03.01.2021
Nieoczekiwanie, gdy w pełni skupiamy się na oglądaniu filmu, słyszymy głośne i natarczywe pukanie do drzwi pokoju, które wprawia nas w spore zaskoczenie.
- Kto to może być? - zastanawiam się, na co Inge wzrusza tylko ramionami.
- Zaraz się przekonamy - szybko kieruje się w kierunku drzwi, a ja jeszcze szczelniej oplatam się kołdrą. Tak długi spacer po mieście chyba nie był najlepszym pomysłem. - Ktoś do ciebie - dziewczyna wraca moment później, uśmiechając się w moim kierunku radośnie.
- Niby kto? - pytam, choć doskonale znałam już odpowiedź. To mogła być tylko jedna osoba.
- Stefan.
- Inge, powiedz mu, że źle się czuję albo że śpię. Proszę cię - staram się ją namówić. Nie czując się na siłach na przeprowadzenie jakiejkolwiek rozmowy z nim.
- Za późno. Heidi, jemu naprawdę bardzo zależy na rozmowie z tobą. Powinniście szczerze porozmawiać. Odwlekanie tego nie ma większego sensu - przekręcam tylko oczami. Po czym nie mając innego wyjścia, opuszczam swoje cieplutkie i wygodne łóżko, wychodząc pełna wątpliwości na hotelowy korytarz. Niemal wpadając na mocno zdenerwowanego Austriaka.
- Przepraszam, że cię nachodzę o tej dosyć późnej porze, ale musimy porozmawiać. To naprawdę ważne - Stefan spogląda na mnie tym samym spojrzeniem, które towarzyszyło mu tuż przed naszym pocałunkiem, a to nie wróżyło niczego dobrego.
- Mieliśmy do tego nie wracać. Przecież cię prosiłam. Jesteśmy przyjaciółmi i wszystko inne jest jasne - opieram się o ścianę, spuszczając wzrok, nie będąc w stanie spojrzeć na niego.
- Heidi, ale doskonale już wiesz, że ja nie chcę być tylko twoim przyjacielem. To od dawna przestało mi wystarczać. Skończyłem z Nelle i mam zamiar o ciebie zawalczyć, czy ci się to podoba, czy nie - podchodzi do mnie bliżej, dotykając niepewnie dłoni. Splatając ją ze swoją.
- Nie zawsze dostajemy jednak to, czego chcemy. Powinieneś już to wiedzieć - ze wszystkich sił silę się na obojętność, mimo że wewnątrz mnie panowała prawdziwa burza sprzecznych ze sobą emocji. Serce walczyło z rozumem, powodując ogromne rozdarcie.
- Daj spokój. Przecież dobrze wiem, że ty również tego chcesz. Chociaż spróbujmy, proszę - Stefan zmusza mnie, abym na niego spojrzała. Jego oczy wyrażały ogrom determinacji i nadziei, że uda się mu przekonać mnie do zmiany zdania.
- Przepraszam, ale nie mogę - kręcę ze zrezygnowaniem głową, choć w głębi siebie pragnęłam powiedzieć coś zupełnie innego.
- Zrobimy więc inaczej. Umówisz się ze mną? Powiedzmy w następną sobotę? Turniej akurat się skończy i będziemy mieć wolny weekend od startów - w mgnieniu oka zmienia swoje nastawienie. Niczego już z tego nie rozumiałam.
- Nie musisz być taki oficjalny w tym zaproszeniu. Często gdzieś razem wychodzimy i przecież wiesz, że ci nie odmówię - uśmiecham się nikle w jego stronę.
- Ale to nie będzie nasze zwyczajne spotkanie. Chcę, abyśmy poszli na randkę - mruga do mnie porozumiewawczo, a mi wprost odejmuje mowę. Czy on mówił poważnie?
- Randkę? Stefan, przyjaciele nie chodzą ze sobą na żadne randki. Nie komplikujmy tego wszystkiego i tak zrobiło się wystarczająco niezręcznie - byłam wyjątkowo sceptycznie nastawiona do tego pomysłu.
- Heidi, zgódź się. Tylko ta jedna randka. Pozwól mi ciebie przekonać, że możemy stworzyć razem coś wyjątkowo. Jeśli mi się nie uda, obiecuję że odpuszczę i zgodzę się pozostać wyłącznie przy przyjaźni. To chyba uczciwa propozycja? - przez dłuższy moment rozważam w myślach usłyszane słowa. Uznając, że to całkiem uczciwe rozwiązanie.
- Ale na pewno wtedy odpuścisz i wrócimy do tego, co dawniej? - dopytuję, aby ostatecznie się upewnić.
- Przysięgam. Liczę jednak, że wcale nie będę musiał tego robić - zbliża swoją twarz niebezpiecznie blisko do mojej. Ostatnio zrobił się w pewnych kwestiach, aż zanadto odważny.
- Dobrze, niech ci będzie. Nie obiecuj sobie jednak zbyt wiele, a teraz wracaj do siebie i odpoczywaj z łaski swojej. Ten dzień był wyjątkowo męczący, a ty masz w następnych dniach jeszcze sporo do zrobienia - kapituluję, co wprawia go niemal w euforię.
- Świetnie! Tak się cieszę. Niedługo odezwę się jeszcze ze szczegółami dotyczącymi naszej randki. Nie mogę się już doczekać soboty. Dobranoc, małpko. Udanej drogi powrotnej do domu - całuje mnie w policzek, po czym w podskokach oddala się ode mnie. Czasami miałam wrażenie, że mam do czynienia z małym dzieckiem.
Wracając do pokoju, nieoczekiwanie dochodzi do mnie świadomość, że mam teraz na głowie kolejne niemałe zmartwienie. Nigdy w końcu nie byłam na randce! Żaden z mężczyzn, z którymi się spotykałam, nie wysilił się na taki gest. Przeczuwałam dlatego, że po raz kolejny pomoc Inge okaże się nieoceniona.
Sekundy mijały nieubłaganie jedna za drugą, a ja nadal tkwiłem w jednym miejscu, nie potrafiąc otrząsnąć się z szoku i wykrztusić z siebie, choćby jednego słowa oraz odpowiedzieć tym samym na nieprawdziwe oskarżenia Nelle, która teraz już wprost kipiała ze złości i poczucia zranienia moimi nie do końca przemyślanymi poczynaniami. Czego dowodem były, choćby jej mocno zaciśnięte usta i grymas prawdziwej dezaprobaty, w jaką układały się jej niezwykle surowe w tym momencie rysy twarzy.
Austriaczka przypatrywała się zwłaszcza Heidi z olbrzymią nienawiścią i w nawet najmniejszym stopniu niczym nieukrywaną pogardą w oczach. Doskonale wiedziałem, że w każdej chwili była zdolna do kolejnego, pewnie dosyć przykrego i niesprawiedliwego ataku słownego na niczemu winną w tej sytuacji dziewczynę. W końcu jedyną osobą, do której Nelle mogła mieć jakiekolwiek pretensje, byłem ja. To wyłącznie mnie mogła winić, ale ona wydawała się kompletnie tego nie zauważać, dając mi niepotrzebną taryfę ulgową. Wyciągając własne niezwykle błędne wnioski z tego, czego przed momentem była naocznym świadkiem.
Wciąż byłem jednak na tyle oszołomiony, że nie umiałem wyprowadzić jej z tego błędnego przekonania i jak ostatni kretyn pozwalałem na wyładowania jej ogromnej złości na stojącej obok mnie Norweżce, która nie miała pojęcia, gdzie ma podziać swój pełen zawstydzenia i poczucia winy wzrok. Heidi sprawiała wrażenie, jakby kompletnie nie radziła sobie z wyrzutami sumienia z powodu naszego pocałunku i miała ochotę uciec daleko stąd. Zapewne marzyła, aby znaleźć się z dala od Nelle, ale również i mojej osoby, o czym świadczyły jej pełne obojętności i ignorancji reakcje na mnie, kiedy próbowałem nawiązać z nią, choćby wzrokowe porozumienie, które w założeniu miało dodać jej otuchy i wsparcia. Gdybym tylko wiedział, że cała ta sytuacja przybierze właśnie taki obrót, nie wahałbym się ani sekundy i zakończył swój związek z Nelle podczas naszej rozmowy odbytej przed kilkoma godzinami. Wtedy wszystko byłoby o wiele prostsze, a obecne zdarzenie w ogóle nie miałoby miejsca. Niestety na to było już za późno, a czasu nie dało się w żaden sposób cofnąć.
- Powiedz mi dziewczyno, czy ty masz w sobie choćby krztę moralności? Naprawdę nie wstyd ci romansować z kimś będącym w szczęśliwym związku? Bawi cię niszczenie czyjegoś życia? Zresztą, po co ja w ogóle pytam, ktoś taki jak ty na pewno nie ma w sobie ani za grosz przyzwoitości. Pewnie nawet nie znasz znaczenia tego słowa. Taki był twój plan na pobyt tutaj? Uwieść go i zapewnić sobie wygodne i dostanie życie bez żadnego wysiłku? To po to tak się od samego początku do niego wdzięczyłaś? W końcu to twój jedyny atut. Nikomu nie możesz zaoferować niczego więcej poza swoim ciałem. Nadajesz się tylko do jednego - Nelle zbliża się niebezpiecznie do Heidi, a ja instynktownie staję przed nią, starając się w marny sposób ochronić przed gniewem mojej niestety jeszcze dziewczyny. - Dlaczego tak milczysz? Mowę ci odjęło, a może masz tak ubogi zasób słów, że nie umiesz mi odpowiedzieć w żaden sposób. Kochana mamusia była tak zajęta upijaniem się każdego dnia na umór, że nie nauczyła swojej córeczki podstaw wysławiania? - zaczyna bez żadnych skrupułów szydzić z przesłodzonym uśmieszkiem na ustach z sytuacji rodzinnej Heidi, trafiając w jeden z najbardziej czułych punktów Norweżki, który od zawsze był dla niej niezwykle mocno bolesny i trudny do zaakceptowania. Tego było po prostu za wiele.
- Nelle, natychmiast przestań! Jeśli chcesz się na kimś wyżyć, to na mnie, ale Heidi zostaw w spokoju. Ona nie jest niczemu winna - staram się przywołać ją do porządku i powstrzymać od dalszego podłego obrażania brunetki.
- Na twoim miejscu bym milczała i nawet nie próbowała się odzywać. Nigdy nie wybaczę ci tego upokorzenia, rozumiesz? Na pewno nie z takim czymś, jak ona! - wskazuje na Heidi, która zachowywała spokój ostatkiem swoich sił.
- Do twojej wiadomości nie jestem czymś, a kimś. Każdy człowiek zasługuje na szacunek z samego faktu swojego istnienia. Nieważne kim by był. Ktoś taki jak ty powinien o tym wiedzieć najlepiej. Masz się za kogoś wyjątkowego, a jedyne co potrafisz, to wszystkimi pomiatać. Poza tym są pewne granice, których się nie przekracza. Zostaw więc w spokoju moją matkę, bo ja nie mieszam twoich rodziców w nasz konflikt - słyszę wyjątkowo zimny i bezuczuciowy głos Norweżki, która ani myślała dłużej biernie przystawać na ataki Nelle. Jednak każdy, kto znał ją trochę lepiej, od razu dostrzegłby, że ta pozorna obojętność i niewzruszalność, to jedynie wyjątkowo krucha maska, za którą skrywała się prawdziwa burza negatywnych emocji i przeolbrzymi smutek wymieszany z rezygnacją.
- I kto tu mówi o granicach? Sami przed chwilą wszystkie przekroczyliście. Naprawdę masz niezły tupet. Jak długo trwa już ten wasz żałosny romans, co? - Nelle pyta mocno podniesionym głosem, żądając szczegółowej odpowiedzi.
- Nie mamy ze sobą żadnego romansu. To był tylko ten jeden pocałunek. Zamiast więc rzucać na prawo i lewo tymi nieprawdziwymi oskarżeniami na spokojnie porozmawiajmy - chciałem wyjaśnić sobie wszystko z Nelle i rozstać się jak cywilizowani ludzie. Takie sceny, jak obecnie nie były nam do niczego potrzebne.
- Masz mnie za jakąś totalną kretynkę? Myślisz, że ci w to kiedykolwiek uwierzę - wybucha głośnym i ironicznym śmiechem. - Mimo wszystko spodziewałam się, że masz lepszy gust. Nie stać cię było na kogoś niepochodzącego z samego dna społecznego? Aż tak jesteś znudony tym, co masz, że postanowiłeś poszukać wrażeń z osobą, której poziom sięga niżej niż sam Rów Mariański? Stefan, takiej osobie jak ty coś takiego, aż nie wypada. Myślisz, że jak wszyscy w naszym środowisku by cię postrzegali, gdyby dowiedzieli się, że prowadzasz się z taką patologią? Jaki przykład dajesz innym? Powinieneś się wstydzić - zaciskam dłonie w pięści, starając nie dać się wyprowadzić z równowagi, choć było to niezwykle trudne. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego Nelle była tak podła i cały czas uderzała w Heidi. Co chciała dzięki temu osiągnąć?
- Za to ty kochaniutka, musisz się umieć naprawdę dobrze pieprzyć, skoro masz takie chody u naszego Stefana, a on woli robić to z tobą niż ze mną. Cóż, widocznie na tym polu nie mam z tobą większych szans. Masz przewagę w samych latach doświadczenia. W końcu na pewno zaczęłaś bardzo wcześnie. Na życie jakoś trzeba było przecież zarobić. Mamusia przynajmniej jednej rzeczy dobrze cię nauczyła. Podziękuj jej za to - Nelle kiwa głową z udawanym uznaniem. Przekraczając swoimi słowami dosłownie każdą możliwą granicę. To, co powiedziała, było po prostu niedopuszczalne.
- Dość tego! Tym razem posunęłaś się o krok za daleko. Masz natychmiast to wszystko odwołać, rozumiesz? Nie masz prawa obrażać w ten sposób kogokolwiek, a już na pewno nie będziesz tego robiła w stosunku do Heidi. Nigdy ci na to nie pozwolę - po raz pierwszy w życiu podnoszę głos na Nelle, co wprawia ją w spore zdumienie i lekką dezorientację. Trwa to jednak jedynie kilka wyjątkowo krótkich sekund.
- Chyba w twoich snach. Nikogo nie będę przepraszać za prawdę. Twoja cudowna Heidi sama zrobiła z siebie pierwszą lepszą, godząc się na zostanie twoją kochanką. Cała nasza trójka wie, że potrzebujesz jej jedynie do łóżka i niczego więcej. Może jeszcze zaprzeczysz, że jest inaczej? - w pełni odzyskuje rezon. - Jeśli ktoś jest zwykłą dziwką, to niech nie oczekuje innego traktowania. Ma to, na co w pełni zasługuje - obok tych słów Heidi nie jest już w stanie przejść obojętnie. Tego było dla niej zwyczajnie za wiele. Najpierw z prawdziwym cierpieniem wypisanym na twarzy mnie wymija, a następnie bez słowa w szybkim tempie opuszcza taras. Zostawiając mnie samego z Nelle. Przeczuwałem, że całe to zajście mocno odbije się na naszej relacji. Przecież to ja w głównej mierze je sprowokowałem.
- Heidi, zaczekaj! - bez zastanowienia biegnę za nią. Nie mogąc zostawić w takim stanie. W dodatku bałem się, że mogłaby uwierzyć w którąś z tych bzdur usłyszanych od Nelle i zrobić przez to coś wyjątkowo głupiego. Jej krucha psychika i brak pewności siebie w starciu z takimi obelgami mogły doprowadzić do strasznych konsekwencji. - Przepraszam cię. Tak strasznie cię za wszystko przepraszam. Niczym sobie na to nie zasłużyłaś - doganiam ją w końcu, odwracając w swoją stronę. Od razu zauważając łzy płynące po jej policzkach.
- Właśnie, że zasłużyłam. Nie miałam prawa odwzajemniać tego pocałunku. Wiedziałam, że jesteś związany z inną. Nie wiem, co ja głupia sobie myślałam - szlocha, zaczynając się niepotrzebnie obwiniać.
- Ale to ja go zacząłem i wcale tego nie żałuję. Od dawna już chciałem to zrobić - zapewniam ją. Chcąc, aby wiedziała, że nic się przypadkiem między nami nie zmieniło i nadal chciałem zawalczyć o naszą wspólną przyszłość. Tylko ona się dla mnie liczyła.
- Stefan, to nie powinno było się wydarzyć. To nie miało żadnej racji bytu. My też nigdy byśmy jej nie mieli. Nelle miała rację. Pomyśl tylko ty i ja? Przecież to jakiś kompletny absurd. Nie pasuję do twojego świata i nigdy nie będę pasować. Tacy ludzie jak ona na okrągło mi to uświadamiają. Moje miejsce jest zupełnie gdzie indziej - ociera swoje mokre policzki, patrząc mi prosto w oczy. Stanowczość, z jaką mówi te wszystkie słowa, niemal mnie poraża. - Zapomnijmy o tym pocałunku i więcej do tego nie wracajmy. Przyjaźń to jedyne, co powinno nas łączyć. A i to być może jest czymś zbyt zażyłym, jeśli chodzi o naszą dwójkę. Sam w głębi siebie również doskonale o tym wiesz.
- Słucham? O czym ty w ogóle mówisz? Przecież kilka minut temu sama obiecałaś, że wrócimy do rozmowy o nas, gdy rozstanę się z Nelle - niczego z tego nie rozumiałem. Dlaczego Heidi, aż tak łatwo odpuszczała? - Wiem też, że chciałaś tego pocałunku równie mocno, co ja. Czułem to i nie wyprzesz się tego, choćbyś nie wiem, jak się starała. Łączy nas coś wyjątkowego i obydwoje doskonale o tym wiemy.
- Wróć do Nelle i wyjaśnij sobie z nią wszystko. Nie powinieneś tak tego zostawić. Nawet ona ma prawo wiedzieć, na czym stoi - pozostaje głucha na moje poprzednie słowa, zmieniając temat na taki, który kompletnie mnie aktualnie nie interesuje.
- Najpierw my wyjaśnimy sobie pewne kwestie. Heidi, musisz zrozumieć, że ja naprawdę się w tobie...
- Przestań! Nie chcę tego słuchać - kręci z dezaprobatą głową, nie pozwalając mi dokończyć. - Przepraszam, ale chcę zostać sama. Muszę ochłonąć. Mam także sporo spraw do przemyślenia - nawet nie daje mi dojść do słowa, gdy oddala się ode mnie z oczami ponownie pełnymi łez.
- Heidi, proszę cię - staram się ją zatrzymać, ale zupełnie ignoruje moje błagania. Rozpłakując się tym razem na dobre. Miałem wrażenie, że jej płacz pełen bólu i cierpienia niósł się echem po całej skoczni. Nie mogłem sobie wydarować, że to moja osoba po raz kolejny po części doprowadziła ją do takiego fatalnego stanu.
- Czyżby twój brudny romansik się sypał? Tak mi przykro - szyderczy i pełen kpiny chichot Nelle dobiega zza moich pleców. Widocznie te bezsensowne przepychanki jeszcze się jej nie znudziły.
- Skończ! Przeszłaś dziś dosłownie samą siebie. Rozumiem, że miałaś prawo być wściekła, gdy zobaczyłaś mnie z Heidi, ale nawet to cię nie usprawiedliwia. Zachowałaś się skandalicznie - postanawiam wyładować na niej swoje frustracje. Należało się jej za to, czego się dopuściła względem Heidi.
- Ja? Mów lepiej za siebie. Przypominam, że to ty mnie zdradzałeś z tą wywłoką. Aż łapie mnie obrzydzenie, gdy tylko sobie o tym pomyślę - krzywi się. - Jak mogłeś zrobić mi coś takiego? Tak sobie ze mnie zakpić i ośmieszyć? Co ja ci takiego zrobiłam?
- Ile razy mam ci jeszcze powiedzieć, że nie mamy ze sobą żadnego romansu. To był tylko ten jeden pocałunek. Nigdy nie wdałbym się z nikim w romans, będąc w związku. To od zawsze było dla mnie czymś niedopuszczalnym. Tyle razy o tym rozmawialiśmy. Powinnaś więc o tym wiedzieć najlepiej - bronię się. Nie mając zamiaru dać sobie wmówić czegoś, czego nie zrobiłem.
- Musiałabym chyba nie mieć mózgu, aby ci w to uwierzyć. Rozumiem jednak, że mogłeś pobłądzić. Facetom często się to zdarza. Ja ostatnio trochę cię zaniedbałam, mieliśmy lekki kryzys, pogubiliśmy się. To mogło cię popchnąć do poszukania odskoczni od naszego związku, do którego mimowolnie wdarła się rutyna. Dlatego jestem skłonna ci to za jakiś czas wybaczyć i spróbować jeszcze raz zaufać. Nie będzie łatwo, ale się postaram. Wszystko można między nami jeszcze naprawić, gdy tylko obydwoje będziemy tego równie mocno chcieli. Warunek jest jednak oczywisty. Od teraz kończysz definitywny kontakt z tą dziewuchą, a także ograniczasz swoją przyjaźń z Michaelem i tą jego Inge do absolutnego minimum. Masz zakaz wizyt w ich mieszkaniu z oczywistego powodu. Mam również prawo do wglądu w twój telefon, laptop i cokolwiek jeszcze zechcę. W innym przypadku zapomnij o jakimkolwiek pogodzeniu - moją jedyną odpowiedzią na te absurdalne żądania Nelle jest głośny wybuch śmiechu. - Nie rozumiem, co cię tak śmieszy - moja reakcja wprawia ją w prawdziwą konsternację i niedowierzanie, że mógłbym tak zlekceważyć te postawione przez nią warunki.
- Skąd przyszło ci w ogóle do głowy, że chcę naszego pogodzenia i kontynuowania tego związku? - pytam, gdy udaje mi się opanować. Absolutnie nie rozumiejąc toku jej myślenia.
- A nie chcesz? Przecież to wydaje się oczywiste i rozumie samo przez się. Jesteśmy idealnie do siebie dobrani. Tyle nas ze sobą łączy. Obydwoje jesteśmy ambitni, osiągamy spore sukcesy zawodowe, mamy odpowiednią pozycję i doskonale wiemy, czego chcemy. Poza tym nie takie pary jak my mają za sobą jakiś skok w bok. Moi rodzice jakoś sobie poradzili, gdy mama się pogubiła i popełniła błąd. Stefan, najważniejsze jest to, że nadal się kochamy - Nelle wydawała się być stuprocentowo o tym przekonana. To po prostu nie mieściło się mi w głowie.
- Niestety, ale tym razem się grubo mylisz. Nasza rozmowa z przedpołudnia naprawdę nie dała ci do myślenia, ostatnie tygodnie również? Przecież nas od dawna nie ma. Żyjemy osobno i nic nas praktycznie nie łączy. Już od dawna chce wszystko między nami zakończyć - mówię otwarcie, nie widząc sensu dalszego udawania, czy zaprzeczania oczywistościom. Wprawiając tym samym dziewczynę w ogromny szok.
- Co takiego? Stefan, czy ty zwariowałeś? Chcesz mnie zostawić? Ty nie możesz tego zrobić - Nelle nie dopuszczała mojej decyzji do wiadomości. - Obydwoje popełniliśmy większe, czy mniejsze błędy. Możemy jednak zacząć od nowa. Kocham cię. Kocham, słyszysz? - łączy ze sobą nasze dłonie w pełnym desperacji geście, ale ja błyskawicznie zabieram swoją.
- Problem w tym, że to ja ciebie nie kocham. W moim sercu już od dawna jest miejsce dla kogoś innego. Przykro mi - nie było mi łatwo jej tego przekazać, ale dalsze granie na zwłokę nie miało najmniejszego sensu.
- To niemożliwe. To nie może być prawda. Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że rzucasz mnie dla tej ladacznicy - w Nelle znowu zaczyna narastać wściekłość.
- Ona ma na imię Heidi i jest najcudowniejszą dziewczyną pod słońcem. Kocham ją i nic tego nie zmieni - zdradzam otwarcie Austriaczce, doprowadzając ją tym niemal do wrzenia.
- Nie daruje ci tego! Zamiast ciebie mogłam mieć na pęczki innych mężczyzn i to o wiele lepszych niż ty. Mimo to wybrałam ciebie, a ty mi się tak teraz odpłacasz? Gorzko tego pożałujesz. Jeśli też myślisz, że uda ci się stworzyć sielankowy związek na moim nieszczęściu, to bardzo się rozczarujesz. Już ja tego dopilnuję - grozi mi. Obdarzając wyjątkowo piorunującyn spojrzeniem. - Dlatego dobrze się zastanów nad moją propozycją, bo masz ostatnią szansę. Więcej ich nie będzie.
- Nie mam nad czym się zastanawiać. To koniec, Nelle. Nie musimy się jednak rozstawać w takich okolicznościach i stawać chodzącymi wrogami. Nie wszystko w naszym związku było złe. Zdarzały się też dobre chwile i wolałbym tylko je zapamiętać. Ty też powinnaś - próbuję przemówić jej do rozsądku.
- Błagam cię. Tylko nie wyskakuj mi z tym nic niewartym frazesem o zostaniu przyjaciółmi. Obejdzie się bez twojej wspaniałomyślności - ironizuje, krzyżując swoje ramiona w geście jawnego niezadowolenia.
- Jak sobie chcesz. Nie będę na ciebie nalegał - wzruszam ramionami. Znajomość z taką wersją Nelle, jaką w chwili obecnej się stała, nie była mi do niczego potrzebna.
- To już? Teraz tak po prostu rozejdziemy się w swoje strony i będziemy udawać, że ostatnie wspólne miesiące nie miały miejsca? Tego właśnie oczekujesz? - zastanawia się z mocno zaszklonymi oczami i drżącym od emocji głosem.
- Tak chyba wyglądają rozstania. Raczej nic innego nie mogę ci zaproponować - miałem nadzieję na jak najszybsze zakończenie tej rozmowy i udanie się na poszukiwania Heidi. Musiałem ją jakoś przekonać, aby nie próbowała nas skreślać już na samym starcie.
- Jesteś żałosny Stefan. Nie znam nikogo bardziej godnego politowania od ciebie. Nienawidzę cię! - zanim w ogóle się zorientuję w sytuacji. Nelle wymierza mi siarczysty policzek, po czym zaczyna głośno płakać. - Życzę ci wszystkiego najgorszego. Tobie i tej podłej manipulantce. Wkrótce jeszcze za mną zatęsknisz, przekonasz się - zostawia mnie w końcu samego z poczuciem ulgi, ale i sporych wyrzutów sumienia, które tylko potęgowała lekko obolała od uderzenia twarz. Być może mogłem potraktować Nelle trochę delikatniej i rozwiązać to inaczej, jednak złość na nią za to, jak zachowała się po raz kolejny w stosunku Heidi, okazała się o wiele silniesza od tych wszystkich wcześniejszych postanowień, czy szczerych chęci.
Przemierzając nieśpiesznie teren skoczni w poszukiwaniu Heidi, usilnie licząc, że jeszcze gdzieś się tutaj znajduje. Wewnątrz siebie odczuwam prawdziwą lawinę sprzecznych emocji. Z jednej strony cieszyłem się, że znów byłem wolny i nic nie stało mi na przeszkodzie do walki o zrealizowanie moich największych marzeń, którymi była wspólna i szczęśliwa przyszłość z Heidi. Z drugiej natomiast odczuwałem spore poczucie żalu z powodu zmarnowanego czasu, który poświęciłem na związek z Nelle. Będący zupełną pomyłką. Nadal nie mogłem uwierzyć, że tak późno odkryłem jej prawdziwe oblicze i poznałem się na jej osobie. Przecież ta dziewczyna zupełnie nie przypominała osoby, którą na początku przede mną grała. Tamta była niemal chodzącym ideałem, tymczasem okazało się, że to tylko pozory, a pod tą fałszywą powłoką kryje się ktoś wyjątkowo perfidny i bezduszny. Poznanie Nelle było jeszcze jedną nauczką otrzymaną od życia i bolesnym uświadomieniem sobie, że mimo sporej ilości przeżytych już lat, wciąż wyjątkowo kiepsko znałem się na ludziach i często miałem tendencję do ufanie tym niewłaściwym osobom.
- Widzieliście gdzieś Heidi? - gdy powoli traciłem nadzieję, że Norweżka nadal znajdowała się gdzieś w pobliżu. Udaje mi się dogonić rodziców, którzy byli coraz bliżsi opuszczenia terenu skoczni.
- Poszła przed paroma minutami z Helen i twoim dziadkiem na obiecaną wcześniej herbatę. Wiesz, że za kilka godzin ma on stąd lot powrotny do domu - informują mnie dzięki czemu, oddycham z wyraźną ulgą. - Coś się stało? Heidi wyglądała na mocno zdenerwowaną i rozkojarzoną. Stefan, chyba się nie pokłóciliście? Ty też nie najlepiej wyglądasz - jak zawsze niczego nie dało się ukryć przed moją mamą, która bez większego wahania postawiła mnie w ogniu dosyć niewygodnych pytań.
- Oczywiście, że nie. Chodzi o coś zupełnie innego. To jednak długa i skomplikowana historia. Istotną kwestią jest tylko, że przed momentem zerwałem z Nelle - zdradzam im. Nie czując potrzeby ukrywania tego faktu. Rodzice przypatrują się mi z niemałym zaskoczeniem. Nic w tym zresztą dziwnego, skoro do mnie również nie do końca to jeszcze docierało.
- Rozumiem. Pewnie nie jest ci z tym łatwo. Czasami mimo wszystko lepiej jednak coś skończyć niż bezsensownie ciągnąć na siłę. Myślę, że dla waszej dwójki, to najlepsze co mogliście zrobić. Biorąc pod uwagę ostatnie tygodnie - tata bez zastanowienia staje po mojej stronie i w pełni popiera decyzję o zakończeniu mojego dotychczasowego związku.
- Szkoda tylko, że Nelle myśli inaczej. Odnoszę wrażenie, że nasze zerwanie mocno ją dotknęło - Austriaczka wydawała się być dogłębnie zraniona, co powoli wywoływało we mnie spore poczucie winy. Gdy negatywne emocje zaczynały opadać, wszystko stawało się o wiele bardziej skomplikowane i trudniejsze do przyswojenia.
- Jestem pewna, że niedługo też dojdzie do podobnych wniosków. Nie wyszło wam, ale to jeszcze nie koniec świata. Widocznie nie byliście sobie pisani. Poza tym jesteście młodzi i macie mnóstwo czasu na znalezienie swojej drugiej połówki - mama stara się mnie pocieszyć. Wiedziałem też, że w głębi siebie cieszyła się z takiego obrotu sprawy, choć nigdy by się do tego oczywiście nie przyznała.
- Wiecie, gdzie dokładnie znajduje się ta kawiarnia, do której się wybrali? Muszę jak najszybciej porozmawiać z Heidi - próbuję zdobyć upragniony adres miejsca. Nie wyobrażając sobie, że mógłbym wybrać się do Bischofshofen i zostawić to wszystko w takim beznadziejnym stanie między nami. Ja po prostu musiałem wiedzieć, na czym stoję.
- Synku, to nie jest najlepszy pomysł. Nie wiem, co się między wami wydarzyło, ale sądzę, że powinniście trochę ochłonąć. Obydwoje macie sporo do przemyślenia i poukładania w głowie. Dopiero co zakończyłeś też kilkumiesięczny związek, a Nelle mimo wszystko na pewno była dla ciebie kimś ważnym. To nie minie cię bez żadnego echa. Dlatego wróć do hotelu i zastanów się na spokojnie nad tym wszystkim. Pośpiech jest złym doradcą, a na pewno już w międzyludzkich relacjach. Zaufaj mi - mimo że nie podobała mi się perspektywa zwlekania, to musiałem przyznać, że rada mojej rodzicielki była nadwyraz trafna.
- Dobrze, tak chyba rzeczywiście będzie najlepiej. Pójdę już i tak powinienem być od dawna w hotelu. Do zobaczenia niedługo - żegnam się z rodzicami z wymuszonym uśmiechem. Po moim dobrym humorze nie było już żadnego śladu, a co więcej marzyłem jedynie o jak najszybszym końcu tego niezbyt udanego dnia.
Idąc za radą rodziców, wracam posłusznie do hotelu, myślami jednak nadal trwając przy wydarzeniach, które miały miejsce przed kilkunastoma minutami, a przede wszystkim przy ostatnich słowach Heidi, która wydawała się być wyjątkowo mocno zdeterminowana w swoim postanowieniu o nieprzekraczaniu między nami granic przyjaźni.
Sfrustrowany tym wszystkim przekraczam próg pokoju, bez słowa rzucając się na łóżko. Spoglądam jeszcze ze złudną nadzieją na telefon, licząc że być może ujrzę jakąś wiadomość od Norweżki, co oczywiście się nie wydarza. Dołując mnie jeszcze mocniej. Obawiałem się, że Heidi zacznie mnie teraz unikać i stronić od wspólnego spędzania czasu. Znałem ją w końcu na tyle dobrze, że świetnie już wiedziałem, jak reagowała w takich przerastających ją sytuacjach. Uważając, że najlepszym rozwiązaniem jest ucieczka i udawanie, iż wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Nareszcie raczyłeś się zjawić. Gdzie ty się w ogóle tyle czasu podziewałeś? - Michael przygląda się mi w oczekiwaniu na jakieś wyjaśnienia. - Co się znowu stało? Sądząc po twojej minie pewnie nic dobrego.
- Brawo, jasnowidzu. Jak zawsze trafiłeś idealnie w dziesiątkę. Do twojej wiadomości, to rozpoczynałem pewne rozdziały w życiu, a inne zamykałem. Szkoda, że nie do końca mi to wyszło - odpowiadam enigmatycznie, tylko go tym złoszcząc.
- Stefan, może mógłbyś mówić jaśniej? Co znowu odczyniłeś? Zostawić cię samego na chwilę, to zawsze się w coś wpakujesz - wzdycham tylko z niezadowoleniem, a następnie opowiadam mu wszystko ze szczegółami. Musząc to jakoś z siebie wyrzucić. Zaczynam od pocałunku z Heidi, a kończę na dość gwałtownym zerwaniu z Nelle. Moja lekko chaotyczna opowieść wprawia go w sporą dezorientację i zdumienie. Chyba nikt nie spodziewał się, że to popołudnie przybierze dla mnie tak fatalny obrót.
- Ostrzegałem cię, że Nelle tak łatwo nie odpuści i rozstanie z nią wcale nie będzie czymś przyjemnym. Ty jednak myślałeś zupełnie na odwrót. Mogłeś chociaż raz mnie posłuchać - Michael przypomina mi z satysfakcją, że dawno temu przewidział taki obrót zdarzeń.
- Dobrze, twoja była racja. Możesz się cieszyć - chowam twarz w poduszkę. Z okropnym mętlikiem panującym w mojej głowie. - Najgorsze jest to, że Nelle nagadała tyle bzdur i okropności Heidi, w które ona chyba uwierzyła. A tak już było dobrze.
- Wcale mnie to nie dziwi. Nelle za wszelką cenę chciała utrzymać wasz związek. Widocznie miała w tym jakiś cel, a ty byłeś jej do czegoś niezwykle potrzebny. Nigdy nie uwierzę, że naprawdę cię kochała - to już nie pierwszy raz, gdy przyjaciel próbował mnie przekonać do tego, że rzekome uczucia ze strony Nelle do mnie były niczym innym jak wyrachowaną grą z jej strony. Jeśli rzeczywiście było tak, jak mówił, to okazałem się największym naiwniakiem pod słońcem. Wolałem dlatego nawet o tym nie myśleć.
- Michi, co ja mam teraz zrobić? Jak mam przekonać Heidi, żeby dała mi szansę? - szukam jakiejś porady i cudownego środka na rozwiązanie tego galimatiasu.
- To chyba ty powinieneś wiedzieć to najlepiej. Nikt nie zna jej lepiej od ciebie. Po prostu z nią szczerze i otwarcie porozmawiaj. To chyba nie jest znowu, aż takie trudne - patrzę na niego z politowaniem. Serdecznie dziękując za taką poradę.
- Może i nie jest, jeśli twoim rozmówcom nie jest Heidi. Dobrze wiesz, jaki z niej uparciuch i z jaką alergią podchodzi do rozmów o uczuciach - mimowolnie uśmiecham się na wspomnienie tych wszystkich momentów, gdy chwytała się przeróżnych uników na poruszane przeze mnie tematy dotyczące naszej relacji. Bojąc się ich niczym ognia.
- Między innymi za to ją właśnie kochasz. Przyznaj to w końcu - śmieje się, gdy patrzę na niego z wyraźnym ostrzeżeniem.
- Dobrze, przyznaję. Kocham Heidi, zadowolony? - nie miałem zamiaru dłużej ani sobie, ani nikomu innemu w tej kwestii zaprzeczać. Robiłem to już i tak wystarczająco długo.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Nie można było tak od razu? Oszczędzilibyśmy sobie tylu niepotrzebnych nerwów - wytyka mi, za co obrywa trzymaną przeze mnie poduszką.
Biorę głęboki wdech na uspokojenie, po czym pukam głośno w drzwi prowadzące do pokoju Heidi i Inge. Po otrzymaniu od Michaela nazwy hotelu i numeru od pokoju, w którym zatrzymały się dziewczyny. Nie wahałem się ani sekundy tylko czym prędzej wybrałem się pod wskazane miejsce, na nic nie zważając. Dłużej już nie byłem w stanie się powstrzymywać przed spotkaniem z Heidi. Ja po prostu musiałem ją zobaczyć i porozmawiać z nią, nawet jeśli po raz kolejny miałbym od niej usłyszeć, że jestem wyłącznie jej przyjacielem i to się nigdy nie zmieni.
Austriaczka przypatrywała się zwłaszcza Heidi z olbrzymią nienawiścią i w nawet najmniejszym stopniu niczym nieukrywaną pogardą w oczach. Doskonale wiedziałem, że w każdej chwili była zdolna do kolejnego, pewnie dosyć przykrego i niesprawiedliwego ataku słownego na niczemu winną w tej sytuacji dziewczynę. W końcu jedyną osobą, do której Nelle mogła mieć jakiekolwiek pretensje, byłem ja. To wyłącznie mnie mogła winić, ale ona wydawała się kompletnie tego nie zauważać, dając mi niepotrzebną taryfę ulgową. Wyciągając własne niezwykle błędne wnioski z tego, czego przed momentem była naocznym świadkiem.
Wciąż byłem jednak na tyle oszołomiony, że nie umiałem wyprowadzić jej z tego błędnego przekonania i jak ostatni kretyn pozwalałem na wyładowania jej ogromnej złości na stojącej obok mnie Norweżce, która nie miała pojęcia, gdzie ma podziać swój pełen zawstydzenia i poczucia winy wzrok. Heidi sprawiała wrażenie, jakby kompletnie nie radziła sobie z wyrzutami sumienia z powodu naszego pocałunku i miała ochotę uciec daleko stąd. Zapewne marzyła, aby znaleźć się z dala od Nelle, ale również i mojej osoby, o czym świadczyły jej pełne obojętności i ignorancji reakcje na mnie, kiedy próbowałem nawiązać z nią, choćby wzrokowe porozumienie, które w założeniu miało dodać jej otuchy i wsparcia. Gdybym tylko wiedział, że cała ta sytuacja przybierze właśnie taki obrót, nie wahałbym się ani sekundy i zakończył swój związek z Nelle podczas naszej rozmowy odbytej przed kilkoma godzinami. Wtedy wszystko byłoby o wiele prostsze, a obecne zdarzenie w ogóle nie miałoby miejsca. Niestety na to było już za późno, a czasu nie dało się w żaden sposób cofnąć.
- Powiedz mi dziewczyno, czy ty masz w sobie choćby krztę moralności? Naprawdę nie wstyd ci romansować z kimś będącym w szczęśliwym związku? Bawi cię niszczenie czyjegoś życia? Zresztą, po co ja w ogóle pytam, ktoś taki jak ty na pewno nie ma w sobie ani za grosz przyzwoitości. Pewnie nawet nie znasz znaczenia tego słowa. Taki był twój plan na pobyt tutaj? Uwieść go i zapewnić sobie wygodne i dostanie życie bez żadnego wysiłku? To po to tak się od samego początku do niego wdzięczyłaś? W końcu to twój jedyny atut. Nikomu nie możesz zaoferować niczego więcej poza swoim ciałem. Nadajesz się tylko do jednego - Nelle zbliża się niebezpiecznie do Heidi, a ja instynktownie staję przed nią, starając się w marny sposób ochronić przed gniewem mojej niestety jeszcze dziewczyny. - Dlaczego tak milczysz? Mowę ci odjęło, a może masz tak ubogi zasób słów, że nie umiesz mi odpowiedzieć w żaden sposób. Kochana mamusia była tak zajęta upijaniem się każdego dnia na umór, że nie nauczyła swojej córeczki podstaw wysławiania? - zaczyna bez żadnych skrupułów szydzić z przesłodzonym uśmieszkiem na ustach z sytuacji rodzinnej Heidi, trafiając w jeden z najbardziej czułych punktów Norweżki, który od zawsze był dla niej niezwykle mocno bolesny i trudny do zaakceptowania. Tego było po prostu za wiele.
- Nelle, natychmiast przestań! Jeśli chcesz się na kimś wyżyć, to na mnie, ale Heidi zostaw w spokoju. Ona nie jest niczemu winna - staram się przywołać ją do porządku i powstrzymać od dalszego podłego obrażania brunetki.
- Na twoim miejscu bym milczała i nawet nie próbowała się odzywać. Nigdy nie wybaczę ci tego upokorzenia, rozumiesz? Na pewno nie z takim czymś, jak ona! - wskazuje na Heidi, która zachowywała spokój ostatkiem swoich sił.
- Do twojej wiadomości nie jestem czymś, a kimś. Każdy człowiek zasługuje na szacunek z samego faktu swojego istnienia. Nieważne kim by był. Ktoś taki jak ty powinien o tym wiedzieć najlepiej. Masz się za kogoś wyjątkowego, a jedyne co potrafisz, to wszystkimi pomiatać. Poza tym są pewne granice, których się nie przekracza. Zostaw więc w spokoju moją matkę, bo ja nie mieszam twoich rodziców w nasz konflikt - słyszę wyjątkowo zimny i bezuczuciowy głos Norweżki, która ani myślała dłużej biernie przystawać na ataki Nelle. Jednak każdy, kto znał ją trochę lepiej, od razu dostrzegłby, że ta pozorna obojętność i niewzruszalność, to jedynie wyjątkowo krucha maska, za którą skrywała się prawdziwa burza negatywnych emocji i przeolbrzymi smutek wymieszany z rezygnacją.
- I kto tu mówi o granicach? Sami przed chwilą wszystkie przekroczyliście. Naprawdę masz niezły tupet. Jak długo trwa już ten wasz żałosny romans, co? - Nelle pyta mocno podniesionym głosem, żądając szczegółowej odpowiedzi.
- Nie mamy ze sobą żadnego romansu. To był tylko ten jeden pocałunek. Zamiast więc rzucać na prawo i lewo tymi nieprawdziwymi oskarżeniami na spokojnie porozmawiajmy - chciałem wyjaśnić sobie wszystko z Nelle i rozstać się jak cywilizowani ludzie. Takie sceny, jak obecnie nie były nam do niczego potrzebne.
- Masz mnie za jakąś totalną kretynkę? Myślisz, że ci w to kiedykolwiek uwierzę - wybucha głośnym i ironicznym śmiechem. - Mimo wszystko spodziewałam się, że masz lepszy gust. Nie stać cię było na kogoś niepochodzącego z samego dna społecznego? Aż tak jesteś znudony tym, co masz, że postanowiłeś poszukać wrażeń z osobą, której poziom sięga niżej niż sam Rów Mariański? Stefan, takiej osobie jak ty coś takiego, aż nie wypada. Myślisz, że jak wszyscy w naszym środowisku by cię postrzegali, gdyby dowiedzieli się, że prowadzasz się z taką patologią? Jaki przykład dajesz innym? Powinieneś się wstydzić - zaciskam dłonie w pięści, starając nie dać się wyprowadzić z równowagi, choć było to niezwykle trudne. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego Nelle była tak podła i cały czas uderzała w Heidi. Co chciała dzięki temu osiągnąć?
- Za to ty kochaniutka, musisz się umieć naprawdę dobrze pieprzyć, skoro masz takie chody u naszego Stefana, a on woli robić to z tobą niż ze mną. Cóż, widocznie na tym polu nie mam z tobą większych szans. Masz przewagę w samych latach doświadczenia. W końcu na pewno zaczęłaś bardzo wcześnie. Na życie jakoś trzeba było przecież zarobić. Mamusia przynajmniej jednej rzeczy dobrze cię nauczyła. Podziękuj jej za to - Nelle kiwa głową z udawanym uznaniem. Przekraczając swoimi słowami dosłownie każdą możliwą granicę. To, co powiedziała, było po prostu niedopuszczalne.
- Dość tego! Tym razem posunęłaś się o krok za daleko. Masz natychmiast to wszystko odwołać, rozumiesz? Nie masz prawa obrażać w ten sposób kogokolwiek, a już na pewno nie będziesz tego robiła w stosunku do Heidi. Nigdy ci na to nie pozwolę - po raz pierwszy w życiu podnoszę głos na Nelle, co wprawia ją w spore zdumienie i lekką dezorientację. Trwa to jednak jedynie kilka wyjątkowo krótkich sekund.
- Chyba w twoich snach. Nikogo nie będę przepraszać za prawdę. Twoja cudowna Heidi sama zrobiła z siebie pierwszą lepszą, godząc się na zostanie twoją kochanką. Cała nasza trójka wie, że potrzebujesz jej jedynie do łóżka i niczego więcej. Może jeszcze zaprzeczysz, że jest inaczej? - w pełni odzyskuje rezon. - Jeśli ktoś jest zwykłą dziwką, to niech nie oczekuje innego traktowania. Ma to, na co w pełni zasługuje - obok tych słów Heidi nie jest już w stanie przejść obojętnie. Tego było dla niej zwyczajnie za wiele. Najpierw z prawdziwym cierpieniem wypisanym na twarzy mnie wymija, a następnie bez słowa w szybkim tempie opuszcza taras. Zostawiając mnie samego z Nelle. Przeczuwałem, że całe to zajście mocno odbije się na naszej relacji. Przecież to ja w głównej mierze je sprowokowałem.
- Heidi, zaczekaj! - bez zastanowienia biegnę za nią. Nie mogąc zostawić w takim stanie. W dodatku bałem się, że mogłaby uwierzyć w którąś z tych bzdur usłyszanych od Nelle i zrobić przez to coś wyjątkowo głupiego. Jej krucha psychika i brak pewności siebie w starciu z takimi obelgami mogły doprowadzić do strasznych konsekwencji. - Przepraszam cię. Tak strasznie cię za wszystko przepraszam. Niczym sobie na to nie zasłużyłaś - doganiam ją w końcu, odwracając w swoją stronę. Od razu zauważając łzy płynące po jej policzkach.
- Właśnie, że zasłużyłam. Nie miałam prawa odwzajemniać tego pocałunku. Wiedziałam, że jesteś związany z inną. Nie wiem, co ja głupia sobie myślałam - szlocha, zaczynając się niepotrzebnie obwiniać.
- Ale to ja go zacząłem i wcale tego nie żałuję. Od dawna już chciałem to zrobić - zapewniam ją. Chcąc, aby wiedziała, że nic się przypadkiem między nami nie zmieniło i nadal chciałem zawalczyć o naszą wspólną przyszłość. Tylko ona się dla mnie liczyła.
- Stefan, to nie powinno było się wydarzyć. To nie miało żadnej racji bytu. My też nigdy byśmy jej nie mieli. Nelle miała rację. Pomyśl tylko ty i ja? Przecież to jakiś kompletny absurd. Nie pasuję do twojego świata i nigdy nie będę pasować. Tacy ludzie jak ona na okrągło mi to uświadamiają. Moje miejsce jest zupełnie gdzie indziej - ociera swoje mokre policzki, patrząc mi prosto w oczy. Stanowczość, z jaką mówi te wszystkie słowa, niemal mnie poraża. - Zapomnijmy o tym pocałunku i więcej do tego nie wracajmy. Przyjaźń to jedyne, co powinno nas łączyć. A i to być może jest czymś zbyt zażyłym, jeśli chodzi o naszą dwójkę. Sam w głębi siebie również doskonale o tym wiesz.
- Słucham? O czym ty w ogóle mówisz? Przecież kilka minut temu sama obiecałaś, że wrócimy do rozmowy o nas, gdy rozstanę się z Nelle - niczego z tego nie rozumiałem. Dlaczego Heidi, aż tak łatwo odpuszczała? - Wiem też, że chciałaś tego pocałunku równie mocno, co ja. Czułem to i nie wyprzesz się tego, choćbyś nie wiem, jak się starała. Łączy nas coś wyjątkowego i obydwoje doskonale o tym wiemy.
- Wróć do Nelle i wyjaśnij sobie z nią wszystko. Nie powinieneś tak tego zostawić. Nawet ona ma prawo wiedzieć, na czym stoi - pozostaje głucha na moje poprzednie słowa, zmieniając temat na taki, który kompletnie mnie aktualnie nie interesuje.
- Najpierw my wyjaśnimy sobie pewne kwestie. Heidi, musisz zrozumieć, że ja naprawdę się w tobie...
- Przestań! Nie chcę tego słuchać - kręci z dezaprobatą głową, nie pozwalając mi dokończyć. - Przepraszam, ale chcę zostać sama. Muszę ochłonąć. Mam także sporo spraw do przemyślenia - nawet nie daje mi dojść do słowa, gdy oddala się ode mnie z oczami ponownie pełnymi łez.
- Heidi, proszę cię - staram się ją zatrzymać, ale zupełnie ignoruje moje błagania. Rozpłakując się tym razem na dobre. Miałem wrażenie, że jej płacz pełen bólu i cierpienia niósł się echem po całej skoczni. Nie mogłem sobie wydarować, że to moja osoba po raz kolejny po części doprowadziła ją do takiego fatalnego stanu.
- Czyżby twój brudny romansik się sypał? Tak mi przykro - szyderczy i pełen kpiny chichot Nelle dobiega zza moich pleców. Widocznie te bezsensowne przepychanki jeszcze się jej nie znudziły.
- Skończ! Przeszłaś dziś dosłownie samą siebie. Rozumiem, że miałaś prawo być wściekła, gdy zobaczyłaś mnie z Heidi, ale nawet to cię nie usprawiedliwia. Zachowałaś się skandalicznie - postanawiam wyładować na niej swoje frustracje. Należało się jej za to, czego się dopuściła względem Heidi.
- Ja? Mów lepiej za siebie. Przypominam, że to ty mnie zdradzałeś z tą wywłoką. Aż łapie mnie obrzydzenie, gdy tylko sobie o tym pomyślę - krzywi się. - Jak mogłeś zrobić mi coś takiego? Tak sobie ze mnie zakpić i ośmieszyć? Co ja ci takiego zrobiłam?
- Ile razy mam ci jeszcze powiedzieć, że nie mamy ze sobą żadnego romansu. To był tylko ten jeden pocałunek. Nigdy nie wdałbym się z nikim w romans, będąc w związku. To od zawsze było dla mnie czymś niedopuszczalnym. Tyle razy o tym rozmawialiśmy. Powinnaś więc o tym wiedzieć najlepiej - bronię się. Nie mając zamiaru dać sobie wmówić czegoś, czego nie zrobiłem.
- Musiałabym chyba nie mieć mózgu, aby ci w to uwierzyć. Rozumiem jednak, że mogłeś pobłądzić. Facetom często się to zdarza. Ja ostatnio trochę cię zaniedbałam, mieliśmy lekki kryzys, pogubiliśmy się. To mogło cię popchnąć do poszukania odskoczni od naszego związku, do którego mimowolnie wdarła się rutyna. Dlatego jestem skłonna ci to za jakiś czas wybaczyć i spróbować jeszcze raz zaufać. Nie będzie łatwo, ale się postaram. Wszystko można między nami jeszcze naprawić, gdy tylko obydwoje będziemy tego równie mocno chcieli. Warunek jest jednak oczywisty. Od teraz kończysz definitywny kontakt z tą dziewuchą, a także ograniczasz swoją przyjaźń z Michaelem i tą jego Inge do absolutnego minimum. Masz zakaz wizyt w ich mieszkaniu z oczywistego powodu. Mam również prawo do wglądu w twój telefon, laptop i cokolwiek jeszcze zechcę. W innym przypadku zapomnij o jakimkolwiek pogodzeniu - moją jedyną odpowiedzią na te absurdalne żądania Nelle jest głośny wybuch śmiechu. - Nie rozumiem, co cię tak śmieszy - moja reakcja wprawia ją w prawdziwą konsternację i niedowierzanie, że mógłbym tak zlekceważyć te postawione przez nią warunki.
- Skąd przyszło ci w ogóle do głowy, że chcę naszego pogodzenia i kontynuowania tego związku? - pytam, gdy udaje mi się opanować. Absolutnie nie rozumiejąc toku jej myślenia.
- A nie chcesz? Przecież to wydaje się oczywiste i rozumie samo przez się. Jesteśmy idealnie do siebie dobrani. Tyle nas ze sobą łączy. Obydwoje jesteśmy ambitni, osiągamy spore sukcesy zawodowe, mamy odpowiednią pozycję i doskonale wiemy, czego chcemy. Poza tym nie takie pary jak my mają za sobą jakiś skok w bok. Moi rodzice jakoś sobie poradzili, gdy mama się pogubiła i popełniła błąd. Stefan, najważniejsze jest to, że nadal się kochamy - Nelle wydawała się być stuprocentowo o tym przekonana. To po prostu nie mieściło się mi w głowie.
- Niestety, ale tym razem się grubo mylisz. Nasza rozmowa z przedpołudnia naprawdę nie dała ci do myślenia, ostatnie tygodnie również? Przecież nas od dawna nie ma. Żyjemy osobno i nic nas praktycznie nie łączy. Już od dawna chce wszystko między nami zakończyć - mówię otwarcie, nie widząc sensu dalszego udawania, czy zaprzeczania oczywistościom. Wprawiając tym samym dziewczynę w ogromny szok.
- Co takiego? Stefan, czy ty zwariowałeś? Chcesz mnie zostawić? Ty nie możesz tego zrobić - Nelle nie dopuszczała mojej decyzji do wiadomości. - Obydwoje popełniliśmy większe, czy mniejsze błędy. Możemy jednak zacząć od nowa. Kocham cię. Kocham, słyszysz? - łączy ze sobą nasze dłonie w pełnym desperacji geście, ale ja błyskawicznie zabieram swoją.
- Problem w tym, że to ja ciebie nie kocham. W moim sercu już od dawna jest miejsce dla kogoś innego. Przykro mi - nie było mi łatwo jej tego przekazać, ale dalsze granie na zwłokę nie miało najmniejszego sensu.
- To niemożliwe. To nie może być prawda. Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że rzucasz mnie dla tej ladacznicy - w Nelle znowu zaczyna narastać wściekłość.
- Ona ma na imię Heidi i jest najcudowniejszą dziewczyną pod słońcem. Kocham ją i nic tego nie zmieni - zdradzam otwarcie Austriaczce, doprowadzając ją tym niemal do wrzenia.
- Nie daruje ci tego! Zamiast ciebie mogłam mieć na pęczki innych mężczyzn i to o wiele lepszych niż ty. Mimo to wybrałam ciebie, a ty mi się tak teraz odpłacasz? Gorzko tego pożałujesz. Jeśli też myślisz, że uda ci się stworzyć sielankowy związek na moim nieszczęściu, to bardzo się rozczarujesz. Już ja tego dopilnuję - grozi mi. Obdarzając wyjątkowo piorunującyn spojrzeniem. - Dlatego dobrze się zastanów nad moją propozycją, bo masz ostatnią szansę. Więcej ich nie będzie.
- Nie mam nad czym się zastanawiać. To koniec, Nelle. Nie musimy się jednak rozstawać w takich okolicznościach i stawać chodzącymi wrogami. Nie wszystko w naszym związku było złe. Zdarzały się też dobre chwile i wolałbym tylko je zapamiętać. Ty też powinnaś - próbuję przemówić jej do rozsądku.
- Błagam cię. Tylko nie wyskakuj mi z tym nic niewartym frazesem o zostaniu przyjaciółmi. Obejdzie się bez twojej wspaniałomyślności - ironizuje, krzyżując swoje ramiona w geście jawnego niezadowolenia.
- Jak sobie chcesz. Nie będę na ciebie nalegał - wzruszam ramionami. Znajomość z taką wersją Nelle, jaką w chwili obecnej się stała, nie była mi do niczego potrzebna.
- To już? Teraz tak po prostu rozejdziemy się w swoje strony i będziemy udawać, że ostatnie wspólne miesiące nie miały miejsca? Tego właśnie oczekujesz? - zastanawia się z mocno zaszklonymi oczami i drżącym od emocji głosem.
- Tak chyba wyglądają rozstania. Raczej nic innego nie mogę ci zaproponować - miałem nadzieję na jak najszybsze zakończenie tej rozmowy i udanie się na poszukiwania Heidi. Musiałem ją jakoś przekonać, aby nie próbowała nas skreślać już na samym starcie.
- Jesteś żałosny Stefan. Nie znam nikogo bardziej godnego politowania od ciebie. Nienawidzę cię! - zanim w ogóle się zorientuję w sytuacji. Nelle wymierza mi siarczysty policzek, po czym zaczyna głośno płakać. - Życzę ci wszystkiego najgorszego. Tobie i tej podłej manipulantce. Wkrótce jeszcze za mną zatęsknisz, przekonasz się - zostawia mnie w końcu samego z poczuciem ulgi, ale i sporych wyrzutów sumienia, które tylko potęgowała lekko obolała od uderzenia twarz. Być może mogłem potraktować Nelle trochę delikatniej i rozwiązać to inaczej, jednak złość na nią za to, jak zachowała się po raz kolejny w stosunku Heidi, okazała się o wiele silniesza od tych wszystkich wcześniejszych postanowień, czy szczerych chęci.
Przemierzając nieśpiesznie teren skoczni w poszukiwaniu Heidi, usilnie licząc, że jeszcze gdzieś się tutaj znajduje. Wewnątrz siebie odczuwam prawdziwą lawinę sprzecznych emocji. Z jednej strony cieszyłem się, że znów byłem wolny i nic nie stało mi na przeszkodzie do walki o zrealizowanie moich największych marzeń, którymi była wspólna i szczęśliwa przyszłość z Heidi. Z drugiej natomiast odczuwałem spore poczucie żalu z powodu zmarnowanego czasu, który poświęciłem na związek z Nelle. Będący zupełną pomyłką. Nadal nie mogłem uwierzyć, że tak późno odkryłem jej prawdziwe oblicze i poznałem się na jej osobie. Przecież ta dziewczyna zupełnie nie przypominała osoby, którą na początku przede mną grała. Tamta była niemal chodzącym ideałem, tymczasem okazało się, że to tylko pozory, a pod tą fałszywą powłoką kryje się ktoś wyjątkowo perfidny i bezduszny. Poznanie Nelle było jeszcze jedną nauczką otrzymaną od życia i bolesnym uświadomieniem sobie, że mimo sporej ilości przeżytych już lat, wciąż wyjątkowo kiepsko znałem się na ludziach i często miałem tendencję do ufanie tym niewłaściwym osobom.
- Widzieliście gdzieś Heidi? - gdy powoli traciłem nadzieję, że Norweżka nadal znajdowała się gdzieś w pobliżu. Udaje mi się dogonić rodziców, którzy byli coraz bliżsi opuszczenia terenu skoczni.
- Poszła przed paroma minutami z Helen i twoim dziadkiem na obiecaną wcześniej herbatę. Wiesz, że za kilka godzin ma on stąd lot powrotny do domu - informują mnie dzięki czemu, oddycham z wyraźną ulgą. - Coś się stało? Heidi wyglądała na mocno zdenerwowaną i rozkojarzoną. Stefan, chyba się nie pokłóciliście? Ty też nie najlepiej wyglądasz - jak zawsze niczego nie dało się ukryć przed moją mamą, która bez większego wahania postawiła mnie w ogniu dosyć niewygodnych pytań.
- Oczywiście, że nie. Chodzi o coś zupełnie innego. To jednak długa i skomplikowana historia. Istotną kwestią jest tylko, że przed momentem zerwałem z Nelle - zdradzam im. Nie czując potrzeby ukrywania tego faktu. Rodzice przypatrują się mi z niemałym zaskoczeniem. Nic w tym zresztą dziwnego, skoro do mnie również nie do końca to jeszcze docierało.
- Rozumiem. Pewnie nie jest ci z tym łatwo. Czasami mimo wszystko lepiej jednak coś skończyć niż bezsensownie ciągnąć na siłę. Myślę, że dla waszej dwójki, to najlepsze co mogliście zrobić. Biorąc pod uwagę ostatnie tygodnie - tata bez zastanowienia staje po mojej stronie i w pełni popiera decyzję o zakończeniu mojego dotychczasowego związku.
- Szkoda tylko, że Nelle myśli inaczej. Odnoszę wrażenie, że nasze zerwanie mocno ją dotknęło - Austriaczka wydawała się być dogłębnie zraniona, co powoli wywoływało we mnie spore poczucie winy. Gdy negatywne emocje zaczynały opadać, wszystko stawało się o wiele bardziej skomplikowane i trudniejsze do przyswojenia.
- Jestem pewna, że niedługo też dojdzie do podobnych wniosków. Nie wyszło wam, ale to jeszcze nie koniec świata. Widocznie nie byliście sobie pisani. Poza tym jesteście młodzi i macie mnóstwo czasu na znalezienie swojej drugiej połówki - mama stara się mnie pocieszyć. Wiedziałem też, że w głębi siebie cieszyła się z takiego obrotu sprawy, choć nigdy by się do tego oczywiście nie przyznała.
- Wiecie, gdzie dokładnie znajduje się ta kawiarnia, do której się wybrali? Muszę jak najszybciej porozmawiać z Heidi - próbuję zdobyć upragniony adres miejsca. Nie wyobrażając sobie, że mógłbym wybrać się do Bischofshofen i zostawić to wszystko w takim beznadziejnym stanie między nami. Ja po prostu musiałem wiedzieć, na czym stoję.
- Synku, to nie jest najlepszy pomysł. Nie wiem, co się między wami wydarzyło, ale sądzę, że powinniście trochę ochłonąć. Obydwoje macie sporo do przemyślenia i poukładania w głowie. Dopiero co zakończyłeś też kilkumiesięczny związek, a Nelle mimo wszystko na pewno była dla ciebie kimś ważnym. To nie minie cię bez żadnego echa. Dlatego wróć do hotelu i zastanów się na spokojnie nad tym wszystkim. Pośpiech jest złym doradcą, a na pewno już w międzyludzkich relacjach. Zaufaj mi - mimo że nie podobała mi się perspektywa zwlekania, to musiałem przyznać, że rada mojej rodzicielki była nadwyraz trafna.
- Dobrze, tak chyba rzeczywiście będzie najlepiej. Pójdę już i tak powinienem być od dawna w hotelu. Do zobaczenia niedługo - żegnam się z rodzicami z wymuszonym uśmiechem. Po moim dobrym humorze nie było już żadnego śladu, a co więcej marzyłem jedynie o jak najszybszym końcu tego niezbyt udanego dnia.
Idąc za radą rodziców, wracam posłusznie do hotelu, myślami jednak nadal trwając przy wydarzeniach, które miały miejsce przed kilkunastoma minutami, a przede wszystkim przy ostatnich słowach Heidi, która wydawała się być wyjątkowo mocno zdeterminowana w swoim postanowieniu o nieprzekraczaniu między nami granic przyjaźni.
Sfrustrowany tym wszystkim przekraczam próg pokoju, bez słowa rzucając się na łóżko. Spoglądam jeszcze ze złudną nadzieją na telefon, licząc że być może ujrzę jakąś wiadomość od Norweżki, co oczywiście się nie wydarza. Dołując mnie jeszcze mocniej. Obawiałem się, że Heidi zacznie mnie teraz unikać i stronić od wspólnego spędzania czasu. Znałem ją w końcu na tyle dobrze, że świetnie już wiedziałem, jak reagowała w takich przerastających ją sytuacjach. Uważając, że najlepszym rozwiązaniem jest ucieczka i udawanie, iż wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Nareszcie raczyłeś się zjawić. Gdzie ty się w ogóle tyle czasu podziewałeś? - Michael przygląda się mi w oczekiwaniu na jakieś wyjaśnienia. - Co się znowu stało? Sądząc po twojej minie pewnie nic dobrego.
- Brawo, jasnowidzu. Jak zawsze trafiłeś idealnie w dziesiątkę. Do twojej wiadomości, to rozpoczynałem pewne rozdziały w życiu, a inne zamykałem. Szkoda, że nie do końca mi to wyszło - odpowiadam enigmatycznie, tylko go tym złoszcząc.
- Stefan, może mógłbyś mówić jaśniej? Co znowu odczyniłeś? Zostawić cię samego na chwilę, to zawsze się w coś wpakujesz - wzdycham tylko z niezadowoleniem, a następnie opowiadam mu wszystko ze szczegółami. Musząc to jakoś z siebie wyrzucić. Zaczynam od pocałunku z Heidi, a kończę na dość gwałtownym zerwaniu z Nelle. Moja lekko chaotyczna opowieść wprawia go w sporą dezorientację i zdumienie. Chyba nikt nie spodziewał się, że to popołudnie przybierze dla mnie tak fatalny obrót.
- Ostrzegałem cię, że Nelle tak łatwo nie odpuści i rozstanie z nią wcale nie będzie czymś przyjemnym. Ty jednak myślałeś zupełnie na odwrót. Mogłeś chociaż raz mnie posłuchać - Michael przypomina mi z satysfakcją, że dawno temu przewidział taki obrót zdarzeń.
- Dobrze, twoja była racja. Możesz się cieszyć - chowam twarz w poduszkę. Z okropnym mętlikiem panującym w mojej głowie. - Najgorsze jest to, że Nelle nagadała tyle bzdur i okropności Heidi, w które ona chyba uwierzyła. A tak już było dobrze.
- Wcale mnie to nie dziwi. Nelle za wszelką cenę chciała utrzymać wasz związek. Widocznie miała w tym jakiś cel, a ty byłeś jej do czegoś niezwykle potrzebny. Nigdy nie uwierzę, że naprawdę cię kochała - to już nie pierwszy raz, gdy przyjaciel próbował mnie przekonać do tego, że rzekome uczucia ze strony Nelle do mnie były niczym innym jak wyrachowaną grą z jej strony. Jeśli rzeczywiście było tak, jak mówił, to okazałem się największym naiwniakiem pod słońcem. Wolałem dlatego nawet o tym nie myśleć.
- Michi, co ja mam teraz zrobić? Jak mam przekonać Heidi, żeby dała mi szansę? - szukam jakiejś porady i cudownego środka na rozwiązanie tego galimatiasu.
- To chyba ty powinieneś wiedzieć to najlepiej. Nikt nie zna jej lepiej od ciebie. Po prostu z nią szczerze i otwarcie porozmawiaj. To chyba nie jest znowu, aż takie trudne - patrzę na niego z politowaniem. Serdecznie dziękując za taką poradę.
- Może i nie jest, jeśli twoim rozmówcom nie jest Heidi. Dobrze wiesz, jaki z niej uparciuch i z jaką alergią podchodzi do rozmów o uczuciach - mimowolnie uśmiecham się na wspomnienie tych wszystkich momentów, gdy chwytała się przeróżnych uników na poruszane przeze mnie tematy dotyczące naszej relacji. Bojąc się ich niczym ognia.
- Między innymi za to ją właśnie kochasz. Przyznaj to w końcu - śmieje się, gdy patrzę na niego z wyraźnym ostrzeżeniem.
- Dobrze, przyznaję. Kocham Heidi, zadowolony? - nie miałem zamiaru dłużej ani sobie, ani nikomu innemu w tej kwestii zaprzeczać. Robiłem to już i tak wystarczająco długo.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Nie można było tak od razu? Oszczędzilibyśmy sobie tylu niepotrzebnych nerwów - wytyka mi, za co obrywa trzymaną przeze mnie poduszką.
Biorę głęboki wdech na uspokojenie, po czym pukam głośno w drzwi prowadzące do pokoju Heidi i Inge. Po otrzymaniu od Michaela nazwy hotelu i numeru od pokoju, w którym zatrzymały się dziewczyny. Nie wahałem się ani sekundy tylko czym prędzej wybrałem się pod wskazane miejsce, na nic nie zważając. Dłużej już nie byłem w stanie się powstrzymywać przed spotkaniem z Heidi. Ja po prostu musiałem ją zobaczyć i porozmawiać z nią, nawet jeśli po raz kolejny miałbym od niej usłyszeć, że jestem wyłącznie jej przyjacielem i to się nigdy nie zmieni.
💗💗💗💗
03.01.2021
Od kilku dobrych minut nieobecnym wzrokiem wpatrywałam się w nadal nietkniętą filiżankę z zamówioną już jakiś czas temu herbatą. Błądząc myślami daleko od tej kawiarni z wyjątkowo ładnym i przytulnym wnętrzem, a przede wszystkim gwarnej rozmowy, która toczyła się przy zajmowanym przeze mnie stoliku. Choć bardzo się starałam, nie potrafiłam aktywnie uczestniczyć w wymianie zdań z panią Helen i panem Haroldem, którzy jak na ojca i córkę przystało, przekomarzali się w doskonale mi już znanym dla nich stylu. Niestety, jedyne na czym ja byłam w stanie się skupić, to wspominanie kolejnego potoku krzywdzących słów usłyszanych dziś od Nelle oraz jej pełnego nienawiści wzroku, jakim obdarzała mnie przez całą naszą wyjątkowo nieprzyjemną rozmowę. Czułam jednak, że tym razem w pełni sobie na to zasłużyłam. Nie miałam żadnego prawa dopuścić do takiej sytuacji między mną a Stefanem. To nigdy nie powinno mieć między nami miejsca. To było po prostu niedopuszczalne i obydwoje mieliśmy tego doskonałą świadomość.
Mimo tego dręczącego mnie poczucia winy. Na ustach, wciąż wyczuwałam dotyk i smak tych należących do Stefana. Tym jednym krótkim i wydawać by się mogło wyjątkowo niewinnym pocałunkiem, obudził we mnie uczucia, o których istnieniu nie miałam wcześniej pojęcia. Jedynie lekkim muśnięciem ust sprawił, że na te kilka sekund cały świat sprowadził się wyłącznie do jego osoby, a ja w końcu zrozumiałam, o co tyle szumu z tymi pocałunkami i zachwytów nad nimi, które wielokrotnie słyszałam z opowieści innych osób. Dzięki temu nareszcie pojęłam, że bliskość drugiego człowieka ma o wiele większy sens i znaczenie, gdy podparta jest prawdziwymi uczuciami, a nie jedynie pragnieniem zaspokojenia żądzy i pospolitej fizycznej bliskości.
Szkoda tylko, że to wszystko miało się skończyć, zanim w ogóle otrzymałoby szansę się rozpocząć. Byłam głupia i naiwna, że przez jeden krótki moment pomyślałam, iż coś takiego mogłoby się udać. Nigdy nie było żadnej mowy o Stefanie i mnie. Nasze uczucia nie miały w tej kwestii nic do powiedzenia. Pochodziliśmy ze zbyt odmiennych światów, a ludzie pokroju Nelle na każdym kroku by mi o tym dobitnie przypominali. Takie wydarzenia, jak dzisiejsze zdarzałyby się na porządku dziennym. Byłam pewna, że już ona by się postarała, aby ktoś bardzo szybko doszukał się informacji o mojej rodzinie, czy przeszłości. Wybuchłby wtedy ogromny skandal, z którym nie dałabym rady sobie poradzić. Nie zniosłabym tych wszystkich pełnych politowania i odrazy spojrzeń. Tych insynuacji, że wykorzystuję Stefana. Szczerze również wątpiłam, że jego rodzina nadal patrzyłaby na mnie przychylnie po poznaniu prawdy o tym, jaka byłam kiedyś. Do czego potrafiłam się posunąć, aby tylko zapomnieć o swoim beznadziejnym życiu. Po czymś takim na pewno przestałabym być ich ulubienicą. Teraz zresztą także na to nie zasługiwałam. Znali w końcu mnie tylko od tej jednej i to w dodatku dużo lepszej strony. Czasami czułam się przez to wobec nich ogromnie nie w porządku. Zwłaszcza że z każdym następnym spotkaniem, dawałam im mylny obraz swojej osoby. Dziewczyny pozbawionej większych wad, czy skaz, które przecież nieustannie we mnie tkwiły i pewnie tylko czekały, aż znowu pozwolę im wyjść na światło dzienne.
Nie wierzyłam też, że Stefan naprawdę byłby w stanie pokochać kogoś takiego, jak ja. Być może tylko mu się tak wydawało albo posiadał wyjątkowo mylne wyobrażenie o mnie. Przecież ja nie miałam mu nic do zaoferowania w porównaniu, chociażby z taką Nelle. Byłam we wszystkim kompletną przeciętniaczką, niewyróżniającą się niczym z tłumu. Mającą zerowe pojęcie o byciu w związku i tych wszystkich kwestiach, które się z nim wiązały. Zapewne jego uczucia wynikały z kryzysu w aktualnym związku i były co najwyżej ulotnym zauroczeniem, które zniknęłoby szybciej, niż się pojawiło.
- Heidi, dobrze się czujesz? Jesteś strasznie nieobecna - zmartwiony głos pani Helen przywołuje mnie do rzeczywistości z tych wyjątkowo pesymistycznych rozważań.
- Tak. Przepraszam, ale lekko się zamyśliłam. O czym mówimy? - uśmiecham się sztucznie, starając się odzyskać wątek rozmowy. Najchętniej chciałabym pobyć teraz w samotności, ale nie chciałam nikomu sprawiać przykrości. Wszyscy byli dla mnie w końcu tacy mili, że wprost nie mogłam im odmówić przyjścia tutaj.
- Nieważne. Powiedz nam lepiej, co ten nasz Stefan nawyprawiał, że tak się zamartwiasz? - pan Harold patrzy na mnie swoim niezwykle przenikliwym spojrzeniem, które niemal przeszywało na wskroś. Bardzo szybko się domyślając, że nic tak naprawdę nie jest w porządku.
- Dokładnie. Mój siostrzeniec chyba nadal nie nauczył się, jak powinno się postępować z kobietami - mruga do mnie porozumiewawczo. Będąc pewną, że za mój fatalny stan odpowiada Stefan, co przecież nie było w żadnym wypadku prawdą.
- To nie jego wina - staram się wyprowadzić kobietę z błędu. - Po prostu spotkaliśmy Nelle i zrobiło się dosyć nieprzyjemnie - zdradzam szczątki tego, co się naprawdę wydarzyło. Woląc jednak nie wdawać się w większe szczegóły.
- Ta pannica dalej nie przestała mieszać? Jej chyba naprawdę trzeba dosadnie uświadomić pewne kwestie - ciocię Stefana dopada spora złość, a nawet nie znała połowy prawdy z jej dzisiejszego przedstawienia. - Kiedy ta wstrętna pijawka da w końcu Stefanowi spokój? Przecież ona wysysa z niego całą pozytywną energię.
- Helen, spokojnie. Obiecaliśmy się nie mieszać. Są dorośli i sami muszą sobie poradzić. To sprawa między Stefanem a nią - pan Harold próbuje wpłynąć na córkę, która czasami, a dokładniej mówiąc bardzo często, wpadała na dosyć szalone pomysły.
- Właśnie. Nikt nie powinien się do tego mieszać. Możemy zmienić temat? - proszę. Mając serdecznie dość myślenia i rozmów o tej podłej dziewczynie. Na całe szczęście moi towarzysze bez żadnego problemu na to przystają, a mi udaje się nawet skupić na czymś innym niż cały ten uczuciowy bałagan. Niezaprzeczalną prawdą było jednak, że moje życie było o wiele spokojniejsze, gdy miłość była dla mnie jedynie abstrakcją i zupełnie obcym pojęciem.
Po dość wylewnym pożegnaniu się z dziadkiem Stefana i panią Helen i obietnicy, że na pewno wkrótce się zobaczymy. Postanawiam udać się na wyjątkowo długi spacer ulicami Innsbrucka, który oczarowuje mnie nie mniej niż Salzburg. Próbuję w ten sposób wyciszyć swoje emocje i znaleźć tak potrzebne mi teraz ukojenie. Podziwiając architektoniczne detale, które wprawiają mnie w niemy zachwyt. Staram się nie myśleć o Stefanie ani tym, co teraz się z nami stanie. Znając jego upartość, będzie za wszelką cenę próbował namawiać mnie na zmianę zdania w kwestii poprzestania jedynie na przyjaźni. Na co w żadnym wypadku nie mogłam się zgodzić dla jego własnego dobra.
- W końcu wróciłaś! Dlaczego nie odbierałaś telefonu? Martwiłam się o ciebie. Słyszałam, co się stało. Tak mi przykro - gdy wczesnym wieczorem znajduję się na powrót w pokoju, który dzieliłam z Inge. Blondynka już niemal od samego progu wita mnie ze sporym wyrazem ulgi i przyjacielskim uściskiem. Byłam zaskoczona jej obecnością. Myślałam, że o tej porze będzie z Michaelem, a nie tutaj. - Nie daruję tego tej wstrętnej jędzy. Niech ja ją tylko spotkam. Wytargam ją za tej perfekcyjnie ułożone kłaki, przysięgam. Jedyny pozytyw, że Stefan się z nią w końcu raz na zawsze rozstał - zaskakują mnie usłyszane słowa. Byłam niemal pewna, że Nelle uda się namówić mojego przyjaciela na ratowanie ich relacji. Tak jak to było poprzednim razem.
- To naprawdę koniec między nimi? - chcę się upewnić, na co Inge kiwa jedynie potakująco głową.
- Teraz już nic nie stoi wam na przeszkodzie, aby spróbować czegoś poważniejszego. Trzymam za was mocno kciuki - nawet w najmniejszym stopniu nie podzielałam jej entuzjazmu.
- Mylisz się, Inge. Nas nigdy nie będzie. To coś niemożliwego do zrealizowania - siadam ze zrezygnowaniem na łóżku, dzieląc się z nią swoimi dogłębnie szczerymi przemyśleniami i postanowieniem. Przypłacając to łzami pełnymi goryczy i pretensji do losu. Mimo że sama byłam sobie winna. Mogłam w końcu nie zakochiwać się w nieosiągalnym dla mnie mężczyźnie.
- Heidi, nie przekreślaj was już na samym starcie, tylko dlatego, że jacyś absolutnie bez znaczenia ludzie coś sobie mogą pomyśleć. Liczy się to, czego wy chcecie, a nie inni. Takie opinie w ogóle nie powinny cię interesować. Zresztą, ty nie masz czego się wstydzić. Tyle razy ci to już mówiłam - Inge stara się pokazać mi całą tę sytuację z innej perspektywy, ale ja i tak swoje wiedziałam. - Lepiej spróbować niż żałować potem całe życie, że się tego nie zrobiło. Zaufaj mi, bo wiem, co mówię. Ja też się do pewnego momentu bałam zaryzykować, przez co o mało nie straciłam Michaela.
- Chciałabym zaryzykować i to bardzo, ale ja tak nie potrafię. Nigdy nie radziłam sobie z tym, jak postrzegają mnie inni ludzie. Od zawsze byłam za wszystko krytykowana i po prostu wiem, że kolejny raz bym sobie z tym nie poradziła. Jestem za słaba, aby znieść coś takiego. W dodatku Stefan zasługuje na kogoś lepszego ode mnie i prędzej czy później to zrozumie - szlocham, wtulając się mocniej w poduszkę. Dlaczego ta świadomość musiała, aż tak okropnie boleć?
- Co za bzdura. Kto niby byłby lepszy od ciebie? Jesteś wspaniałą dziewczyną i nikomu w niczym nie ustępujesz, rozumiesz? Przestań uważać się za gorszą od kogokolwiek, bo w żadnym wypadku tak nie jest - naprawdę chciałam wierzyć Inge. Chciałam też pewnego ranka obudzić się jako pewna siebie dziewczyna, znająca w pełni swoją wartość, choć dobrze wiedziałam, że raczej to się w najbliższej przyszłości nie stanie.
- Dziękuję, Inge za to, że przy mnie jesteś - byłam jej niezwykle wdzięczna za zaofiarowaną przyjaźń. Bez niej już dawno bym tutaj zginęła.
- Zawsze do usług. A teraz zdradź mi, co mam zrobić, aby poprawić ci humor? Nie mogę patrzeć, jak się smucisz - mimowolnie zaczynam się śmiać, widząc jej śmieszną minę.
- Masz może jakąś zapasową tabliczkę czekolady? To powinno na razie w zupełności wystarczyć - teraz już obydwie się głośno śmiejemy.
- No wiesz co? Ja bym nie miała? - wyciąga z walizki tak upragnioną przeze mnie w tym momencie porcję cukru, który od razu dostarcza mi sporej porcji szczęścia i poprawia zdecydowanie nastrój.
Mimo tego dręczącego mnie poczucia winy. Na ustach, wciąż wyczuwałam dotyk i smak tych należących do Stefana. Tym jednym krótkim i wydawać by się mogło wyjątkowo niewinnym pocałunkiem, obudził we mnie uczucia, o których istnieniu nie miałam wcześniej pojęcia. Jedynie lekkim muśnięciem ust sprawił, że na te kilka sekund cały świat sprowadził się wyłącznie do jego osoby, a ja w końcu zrozumiałam, o co tyle szumu z tymi pocałunkami i zachwytów nad nimi, które wielokrotnie słyszałam z opowieści innych osób. Dzięki temu nareszcie pojęłam, że bliskość drugiego człowieka ma o wiele większy sens i znaczenie, gdy podparta jest prawdziwymi uczuciami, a nie jedynie pragnieniem zaspokojenia żądzy i pospolitej fizycznej bliskości.
Szkoda tylko, że to wszystko miało się skończyć, zanim w ogóle otrzymałoby szansę się rozpocząć. Byłam głupia i naiwna, że przez jeden krótki moment pomyślałam, iż coś takiego mogłoby się udać. Nigdy nie było żadnej mowy o Stefanie i mnie. Nasze uczucia nie miały w tej kwestii nic do powiedzenia. Pochodziliśmy ze zbyt odmiennych światów, a ludzie pokroju Nelle na każdym kroku by mi o tym dobitnie przypominali. Takie wydarzenia, jak dzisiejsze zdarzałyby się na porządku dziennym. Byłam pewna, że już ona by się postarała, aby ktoś bardzo szybko doszukał się informacji o mojej rodzinie, czy przeszłości. Wybuchłby wtedy ogromny skandal, z którym nie dałabym rady sobie poradzić. Nie zniosłabym tych wszystkich pełnych politowania i odrazy spojrzeń. Tych insynuacji, że wykorzystuję Stefana. Szczerze również wątpiłam, że jego rodzina nadal patrzyłaby na mnie przychylnie po poznaniu prawdy o tym, jaka byłam kiedyś. Do czego potrafiłam się posunąć, aby tylko zapomnieć o swoim beznadziejnym życiu. Po czymś takim na pewno przestałabym być ich ulubienicą. Teraz zresztą także na to nie zasługiwałam. Znali w końcu mnie tylko od tej jednej i to w dodatku dużo lepszej strony. Czasami czułam się przez to wobec nich ogromnie nie w porządku. Zwłaszcza że z każdym następnym spotkaniem, dawałam im mylny obraz swojej osoby. Dziewczyny pozbawionej większych wad, czy skaz, które przecież nieustannie we mnie tkwiły i pewnie tylko czekały, aż znowu pozwolę im wyjść na światło dzienne.
Nie wierzyłam też, że Stefan naprawdę byłby w stanie pokochać kogoś takiego, jak ja. Być może tylko mu się tak wydawało albo posiadał wyjątkowo mylne wyobrażenie o mnie. Przecież ja nie miałam mu nic do zaoferowania w porównaniu, chociażby z taką Nelle. Byłam we wszystkim kompletną przeciętniaczką, niewyróżniającą się niczym z tłumu. Mającą zerowe pojęcie o byciu w związku i tych wszystkich kwestiach, które się z nim wiązały. Zapewne jego uczucia wynikały z kryzysu w aktualnym związku i były co najwyżej ulotnym zauroczeniem, które zniknęłoby szybciej, niż się pojawiło.
- Heidi, dobrze się czujesz? Jesteś strasznie nieobecna - zmartwiony głos pani Helen przywołuje mnie do rzeczywistości z tych wyjątkowo pesymistycznych rozważań.
- Tak. Przepraszam, ale lekko się zamyśliłam. O czym mówimy? - uśmiecham się sztucznie, starając się odzyskać wątek rozmowy. Najchętniej chciałabym pobyć teraz w samotności, ale nie chciałam nikomu sprawiać przykrości. Wszyscy byli dla mnie w końcu tacy mili, że wprost nie mogłam im odmówić przyjścia tutaj.
- Nieważne. Powiedz nam lepiej, co ten nasz Stefan nawyprawiał, że tak się zamartwiasz? - pan Harold patrzy na mnie swoim niezwykle przenikliwym spojrzeniem, które niemal przeszywało na wskroś. Bardzo szybko się domyślając, że nic tak naprawdę nie jest w porządku.
- Dokładnie. Mój siostrzeniec chyba nadal nie nauczył się, jak powinno się postępować z kobietami - mruga do mnie porozumiewawczo. Będąc pewną, że za mój fatalny stan odpowiada Stefan, co przecież nie było w żadnym wypadku prawdą.
- To nie jego wina - staram się wyprowadzić kobietę z błędu. - Po prostu spotkaliśmy Nelle i zrobiło się dosyć nieprzyjemnie - zdradzam szczątki tego, co się naprawdę wydarzyło. Woląc jednak nie wdawać się w większe szczegóły.
- Ta pannica dalej nie przestała mieszać? Jej chyba naprawdę trzeba dosadnie uświadomić pewne kwestie - ciocię Stefana dopada spora złość, a nawet nie znała połowy prawdy z jej dzisiejszego przedstawienia. - Kiedy ta wstrętna pijawka da w końcu Stefanowi spokój? Przecież ona wysysa z niego całą pozytywną energię.
- Helen, spokojnie. Obiecaliśmy się nie mieszać. Są dorośli i sami muszą sobie poradzić. To sprawa między Stefanem a nią - pan Harold próbuje wpłynąć na córkę, która czasami, a dokładniej mówiąc bardzo często, wpadała na dosyć szalone pomysły.
- Właśnie. Nikt nie powinien się do tego mieszać. Możemy zmienić temat? - proszę. Mając serdecznie dość myślenia i rozmów o tej podłej dziewczynie. Na całe szczęście moi towarzysze bez żadnego problemu na to przystają, a mi udaje się nawet skupić na czymś innym niż cały ten uczuciowy bałagan. Niezaprzeczalną prawdą było jednak, że moje życie było o wiele spokojniejsze, gdy miłość była dla mnie jedynie abstrakcją i zupełnie obcym pojęciem.
Po dość wylewnym pożegnaniu się z dziadkiem Stefana i panią Helen i obietnicy, że na pewno wkrótce się zobaczymy. Postanawiam udać się na wyjątkowo długi spacer ulicami Innsbrucka, który oczarowuje mnie nie mniej niż Salzburg. Próbuję w ten sposób wyciszyć swoje emocje i znaleźć tak potrzebne mi teraz ukojenie. Podziwiając architektoniczne detale, które wprawiają mnie w niemy zachwyt. Staram się nie myśleć o Stefanie ani tym, co teraz się z nami stanie. Znając jego upartość, będzie za wszelką cenę próbował namawiać mnie na zmianę zdania w kwestii poprzestania jedynie na przyjaźni. Na co w żadnym wypadku nie mogłam się zgodzić dla jego własnego dobra.
- W końcu wróciłaś! Dlaczego nie odbierałaś telefonu? Martwiłam się o ciebie. Słyszałam, co się stało. Tak mi przykro - gdy wczesnym wieczorem znajduję się na powrót w pokoju, który dzieliłam z Inge. Blondynka już niemal od samego progu wita mnie ze sporym wyrazem ulgi i przyjacielskim uściskiem. Byłam zaskoczona jej obecnością. Myślałam, że o tej porze będzie z Michaelem, a nie tutaj. - Nie daruję tego tej wstrętnej jędzy. Niech ja ją tylko spotkam. Wytargam ją za tej perfekcyjnie ułożone kłaki, przysięgam. Jedyny pozytyw, że Stefan się z nią w końcu raz na zawsze rozstał - zaskakują mnie usłyszane słowa. Byłam niemal pewna, że Nelle uda się namówić mojego przyjaciela na ratowanie ich relacji. Tak jak to było poprzednim razem.
- To naprawdę koniec między nimi? - chcę się upewnić, na co Inge kiwa jedynie potakująco głową.
- Teraz już nic nie stoi wam na przeszkodzie, aby spróbować czegoś poważniejszego. Trzymam za was mocno kciuki - nawet w najmniejszym stopniu nie podzielałam jej entuzjazmu.
- Mylisz się, Inge. Nas nigdy nie będzie. To coś niemożliwego do zrealizowania - siadam ze zrezygnowaniem na łóżku, dzieląc się z nią swoimi dogłębnie szczerymi przemyśleniami i postanowieniem. Przypłacając to łzami pełnymi goryczy i pretensji do losu. Mimo że sama byłam sobie winna. Mogłam w końcu nie zakochiwać się w nieosiągalnym dla mnie mężczyźnie.
- Heidi, nie przekreślaj was już na samym starcie, tylko dlatego, że jacyś absolutnie bez znaczenia ludzie coś sobie mogą pomyśleć. Liczy się to, czego wy chcecie, a nie inni. Takie opinie w ogóle nie powinny cię interesować. Zresztą, ty nie masz czego się wstydzić. Tyle razy ci to już mówiłam - Inge stara się pokazać mi całą tę sytuację z innej perspektywy, ale ja i tak swoje wiedziałam. - Lepiej spróbować niż żałować potem całe życie, że się tego nie zrobiło. Zaufaj mi, bo wiem, co mówię. Ja też się do pewnego momentu bałam zaryzykować, przez co o mało nie straciłam Michaela.
- Chciałabym zaryzykować i to bardzo, ale ja tak nie potrafię. Nigdy nie radziłam sobie z tym, jak postrzegają mnie inni ludzie. Od zawsze byłam za wszystko krytykowana i po prostu wiem, że kolejny raz bym sobie z tym nie poradziła. Jestem za słaba, aby znieść coś takiego. W dodatku Stefan zasługuje na kogoś lepszego ode mnie i prędzej czy później to zrozumie - szlocham, wtulając się mocniej w poduszkę. Dlaczego ta świadomość musiała, aż tak okropnie boleć?
- Co za bzdura. Kto niby byłby lepszy od ciebie? Jesteś wspaniałą dziewczyną i nikomu w niczym nie ustępujesz, rozumiesz? Przestań uważać się za gorszą od kogokolwiek, bo w żadnym wypadku tak nie jest - naprawdę chciałam wierzyć Inge. Chciałam też pewnego ranka obudzić się jako pewna siebie dziewczyna, znająca w pełni swoją wartość, choć dobrze wiedziałam, że raczej to się w najbliższej przyszłości nie stanie.
- Dziękuję, Inge za to, że przy mnie jesteś - byłam jej niezwykle wdzięczna za zaofiarowaną przyjaźń. Bez niej już dawno bym tutaj zginęła.
- Zawsze do usług. A teraz zdradź mi, co mam zrobić, aby poprawić ci humor? Nie mogę patrzeć, jak się smucisz - mimowolnie zaczynam się śmiać, widząc jej śmieszną minę.
- Masz może jakąś zapasową tabliczkę czekolady? To powinno na razie w zupełności wystarczyć - teraz już obydwie się głośno śmiejemy.
- No wiesz co? Ja bym nie miała? - wyciąga z walizki tak upragnioną przeze mnie w tym momencie porcję cukru, który od razu dostarcza mi sporej porcji szczęścia i poprawia zdecydowanie nastrój.
Nieoczekiwanie, gdy w pełni skupiamy się na oglądaniu filmu, słyszymy głośne i natarczywe pukanie do drzwi pokoju, które wprawia nas w spore zaskoczenie.
- Kto to może być? - zastanawiam się, na co Inge wzrusza tylko ramionami.
- Zaraz się przekonamy - szybko kieruje się w kierunku drzwi, a ja jeszcze szczelniej oplatam się kołdrą. Tak długi spacer po mieście chyba nie był najlepszym pomysłem. - Ktoś do ciebie - dziewczyna wraca moment później, uśmiechając się w moim kierunku radośnie.
- Niby kto? - pytam, choć doskonale znałam już odpowiedź. To mogła być tylko jedna osoba.
- Stefan.
- Inge, powiedz mu, że źle się czuję albo że śpię. Proszę cię - staram się ją namówić. Nie czując się na siłach na przeprowadzenie jakiejkolwiek rozmowy z nim.
- Za późno. Heidi, jemu naprawdę bardzo zależy na rozmowie z tobą. Powinniście szczerze porozmawiać. Odwlekanie tego nie ma większego sensu - przekręcam tylko oczami. Po czym nie mając innego wyjścia, opuszczam swoje cieplutkie i wygodne łóżko, wychodząc pełna wątpliwości na hotelowy korytarz. Niemal wpadając na mocno zdenerwowanego Austriaka.
- Przepraszam, że cię nachodzę o tej dosyć późnej porze, ale musimy porozmawiać. To naprawdę ważne - Stefan spogląda na mnie tym samym spojrzeniem, które towarzyszyło mu tuż przed naszym pocałunkiem, a to nie wróżyło niczego dobrego.
- Mieliśmy do tego nie wracać. Przecież cię prosiłam. Jesteśmy przyjaciółmi i wszystko inne jest jasne - opieram się o ścianę, spuszczając wzrok, nie będąc w stanie spojrzeć na niego.
- Heidi, ale doskonale już wiesz, że ja nie chcę być tylko twoim przyjacielem. To od dawna przestało mi wystarczać. Skończyłem z Nelle i mam zamiar o ciebie zawalczyć, czy ci się to podoba, czy nie - podchodzi do mnie bliżej, dotykając niepewnie dłoni. Splatając ją ze swoją.
- Nie zawsze dostajemy jednak to, czego chcemy. Powinieneś już to wiedzieć - ze wszystkich sił silę się na obojętność, mimo że wewnątrz mnie panowała prawdziwa burza sprzecznych ze sobą emocji. Serce walczyło z rozumem, powodując ogromne rozdarcie.
- Daj spokój. Przecież dobrze wiem, że ty również tego chcesz. Chociaż spróbujmy, proszę - Stefan zmusza mnie, abym na niego spojrzała. Jego oczy wyrażały ogrom determinacji i nadziei, że uda się mu przekonać mnie do zmiany zdania.
- Przepraszam, ale nie mogę - kręcę ze zrezygnowaniem głową, choć w głębi siebie pragnęłam powiedzieć coś zupełnie innego.
- Zrobimy więc inaczej. Umówisz się ze mną? Powiedzmy w następną sobotę? Turniej akurat się skończy i będziemy mieć wolny weekend od startów - w mgnieniu oka zmienia swoje nastawienie. Niczego już z tego nie rozumiałam.
- Nie musisz być taki oficjalny w tym zaproszeniu. Często gdzieś razem wychodzimy i przecież wiesz, że ci nie odmówię - uśmiecham się nikle w jego stronę.
- Ale to nie będzie nasze zwyczajne spotkanie. Chcę, abyśmy poszli na randkę - mruga do mnie porozumiewawczo, a mi wprost odejmuje mowę. Czy on mówił poważnie?
- Randkę? Stefan, przyjaciele nie chodzą ze sobą na żadne randki. Nie komplikujmy tego wszystkiego i tak zrobiło się wystarczająco niezręcznie - byłam wyjątkowo sceptycznie nastawiona do tego pomysłu.
- Heidi, zgódź się. Tylko ta jedna randka. Pozwól mi ciebie przekonać, że możemy stworzyć razem coś wyjątkowo. Jeśli mi się nie uda, obiecuję że odpuszczę i zgodzę się pozostać wyłącznie przy przyjaźni. To chyba uczciwa propozycja? - przez dłuższy moment rozważam w myślach usłyszane słowa. Uznając, że to całkiem uczciwe rozwiązanie.
- Ale na pewno wtedy odpuścisz i wrócimy do tego, co dawniej? - dopytuję, aby ostatecznie się upewnić.
- Przysięgam. Liczę jednak, że wcale nie będę musiał tego robić - zbliża swoją twarz niebezpiecznie blisko do mojej. Ostatnio zrobił się w pewnych kwestiach, aż zanadto odważny.
- Dobrze, niech ci będzie. Nie obiecuj sobie jednak zbyt wiele, a teraz wracaj do siebie i odpoczywaj z łaski swojej. Ten dzień był wyjątkowo męczący, a ty masz w następnych dniach jeszcze sporo do zrobienia - kapituluję, co wprawia go niemal w euforię.
- Świetnie! Tak się cieszę. Niedługo odezwę się jeszcze ze szczegółami dotyczącymi naszej randki. Nie mogę się już doczekać soboty. Dobranoc, małpko. Udanej drogi powrotnej do domu - całuje mnie w policzek, po czym w podskokach oddala się ode mnie. Czasami miałam wrażenie, że mam do czynienia z małym dzieckiem.
Wracając do pokoju, nieoczekiwanie dochodzi do mnie świadomość, że mam teraz na głowie kolejne niemałe zmartwienie. Nigdy w końcu nie byłam na randce! Żaden z mężczyzn, z którymi się spotykałam, nie wysilił się na taki gest. Przeczuwałam dlatego, że po raz kolejny pomoc Inge okaże się nieoceniona.