ja mogłam nosić teraz twoje dziecko, a nie Melinda. Mogliśmy stworzyć szczęśliwą rodzinę, ale ty wolałeś wszystko zniszczyć. Nienawidzę cię, Chris! - im dłużej przysłuchiwałem się tej rozmowie, tym większe miałem wrażenie, że dosłownie tracę grunt pod nogami. Nie dość, że Nelle mnie okłamywała, wykorzystywała, to jeszcze zdradzała, a ja niczego przez tyle czasu nie dostrzegałem. Bezgranicznie jej we wszystko wierząc. Byłem skończonym naiwniakiem, gorszym niż małe dziecko. I to jeszcze ona zarzucała mi zdradę i śmiała robić wyrzuty. Hipokryzja tej dziewczyny przeszła dosłownie wszelkie granice.
- To był okropny błąd i doskonale o tym wiesz. Tysiące razy ci to mówiłem. Za dużo wtedy wypiłem i stało się. Nie ma jednak dnia, abym tego nie żałował, bo to Melindę kocham, a nie ciebie. Tak było zawsze i nic tego nie zmieni. Seks, czy wzajemne przyciąganie, to nie wszystko. W miłości liczy się przede wszystkim, aby ta druga osoba była twoją bratnią duszą, wsparciem, przyjacielem, czy powiernikiem. Kimś z kim spędzanie wspólnego czasu jest największą przyjemnością. Ale też, aby ta osoba była z tobą na dobre i na złe bez względu na to, jakie przeciwności staną na drodze. Tym kimś dla mnie jest właśnie Melinda. To dlatego się z nią ożeniłem i to z nią chcę wychować nasze dzieci, tworząc prawdziwą i szczęśliwą rodzinę. Możesz robić, co chcesz, ale tego nam nigdy nie odbierzesz, rozumiesz? - Chris patrzy na Nelle z niezachwianą pewnością, a ja po raz pierwszy musiałem się z nim w pełni zgodzić. Jego słowa o miłości idealnie zdefiniowały to najważniejsze w życiu uczucie. Zaczynałem nawet trochę mu współczuć. Owszem, popełnił ogromny błąd, ale równocześnie widziałem, że naprawdę kochał swoją żonę, a teraz na własne życzenie może ją bezpowrotnie stracić.
- To się jeszcze okaże. Ciekawe, czy Melinda nadal będzie cię tak bezgranicznie kochać, gdy dowie się o twojej zdradzie. Myślisz, że nie zażąda rozwodu? Znam ją i wiem, że zdrada jest dla niej niewybaczalna. To najgorsze, co mogłeś zrobić. Dlatego z prawdziwą przyjemnością opowiem jej o naszej upojnej nocy - Nelle ani myślała odpuścić. Opracowała swój plan w najmniejszych szczegółowych, a teraz realizowała go krok po kroku z zamiarem zniszczenia po drodze kilku żyć w imię chorej satysfakcji. Określenie, że dąży po trupach do celu, pasowało do niej bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
- To bez znaczenia, co zrobisz i co jej powiesz. Ja i tak będę się starał o odzyskanie zaufania Melindy i wybaczenie. Choćby do upadłego, ale będę walczył o uratowanie naszego małżeństwa - odpowiada jej twardo i bezkompromisowo. Nie dając się złamać, co wyjątkowo mnie cieszyło. Dość łatwego wygrywania Nelle, która myślała, że jest pępkiem świata. - Za to ty wkrótce poniesiesz konsekwencje tego wszystkiego, przekonasz się. Ta afera pogrąży wszystkich w tym między innymi ciebie. Myślisz, że ktokolwiek będzie chciał współpracować z naszym portalem po czymś takim? Nikt nam nie zaufa. Stracimy wszelkie kontakty i dojścia. Może mnie zwolnią, ale ty również pójdziesz z nami na samo dno.
- Przykro mi, ale znowu się mylisz, skarbie. Nadal mnie nie doceniasz. Tak się składa, że porzucam ten tonący pokład i od przyszłego miesiąca będę pracować gdzie indziej i to na dużo lepszym stanowisku. Zniszczenie konkurencji jest tam wyjątkowo mocno cenione - Chris zaciska dłonie w pięści, znajdując się pewnie na granicy wytrzymałości. Nelle rzeczywiście pomyślała dosłownie o wszystkim. Heidi miała rację, że odpowiednio zadbała o siebie, zanim rozpętała to piekło. - Przykro mi, ale takie jest życie. Trzeba nauczyć się walczyć o swoje. W innym przypadku kończy się właśnie tak, jak ty w tym momencie.
Nie będąc w stanie dłużej wytrzymać biernego obserwowania i słuchania tego zmieniającego tak wiele dialogu. Postanawiam ujawnić swoją obecność. Wchodzę do salonu z ironicznymi oklaskami dla swojej byłej dziewczyny, która pokazała dziś nam swoje prawdziwe i wyjątkowo paskudne oblicze. Zapominając o próbie polubownego załatwienia sprawy tego artykułu, czy jakichkolwiek innych kwestii.
- Oto cała i w pełni prawdziwa Nelle Lisberg. Gratuluję przebiegłości i gry aktorskiej podczas trwania naszego związku. Powiem ci, że byłaś nad wyraz przekonująca - zaczynam ironicznie, wzbudzając spore zdziwienie u Nelle i Chrisa swoją obecnością.
- Stefan? Co ty tutaj robisz? Nie wiesz, że nie wchodzi się do czyjegoś mieszkania bez zaproszenia? Towarzystwo kelnereczki tak szybko pozbawiło cię dobrych manier? - Nelle od razu przystępuje do ataku. Nic sobie nie robiąc z faktu, że poznałem całą prawdę o niej. Dla niej było to bez żadnego znaczenia.
- Pukałem, ale byłaś zajęta kłótnią ze swoim ukochanym, a raczej byłym ukochanym. Muszę przyznać, że ostatnio palisz za sobą sporą mostów - odpowiadam jej w podobnym tonie, spoglądając przy okazji na Chrisa, który unika mojego wzroku.
- Mam tego dość. Wychodzę. Nie myśl sobie jednak Nelle, że tak to zostawię - sekundę później opuszcza mieszkanie. Widocznie tego było dla niego za wiele. Nie mogłem się jednak mu dziwić. Za nic nie chciałbym znaleźć się na jego miejscu. To, co mnie spotkało ze strony brunetki, to zwykły pikuś w porównaniu z tym, jakie piekło urządziła jemu.
- Droga wolna. Obydwaj nie jesteście warci mojego zainteresowania. Zadowalacie się pospólstwem, którym sami zresztą jesteście - macha lekceważąco ręką, uważając się za dużo lepszą od nas.
- W takim razie, po co ze mną byłaś przez tyle czasu? Chciałaś wzbudzić w Chrisie zazdrość? Coś ci się chyba jednak nie udało. Melinda nadal jest dla niego tą najważniejszą - śmieję się szyderczo, a złość wprost we mnie buzuje. To, czego Nelle się dopuściła, było wprost nie do pomyślenia. Jak mogła uknuć tak podłą intrygę i skrzywdzić po drodze tyle bezbronnych osób?
- Nie chodziło mi tylko o Chrisa, a przynajmniej nie później. Okazało się, że związek z tobą niesie za sobą spore korzyści. Aż żal było z nich nie skorzystać. Te kilka miesięcy było świetną przepustką do wcześniej zamkniętych dla mnie drzwi. Opłacało się trochę z tobą pomęczyć. Gdyby nie ta przeklęta Norweżka, osiągnęłabym jeszcze więcej. Robiłeś przecież dla mnie wszystko - podchodzi bliżej, ciskając niemal gromami w moim kierunku. - Skoro już jednak wszystko wiesz. Po prostu stąd wyjdź! Nie mam czasu na rozmowy z tobą. Muszę podzielić się jeszcze małą rewelacją ze swoją byłą przyjaciółką - wskazuje mi na drzwi, sięgając bez cienia zawahania po swój telefon.
- Naprawdę chcesz narazić na taki stres kobietę w ciąży? Wiesz, jak to się może odbić na dziecku? Czy ty nie masz w sobie żadnych skrupułów? - staram się na nią jakąś wpłynąć. Chcąc oszczędzić Melindzie takiego przykrego doświadczenia. Niczym sobie na nie nie zasłużyła, a już na pewno nie teraz, gdy znajdowała się w błogosławionym stanie.
- Co mnie obchodzi ten bachor? To już jej problem. Mogła lepiej pilnować swojego mężusia. Poza tym chyba lepiej, żeby wiedziała, z jakim człowiekiem dzieli swoje życie - patrzę na Nelle z jawnym potępieniem. Nie wierząc, że można być, aż tak na wskroś złym człowiekiem. To wprost coś niewiarygodnego.
- Jesteś chora. Potrzebujesz pomocy jakiegoś specjalisty. Ta twoja wygórowana ambicja i przekonanie o swojej wyjątkowości doprowadzi cię w końcu do zguby. Zostaniesz sama i to bardzo niedługo, bo nikt nie zniesie kogoś takiego, jak ty - ostrzegam ją, co kwituje wyłącznie głośnym wybuchem ironicznego śmiechu. Nic do niej nie docierało. Zachowywała się jak obłąkana.
- Radziłabym ci lepiej dobierać słowa, bo za chwilę gorzko tego pożałujesz. Tak się składa, że moi rodzice nawiązali ostatnio bardzo dobre kontakty z właścicielem takiego jednego plotkarskiego pisemka, które z wielką chęcią przybliżyłoby życie twojej nowej wybranki. To w końcu temat na czasie. Jak myślisz, ile kosztowałby wywiad z mamusią alkoholiczką tej twojej ladacznicy? Za ile sprzedałaby wszystkie brudne tajemnice swojej ukochanej córeczki i dodała jeszcze trochę od siebie? - zastanawia się z niewinną miną, a mi wprost odejmuje mowę. Przecież po czymś takim Heidi by się na pewno załamała. Nie mogłem do czegoś takiego dopuścić pod żadnym pozorem. Doskonale wiedząc, że jej rodzicielka za odpowiednią sumę mogła być zdolna dosłownie do wszystkiego.
- Nie zrobisz tego. W innym przypadku to ja zniszczę twoje życie, rozumiesz? Zostaw Heidi w spokoju - łapię ją za nadgarstek z jawnym ostrzeżeniem. Spokój Heidi był dla mnie najważniejszy. Za jego cenę byłbym w stanie zrobić wszystko.
- Puść mnie! - wyrywa swoją rękę. - Nie zrobię tego tylko pod jednym warunkiem. Skończysz z nią i to raz na zawsze bez wyjawiania prawdziwego powodu, jasne? Wtedy dam wam święty spokój - wypowiedziane słowa rozbrzmiewają echem w mojej głowie raz po raz, zupełnie do mnie nie docierając.
- Słucham? - mam wrażenie, że się po prostu przesłyszałem.
- Koniec waszej znajomości za cenę spokoju. Decyzja należy do ciebie. Nigdy nie pozwolę, aby ktoś taki jak ona ze mną wygrała. Nie dopuszczę do tego, choćby nie wiem co.
- Nie dam ci się szantażować, Nelle. Nie zostawię Heidi - sama myśl, że mógłbym jej nigdy więcej nie przytulić, nie zobaczyć tego wyjątkowego uśmiechu, czy nie wdać w kolejną fascynującą rozmowę jest nie do zniesienia.
- Jak chcesz. W takim razie przekaż jej, że niedługo stanie się wyjątkowo sławna, a podziękować za to będzie mogła wyłącznie tobie. A teraz wyjdź i to natychmiast. Inaczej w tej chwili spełnię swoją groźbę i jeszcze dziś ktoś pofatyguje się do tej cholernej Norwegii. Nie myśl sobie jednak, że to koniec. Jeszcze mnie popamiętacie - wzburzona Nelle popycha mnie w stronę drzwi. Niezadowolona, że od razu nie przystałem na jej żałosny szantaż. Nie miałem jednak żadnej pewności, czy przypadkiem wkrótce nie będę musiał na niego przystać, gdy nie znajdę innego sposobu na ochronę Heidi przed rzuceniem jej na pożarcie dziennikarskim hienom.
Z szalejącymi wewnątrz mnie negatywnymi emocjami. Wychodzę na świeże powietrze, niemal zderzając się ze świetnie znanym mi mężczyzną. Co on jeszcze tutaj w ogóle robił?
- Możemy chwilę porozmawiać? - Chris pyta się mnie niepewnie. Zaciągając się mocniej palonym przez siebie papierosem.
- Nie wiem, czy mamy o czym. Wszystko jest dostatecznie jasne - wzruszam obojętnie ramionami. Opierając się ze zrezygnowaniem o ścianę budynku.
- Przepraszam, Stefan za wszystko, co cię przeze mnie spotkało. Naprawdę tego nie chciałem. Wiem, że jestem skończonym draniem i to inni cierpią za moje winy - wyglądał na kompletnie załamanego. - Obiecuję, że osobiście dopilnuję, aby ten artykuł zniknął jak najszybciej. Pojawią się też na pewno przeprosiny i sprostowanie. Nie zostawię tego w takim stanie- zapewnia.
- Przynajmniej tyle dobrego - obecnie nie potrafiłem się z tego cieszyć. Wiedząc, że nad głową Heidi zawisły wyjątkowo ciemne chmury. Co ja miałem z tym teraz zrobić?
- Wiem też, że nie miałem prawa przespać się z Nelle. Nawet nie wiesz, jak bardzo tego żałuję. Gdybym mógł tylko cofnąć czas - spuszcza swój wzrok na ziemię, wykończony tym wszystkim.
- To już nie ma dla mnie znaczenia. Rozstałem się z Nelle. Za to ty powinieneś powiedzieć Melindzie, zanim zrobi to, sam wiesz kto. Ona nie odpuści, dopóki nie pozbawi nas wszystkiego, na czym nam najbardziej zależy - radzę mu życzliwie.
- Zrobię to, gdy tylko wrócę do domu. Najwyższy czas ponieść konsekwencje swoich czynów. Za to ty nie uginaj się przed Nelle. Cokolwiek by nie zrobiła, walcz z nią. Tylko tak można się od niej uwolnić. Jesteś porządnym człowiekiem i zasługujesz na szczęście. Niech ktoś taki, jak ona ci go nie odbierze - wyciąga w moim kierunku dłoń, którą po krótkim zawahaniu ściskam. Dochodząc do wniosku, że Chris był tylko jeszcze jedną ofiarą podłych manipulacji i obsesji Nelle.
- Dziękuję i powodzenia z uratowaniem małżeństwa. Mam nadzieję, że wam się uda - kiwam mu lekko głową na pożegnanie, po czym zmierzam do samochodu. Przez cały czas zastanawiając się, jak rozwiązać sprawę szantażu Nelle.
Zatrzaskuję drzwi od mieszkania, rzucając klucze na pobliską komodę, gdzie zostawiam również dzwoniący nieustannie telefon. Nie miałem aktualnie najmniejszej ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Gdy pierwszy szok minął, zaczynało do mnie wszystko dochodzić i to z podwójną mocą. Moja łatwowierność, zbytnia ufność komu tylko popadnie, brak umiejętności poznania się na ludziach, czy świadomość, że byłem zwykłą marionetką w rękach Nelle, która nawet teraz próbowała sterować moim życiem i decydować o tym z kim mógłbym się związać. Zrezygnowany siadam przy kuchennym stole, chowając twarz w dłonie. Czując się tym wszystkim wykończony i taki bezsilny. Jedyne czego byłem pewien podczas tego koszmarnego dnia to to, że kocham Heidi i jej szczęście jest dla mnie najważniejsze. Choćbym miał na jego rzecz poświęcić nawet swoje własne.
💗💗💗💗
10.01.2021
Dość późnym już popołudniem, gdy za oknami powoli zaczynał zapadać zmrok, kolejny raz wybieram numer Stefana. Wsłuchując się w doskonale znane mi sygnały oczekującego połączenia z nadzieją, że w końcu odbierze i zapewni, że wszystko jest z nim, w jak najlepszym porządku. Oczywiście znowu się porządnie rozczarowując, gdy moje starania pozostają bez jakiejkolwiek odpowiedzi. Od kilku dobrych godzin Stefan nie dawał żadnego znaku życia, przez co coraz bardziej się o niego martwiłam. Wiedziałam, że jego rozmowa i spotkanie z Nelle to był fatalny pomysł i nie skończy się niczym dobrym. Z tą dziewczyną nie było mowy o żadnych negocjacjach, a już na pewno nie dało się dojść do jakiegokolwiek sensownego kompromisu. Zaczynałam żałować, że w ogóle mu na to pozwoliłam, zamiast być przy nim i otoczyć należytym wsparciem, którego bez wątpienia dzisiejszego dnia niezwykle potrzebował.
Z rezygnacją odrzucam telefon na łóżko, wyzbywając się resztek złudzeń, że w ten sposób uda mi się skontaktować z Austriakiem. Stefan mógł sobie udawać, że ten beznadziejny artykuł w ogóle do nie dotknął, ale ja i tak byłam pewna, że to nieprawda. Nikt nie potrafiłby przejść obojętnie wobec czegoś tak podłego i niesprawiedliwego. Najgorsze było to, że on niczym sobie na to nie zasłużył, a chora zemsta Nelle była kompletnie bezpodstawna. Nie miałam pojęcia, co to dziewczyna chciała osiągnąć i dlaczego nie potrafiła w końcu odpuścić. Przecież to była droga prowadząca do nikąd, która mogła jej przynieść wyłącznie marną i krótkotrwałą satysfakcję.
Od rana nieustannie starałam się też wmawiać samej sobie, że całe to absurdalne zamieszanie nie jest moją winą, ale gdzieś w głębi siebie dobrze wiedziałam, że było zupełnie inaczej. W końcu, gdybyśmy nie odnowili znajomości, Stefan nie byłby dzisiaj na świeczniku większości austriackich mediów. To ja ostatnio przynosiłam mu wyjątkowego pecha i dostarczałam niemałych problemów, a mimo to on nadal uparcie walczył o danie nam przeze mnie szansy na związek. W dodatku za każdym razem w takich przypadkach, jak ten z Nelle martwił się najpierw o moją osobę, siebie spychając na dalszy plan. To było coś wprost niewiarygodnego. Tak samo, jak jego determinacja w walce o nasze, wciąż nie do końca pewne uczucia i pozbycie się wszystkich moich uprzedzeń względem wspólnej przyszłości. Naprawdę chciałam spróbować, ale jak miałam się odważyć, gdy na każdym kroku spotykało nas coś takiego? Oddałabym naprawdę wiele, aby to wszystko między nami okazało się czymś dużo łatwiejszym.
Nie mogąc dłużej wytrzymać tej trwającej od samego rana niepewności i braku jakichś nowych wieści. Wychodzę ze swojego pokoju, kierując się mimowolnie do salonu, gdzie znajdowali się Inge z Michaelem, którzy wcale nie byli mniej zdenerwowani ode mnie. Obydwoje tak samo, jak ja przejmowali się tym wszystkim. Chcąc dla swojego przyjaciela jak najlepiej.
- Stefan od was też nie odbiera? - pytam, siadając zmęczona całym tym stresem na kanapie, licząc że może mają dla mnie jakieś dobre wiadomości.
- Niestety nie. Nie wiem, co on sobie myśli, ale to ignorowanie zaczyna doprowadzać mnie do szału. Chce nas wpędzić do grobu, czy co - Inge kręci z irytacją głową. - Mógłby chociaż dać jakiś znak, że żyje. Wyszedł stąd przecież mocno zdenerwowany. To na pewno nie sprzyja jeździe samochodem.
- Nie popadajmy w jakieś skrajności. Na pewno nic mu nie jest - Michael jak zawsze stanowił nasz głos rozsądku i nie pozwalał wpadać w jakąś niepotrzebną i niczym niepopartą panikę.
- Michi, sam jednak wiesz, że takie zachowanie nie jest w jego stylu. On nie zwykł nikogo ignorować i znikać bez słowa. Coś się musiało stać - Inge nie odpuszcza, a ja w pełni się z nią zgadzałam. Stefan zawsze odbierał telefon albo przynajmniej niedługo potem oddzwaniał. W dodatku sam obiecał do mnie zadzwonić po rozmowie z Nelle.
- Czasami każdy chce pobyć przez chwilę sam z daleka od wszystkich i wszystkiego. Same też dobrze o tym wiecie - obydwie patrzymy na niego z nieukrywaną wątpliwością. Mówiliśmy w końcu o największej gadule świata, która bez względu na swój nastrój i tak zawsze szukała kogoś do rozmowy. Stefan nie cierpiał samotności. - Zgoda. W tym przypadku faktycznie trwa to trochę za długo. Pojadę do niego i sprawdzę, co się z nim dzieje - kapituluje ku radości swojej narzeczonej, która nagradza go za to całusem w policzek.
- A może ja mogłabym to zrobić? - oferuję nieśmiało. Dobrze wiedząc, że nie zniosę kolejnych godzin trwania w takiej niewiedzy i domysłach. Wystarczająco już czekałam.
- Jeśli tylko chcesz. Tak chyba będzie zresztą najlepiej. Masz na niego największy wpływ z nasz wszystkich - Michael zgadza się bez większych problemów, a ja bez żadnego wahania zmierzam w stronę niewielkiego korytarza, zaczynając się w pośpiechu ubierać. Nie chciałam tracić więcej ani minuty.
- Zadzwoń, gdybyś go jednak nie zastała. Poszukamy go wtedy razem - Austriak prosi na pożegnanie.
- Zgoda. Na pewno was od razu poinformuję, gdy tylko się czegoś dowiem - obiecuję. Mając zamiar dotrzymać słowa.
- I przekaż mu, aby się odezwał, bo inaczej tego pożałuje - dodaje Inge, która sądząc po jej minie, najchętniej wybrała się razem ze mną.
Dzwonię dzwonkiem do drzwi mieszkania raz po raz. Nie mając zamiaru odpuścić. Dobrze wiedząc, że tego właśnie oczekiwał jego właściciel. Niestety się rozczaruje, bo na pewno nie odejdę stąd z pustymi rękoma. Musiałam się najpierw upewnić, że Stefanowi nic nie jest. Sądząc po jego zachowaniu, można było jednak przypuszczać, że posiadany przez niego nastrój niestety odbiega daleko od ideału. Nie miałam tylko pojęcia, co takiego Nelle zrobiła, że doprowadziła go do takiego fatalnego stanu. Cokolwiek to było musiało go wyjątkowo mocno zaboleć.
- Proszę cię, otwórz. Porozmawiaj ze mną. Wiem, że tam jesteś - mówię, równocześnie głośno pukając. Chcąc zmusić go tym do jakiejś reakcji. - Stefan, to naprawdę nie jest zabawne. Martwię się o ciebie, słyszysz?
- Niby skąd wiedziałaś, że jestem w środku? - odzywa się w końcu ledwo dla mnie słyszalnie po trwającym wieczność oczekiwaniu. Nie kwapiąc się jednak do wpuszczenia mnie do środka.
- Masz zapalone światła, geniuszu. Widać je już z daleka, jakbyś nie wiedział - odpowiadam mu z wyraźnym przekąsem, słysząc po chwili tak upragniony dźwięk otwierania drzwi. Zanim jednak przekroczę próg mieszkania i się spostrzegę, Stefan znika we wnętrzu. Ani myśląc się ze mną przywitać. To dawało mi jasny sygnał, że było gorzej niż myślałam. Ściągam dlatego w pośpiechu swoją kurtkę, odwieszając ją niedbale na wieszak, a następnie ruszam z determinacją na jego poszukiwania. Musiałam znaleźć sposób na wyrwanie Stefana z tego dziwnego otępienia i kto wie czego jeszcze. On nie mógł się w żadnym wypadku załamać. Na pewno nie przez kogoś takiego jak Nelle.
Odnajduję go dosyć szybko siedzącego przy kuchennym stole w towarzystwie jakiejś butelki mocnego alkoholu, co wprawia mnie w spore zdumienie i ogromne niezadowolenie. Nienawidziłam, gdy ktokolwiek z moich bliskich próbował rozwiązywać swoje problemy za pomocą alkoholu.
- Burbon? Serio? - biorę butelkę do ręki, przyglądając się jej z uwagą i sporym niesmakiem. Starając zwrócić na siebie uwagę Stefana, błądzącego swoimi myślami daleko stąd.
- Nic innego nie miałem pod ręką, a wizyta w sklepie jakoś się mi nie uśmiechała - odpowiada mi z obojętnością. Nie miałam pojęcia, co się z nim stało. Zachowywał się jak nie on. Miałam wrażenie, jakby go ktoś podmienił i to na wyjątkowo marudnego oraz pozbawionego radości z życia gbura.
- Alkohol nie jest żadnym rozwiązaniem, a ja mam dość patrzenia, jak ktoś dla mnie ważny topi w nim swoje niepowodzenia. Tym bardziej, gdy jutro czekają na niego obowiązki. Lepiej porozmawiajmy. To o wiele lepszy pomysł - staram się przemówić mu do rozsądku z nadzieją, że mnie posłucha. Jak najszybciej chciałam też odzyskać swojego Stefana, a nie patrzeć na tę marną imitację, którą miałam przed sobą.
- Nikt nie każe ci patrzeć. Możesz sobie iść. Tak zresztą będzie najlepiej. Chcę być sam. Moglibyście to uszanować - ignoruję lekkie ukłucie w sercu, które wywołały wypowiedziane przez niego słowa, starając się nie brać ich przesadnie do siebie. Chciałam wierzyć w to, że w normalnym stanie na pewno by tak nie powiedział. Może rzeczywiście powinnam dać mu dzisiaj spokój i poczekać?
- Jak sobie chcesz. Chciałam, tylko żebyś wiedział, że zawsze możesz na mnie liczyć. Wiesz, jak się o ciebie martwiliśmy? Niezbyt cię to chyba jednak interesuje. Najlepiej bezsensownie się upić, ale to już nie moja sprawa - kręcę zrezygnowana głową, zmierzając powoli w stronę wyjścia. Nie chcąc dopuścić do jakiejś większej sprzeczki między nami. Czasami najlepiej było po prostu odpuścić.
- Heidi, zaczekaj. Przepraszam cię. Zostań - niespodziewanie dogania mnie w kilku krokach, mocno do siebie przytulając. Od razu odwzajemniam jego uścisk. Uśmiechając się pod nosem. Nie będąc się w stanie na niego gniewać.
- Porozmawiamy? - ponawiam swoją propozycję, na którą tym razem niemal od razu przystaje.
- Co się stało? Co ta cholerna Nelle znowu narobiła? - dopytuję, wylewając do zlewu pokaźną zawartość szklanki stojącej na stole, a butelkę z alkoholem odstawiam poza zasięg jego wzroku. Lepiej było nie kusić losu.
- Nic nowego. Pokazała jedynie, jak bardzo naiwny jestem. Można mi wcisnąć każdą bajeczkę, a ja się na nią nabiorę. Udawać, że jest się we mnie na zabój zakochaną, a potem zdradzać z przyjacielem i wykorzystywać za plecami. Dzień jak co dzień - mówi z goryczą, uśmiechając się smutno. Zaczynając opowiadać ze szczegółami, czego dowiedział się dzięki podsłuchanej rozmowie, a ja mam w tym momencie nieodpartą ochotę wybrać się do Nelle i wszystko jej wygarnąć. Jak ona mogła dopuścić się tak podłych rzeczy, a potem jeszcze udawać pokrzywdzoną. To wprost nie mieściło się mi w głowie. Kto przy zdrowych zmysłach zachowywałby się w taki sposób i dopuszczał takiej zabawy uczuciami innych? - Jestem beznadziejny i taki ślepy. Nic dziwnego, że potem dostaję za swoje i taka Nelle bez skrupułów mnie wykorzystuje. Może gdybym był podłym draniem, wszystko byłoby prostsze i nie czułbym się teraz jak największy idiota pod słońcem? Jak mogłem niczego nie zacząć wcześniej podejrzewać?
- Stefan, wcale nie jesteś beznadziejny. Jesteś wspaniałym człowiekiem. Jednym z najlepszych, jakich miałam okazję poznać. Wszyscy cię uwielbiamy. Nawet nie próbuj myśleć o sobie inaczej. To Nelle powinna się wstydzić za swoje perfidne czyny, a nie ty - siadam obok niego, kładąc swoją dłoń na jego w geście pocieszenia.
- Heidi, ale to ja jej na to pozwoliłem. Robiłem wszystko, czego tylko chciała. Zaniedbywałem rodzinę, przyjaciół, a z tobą zerwałem kontakt. I to w imię czego? Nieistniejących uczuć i związku który nigdy nie miał racji bytu - mówi z jawną kpiną i niedowierzaniem.
- To już bez znaczenia. Nelle i jej czyny to przeszłość, a ty musisz pójść na przód - staram się przemówić mu do rozsądku i zmusić do trzeźwego osądu sytuacji.
- Nie byłbym tego taki pewien. Ten artykuł to raczej nie koniec. Ona nie odpuści i zrobi wszystko, aby nas ze sobą rozdzielić. Nelle nie może patrzeć na szczęście innych. To doprowadza ją do szału - Stefan patrzy na mnie nieodgadnionym wzrokiem. A ja nie mogę pozbyć się wrażenia, że jest jeszcze coś, czym się martwi, a co uparcie postanowił przemilczeć.
- Niech więc próbuje. Zobaczymy, czy się jej uda. Zapamiętaj, że jesteśmy w tym razem. Cokolwiek by się nie stało, ja zawsze będę przy tobie - ściskam mocniej należącą do niego dłoń. Gotowa zaryzykować i rzucić się w nieznane. On był tego zdecydowanie warty.
- Razem? - Stefan spogląda na nasze splecione ze sobą dłonie, jakby nie dowierzając w wypowiedziane przeze mnie przed momentem słowa.
- Tak, razem. Długo o tym wszystkim dzisiaj myślałam i zrozumiałam, że przez całe życie ze strachu, bez żadnej walki rezygnowałam ze wszystkiego, co miało dla mnie znaczenie. Uważając, że na to nie zasługuję. Z ciebie jednak nie potrafię zrezygnować. Jesteś dla mnie zbyt ważny. Dlatego chcę bez zbytniego pośpiechu spróbować kontynuować, to co jest między nami. Dajmy się temu toczyć samoistnie. Dość uciekania i zaprzeczania, że jest między nami coś wyjątkowego. Nie wiem, co z tego wyjdzie i czy w ogóle się uda, ale ten jeden raz mam zamiar zaryzykować. Chodźmy więc dalej na te randki i róbmy wszystko, co się z nimi łączy. Stefan, naucz mnie bycia z drugą osobą - przesiadam się odważnie na jego kolana, dzieląc się z nim z delikatnym uśmiechem swoim postanowieniem, które wprawia go w totalne niedowierzanie. Byłam pewna, że kompletnie się czegoś takiego nie spodziewał.
- Mówisz poważnie? - próbuje się upewnić, zapewne sądząc, że to jakiś żart z mojej strony.
- Jak najbardziej - zniżam swój głos do szeptu, a potem tak po prostu łącze nasze usta w delikatnym pocałunku, nie mogąc się zwyczajnie powstrzymać. Zmarnowałam już wystarczająco dużo czasu na tłumienie swoich prawdziwych pragnień. Kolejnych nie zamierzam.
- Coś nie tak? - pytam niepewnie, gdy niespodziewanie przerywa w mojej ocenie zdecydowanie za szybko nasz pocałunek, aby mnie najzwyczajniej w świecie przytulić.
- Nie. Po prostu nadal nie mogę uwierzyć, że się zgodziłaś. Myślałem, że przekonanie cię będzie o wiele trudniejsze. To chyba jakiś sen - uśmiecha się promiennie. Znowu zaczynając powoli przypominać siebie. I choć przepełniała mnie ogromna radość, coś nadal nie dawało mi spokoju. Ten dziwny niepokój czający się w oczach Stefana. Wolałam jednak na razie na niego nie naciskać i poczekać, aż sam zechce się ze mną podzielić tym dręczącym go problemem.
- Wczoraj skutecznie mnie przekonałeś. Po takim wieczorze raczej żadna nie potrafiłaby się ci oprzeć - śmieję się, wspominając wspólnie spędzone chwile, które przypominały najprawdziwszą magię. - A teraz koniec smucenia i myślenia o wrednej Nelle, przynajmniej do jutra. Zgoda?
- Postaram się specjalnie dla ciebie.
Na całe szczęście naprawdę udaje mi się skutecznie poprawić humor Stefanowi i odciągnąć, choćby częściowo jego myśli od Nelle i wszystkiego, co z nią związane. Starałam się za wszelką cenę wciągać go nieustannie w rozmowę na same lekkie tematy, czy też skutecznie zająć pomocą w przygotowaniu dla nas posiłku, gdy okazało się, że przez cały dzień nie miał nic w ustach, które sprawiają nam mnóstwo frajdy. W nagrodę otrzymując coraz częściej widniejący uśmiech na jego twarzy. O co od samego początku właśnie mi chodziło.
- Wspólne gotowanie to kolejna rzecz, którą możemy odhaczyć na liście tych zrobionych razem po raz pierwszy, a które mamy już za sobą - Stefan przyciąga mnie lekko do siebie, gdy kończę zmywać naczynia, mimo jego protestów, abym zostawiła to w spokoju.
- Nie wiedziałam, że prowadzisz taką specjalną listę - droczę się z nim, uśmiechając w jego stronę z przekorą. - To, co będzie następne?
- Nie wiem. Może wspólnie spędzona noc? Jest już późno i tak sobie pomyślałem, że może byś została? Byłoby mi bardzo miło. W innym przypadku będę musiał cię odprowadzić, bo na pewno nie wypuszczę cię stąd samej - nieoczekiwanie wystosowuje zaproszenie, na które nie mam bladego pojęcia, jak zareagować. W ogóle się go nie spodziewając.
- Wiesz, że jestem dużą dziewczynką i potrafię o siebie zadbać? Chodzenie po ulicach wieczorem nie jest mi straszne. Poza tym, gdybyś zapomniał, to wspólną noc mamy już za sobą i to się nie liczy do naszej listy - unoszę sugestywnie brew do góry. - Mieliśmy się też z niczym przesadnie nie spieszyć. No i od niedawna wyznaję kodeks dziesięciu pierwszych randek, także musisz uzbroić się w sporą cierpliwość w kwestii pewnych spraw - dodaję, śmiejąc się głośno na widok jego lekko zażenowanej miny. Chyba trochę przesadziłam w tych przekazanych mu rewelacjach.
- Małpko, ale mi chodziło jedynie o nocowanie. Odstąpię ci nawet swoje łóżku, jeśli tylko chcesz i sądzisz, że wspólne podkreślam od razu tylko spanie, to na razie za wiele - szybko się mityguje, co tym razem powoduje u mnie spore zawstydzenie. - Ale że kodeks iluś tam randek? Skąd ty to wzięłaś? - dopytuje ani myśląc odpuścić. Wyraźnie będąc tym mocno zaciekawionym.
- Z takiego jednego filmu - wzruszam ramionami, gdy kwituje moją odpowiedź wybuchem śmiechu. - Śmiej się śmiej. Ja to sobie zapamiętam. Będziesz bardzo biedny, gdy zacznę go rzeczywiście przestrzegać - rzucam ostrzegawczo.
- Heidi, ja jestem tylko ciekawy. Opowiesz mi o nim coś więcej? Powinien chyba wiedzieć, skoro mnie również to dotyczy - dalej sobie ze mnie żartuje. Nic sobie nie robiąc z moich ostrzeżeń.
- Z wielką chęcią. Mianowicie następny pocałunek będziesz mógł spróbować mi skraść za minimum cztery randki. Wróć, za pięć w ramach kary za złamanie zasad już na pierwszej - kłamię bez mrugnięcia okiem.
- Teraz to już na pewno sobie żartujesz - minka wyjątkowo szybko mu rzednie.
- Przykro mi, ale nie - staram się zachować powagę.
- W takim razie będziemy musieli poważnie przedyskutować te beznadziejne zasady i poddać im lekkim negocjacjom. Kompromisy są najważniejsze - zbliża się coraz bardziej do mnie, a ja nie mam nic przeciwko temu.
- One nie podlegają negocjacjom - mówię z udawanym uporem, gdy nasze usta prawie się ze sobą stykają.
- Wszystko podlega, a już na pewno kwestia tego - odpowiada mi, a potem bezkarnie wpija się gwałtownie w moje wargi, przyprawiając o szybkie bicie serca. Choć to był dopiero sam początek, to już doskonale wiedziałam, że jego pocałunki nigdy mi się nie znudzą.
Po wyrażeniu zgody na nocowanie i wspólnym spędzeniu niezwykle udanego wieczoru. Układam się niepewnie na samym brzegu łóżka należącego do Stefana. Czekając, aż sam zjawi się w sypialni. Od razu wyczuwając zapach jego doskonale znanych mi perfum, którymi przesiąknięta była pościel. Nie do końca potrafiąc odnaleźć w tej niespodziewanej i całkowicie nowej dla mnie sytuacji. Nie przywykłam do dzielenia z kimś łóżka wyłącznie w celu wydawać by się mogło tak prozaicznej czynności, jak zwykły sen, który dla mnie stanowił jednak coś o wiele bardziej intymnego od chociażby przypadkowego seksu. Zawsze uważałam, że abym mogła dzielić z kimś swój największy azyl, potrzebne było między nami zaangażowanie, jakaś emocjonalna więź, czy przede wszystkim zaufanie. Nawet podczas tego dziwnego tworu, bo związkiem nie dało się tego nazwać, jakim była moja beznadziejna relacja z Leo, nigdy nie pozwoliłam sobie przy nim zasnąć. Obawiając się, że właśnie wtedy zaatakują mnie koszmary, będące wciąż żywą projekcją wspomnień z dzieciństwa, które po dzień dzisiejszy mnie niekiedy atakowały. Wątpiłam, że byłby w stanie to zrozumieć. Jedyną osobą stanowiącą wyjątek w kwestii wspólnego spania był właśnie Stefan. Jakimś paradoksem było, że jemu potrafiłam zaufać zaledwie po kilku godzinach znajomości, o czym inni faceci mogli sobie tylko pomarzyć, nawet po latach znajomości ze mną.
- Dobranoc, Stefan - uśmiecham się lekko w jego stronę. Życząc dobrej nocy. Odwracając się następnie do niego plecami. Uważając, że tak będzie najbezpieczniej.
- Dobranoc. Śpij dobrze - odpowiada mi w podobnym tonie, gasząc niewielką lampkę, stojącą na szafce nocnej po jego stronie. Przez następne minuty leżę sztywno na samym krańcu mebla. Zważając na każdy nawet najmniejszy ruch, czy oddech. Coraz bardziej sfrustrowana swoją absurdalną niezręcznością i brakiem poczucia komfortu. Jak miałam nauczyć się egzystować we dwójkę i podjąć próbę stworzenia normalnego związku, skoro zwykłe spanie obok drugiej osoby sprawiało mi tyle problemów? Czy poczucie bliskości drugiej osoby już zawsze będzie dla mnie takie problematyczne i powodujące prawdziwy mętlik w głowie?
- Chodź tutaj, bo zaraz jeszcze mi w końcu spadniesz - nieoczekiwanie Stefan obejmuje mnie w talii i przysuwa do siebie. Zamykając w swoim szczelnym uścisku, który wywołuje u mnie sporą dozę przyjemności, a nie negatywne emocje, które z góry zakładałam. To było wyjątkowo miłe zaskoczenie. Może jednak nie było ze mną, aż tak źle? - Lepiej? - pyta cicho, całując mnie lekko w skroń, co pomaga mi się ostatecznie odprężyć.
- O wiele. Dziękuję - opieram swoją rękę na tej należącej do niego, która oplatała moją talię. Zamykając z uśmiechem oczy. Niedługo potem nawet nie wiem dokładnie kiedy, odpływam w głęboki i wyjątkowo spokojny sen. Czując się tak po prostu szczęśliwą. Czasami trzeba było tak niewiele do osiągnięcia tego stanu.
Z rezygnacją odrzucam telefon na łóżko, wyzbywając się resztek złudzeń, że w ten sposób uda mi się skontaktować z Austriakiem. Stefan mógł sobie udawać, że ten beznadziejny artykuł w ogóle do nie dotknął, ale ja i tak byłam pewna, że to nieprawda. Nikt nie potrafiłby przejść obojętnie wobec czegoś tak podłego i niesprawiedliwego. Najgorsze było to, że on niczym sobie na to nie zasłużył, a chora zemsta Nelle była kompletnie bezpodstawna. Nie miałam pojęcia, co to dziewczyna chciała osiągnąć i dlaczego nie potrafiła w końcu odpuścić. Przecież to była droga prowadząca do nikąd, która mogła jej przynieść wyłącznie marną i krótkotrwałą satysfakcję.
Od rana nieustannie starałam się też wmawiać samej sobie, że całe to absurdalne zamieszanie nie jest moją winą, ale gdzieś w głębi siebie dobrze wiedziałam, że było zupełnie inaczej. W końcu, gdybyśmy nie odnowili znajomości, Stefan nie byłby dzisiaj na świeczniku większości austriackich mediów. To ja ostatnio przynosiłam mu wyjątkowego pecha i dostarczałam niemałych problemów, a mimo to on nadal uparcie walczył o danie nam przeze mnie szansy na związek. W dodatku za każdym razem w takich przypadkach, jak ten z Nelle martwił się najpierw o moją osobę, siebie spychając na dalszy plan. To było coś wprost niewiarygodnego. Tak samo, jak jego determinacja w walce o nasze, wciąż nie do końca pewne uczucia i pozbycie się wszystkich moich uprzedzeń względem wspólnej przyszłości. Naprawdę chciałam spróbować, ale jak miałam się odważyć, gdy na każdym kroku spotykało nas coś takiego? Oddałabym naprawdę wiele, aby to wszystko między nami okazało się czymś dużo łatwiejszym.
Nie mogąc dłużej wytrzymać tej trwającej od samego rana niepewności i braku jakichś nowych wieści. Wychodzę ze swojego pokoju, kierując się mimowolnie do salonu, gdzie znajdowali się Inge z Michaelem, którzy wcale nie byli mniej zdenerwowani ode mnie. Obydwoje tak samo, jak ja przejmowali się tym wszystkim. Chcąc dla swojego przyjaciela jak najlepiej.
- Stefan od was też nie odbiera? - pytam, siadając zmęczona całym tym stresem na kanapie, licząc że może mają dla mnie jakieś dobre wiadomości.
- Niestety nie. Nie wiem, co on sobie myśli, ale to ignorowanie zaczyna doprowadzać mnie do szału. Chce nas wpędzić do grobu, czy co - Inge kręci z irytacją głową. - Mógłby chociaż dać jakiś znak, że żyje. Wyszedł stąd przecież mocno zdenerwowany. To na pewno nie sprzyja jeździe samochodem.
- Nie popadajmy w jakieś skrajności. Na pewno nic mu nie jest - Michael jak zawsze stanowił nasz głos rozsądku i nie pozwalał wpadać w jakąś niepotrzebną i niczym niepopartą panikę.
- Michi, sam jednak wiesz, że takie zachowanie nie jest w jego stylu. On nie zwykł nikogo ignorować i znikać bez słowa. Coś się musiało stać - Inge nie odpuszcza, a ja w pełni się z nią zgadzałam. Stefan zawsze odbierał telefon albo przynajmniej niedługo potem oddzwaniał. W dodatku sam obiecał do mnie zadzwonić po rozmowie z Nelle.
- Czasami każdy chce pobyć przez chwilę sam z daleka od wszystkich i wszystkiego. Same też dobrze o tym wiecie - obydwie patrzymy na niego z nieukrywaną wątpliwością. Mówiliśmy w końcu o największej gadule świata, która bez względu na swój nastrój i tak zawsze szukała kogoś do rozmowy. Stefan nie cierpiał samotności. - Zgoda. W tym przypadku faktycznie trwa to trochę za długo. Pojadę do niego i sprawdzę, co się z nim dzieje - kapituluje ku radości swojej narzeczonej, która nagradza go za to całusem w policzek.
- A może ja mogłabym to zrobić? - oferuję nieśmiało. Dobrze wiedząc, że nie zniosę kolejnych godzin trwania w takiej niewiedzy i domysłach. Wystarczająco już czekałam.
- Jeśli tylko chcesz. Tak chyba będzie zresztą najlepiej. Masz na niego największy wpływ z nasz wszystkich - Michael zgadza się bez większych problemów, a ja bez żadnego wahania zmierzam w stronę niewielkiego korytarza, zaczynając się w pośpiechu ubierać. Nie chciałam tracić więcej ani minuty.
- Zadzwoń, gdybyś go jednak nie zastała. Poszukamy go wtedy razem - Austriak prosi na pożegnanie.
- Zgoda. Na pewno was od razu poinformuję, gdy tylko się czegoś dowiem - obiecuję. Mając zamiar dotrzymać słowa.
- I przekaż mu, aby się odezwał, bo inaczej tego pożałuje - dodaje Inge, która sądząc po jej minie, najchętniej wybrała się razem ze mną.
Dzwonię dzwonkiem do drzwi mieszkania raz po raz. Nie mając zamiaru odpuścić. Dobrze wiedząc, że tego właśnie oczekiwał jego właściciel. Niestety się rozczaruje, bo na pewno nie odejdę stąd z pustymi rękoma. Musiałam się najpierw upewnić, że Stefanowi nic nie jest. Sądząc po jego zachowaniu, można było jednak przypuszczać, że posiadany przez niego nastrój niestety odbiega daleko od ideału. Nie miałam tylko pojęcia, co takiego Nelle zrobiła, że doprowadziła go do takiego fatalnego stanu. Cokolwiek to było musiało go wyjątkowo mocno zaboleć.
- Proszę cię, otwórz. Porozmawiaj ze mną. Wiem, że tam jesteś - mówię, równocześnie głośno pukając. Chcąc zmusić go tym do jakiejś reakcji. - Stefan, to naprawdę nie jest zabawne. Martwię się o ciebie, słyszysz?
- Niby skąd wiedziałaś, że jestem w środku? - odzywa się w końcu ledwo dla mnie słyszalnie po trwającym wieczność oczekiwaniu. Nie kwapiąc się jednak do wpuszczenia mnie do środka.
- Masz zapalone światła, geniuszu. Widać je już z daleka, jakbyś nie wiedział - odpowiadam mu z wyraźnym przekąsem, słysząc po chwili tak upragniony dźwięk otwierania drzwi. Zanim jednak przekroczę próg mieszkania i się spostrzegę, Stefan znika we wnętrzu. Ani myśląc się ze mną przywitać. To dawało mi jasny sygnał, że było gorzej niż myślałam. Ściągam dlatego w pośpiechu swoją kurtkę, odwieszając ją niedbale na wieszak, a następnie ruszam z determinacją na jego poszukiwania. Musiałam znaleźć sposób na wyrwanie Stefana z tego dziwnego otępienia i kto wie czego jeszcze. On nie mógł się w żadnym wypadku załamać. Na pewno nie przez kogoś takiego jak Nelle.
Odnajduję go dosyć szybko siedzącego przy kuchennym stole w towarzystwie jakiejś butelki mocnego alkoholu, co wprawia mnie w spore zdumienie i ogromne niezadowolenie. Nienawidziłam, gdy ktokolwiek z moich bliskich próbował rozwiązywać swoje problemy za pomocą alkoholu.
- Burbon? Serio? - biorę butelkę do ręki, przyglądając się jej z uwagą i sporym niesmakiem. Starając zwrócić na siebie uwagę Stefana, błądzącego swoimi myślami daleko stąd.
- Nic innego nie miałem pod ręką, a wizyta w sklepie jakoś się mi nie uśmiechała - odpowiada mi z obojętnością. Nie miałam pojęcia, co się z nim stało. Zachowywał się jak nie on. Miałam wrażenie, jakby go ktoś podmienił i to na wyjątkowo marudnego oraz pozbawionego radości z życia gbura.
- Alkohol nie jest żadnym rozwiązaniem, a ja mam dość patrzenia, jak ktoś dla mnie ważny topi w nim swoje niepowodzenia. Tym bardziej, gdy jutro czekają na niego obowiązki. Lepiej porozmawiajmy. To o wiele lepszy pomysł - staram się przemówić mu do rozsądku z nadzieją, że mnie posłucha. Jak najszybciej chciałam też odzyskać swojego Stefana, a nie patrzeć na tę marną imitację, którą miałam przed sobą.
- Nikt nie każe ci patrzeć. Możesz sobie iść. Tak zresztą będzie najlepiej. Chcę być sam. Moglibyście to uszanować - ignoruję lekkie ukłucie w sercu, które wywołały wypowiedziane przez niego słowa, starając się nie brać ich przesadnie do siebie. Chciałam wierzyć w to, że w normalnym stanie na pewno by tak nie powiedział. Może rzeczywiście powinnam dać mu dzisiaj spokój i poczekać?
- Jak sobie chcesz. Chciałam, tylko żebyś wiedział, że zawsze możesz na mnie liczyć. Wiesz, jak się o ciebie martwiliśmy? Niezbyt cię to chyba jednak interesuje. Najlepiej bezsensownie się upić, ale to już nie moja sprawa - kręcę zrezygnowana głową, zmierzając powoli w stronę wyjścia. Nie chcąc dopuścić do jakiejś większej sprzeczki między nami. Czasami najlepiej było po prostu odpuścić.
- Heidi, zaczekaj. Przepraszam cię. Zostań - niespodziewanie dogania mnie w kilku krokach, mocno do siebie przytulając. Od razu odwzajemniam jego uścisk. Uśmiechając się pod nosem. Nie będąc się w stanie na niego gniewać.
- Porozmawiamy? - ponawiam swoją propozycję, na którą tym razem niemal od razu przystaje.
- Co się stało? Co ta cholerna Nelle znowu narobiła? - dopytuję, wylewając do zlewu pokaźną zawartość szklanki stojącej na stole, a butelkę z alkoholem odstawiam poza zasięg jego wzroku. Lepiej było nie kusić losu.
- Nic nowego. Pokazała jedynie, jak bardzo naiwny jestem. Można mi wcisnąć każdą bajeczkę, a ja się na nią nabiorę. Udawać, że jest się we mnie na zabój zakochaną, a potem zdradzać z przyjacielem i wykorzystywać za plecami. Dzień jak co dzień - mówi z goryczą, uśmiechając się smutno. Zaczynając opowiadać ze szczegółami, czego dowiedział się dzięki podsłuchanej rozmowie, a ja mam w tym momencie nieodpartą ochotę wybrać się do Nelle i wszystko jej wygarnąć. Jak ona mogła dopuścić się tak podłych rzeczy, a potem jeszcze udawać pokrzywdzoną. To wprost nie mieściło się mi w głowie. Kto przy zdrowych zmysłach zachowywałby się w taki sposób i dopuszczał takiej zabawy uczuciami innych? - Jestem beznadziejny i taki ślepy. Nic dziwnego, że potem dostaję za swoje i taka Nelle bez skrupułów mnie wykorzystuje. Może gdybym był podłym draniem, wszystko byłoby prostsze i nie czułbym się teraz jak największy idiota pod słońcem? Jak mogłem niczego nie zacząć wcześniej podejrzewać?
- Stefan, wcale nie jesteś beznadziejny. Jesteś wspaniałym człowiekiem. Jednym z najlepszych, jakich miałam okazję poznać. Wszyscy cię uwielbiamy. Nawet nie próbuj myśleć o sobie inaczej. To Nelle powinna się wstydzić za swoje perfidne czyny, a nie ty - siadam obok niego, kładąc swoją dłoń na jego w geście pocieszenia.
- Heidi, ale to ja jej na to pozwoliłem. Robiłem wszystko, czego tylko chciała. Zaniedbywałem rodzinę, przyjaciół, a z tobą zerwałem kontakt. I to w imię czego? Nieistniejących uczuć i związku który nigdy nie miał racji bytu - mówi z jawną kpiną i niedowierzaniem.
- To już bez znaczenia. Nelle i jej czyny to przeszłość, a ty musisz pójść na przód - staram się przemówić mu do rozsądku i zmusić do trzeźwego osądu sytuacji.
- Nie byłbym tego taki pewien. Ten artykuł to raczej nie koniec. Ona nie odpuści i zrobi wszystko, aby nas ze sobą rozdzielić. Nelle nie może patrzeć na szczęście innych. To doprowadza ją do szału - Stefan patrzy na mnie nieodgadnionym wzrokiem. A ja nie mogę pozbyć się wrażenia, że jest jeszcze coś, czym się martwi, a co uparcie postanowił przemilczeć.
- Niech więc próbuje. Zobaczymy, czy się jej uda. Zapamiętaj, że jesteśmy w tym razem. Cokolwiek by się nie stało, ja zawsze będę przy tobie - ściskam mocniej należącą do niego dłoń. Gotowa zaryzykować i rzucić się w nieznane. On był tego zdecydowanie warty.
- Razem? - Stefan spogląda na nasze splecione ze sobą dłonie, jakby nie dowierzając w wypowiedziane przeze mnie przed momentem słowa.
- Tak, razem. Długo o tym wszystkim dzisiaj myślałam i zrozumiałam, że przez całe życie ze strachu, bez żadnej walki rezygnowałam ze wszystkiego, co miało dla mnie znaczenie. Uważając, że na to nie zasługuję. Z ciebie jednak nie potrafię zrezygnować. Jesteś dla mnie zbyt ważny. Dlatego chcę bez zbytniego pośpiechu spróbować kontynuować, to co jest między nami. Dajmy się temu toczyć samoistnie. Dość uciekania i zaprzeczania, że jest między nami coś wyjątkowego. Nie wiem, co z tego wyjdzie i czy w ogóle się uda, ale ten jeden raz mam zamiar zaryzykować. Chodźmy więc dalej na te randki i róbmy wszystko, co się z nimi łączy. Stefan, naucz mnie bycia z drugą osobą - przesiadam się odważnie na jego kolana, dzieląc się z nim z delikatnym uśmiechem swoim postanowieniem, które wprawia go w totalne niedowierzanie. Byłam pewna, że kompletnie się czegoś takiego nie spodziewał.
- Mówisz poważnie? - próbuje się upewnić, zapewne sądząc, że to jakiś żart z mojej strony.
- Jak najbardziej - zniżam swój głos do szeptu, a potem tak po prostu łącze nasze usta w delikatnym pocałunku, nie mogąc się zwyczajnie powstrzymać. Zmarnowałam już wystarczająco dużo czasu na tłumienie swoich prawdziwych pragnień. Kolejnych nie zamierzam.
- Coś nie tak? - pytam niepewnie, gdy niespodziewanie przerywa w mojej ocenie zdecydowanie za szybko nasz pocałunek, aby mnie najzwyczajniej w świecie przytulić.
- Nie. Po prostu nadal nie mogę uwierzyć, że się zgodziłaś. Myślałem, że przekonanie cię będzie o wiele trudniejsze. To chyba jakiś sen - uśmiecha się promiennie. Znowu zaczynając powoli przypominać siebie. I choć przepełniała mnie ogromna radość, coś nadal nie dawało mi spokoju. Ten dziwny niepokój czający się w oczach Stefana. Wolałam jednak na razie na niego nie naciskać i poczekać, aż sam zechce się ze mną podzielić tym dręczącym go problemem.
- Wczoraj skutecznie mnie przekonałeś. Po takim wieczorze raczej żadna nie potrafiłaby się ci oprzeć - śmieję się, wspominając wspólnie spędzone chwile, które przypominały najprawdziwszą magię. - A teraz koniec smucenia i myślenia o wrednej Nelle, przynajmniej do jutra. Zgoda?
- Postaram się specjalnie dla ciebie.
Na całe szczęście naprawdę udaje mi się skutecznie poprawić humor Stefanowi i odciągnąć, choćby częściowo jego myśli od Nelle i wszystkiego, co z nią związane. Starałam się za wszelką cenę wciągać go nieustannie w rozmowę na same lekkie tematy, czy też skutecznie zająć pomocą w przygotowaniu dla nas posiłku, gdy okazało się, że przez cały dzień nie miał nic w ustach, które sprawiają nam mnóstwo frajdy. W nagrodę otrzymując coraz częściej widniejący uśmiech na jego twarzy. O co od samego początku właśnie mi chodziło.
- Wspólne gotowanie to kolejna rzecz, którą możemy odhaczyć na liście tych zrobionych razem po raz pierwszy, a które mamy już za sobą - Stefan przyciąga mnie lekko do siebie, gdy kończę zmywać naczynia, mimo jego protestów, abym zostawiła to w spokoju.
- Nie wiedziałam, że prowadzisz taką specjalną listę - droczę się z nim, uśmiechając w jego stronę z przekorą. - To, co będzie następne?
- Nie wiem. Może wspólnie spędzona noc? Jest już późno i tak sobie pomyślałem, że może byś została? Byłoby mi bardzo miło. W innym przypadku będę musiał cię odprowadzić, bo na pewno nie wypuszczę cię stąd samej - nieoczekiwanie wystosowuje zaproszenie, na które nie mam bladego pojęcia, jak zareagować. W ogóle się go nie spodziewając.
- Wiesz, że jestem dużą dziewczynką i potrafię o siebie zadbać? Chodzenie po ulicach wieczorem nie jest mi straszne. Poza tym, gdybyś zapomniał, to wspólną noc mamy już za sobą i to się nie liczy do naszej listy - unoszę sugestywnie brew do góry. - Mieliśmy się też z niczym przesadnie nie spieszyć. No i od niedawna wyznaję kodeks dziesięciu pierwszych randek, także musisz uzbroić się w sporą cierpliwość w kwestii pewnych spraw - dodaję, śmiejąc się głośno na widok jego lekko zażenowanej miny. Chyba trochę przesadziłam w tych przekazanych mu rewelacjach.
- Małpko, ale mi chodziło jedynie o nocowanie. Odstąpię ci nawet swoje łóżku, jeśli tylko chcesz i sądzisz, że wspólne podkreślam od razu tylko spanie, to na razie za wiele - szybko się mityguje, co tym razem powoduje u mnie spore zawstydzenie. - Ale że kodeks iluś tam randek? Skąd ty to wzięłaś? - dopytuje ani myśląc odpuścić. Wyraźnie będąc tym mocno zaciekawionym.
- Z takiego jednego filmu - wzruszam ramionami, gdy kwituje moją odpowiedź wybuchem śmiechu. - Śmiej się śmiej. Ja to sobie zapamiętam. Będziesz bardzo biedny, gdy zacznę go rzeczywiście przestrzegać - rzucam ostrzegawczo.
- Heidi, ja jestem tylko ciekawy. Opowiesz mi o nim coś więcej? Powinien chyba wiedzieć, skoro mnie również to dotyczy - dalej sobie ze mnie żartuje. Nic sobie nie robiąc z moich ostrzeżeń.
- Z wielką chęcią. Mianowicie następny pocałunek będziesz mógł spróbować mi skraść za minimum cztery randki. Wróć, za pięć w ramach kary za złamanie zasad już na pierwszej - kłamię bez mrugnięcia okiem.
- Teraz to już na pewno sobie żartujesz - minka wyjątkowo szybko mu rzednie.
- Przykro mi, ale nie - staram się zachować powagę.
- W takim razie będziemy musieli poważnie przedyskutować te beznadziejne zasady i poddać im lekkim negocjacjom. Kompromisy są najważniejsze - zbliża się coraz bardziej do mnie, a ja nie mam nic przeciwko temu.
- One nie podlegają negocjacjom - mówię z udawanym uporem, gdy nasze usta prawie się ze sobą stykają.
- Wszystko podlega, a już na pewno kwestia tego - odpowiada mi, a potem bezkarnie wpija się gwałtownie w moje wargi, przyprawiając o szybkie bicie serca. Choć to był dopiero sam początek, to już doskonale wiedziałam, że jego pocałunki nigdy mi się nie znudzą.
Po wyrażeniu zgody na nocowanie i wspólnym spędzeniu niezwykle udanego wieczoru. Układam się niepewnie na samym brzegu łóżka należącego do Stefana. Czekając, aż sam zjawi się w sypialni. Od razu wyczuwając zapach jego doskonale znanych mi perfum, którymi przesiąknięta była pościel. Nie do końca potrafiąc odnaleźć w tej niespodziewanej i całkowicie nowej dla mnie sytuacji. Nie przywykłam do dzielenia z kimś łóżka wyłącznie w celu wydawać by się mogło tak prozaicznej czynności, jak zwykły sen, który dla mnie stanowił jednak coś o wiele bardziej intymnego od chociażby przypadkowego seksu. Zawsze uważałam, że abym mogła dzielić z kimś swój największy azyl, potrzebne było między nami zaangażowanie, jakaś emocjonalna więź, czy przede wszystkim zaufanie. Nawet podczas tego dziwnego tworu, bo związkiem nie dało się tego nazwać, jakim była moja beznadziejna relacja z Leo, nigdy nie pozwoliłam sobie przy nim zasnąć. Obawiając się, że właśnie wtedy zaatakują mnie koszmary, będące wciąż żywą projekcją wspomnień z dzieciństwa, które po dzień dzisiejszy mnie niekiedy atakowały. Wątpiłam, że byłby w stanie to zrozumieć. Jedyną osobą stanowiącą wyjątek w kwestii wspólnego spania był właśnie Stefan. Jakimś paradoksem było, że jemu potrafiłam zaufać zaledwie po kilku godzinach znajomości, o czym inni faceci mogli sobie tylko pomarzyć, nawet po latach znajomości ze mną.
- Dobranoc, Stefan - uśmiecham się lekko w jego stronę. Życząc dobrej nocy. Odwracając się następnie do niego plecami. Uważając, że tak będzie najbezpieczniej.
- Dobranoc. Śpij dobrze - odpowiada mi w podobnym tonie, gasząc niewielką lampkę, stojącą na szafce nocnej po jego stronie. Przez następne minuty leżę sztywno na samym krańcu mebla. Zważając na każdy nawet najmniejszy ruch, czy oddech. Coraz bardziej sfrustrowana swoją absurdalną niezręcznością i brakiem poczucia komfortu. Jak miałam nauczyć się egzystować we dwójkę i podjąć próbę stworzenia normalnego związku, skoro zwykłe spanie obok drugiej osoby sprawiało mi tyle problemów? Czy poczucie bliskości drugiej osoby już zawsze będzie dla mnie takie problematyczne i powodujące prawdziwy mętlik w głowie?
- Chodź tutaj, bo zaraz jeszcze mi w końcu spadniesz - nieoczekiwanie Stefan obejmuje mnie w talii i przysuwa do siebie. Zamykając w swoim szczelnym uścisku, który wywołuje u mnie sporą dozę przyjemności, a nie negatywne emocje, które z góry zakładałam. To było wyjątkowo miłe zaskoczenie. Może jednak nie było ze mną, aż tak źle? - Lepiej? - pyta cicho, całując mnie lekko w skroń, co pomaga mi się ostatecznie odprężyć.
- O wiele. Dziękuję - opieram swoją rękę na tej należącej do niego, która oplatała moją talię. Zamykając z uśmiechem oczy. Niedługo potem nawet nie wiem dokładnie kiedy, odpływam w głęboki i wyjątkowo spokojny sen. Czując się tak po prostu szczęśliwą. Czasami trzeba było tak niewiele do osiągnięcia tego stanu.
11.01.2021
Szybkim krokiem skręcam w ulicę, na której znajdowała się kawiarnia. Już byłam spóźniona do pracy o dobre pięć minut. Przez nieplanowane wcześniej zostanie na noc u Stefana i wspólny poranek, podczas którego opóźniał moje wyjście kilkukrotnie, nie potrafiąc się ze mną rozstać, a następnie przymus wrócenia do mieszkania przyjaciół w celu przebrania się i zabrania materiałów potrzebnych mi na popołudniowe wykłady. Całe to logistyczne przedsięwzięcie zajęło mi zdecydowanie więcej czasu, niż planowałam. Miałam tylko nadzieję, że pani Anne nie będzie mi miała za złe tego drobnego spóźnienia, a Louisa znajdowała się w dobrym humorze mimo poniedziałkowego poranka.
Ostatnie dzielące mnie metry od celu pokonuję praktycznie biegnąc, próbując w ten sposób zminimalizować swoje opóźnienie. Coś jednak bardzo szybko zmusza mnie do gwałtownego wyhamowania. Stojące dwa policyjne radiowozy i zbita witryna kawiarni, dosadnie sugerowały mi, że stała się tutaj wyjątkowa niedobra rzecz. Niemal cała trzęsąc się z nerwów, wchodzę niepewnie do kawiarni, której wnętrze przypominało istne pobojowisko. Praktycznie od razu wpadając na wyjątkowo roztrzęsioną Louisę.
- Całe szczęście, że już jesteś. To jakiś koszmar - patrzy na mnie, niemal ze łzami w oczach. Siedząca przy jednym z ostatnich nadających się do czegoś stolików pani Anne wcale nie wyglądała zresztą lepiej od swojej córki. Sama również miałam ochotę się rozpłakać, patrząc na to wszystko. Kto mógł zrobić coś tak okropnego?
- Co tu się w ogóle stało? - dopytuję, wciąż będąc oszołomiona.
- Pani Heidi Iversen? - zza pleców dobiega mnie poważny i ostry głos policjanta, w stronę którego gwałtownie się obracam.
- To ja - mówię zgodnie z prawdą. Patrząc na niego z mocno niepewną miną.
- Poproszę jakiś dokument potwierdzający tożsamość, a potem chciałbym zadać pani kilka istotnych pytań - od razu spełniam posłusznie jego żądanie, sięgając do torby po portfel. Niczego z tego nie rozumiejąc. - Dobrze, w takim razie możemy zaczynać. Na początku proszę powiedzieć mi wszystko, co pani wie o Maxie Jensenie i Matthiasie Krauze. Jeden z nich to pański chłopak, prawda? - zamieram w zaszokowaniu. Czując jak świat dookoła, zaczyna wirować mi przed oczami. Miałam nieodparte wrażenie, że to był dopiero początek moich problemów.
Ostatnie dzielące mnie metry od celu pokonuję praktycznie biegnąc, próbując w ten sposób zminimalizować swoje opóźnienie. Coś jednak bardzo szybko zmusza mnie do gwałtownego wyhamowania. Stojące dwa policyjne radiowozy i zbita witryna kawiarni, dosadnie sugerowały mi, że stała się tutaj wyjątkowa niedobra rzecz. Niemal cała trzęsąc się z nerwów, wchodzę niepewnie do kawiarni, której wnętrze przypominało istne pobojowisko. Praktycznie od razu wpadając na wyjątkowo roztrzęsioną Louisę.
- Całe szczęście, że już jesteś. To jakiś koszmar - patrzy na mnie, niemal ze łzami w oczach. Siedząca przy jednym z ostatnich nadających się do czegoś stolików pani Anne wcale nie wyglądała zresztą lepiej od swojej córki. Sama również miałam ochotę się rozpłakać, patrząc na to wszystko. Kto mógł zrobić coś tak okropnego?
- Co tu się w ogóle stało? - dopytuję, wciąż będąc oszołomiona.
- Pani Heidi Iversen? - zza pleców dobiega mnie poważny i ostry głos policjanta, w stronę którego gwałtownie się obracam.
- To ja - mówię zgodnie z prawdą. Patrząc na niego z mocno niepewną miną.
- Poproszę jakiś dokument potwierdzający tożsamość, a potem chciałbym zadać pani kilka istotnych pytań - od razu spełniam posłusznie jego żądanie, sięgając do torby po portfel. Niczego z tego nie rozumiejąc. - Dobrze, w takim razie możemy zaczynać. Na początku proszę powiedzieć mi wszystko, co pani wie o Maxie Jensenie i Matthiasie Krauze. Jeden z nich to pański chłopak, prawda? - zamieram w zaszokowaniu. Czując jak świat dookoła, zaczyna wirować mi przed oczami. Miałam nieodparte wrażenie, że to był dopiero początek moich problemów.